O naszym patriotyzmie :)

Bez przeszłości nie byłoby teraźniejszości. Zanim doszliśmy do punktu wyjścia, do czasu nam obecnego, konieczne było istnienie wydarzeń przeszłych, zarówno tych dobrych, jak i mniej przyjemnych. To, co zaistniało w przeszłości, ma swoje odbicie w stanie bieżącym, przecież dom stawia się na fundamentach. Te, są oparciem konstrukcji, tworzą ją stabilną bądź chwiejną. A zatem każda istniejąca wspólnota, przede wszystkim naród, ma swoją przeszłość, na którą może się powoływać, podejmując nowe działania i realizując nowe idee. Historia jest obecna w życiu teraźniejszym poprzez cztery formy: propagandę, ostrzeżenie, sztukę i tożsamość. Wszystkie są niezwykle ważne i uniemożliwiają życie, bez powoływania się na przeszłość w procesie dynamicznego kształtowania się wspólnoty. W przypadku Polski, to podłoże, jest tym większe, że tworzy je betonowa podwalina patriotyzmu i (niestety) pewnego defektu polskości.

Jaka jest rola powoływania się na przeszłość w procesie ciągłego rozwoju narodów? Pierwsze, co nasuwa mi się na myśl, to słowo „propaganda”. Wchodząc w świat szkolnych lektur, dostrzegamy, że w większości przypadków, polska beletrystyka czerpie inspiracje z wydarzeń historycznych i postaw bohaterów narodowych. Jednym słowem, zaczynając od Reja, poprzez Skargę, Paska, Mickiewicza, Norwida, a skończywszy na Żeromskim i Borowskim, istotą literatury polskiej jest patriotyzm. Celem, dla którego główni bohaterowie powieści i liryków, to patrioci, była propaganda określonych postaw wobec kraju. Polska, wiecznie krzywdzona, wiecznie walcząca nie tylko za siebie ale i za inne kraje, potrzebowała wzorców parenetycznych, herosów, którzy staną w jej obronie. Nie będę wchodziła w kwestię defektu polskości, gdyż zaistniałoby ryzyko przemiany tego artykułu w kazanie bądź rozprawę nad przeszłością Polski, nie zawsze chwalebną (nota bene, idealnie zobrazował to zjawisko Żeromski, ubierając je w anegdotę: „Polak, mający po innych nacjach, napisać rozprawę o słoniu, napisał bez wahania: Słoń, a Polska”). Wracając do propagandowania postaw wobec kraju, posłużę się konkretnym przykładem. Niech będzie nim Ordon z panegiryku „Reduta Ordona” Mickiewicza. Przedstawione w utworze sytuacje, są oczywiście prawdą historyczną, z tą jednak różnicą, że Ordon nie wysadził w powietrze całego plutonu najeźdźców. Niezgodność z faktami, nie od razu rzuca się w oczy. Czytelnik skupia swoją uwagę raczej na bohaterze, który oddaje swoje życie za wolność ojczyzny. Co więcej, nasuwa się stwierdzenie: „jakże cudowna musi być Polska, skoro ludzie tak bezinteresownie walczą i giną za jej wolność”. Tyle na temat ubranej w patetyczne słowa propagandy.

Druga forma wykorzystująca obrazy historyczne w procesie rozwoju państwa, to ostrzeganie obywateli przed postępowaniem szkodliwym. Wprawdzie, świadomość popełnionych błędów, nie uczy jak należy postępować, ale przynajmniej przestrzega, jak nie powinno się działać. Wyraźnie zaznacza się, np. w Lalce i Weselu, że pewien sposób kroczenia ku wolności, był już stosowany i nie odnosi pożądanych skutków. Można zatem rozliczyć się z niekorzystnymi działaniami przeszłości i dopisać do nich notkę – nie stosować! Jest to jednak kwestia otwarta, ponieważ tak jak zmienia się sytuacja polityczno-społeczna, tak samo zmienia się nasz stosunek do określonych postaw i zachowań. Na przykład wróg z przeszłości może stać się przyjacielem a przyjaciel wrogiem – to częste zjawisko na scenie politycznej. Posługując się konkretem – znienawidzony niegdyś Pałac Kultury i Nauki w Warszawie, przypominający mieszkańcom czas zniewolenia, zależności od Rosjan, dziś budzi sympatię, a perspektywa jego zburzenia spotyka się z jawnym i głośnym protestem wyrażanym poprzez rozpowszechnianie nalepek z napisem „prezentów się nie oddaje” na tle Pałacu. Zmienność perspektyw i warunków, każe nam zatem ostrożnie wypowiadać dezaprobatę dla niegdyś zawodnych działań.

