Czekając na e-voting :)

System umożliwiający Polakom głosowanie przez Internet ma przynieść frekwencyjną rewolucję. Przynajmniej na to liczą entuzjaści pomysłu skupieni wokół inicjatywy e-glosowanie.org. Ostatnio wprowadzenie możliwości głosowania przez Internet obiecał w ankiecie dla Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji Bronisław Komorowski. Jednak w rzeczywistości do najbardziej oczekiwanej obecnie reformy prawa wyborczego może nigdy nie dojść.

E-głosowanie to wygoda i prostota

20 czerwca, wybory prezydenckie 2010. W polskich placówkach konsularnych i ambasadach na całym świecie otwarte zostaje kilkaset punktów wyborczych. W wielu z nich frekwencja osiągnie 100%. Jeden z moich znajomych, który mieszka w niemieckim Düsseldorfie poświęca kilkadziesiąt minut na podróż do odległej o blisko 40 kilometrów Kolonii. Znacznie gorzej sytuacja wygląda w Szwajcarii. Tam zagłosować można tylko w stolicy państwa Bernie – około 160 kilometrów od popularnej wśród obcokrajowców Genewy – siedziby Organizacji Narodów Zjednoczonych, międzynarodowych korporacji i miasta zamieszkiwanego przez liczną polonię. Podobnie, jak w przypadku wielu innych Polaków na całym świecie, moja znajoma nie była w stanie pokonać tak dużej odległości by zagłosować.

W Polsce, tradycyjnie już, niższa frekwencja została zanotowana na wsi. W wielu miejscowościach nie ma placówek, w których można oddać głos. Komisje wyborcze tworzone są głównie w gminach, większych wsiach. Droga do punktu wyborczego to często kilka – kilkanaście kilometrów. Niedziele to dni, w których komunikacja zbiorowa jeździ znacznie rzadziej, czasami przez cały dzień nie ma autobusu, którym można dojechać na głosowanie. Wielu ludzi nie posiada własnych samochodów. W połączeniu z ogólnym zniechęceniem do polityki, brakiem wiary w możliwość zmiany ludzie nie będąc zdeterminowanymi do udziału w głosowaniu prawdopodobnie nie wezmą w nim udziału – nie widzą powodu dla którego mieliby pokonać tak dużą drogę i tracić czas na wrzucenie do urny kartki wyborczej.

Umożliwienie oddania głosu przez Internet mogłoby wiele zmienić. Biorąc pod uwagę stale rosnącą liczbę gospodarstw domowych podłączonych do sieci, e-voting w szybkim czasie dałoby szansę udziału w wyborach praktycznie każdemu – mieszkającym na wsi i za granicą, niepełnosprawnym i osobom starszym, zapracowanym, niemającym czasu na wycieczkę do punktu wyborczego. Mogłoby to zadziałać lepiej niż prowadzone dotychczas tradycyjne akcje profrekwencyjne.

W Estonii e-voting już działa

Krajem przodującym w dziedzinie e-votingu jest Estonia. Możliwość oddania głosu przez Internet wprowadzono w 2005 roku podczas tamtejszych wyborów samorządowych. Wyniki nie były najlepsze: z pomocy Internetu skorzystało zaledwie dziewięciu Estończyków na tysiąc (1.85% głosujących wybrało Internet). Jednak od tego czasu wynik z roku na rok jest coraz lepszy: w wyborach parlamentarnych w 2007 było to 3.4%, w wyborach do Parlamentu Europejskiego w 2009 6.5%, zaś kolejnych wyborach samorządowych aż 9.5% (odsetek głosujących przez Internet wśród wyborców stanowił odpowiednio: 5.4%, 14.7%, 15.75%). Wyższy jest również ogólny poziom frekwencji wyborczej. W wyborach samorządowych w 2009 roku zmiana w stosunku do wyborów z 2005 roku wyniosła 12.8%. W wyborach parlamentarnych frekwencja wzrosła o mniej spektakularne 3.9% jednak wiązało się to z zahamowaniem występującego od 1995 roku trendu spadkowego. Estończycy mogą być w szczególności dumni z ostatnich wyborów do Parlamentu Europejskiego podczas których frekwencja wyniosła 43.9%, pięć lat wcześniej do urn poszło tylko 26.8% uprawnionych (w Polsce odpowiednio 20.9% i 24.53%). Mimo to trudno udowodnić, że na tak dużą poprawę frekwencji największy wpływ miał właśnie Internet. Decydujący wpływ mogło mieć zwiększenie zaufania do polityków, czy wprowadzony jako integralny element systemu głosowania przez Internet wydłużony czas wyborów.

