W odpowiedzi na wywiad ze szczecineckim redemptorystą – państwo i Kościół Katolicki :)

Od jakiegoś czasu szczecinecka telewizja Gawex emituje cykliczny program Chodź na słowo – promujący wizerunek Kościoła Katolickiego. W programie z 23 listopada 2018 roku – redemptorysta Wacław Zyskowski, wypowiedział się na temat relacji między państwem i Kościołem Katolickim. Postanowiłem odnieść się do jego słów, ponieważ mocno zniekształcają obraz polityki Kościoła Katolickiego, a lokalne media rzadko podejmują ten temat.

Wacław Zyskowski już na początku programu przywołując przykład Akcji Katolickiej przyznaje, że nie da się oddzielić Kościoła Katolickiego od polityki (cytaty to istotne dla tematu fragmenty wypowiedzi, słowa zostały zapisane bez poprawiania błędów, niepotrzebne powtórzenia zostały usunięte).

„Bo nie da się – wchodzimy na grząski temat – nie da się oddzielić no Kościoła od polityki. Tak? Nie da się oddzielić wiary od polityki. Nie da się oddzielić chrześcijaństwa od polityki. No bo chrześcijanin to człowiek, a człowiek żyje w konkretnym kontekście, pośród konkretnych ludzi.”

Gdy mowa jest o odpowiedzialności Kościoła Katolickiego za jego udział w polityce państw, zwykle stara się on od niej odciąć sugestiami, że katolicyzm to tylko wiara, a polityka katolickich ugrupowań, katolickich państw – nie powinna być z nim wiązana. Gdy jednak istnieje możliwość zdobycia politycznych wpływów, Kościół Katolicki oznajmia coś przeciwnego – że ma on prawo, a może nawet obowiązek brania udziału w polityce. Faktem jest, że Kościół Katolicki to instytucja polityczna, w której religia jest tylko narzędziem. To w końcu polityka jest tam niezmienna, podczas gdy dogmaty wiary zmieniano – dostosowując sferę religijną do politycznych (w tym finansowych) potrzeb. Dlatego nie można dawać się wciągać w retorykę zasłaniania działalności Kościoła Katolickiego teologią, kultem, uczuciami religijnymi itp.

Pan Zyskowski jednocześnie już tu, na początku, zaczyna sugerować nieprawdę. Człowiek bowiem żyje wśród innych ludzi, ale człowiek to nie Kościół Katolicki – który jest instytucją w Polsce niezależną w wielu kwestiach od państwa. Ten przykładowy człowiek musi walczyć o swoje prawa, musi odstąpić nieco swojej wolności innym, musi pogodzić się działaniem zasady wzajemności. W praktyce więc większość chrześcijan – na których powołuje się Pan Zyskowski – żyje inaczej niż działa Kościół Katolicki. Przykładem mogą być anglikanie, ewangelicy czy chrześcijańscy własnowiercy. Wiara będzie dla nich czymś na tyle niezakotwiczonym w materii, że jej wpływ na polityczne poglądy będzie dużo mniejszy. Dlatego tacy chrześcijanie (pomijając jakieś szczególne przypadki) mogą domagać się ograniczenia dostępu młodzieży do pornografii, czy sprzeciwiać się aborcji na życzenie – ale nie negują praw innych ludzi do wyboru wyznania, do zawierania małżeństw cywilnych, nie organizują manifestacji na których rzucają hasła o tym, jak to ktoś zasługuje na śmierć. Wiara religijna więc wcale nie musi wywierać znaczącego wpływu na politykę, a już na pewno nie tak daleko idącego, jaki zakłada katolicyzm.

„Ten cały, jakby to powiedzieć nurt teologii, nurt nauczania Kościoła – katolicka nauka społeczna, pokazują nam, że Kościół ze swoją nauką nie jest zagrożeniem, nawet dla tych niewierzących. Bo my jakby to powiedzieć, katolicka nauka społeczna nie mówi o tym, żeby wszystkich nawrócić i wszyscy mają być wyznawcami Chrystusa. Tylko mówi o tym, że dobra świata, że polityka, że państwo jako własność obywateli, ma być właśnie własnością obywateli, a nie pojedynczych ludzi. Że miejsce, w którym żyjemy jest naszym naturalnym środowiskiem funkcjonowania i my wspólnie musimy o niego dbać. Że wartości chrześcijańskie są wartościami, które nie zagrabiają wolność ludzką, tylko pokazują im, że są pewne zasady, według których się mamy trzymać.”