Obie przedstawione przez mnie formy odwoływania się do historii, mają charakter społeczny. Ich celem jest wspomaganie procesu tworzenia społeczeństwa świadomego, statecznego i utylitarnego, czyli takiego, którego postępowanie będzie budujące dla państwa jako instytucji i wspólnoty.

Skupmy się teraz na jednostce społecznej. Czy jednemu człowiekowi, żyjącemu codziennością, w świecie ówczesnym, gdzie nie ma wojen, i gdzie pojęcie wolności rozrasta się na wszystkie dziedziny, potrzebna jest pamięć historyczna? Odpowiedź jest oczywiście twierdząca. Świadczą o tym chociażby setki lampionów płonących co roku na grobach nieznanych żołnierzy. Pytaniem jest: do czego zwykły człowiek potrzebuje świadomości przeszłości? Tutaj również pojawiają się dwie formy. Pierwszą z nich jest działanie artystyczne. Na polu rozwoju sztuki, motywy patriotyczne są wciąż atrakcyjne, bo cechuje je ekspresja. Jest to temat wzruszający. W zakresie literatury, działającej pod hasłem: „Jeśli komuś droga otwarta do nieba, | tym, co służą ojczyźnie „, współdziałanie funkcji artystycznej z funkcją patriotyczną, daje efekt synergiczny. Jeżeli w państwie totalitarnym „zabraniano mówić”, ograniczano wolność ideologiczną, to sfera sztuki była tą, która wykorzystując właściwe sobie środki wyrazu była w stanie wyrażać to, co prawdziwe i szczere. Ciekawe jest to, że nic nie dociera do społeczeństwa z taką mocą jak właśnie sztuka mówiąca głośno o sytuacji politycznej i społecznej. Muzyka takich formacji jak „Cool Kids of Death” czy „Perfect” brzmiała niegdyś głosem zaangażowanym, podobnie jak prace Jerzego Beresia czy utwory Świetlickiego. Sztuka musi komentować i robi to często w sposób kontrowersyjny. Artyści szukają odpowiedzi, próbują dotrzeć do świadomości społeczeństwa niekoniecznie podając im gotowe rozwiązania, ale ucząc świadomego, logicznego myślenia.

Ostatnią formą korzystania z doświadczeń przodków, jest indywidualne kształtowanie własnej tożsamości poprzez analizę i obserwację wydarzeń historycznych. Jak powiedziano: „naród bez przeszłości, nie jest narodem”, tak samo odważam się stwierdzić, że człowiek bez świadomości przeszłości, nie jest w stanie określić samego siebie. Jest to nieco zawężone pole oddziaływania historii na teraźniejszość, bo wpływa jedynie na pojedynczą jednostkę. Należy jednak pamiętać, że z milionów świadomych jednostek, tworzy się świadomy naród. Dlaczego więc w szkołach podstawowych, gimnazjach i liceach wciąż powtarza się te same tematy: „Historia starożytnego Rzymu”, „Europa w obliczu wojen napoleońskich”, kiedy wiedza młodzieży na temat 11-go listopada ogranicza się do stwierdzenia: „odzyskaliśmy niepodległość i Piłsudski miał z tym coś wspólnego”? Być może pomysł wprowadzenia do szkół „zajęć z patriotyzmu” nie byłby wcale najgorszy, oczywiście jeżeli opierałby się nie na moralizowaniu: „Polaku kochaj swój kraj”, tylko na uświadamianiu procesu kształtowania się rzeczywistości, w której przyszło nam żyć. Jednak młodych ludzi odstręcza od kwestii patriotyzmu charakterystyczny dla niego patos, a w przypadku Polski motyw skrzywdzenia i co gorsza – męczeństwa. Wojny, rozbiory, okupacje, komunizm – przyczyniły się do „zahukania” naszego kraju, który wciąż boryka się z kompleksem niższości i wyższości zarazem jak zauważa Maria Janion w „Niesamowitej Słowiańszczyźnie”, rozdzierając Polskę między cywilizowany Zachód a zacofany Wschód.