Wybory w Estonii organizowane są w dwóch turach. Jako pierwsi, na kilka dni przed przebiegiem tradycyjnych wyborów, zagłosować mogą internauci. Na oddanie głosu mają kilka dni, potrzebują do tego czytnika kart, swojego elektronicznego dowodu osobistego z zapisanym tzw. kluczem prywatnym oraz oczywiście komputera i dostępu do Internetu. Wyborcy mogą głosować wielokrotnie zmieniając za każdym razem zdanie – podczas liczenia pod uwagę brany będzie tylko ostatni głos. Swój internetowy głos zmienić można także idąc w dniu wyborów do komisji wyborczej i stawiając krzyżyk na tradycyjnej karcie wyborczej.

Polacy entuzjastyczni, ale wciąż nie gotowi

W Polsce wprowadzenie głosowania przez Internet nie będzie łatwe. Zgodnie z planem wprowadzanie elektronicznych dowodów osobistych zawierających podpis elektroniczny rozpocznie się w przyszłym roku i trwać będzie dziesięć lat. Zaś kwalifikowany podpis elektroniczny, który mógłby zastąpić ten z dowodu osobistego, to wydatek rzędu kilkuset złotych. Jednak pomimo braku narzędzi technicznych już dziś można prowadzić prace na rzecz propagowania idei głosowania przez Internet i projektowania odpowiedniego systemu.

Liderem środowiska działającego na rzecz e-votingu pozostaje od kilku lat Młoda Polska prowadząca inicjatywę e-glosowanie.org. Udało im się zebrać podpisy poparcia kilkudziesięciu przedstawicieli organizacji pozarządowych, aktorów, polityków. Ściśle współpracują z kilkunastoma naukowcami, w tym z zespołem prof. Kutyłowskiego z Politechniki Wrocławskiej, który stworzył swoją propozycję mechanizmu głosowania przez Internet. Ostatnio poparcie dla idei głosowania przez Internet wyraził też Bronisław Komorowski, który w ankiecie „Cyfrowy portret kandydata” przygotowanej przez Polską Izbę Informatyki i Teleinformatyki (PIIT) pisał: „Jako Prezydent, chciałbym zainicjować dwa działania w zakresie teleinformatyki: (…) Po pierwsze: Możliwość głosowania przez Internet. Chciałbym, aby następne wybory prezydenckie dawały taką możliwość, oczywiście z gwarancją bezpieczeństwa i tajności aktu wyborczego. Zwiększyłoby to frekwencję wyborczą, pozwoliło na większy udział w wyborach osobom niepełnosprawnym i zniosłoby uciążliwe dla wielu osobiste stawianie się w lokalu wyborczym. Oczywiście, zgodnie z zasadami demokracji, dotychczasowy sposób głosowania powinien pozostać jako opcja.”

Profesjonaliści sceptyczni

Mimo to e-voting ma w Polsce wielu przeciwników, głównie wśród osób zajmujących się informatyką zawodowo. Systemom głosowania przez Internet zarzuca się obdarcie tajnych, bezpośrednich, równych i powszechnych wyborów z dwóch pierwszych przymiotników. Listę zarzutów w stosunku do e-głosowania poszerza zresztą sama estońska komisja wyborcza, która na plakatach promujących głosowanie przez Internet pisze: „Wolność zachowania się wyborców nie może być w pełni zagwarantowana w przypadku wyborów przez Internet, dlatego wyborca ma prawo do zastąpienia swojego i-głosu…” Na wyborców głosujących w domu wpływ może mieć rodzina, łatwiej taki głos też kupić. Tajność w większości systemów gwarantowana jest dzięki instytucji pośrednika, który zna tożsamość głosującego, jednak nie zna dokonanego przez niego wyboru (w przeciwieństwie do komisji zliczającej głosy, która wie na kogo oddany został głos, ale nie zna tożsamości głosującego). Mechanizm ten rodzi zaś obawy o wykluczającą tajność głosowania sytuację, w której oba podmioty wymienią się informacjami. Całkowicie podważyć można tylko zarzut niszczenia bezpośredniości wyborów. Ta bowiem nie dotyczy szczegółów technicznych, a więc faktu, że głos zamiast trafić prosto do urny, będzie przechodził przez system teleinformatyczny i pośredników. Bezpośredniość wyborów polega na podejmowaniu decyzji bezpośrednio przez głosujących, a nie – jak dzieje się to na przykład podczas wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych – wybranych przez głosujących organ. Głosowanie przez Internet w żaden sposób nie wpływa na tę kwestię.