Fragment ten zawiera daleko posunięte kłamstwo, że Kościół Katolicki nie jest zagrożeniem. Historia państw katolickich – nawet ograniczając się do XX wieku – pokazała jak „niegroźny” jest katolicyzm. Katolickie obozy koncentracyjne (np. Jasenovac, Miranda de Ebro); czystki na tle wyznaniowym; okaleczenia; prześladowanie ludzi o innych poglądach politycznych, odbieranie im dzieci – które następnie były sprzedawane lub zabijane; torturowanie i mordowanie samych dzieci, czy młodzieży za jakikolwiek przejaw nieposłuszeństwa wobec katolickich władz (np. „noc ołówków” w Argentynie). Przykładów można podawać wiele. Nie trzeba jednak nawet spoglądać na historię innych krajów. Wystarczy przyjrzeć się jakie treści pojawiają się na katolickich manifestacjach – w tym, na największym katolickim marszu w Polsce, czyli Marszu Niepodległości. Można zobaczyć tam postulaty pozbawiania praw, wyganiania z kraju, zabijania „wrogów ojczyzny”, „lewactwa”, „komunistów” – jak to środowiska katolickie określają wszystkich, którzy mają inne poglądy.

Rzeczywiście, jak powiedział redemptorysta – doktryna Kościoła Katolickiego nie mówi, że wszystkich trzeba nawrócić. Mówi bowiem, że ludzi o innych poglądach trzeba po prostu tępić (np. Bernard z Clairvaux – Liber ad Milites Templi de laude novae militiae,  Tomasz z Akwinu – Summa theologiae). Kościół Katolicki i katoliccy politycy dobrze wiedzą, że nie da się wszystkich przekonać do katolickich poglądów – w tym religii. Faktyczną politykę katolicką w tym względzie dobrze ubrał w słowa chorwacki minister Mile Budak, stwierdzając odnośnie planów wobec prawosławnej ludności serbskiej: „Część Serbów wybijemy, część wygnamy, a resztę, która musi przyjąć religię katolicką, włączymy do narodu chorwackiego”. Tak też Kościół Katolicki stara się walczyć w sferze kulturowej narzucając treści o charakterze religijnym – np. poprzez szkoły. Nie jest to jednak najważniejszy przekaz. Dużo ważniejsze jest obecnie dla Kościoła podważanie praw innych ludzi, ich miejsca w społeczeństwie, negatywne etykietowanie, dehumanizowanie itp. Ja sam nigdy nie spotkałem kogoś ze środowisk katolickich, kto by chciał mnie przekonać do jego religii. Jeżeli któryś z tych ludzi chciał mi już coś zakomunikować, to były to zwykle wyzwiska – połączone albo z pogróżkami lub życzeniami, jak to tacy jak ja powinni być tępieni, albo ze stwierdzeniami, ze w Polsce nie ma dla mnie miejsca, wiec powinienem „wracać” do Rosji lub Izraela.

Wacław Zyskowski sugeruje również, że według Kościoła Katolickiego państwo ma być własnością wszystkich obywateli. Nie jest to prawda. Państwo jako własność obywateli jest podstawą np. poglądów demokratycznych, które Kościół Katolicki potępia – uznając za jedyne słuszne systemy monarchię i dyktaturę (np. encyklika Diuturnum illud – Leona XIII). Pan Zyskowski mówi też, że wartości chrześcijańskie nie zagrabiają wolności, a tylko pokazują zasady, których trzeba się trzymać. Zacząć tu należy od tego, że nie ma czegoś takiego jak wartości chrześcijańskie. Chrześcijaństwo to nurt, w którym zawiera się wiele dość sprzecznych ze sobą doktryn. Tutaj mowa jest o zasadach katolickich. Te zaś odbierają bardzo wiele wolności. Kościół Katolicki odmawia niekatolikom m.in. wolności słowa, wolności wyznania, wolności sumienia, prawa do zawierania związków i posiadania rodziny, prawa do pracy, prawa do godnego traktowania i obrony swojego imienia, prawa do decydowania o swoim mieniu – a ostatecznie prawa do życia. Te „zasady, według których się mamy trzymać” to więc nic innego, jak skrajne ograniczanie wolności, mające na względzie tylko interes Kościoła Katolickiego.

Wacław Zyskowski w dalszej części swojej wypowiedzi zresztą po części potwierdza, że jego słowa o niezagrabianiu wolności są nieprawdą.