Okazuje się, że świadomość narodu, podobna jest do świadomości dziecka. Człowiek, stojący przed poważnymi
problemami w wieku młodości czy dojrzewania przechodzi przez kilka etapów kształtowania się jego tożsamości. Dla dziecka traumatycznymi wydarzeniami może być śmierć bliskiej osoby, rozstanie rodziców, dla ojczyzny – zniewolenie (w różnych jego przejawach).

Wspomniane powyżej etapy nie muszą być oczywiście stałe i szablonowe, jednak najczęściej przejawiają się: w początkowej fazie poczuciem niższości (jestem gorszy, skrzywiony, skrzywdzony przez los), a następnie poczuciem wyższości płynącym z głębszego doświadczenia, lepszego przygotowania do życia, większej świadomości realiów otaczającego świata.

Podobne tendencje do przyjmowania zakompleksionej i jednocześnie wyrastającej ponad przeciętność postawy, przyjmuje Polska jako naród. Zaglądając w literaturę polską, zatrzymajmy się przy „Dziadach” i „Przedwiośniu” – obrazach Rzeczpospolitej umęczonej, cierpiącej za masy i wieki czy Rzeczpospolitej mającej przodować w Europie technologią. A wszystko to owiane bezgranicznym patosem. Postawa przedstawiona we wskazanych dziełach: romantycznym i postromantycznym, jest na tyle melancholijna i nostalgiczna, że aż przeraża. Na szczęście pojawia się niejaki pan Witold Gombrowicz i nieco ochładza wzniosły patriotyzm rodaków. „Trans-Atlantyk”, to protest przeciwko stereotypowemu modelowi Polaka-męczennika. Ośmieszenie przesadzonych postaw uwielbienia dla ojczyzny jest tutaj głównym celem. Wielki Gombro przypomina, że rodzinny kraj należy kochać, ale kochać mądrze. Pamiętajmy, że okres zniewolenia, o ile wymagał od nas walki o niepodległości, o tyle spotykał się ze skrajnymi postawami: mesjanizmem, winkelriedyzmem lub lojalizmem. Szczytne cele głoszone przez przywódców, ślepe na codzienność były nie do zrealizowania i kreowały Polaków na Don Kichotów – walczących zapaleńców, żyjących w świecie marzeń.

Gombrowicz wyrażał protest przeciw biernemu męczeństwu ale nie tylko. Ukazane w „Trans-Atlantyku” wołanie o Czyn („bezcelowy Czyn”), jest równie absurdalne jak postawy mesjanistyczne. Pisarz przedstawił gotowość Polaków do Czynu przez duże „C”, oraz ich determinację. Jednocześnie ostrzega – nie dajmy się zwariować pogoni za ślepym aktywizmem, bo sensowne działanie, to brnięcie do określonego, przemyślanego celu. Współczesna polityka dąży do Czynu – aktywności nie całkiem ukonkretnionej. Na horyzoncie widnieje jedno – aby Polska była w Europie, z Europą, a może i samą Europą. Na drodze wiodącej do realizacji tego „marzenia”, podejmuje się często nie szereg działań, a masę działań – nieuporządkowanych, nieprzemyślanych. Chęć „wejścia do Europy” jest silniejsza od chęci poznania, czym tak naprawdę jest Europa, co oferuje i w jakim stopniu jest nam tożsama. Czy jesteśmy gotowi na krok wstąpienia w masę kontynentalną, kiedy wielu z nas pozostaje nieświadomych czym jest „my” i skąd się wzięło? Aby iść naprzód świadomie, potrzeba doświadczenia, wiedzy o przeszłości, umiejętności oceniania przyczyn i skutków. O takie zdolności obywateli powinno dbać samo państwo poprzez instytucje oświatowe i kulturalne.

Istnieje potrzeba zdrowego patriotyzmu zarówno na gruncie politycznym jak i społecznym czy artystycznym. Nie uwolnimy się od naszej przeszłości i myślę, że w ogóle nie chcemy się od niej odcinać (lubimy nasze chwalebne momenty na kartach historii). To świadomość nas samych (tego „skąd przychodzimy, kim jesteśmy, dokąd idziemy” jak śpiewał Grechuta a po nim Turnau) tworzy nas wyrazistymi. I mimo że „gorzki to chleb jest polskość”, to jest to nasz chleb, nasz własny. Bez którego nie byłoby nokturnów Chopina czy kiszonych ogórków.

Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies. Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. mogą też stosować je współpracujący z nami reklamodawcy, firmy badawcze oraz dostawcy aplikacji multimedialnych. W programie służącym do obsługi internetu można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia.

Akceptuję