Przeciwko próbom wprowadzenia głosowania przez Internet protestuje także polski oddział Internet Society – jednej z największych i najbardziej wpływowych organizacji zajmujących się, jak sama o sobie pisze, „propagowaniem rozwoju Internetu i społeczeństwa informacyjnego”. Już na początku 2007 roku uchwaliła swoje stanowisko, w którym opowiedziała się przeciwko wszelkim próbom wprowadzenia głosowania elektronicznego. Jak mówi Marcin Cieślak, prezes zarządu stowarzyszenia, od tej pory zmieniło się niewiele, stanowisko można by uzupełnić o kolejne przykłady naruszeń wyborczych w zakresie e-votingu. ISOC Poland zdaje się wychodzić z założenia, że „nie ma systemu, którego nie można złamać” stanowiącego jedną z najpopularniejszych informatycznych maksym. Członkowie Stowarzyszenia nie podważają matematycznej poprawności systemu proponowanego przez prof. Kutyłowskiego. Najsłabszym ogniwem systemu ma być człowiek – w tym konkretnym wypadku od trzech do dziewięciu ludzi. Tyle osób według jednego z członków Stowarzyszenia należałoby przekupić lub zastraszyć by móc w dowolny sposób zmanipulować głosami oddanymi przez Internet. Podczas tradycyjnych wyborów nad poprawnością działania systemu czuwają tysiące osób, ostateczny wynik weryfikowalny jest natomiast przez każdego z wyborców – każdy bowiem jest w stanie policzyć papierowe głosy. System e-głosowania w dogłębny sposób sprawdzić potrafiłoby kilkadziesiąt osób z Polski, kilkaset na całym świecie. Ostatnio na problem ten zwrócił także uwagę niemiecki Trybunał Konstytucyjny, który stwierdził, że głosowanie powinno opierać się na zasadzie jawności (przejrzystości) wyborów – proces wyborczy powinien być zrozumiały dla przeciętnego wyborcy. System elektroniczny nigdy nie będzie w stanie sprostać temu wymaganiu.

Co dalej?

W wyborach internetowych pokłada się dziś wielkie nadzieje. Jednocześnie nie ma żadnych gwarancji, że zostaną one spełnione. Nie przeprowadzono żadnych badań na temat tego, jak e-głosowanie wpłynąć może na wyborczą frekwencję, wnioski wyciągać musimy z pojedynczych przykładów. Wokół takiej formy głosowania wciąż pojawia się mnóstwo kontrowersji. Mimo to brak jest systematycznie prowadzonej dyskusji między zwolennikami i przeciwnikami pomysłu. Nikt nie zastanawia się na ile poważne są stawiane zarzuty. Głosy sprzedaje się także dzisiaj (wystarczy aparat w komórce, by zrobić zdjęcie karcie wyborczej), słychać o rzekomym unieważnianiu oddanych głosów przez dorysowywanie kratek przy nazwiskach innych kandydatów. Jednocześnie przy badaniu odporności systemu na ataki zakłada się manipulacje w infrastrukturze polskiego Internetu (zmiany sprzętowe w głównych internetowych węzłach) i modyfikacji sposobu rozumienia komend przez procesor maszyny liczącej głosy. Wspólnie zastanowić się musimy nad tym, jaki poziom ryzyka dopuszczamy, czy warto płacić jakąkolwiek cenę za ogólną wygodę internautów i możliwość udziału w wyborach tysięcy dziś nie głosujących ludzi.

Wciąż istnieje wiele innych obszarów możliwej partycypacji, które choć wcale nie kontrowersyjne, nie mogą liczyć na zainteresowanie i wsparcie polityków i opinii publicznej. Obok dyskusji na temat głosowania przez Internet warto rozmawiać także o tych pozostałych projektach. Jak zauważa Piotr Waglowski, autor serwisu Vagla.pl – Prawo i Internet, takich zaniedbanych obszarów jest wiele: wnioski o przeprowadzenie referendum (wymagane pół miliona tradycyjnych podpisów), obywatelska inicjatywy ustawodawczej (wymagane sto tysięcy tradycyjnych podpisów) czy listy wyborcze w poszczególnych wyborach, na przykład prezydenckich (również wymagane sto tysięcy tradycyjnych podpisów). Każde z tych narzędzi pozwala obywatelom na znacznie silniejszą kreację rzeczywistości politycznej, niż udział w wyborach. Być może e-voting ostatecznie okaże się pomysłem nie do zrealizowania. Mam nadzieję, że nie zabraknie wtedy determinacji do przeprowadzenia pozostałych internetowych reform.

Podczas pisania artykułu korzystałem z informacji na temat e-votingu zaczerpniętych z listy dyskusyjnej ISOC Polska. Wszystkim dyskutującym serdecznie dziękuję za pomoc.

Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies. Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. mogą też stosować je współpracujący z nami reklamodawcy, firmy badawcze oraz dostawcy aplikacji multimedialnych. W programie służącym do obsługi internetu można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia.

Akceptuję