„Jeżeli chodzi o mniejszości, jeżeli chodzi o pewne nurty, to faktycznie tutaj możemy wejść w polemikę i wejść w dyskusję. Przy czym zawsze zostajemy na tym poziomie – jakby to powiedzieć – głównego nauczania Kościoła, że Kościół nigdy nie potępia i nigdy nie odrzuca człowieka. Tak? Potępia jego czyn.”

Tu znowu pojawia się pokrętna sztuczka retoryczna – dość często zresztą stosowana przez stronę katolicką. Kościół Katolicki ma nie potępiać człowieka – a jego czyn. Pytanie – jaka to w tym miejscu różnica? Potępić sam czyn w jakimś oderwaniu od potępiania człowieka, można w kwestii pojedynczego, krótkotrwałego zachowania – jak nieskasowanie biletu autobusowego, czy jednorazowe przekroczenie prędkości na drodze. W przypadkach gdy potępiane są rzeczy składające się na tożsamość człowieka, jego naturę, będące istotą obrony jego praw lub godności – takie jak wyznanie, orientacja seksualna, poglądy polityczne, to potępiając czyn, potępia się człowieka. Gdy w katolickich państwach zabijano za odmienne wyznanie, poglądy polityczne, czy orientację seksualną, zabijano w końcu ludzi, a nie tylko ich czyny.

Prowadząca program zapytała w pewnym momencie Wacława Zyskowskiego o sytuację niekatolików, którzy nie mają powodu by żyć zgodnie z katolickimi zasadami. Redemptorysta wszedł więc na jeszcze wyższe poziomy absurdu. Przyrównał ludzi, którzy nie podporządkowują się katolickim zasadom – do morderców, niedostrzegających zła w swoich czynach.

„Ale pani redaktor, ktoś kto morduje ludzi też nie widzi zła w tym co robi. Nie? Ja nie mówię, nie chcę porównywać tutaj broń Boże, nie? Tylko na przykład mnie się wydaje, że jazda po mieście z ograniczeniem prędkości do sześćdziesięciu jest absurdem, bo są sytuacje gdzie można by było jeździć dziewięćdziesiąt, czy można by było jeździć sto i to by nikomu nie zagrażało. Nie? Ale prawo stanowi tak.”

Być może przeczyta to sam Zyskowski, albo jakiś sympatyk katolicyzmu. Wyjaśnię więc dlaczego ta wypowiedź to absurd. Zasady ruchu drogowego mają konkretne uzasadnienie. Mają zapewniać jak największe bezpieczeństwo. Nie jest istotne, że można by było na danym odcinku jechać 100 km/h. Istotne jest to, że kierowca w przestrzeni zabudowanej musi zwracać uwagę na większą ilość rzeczy na drodze i reagować na nie odpowiednio szybko. Duża prędkość to uniemożliwia. Ewentualny wypadek zaś przy mniejszej prędkości – wyrządzi mniej szkód (np. nie narazi przechodniów na chodniku). Beneficjentem tych zasad są wszyscy poruszający się po drogach – kierowcy, pasażerowie i piesi. Zasady katolickie mają uzasadnienie tylko w interesie Kościoła Katolickiego (Watykanu – czyli całkowicie innego państwa). Co bowiem zyska społeczeństwo polskie przez to, że zakaże się krytykowania działań Kościoła Katolickiego, wyboru wyznania, oglądania Gwiezdnych Wojen, pracy w niedzielę, przerywania ciąży zgwałconym kobietom, wyłączy się całkowicie katolicki kler z odpowiedzialności przed sądami, czy zabroni się niekatolikom zawierać zawiązki małżeńskie? Zasady katolickie mają sens tylko z subiektywnej, egoistycznej perspektywy Kościoła Katolickiego.

Więcej – to promowanie katolickich zasad jest wbrew interesowi społeczeństwa. Jest to bowiem promowanie nietolerancji, uprzedzeń, podziałów społecznych, agresji. Na przykład poprzez usprawiedliwianie przemocy i wandalizmu jako formy „walki z grzechem” (Katechizm Kościoła Katolickiego – p. 1868). Wystarczy popatrzeć jak wzrasta śmiałość i poczucie bezkarności wspieranych ostatnio przez Kościół Katolicki pseudokibiców i innego rodzaju zadymiarzy – z których katolickie media i kler robią wzór patriotyzmu i najbardziej wartościowych obywateli.

Największym zaś absurdem w wypowiedzi Wacława Zyskowskiego jest porównywanie naruszenia zasad katolickich (czyli np. wybrania innego wyznania, albo zawarcia małżeństwa cywilnego) – do morderstwa. To pierwsze narusza tylko interes Kościoła Katolickiego. To drugie jest wyrządzeniem skrajnej krzywdy, jednemu człowiekowi, przez drugiego. Innymi słowy, można powiedzieć, że Pan Zyskowski zrównał morderstwo ze zjawiskami, które sprawią że mniej osób rzuci na tacę lub zapłaci za ślub w jego parafii. Trzeba naprawdę sporej bezczelności i zapatrzenia we własną osobę, by głosić takie rzeczy. Takie porównanie jest zresztą kolejnym dowodem na to, że katolicyzm odbiera wolność i stanowi zagrożenie. Ten tok rozumowania – przyrównujący nieposłuszeństwo Kościołowi Katolickiemu do czynów jednoznacznie złych – stanowiło bowiem dość popularne uzasadnienie strony katolickiej, by za odmienne poglądy karać śmiercią. Tak sprawę ujął np. Tomasz z Akwinu, który podważanie katolickich „prawd” przyrównał do fałszowania pieniędzy – z czego kazał wyciągnąć wniosek, że karanie śmiercią za herezję jest uzasadnione.

„No, kiedy wejdziemy na przykład w kwestię, no tak jak Pani powiedziała, czy tych mniejszości, czy kwestię na przykład będziemy mieli, nie wiem, czy aborcji, czy in vitro, czy czegokolwiek innego. Nie? opieki nad starszymi, nad dziećmi i tak dalej, to katolicka nauka społeczna pokazuje nam żeby zastosować nie jakieś nadzwyczajne rozumowanie, tylko trzymać się prostej zasady prawa naturalnego. Nie? Prawo naturalne, które nam mówi, no nie zabijaj. Tak? To nie jest prawo, które jest, bo to dekalog. Wcale nie. Popatrzmy na kultury, które nie znają dekalogu. One nie zabijały dla zabawy. Nie? Tylko wtedy kiedy walczyły o pokarm, tylko wtedy kiedy walczyły o swoje terytorium, tylko wtedy kiedy podejmowały pewne konkretne decyzje. Nie? Prawo naturalne jest czymś, czym my się chcemy kierować. Czymś co jest wpisane w każdego człowieka.”

„Prawo naturalne” to taki retoryczny wytrych Kościoła Katolickiego. Najpierw utożsamia się je z zasadami współżycia społecznego – czyli zasadami, które naturalnie wyewoluowały gdy ludzie zaczęli żyć w większych społecznościach, a które najlepiej, jak działają na zasadzie wzajemności. Kiedy odbiorca przyjmie, że funkcjonowanie tych zasad jest potrzebne – wtedy Kościół Katolicki oznajmia, że te zasady głosi właśnie katolicyzm. Czyli w sumie – że zasady katolickie, to zasady naturalne dla każdego człowieka. Jest to oczywiście kłamstwo.

Zasady, które wyznacza Kościół Katolicki, nie są tożsame z naturalnymi zasadami, które występują we wszystkich kulturach. Gdyby tak było, to wszyscy ludzie na świecie byliby katolikami. Tak jednak nie jest. Czy w tych innych kulturach – jak sugeruje Wacław Zyskowski – wyewoluowały niezależnie zasady, mówiące że trzeba być posłusznym papieżowi, że należy karać ludzi żyjących w małżeństwach niekatolickich, że trzeba zakazać handlu w niedzielę – bo wszyscy wtedy muszą iść na katolicką mszę? Nie! No i gdzie wzajemność w katolickich zasadach, skoro np. katolik ma prawo dowolnie mi ubliżać – bo w ten sposób „piętnuje” mój grzech, za to ja nie mogę mu w ten sposób odpowiedzieć, potępić go za to, ani nawet się z nim nie zgodzić – bo będzie to „obraza uczuć religijnych” i bluźniercze „podważanie boskich prawd”? A skoro Pan Zyskowski wspomniał o zapłodnieniu in vitro – to w jaki sposób owo „prawo naturalne” wyznaczyło, że ledwo zapłodniona komórka jajowa to już człowiek (co jest oficjalnym argumentem Kościoła za zakazaniem tej metody), a z drugiej strony jednocześnie wskazuje – że ateiści, bezwyznaniowcy, liberałowie, to zwierzęta – jak to naucza Kościół Katolicki (więcej na ten temat pisałem w artykule Dehumanizacja w propagandzie Kościoła Katolickiego)?

Na słowa prowadzącej program, że katolicyzm może sprawić iż inne grupy społeczne mogą czuć się stłamszone, Wacław Zyskowski odpowiedział tworząc absurdalne odwołanie od utopii.

„[…] problem polega na tym, że my nie jesteśmy w stanie zastosować na przykład prawa, które będzie zadowalało wszystkich. Nie? No niestety ustrój polityczny tak funkcjonuje, że albo mamy rządy większości, albo mamy rządy mniejszości, albo mamy dyktaturę, albo anarchię. Nie? Nie ma innej opcji. […] Nie, no żyjemy w ustroju demokratycznym. Ustrój demokratyczny ma to do siebie, że jakby to powiedzieć, no jest ten rząd większości.”

Prawdą jest, że nie będzie systemu, w którym wszyscy będą zawsze zadowoleni. Tutaj jednak szczecinecki redemptorysta próbuje przeforsować swoje zdanie, sprowadzając sprawę do absurdu i tworząc podobieństwa tam, gdzie ich nie ma. Co innego zadowolenie ludzi ze wszystkiego – włączając w to błahe rzeczy, a co innego zadowolenie z posiadania przestrzeni do życia, podstawowych praw, możliwości rozwoju. Państwo demokratyczne ma zapewnić to drugie. Pan Zyskowski przywołując ten pierwszy, utopijny (fałszywy) model, próbuje pokazać że zadowolenie ludzi nie jest możliwe – i na tej podstawie zrównuje demokrację z państwem katolickim, bo w jednym i drugim ktoś nie będzie zadowolony. Pomija tu całkowicie, dlaczego ludzie będą niezadowoleni w państwie katolickim oraz jaka będzie siła i skala tego niezadowolenia. W takim państwie wystarczy bowiem wyrazić inny pogląd na ważną sprawę, wystarczy podważyć jakąkolwiek decyzje organów państwa – by stać się ofiarą represji. Idąc tym samym tokiem rozumowania, Wacław Zyskowski mógłby przekonywać ludzi, że skoro przecięcie skóry kartką papieru i odrąbanie nogi – powodują, że leci krew, to jest to podobny rodzaj urazu.

Naprostować trzeba tu też inną rzecz. Zyskowski z powodu, którego nie wyjaśnia, powołuje się na demokrację – którą Kościół Katolicki potępia. Stwierdza, że demokracja to rząd większości. To nieprawda. Rząd większości jest wtedy, kiedy pięciu napada na jednego. Demokracja to system, w którym decyzje podejmowane są poprzez większość głosów. Głosować jednak mogą wszyscy (posłowie w Sejmie, pełnoletni obywatele w wyborach itd.), a nie tylko ci, którzy są w większości. Mniejszość nie jest pozbawiana żadnych praw, ponieważ fundamentem demokracji skonsolidowanej jest równość (niedyskryminacja) obywateli.

Pod koniec programu szczecinecki redemptorysta zaczął powoływać się na „poprawioną” – na potrzeby aktualnej wypowiedzi – historię. To również dość częsty zabieg w katolickiej retoryce.

„I popatrzmy na przykład na nasz kraj z perspektywy historycznej. Polska od ponad tysiąca lat jest krajem chrześcijańskim. Jest krajem w którym Jezus Chrystus był bardzo mocno osadzony. Maryja królowa Polski i tak dalej. A pomimo tego wszystkiego w Polsce… pomimo tego co próbuje nam się teraz wcisnąć, w Polsce zawsze było miejsce dla mniejszości religijnych, dla innych wyznań, dla wszelkiego typu odłamów. W Polsce żyli Tatarzy, żyli Żydzi, prawosławni, grekokatolicy, ewangelicy, różnych kościołów. Zawsze była przestrzeń i zawsze było miejsce. Teraz nagle próbuje nam się wmówić, że my jesteśmy ksenofobami i nacjonalistami. Nie? Ale właśnie to wartości chrześcijańskie doprowadzały do tego. Pozycja, tak jakby to powiedzieć mocna, tej katolickiej nauki społecznej doprowadzała do tego, że w Polsce w Kościele, że w Polsce w państwie zawsze było miejsce dla tych ludzi. Zawsze było miejsce dla wszystkich.”

Pan Zyskowski na początku przez przypadek sam wyjawił prawdę stwierdzając, że inne wyznania znajdowały sobie w Polsce miejsce pomimo dominacji Kościoła Katolickiego. Szybko poprawił się, że „pomimo tego co próbuje nam się teraz wcisnąć” – i to Kościół Katolicki miał być źródłem tolerancji. Kościół Katolicki jednak nie mógł być źródłem tolerancji, ponieważ potępiał zawsze wolność wyznania. Rzekomy brak prześladowań to też kłamstwo – a jednym z najbardziej znanych przykładów jest sprawa Kazimierza Łyszczyńskiego, skazanego na śmierć za ateizm.

Wspomniane przez Wacława Zyskowskiego grupy wyznaniowe i etniczne trwały tutaj nie dzięki, ale pomimo dążeń Kościoła Katolickiego. Jego stosunek do nich się zresztą nie zmienił do dziś. Tatarscy muzułmanie i ewangelicy nadal są ofiarami ataków ze strony katolickiej. Zarówno ataków fizycznych (np. dewastacja meczetu w Kruszynianach w 2014 roku, czy kościoła ewangelickiego w Białej Piskiej w 2017 roku), jak i słownych (np. utożsamianie protestantyzmu z komunizmem poprzez pokrętne pojęcie „marksizmu kulturowego” oraz regularne straszenie islamizacją Polski).

Kościół Katolicki jest głównym w Polsce źródłem antysemityzmu. Wystarczająco wiele przykładów dostarczają katolickie organizacje w samym XX wieku – np. Ruch Narodowo-Radykalny, Antyżydowska Liga Obrony Ojczyzny i Wiary, Narodowe Siły Zbrojne. Obecnie środowiska katolickie próbują oficjalnie odcinać się od oskarżeń o antysemityzm, jednak jest on tam ciągle wyraźny. Widać go zarówno w katolickich mediach, internetowych komentarzach (nie raz w internecie i mi katolicy wytykali jako winę to, że jestem Żydem – mimo, że nim nie jestem), jak i na publicznych manifestacjach (np. w spalenie kukły Żyda przez Piotra Rybaka na rynku we Wrocławiu). Do dziś w katolickich kazaniach i na katolickich wykładach można usłyszeć też kłamliwy mit o żydowskich mordach rytualnych – który to np. w 1946 roku stał się podstawą dla pogromu w Kielcach.

Co do prawosławia to przykładem niech będzie tutaj działalność katolickiego Narodowego Zjednoczenia Wojskowego – które wsławiło się mordowaniem ludności prawosławnej (włączając w to kilkumiesięczne dzieci z prawosławnych rodzin), a które jest nadal pochwalane przez Kościół Katolicki. Jak środowiska katolickie w samym Szczecinku wychwalają działalność Narodowego Zjednoczenia Wojskowego oraz Narodowych Sił Zbrojnych, można zobaczyć co roku 1 marca przed szczecinecką cerkwią – co samo w sobie ma znamiona prowokacji (więcej na ten temat pisałem w artykule Kult Żołnierzy Wyklętych). Wreszcie zapytam o siebie samego. Skoro to dzięki Kościołowi Katolickiemu w Polsce jest miejsce dla różnych ludzi, to dlaczego nikt inny, a właśnie zwolennicy katolicyzmu wyganiają mnie z Polski? Robią to regularnie, zarówno w wypowiedziach imiennych – np. w komentarzach pod moimi artykułami, jak i ogólnych – jak niedawna wypowiedź katolickiej działaczki Kai Godek, która sugerowała by niekatolicy zrzekli się obywatelstwa i nie udawali Polaków.

Pokrętne – i dość komiczne zarazem – są też sugestie Wacława Zyskowskiego, że ktoś próbuje środowiskom katolickim wmówić ksenofobię i nacjonalizm. Nikt tego wmawiać nie musi. Ksenofobię widać z daleka. Jak wygląda katolicka „tolerancja” manifestowana na Marszu Niepodległości, pokazują już nawet media zagraniczne. To samo dotyczy nacjonalizmu. Kościół Katolicki sam mówi, że nacjonalizm jest cnotą i nieodłączną częścią katolicyzmu – czego przykładem mogą być dość popularne w środowiskach katolickich wypowiedzi bydgoskiego proboszcza – ks. Romana Kneblewskiego.

 

Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies. Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. mogą też stosować je współpracujący z nami reklamodawcy, firmy badawcze oraz dostawcy aplikacji multimedialnych. W programie służącym do obsługi internetu można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia.

Akceptuję