Czy Putin ugrał coś na pandemii? – wywiad z dr hab. Michałem Słowikowskim :)

Magda Melnyk: Jak Rosja poradziła sobie z pandemią? Czy Putinowi udało się zbić na niej pewien kapitał polityczny, czy może wręcz przeciwnie?

Michał Słowikowski: Pandemia pokazała generalną słabość wszystkich rządów (z wyjątkiem chińskiego) w obliczu pandemii. Chiny – gdzie to wszystko się zaczęło – mogły sobie pozwolić na działania kompleksowe, przekształcić Wuhan w strefę zamkniętą i nie wywołało to żadnych poważniejszych protestów. W innych państwach – zarówno demokratycznych, jak i niedemokratycznych – wirus ten zaczął zbierać okrutne żniwo. W Stanach Zjednoczonych obnażył niewydolność systemu opieki zdrowotnej, uwidocznił też wiele patologii systemu gospodarczego, który się tam ukształtował.

Wracając jednak do Rosji. Czy Putin ugrał coś na pandemii? Z pewnością pandemia nie przeszkodziła mu w najważniejszym celu, czyli zmianie konstytucji i wyzerowaniu kadencji – to jego największy sukces. Problemem jest niewydolny system komunikacji – w Internecie krążą memy i prześmiewcze komentarze wytykające władzom brak umiejętności radzenia sobie z problemem, np. pokazujące ludzi tłoczących się w metrze. Do tego dochodzi niewydolny system szczepień. Rosjanie mają własną szczepionkę, ale proces i tempo szczepień są bardzo powolne. Dodatkowo, prowincja rosyjska ciężko przeżywa pandemię – nie ma lekarzy, brakuje sprzętu. Pamiętajmy jednak, że na pandemię nie było gotowe żadne państwo i niemal żadne sobie z tym nie poradziło. Nie widać zatem, aby pandemia uderzyła w Rosję poważniej niż w inne kraje.

Magda Melnyk: Jeśli Putin w obliczu pandemii był w stanie zrealizować swój projekt polityczny, to co w takim razie z Nawalnym? Czy zagraża on systemowi?

 Michał Słowikowski: To problematyczna kwestia. Nawalny ma kilka twarzy, nie pierwszy raz jest aresztowany, choć mam wrażenie, że wsadzanie go do aresztu przypomina jakiś dziwaczny rytuał. Z jednej strony przypomina to kreskówkę z Kojotem i Strusiem Pędziwiatrem, z drugiej – obserwujemy nieustanne i nieudane próby otrucia go gdzie zaangażowane są rosyjskie służby specjalne – co samo w sobie rodzi wiele wątpliwości. Aleksander Prochanow sugeruje np. że „sprawa Nawalnego” stanowi odzwierciedlenie konfliktu w rosyjskim obozie władzy – dokładniej w ramach bloku siłowego, a on sam jest narzędziem w ręku jednej z frakcji FSB, bo jak inaczej wytłumaczyć jego dostęp do wielu tajemnic Kremla.  Zacznijmy jednak od nastrojów społecznych. 78% Rosjan słyszało o zatrzymaniu Nawalnego i jego perypetiach. Dla absolutnej większości to jednak wielka hucpa – powszechnie uważa się, że nie było żadnego otrucia, że to prowokacja zachodnich służb specjalnych, albo że cała sytuacja została sfingowana przez Nawalnego. Zaledwie 14% Rosjan wierzy w otrucie.

Magda Melnyk: Wynika z tego, że w Rosji media publiczne mają ogromną moc i siłę przebicia.

Michał Słowikowski: I tak, i nie. Przede wszystkim widoczne jest pęknięcie pokoleniowe w Rosji. To już nie pokolenie lodówki i telewizora, ale telewizora i Internetu. Widać to choćby na przykładzie stosunku Rosjan do Białorusi. Zdaniem absolutnej większości Rosjan Łukaszenka wygrał wybory w uczciwej rywalizacji; to, co dzieje się na Białorusi jest prowokacją ze strony zachodnich służb specjalnych; Białorusini okazują niewdzięczność człowiekowi, który uratował Białoruś od smuty lat dziewięćdziesiątych i oligarchicznego kapitalizmu. Po raz pierwszy od wielu lat Rosjanie zaczynają patrzeć na Białorusinów tak, jakby ich w ogóle nie znali. Widać jednak także podział – przebiegający w okolicach 34-40 roku życia – za i przeciwko Nawalnemu, za i przeciwko Łukaszence.

Jedna z rosyjskich psycholożek polityki, Gulnaz Sharafutdinova, wydała ostatnio książkę The Red Mirror: Putin’s Leadership and Russia’s Insecure Identity, dotyczącą kwestii świadomości zbiorowej i przywództwa politycznego Putina. Autorka formułuje w niej tezę, zgodnie z którą rosyjska świadomość zbiorowa jest celowo zaprogramowana przez Kreml i kremlowskie media w taki sposób, by Rosjanie postrzegali wydarzenia polityczne przez pryzmat tożsamości zbiorowej i poczucia wspólnoty – tak, aby można było zbudować wrażenie lidera, który chroni społeczeństwo, który o nie dba, powoduje, że z krajem liczą się na arenie międzynarodowej i uosabia wszystko to, co jest dla narodu ważne. To właśnie rodzaj formatowania społeczeństwa w duchu insecure identity – formatowania łączącego się z rozwiązywaniem traumy lat 90-tych, upokorzenia i wstydu z powodu upadku mocarstwa – które wciąż trwają. Patrząc na mapę, dociera do mnie, że kompletnie nie widzimy tego, co widzą Rosjanie – widzą dysonans między swoim potencjałem, masą ziemską i zasobami ludzkimi a tym, jak są postrzegani i upokarzani.

Wracając jednak do Nawalnego – protesty, które toczą się obecnie w jego obronie nie są ani duże, ani bezprecedensowe. Nawalny wiedział, że kiedy wróci zostanie aresztowany i część rosyjskich komentatorów twierdzi, że zrobił to z pełną premedytacją, ponieważ stał się pierwszym opozycjonistą Rosji. Gdyby został na Zachodzie, jego sława i znaczenie zaczęłyby słabnąć. Można go nazwać męczennikiem, wykazał się bohaterstwem, ale w dalszym ciągiem decyzja ta zwyczajnie przysporzyła mu popularności. Kolejna kwestia, na którą często zwraca się uwagę w Rosji to to, że Nawalny, obok Putina, jest praktycznie jedynym liczącym się i wyrazistym liderem, który przyciąga uwagę społeczeństwa. Wszyscy pozostali politycy stanowią jedynie tło.

W chwili obecnej Nawalny pozbył się też odium tego, że został otruty. To ważne. Bo truto wielu, ale on teraz stał się dodatkowo więźniem politycznym – a to zupełnie zmienia jego status. Pytanie brzmi: czy Nawalny jest tak sprytnym, umiejętnym graczem, który wszystko sobie kalkuluje? Myślę, że jest raczej pragmatykiem, a nie romantykiem. Wie, że Rosjan prędzej czy później zaczną uwierać bogactwo i splendor, którym otaczają się członkowie elity kremlowskiej i ich dzieci.

Z Nawalnym wiele osób ma problem także w Polsce, ponieważ wśród wielu komentatorów panuje przeświadczenie, że jest demokratą i byłoby dobrze, gdyby zajął miejsce po Putinie. Część zachodnich politologów określa go jednak mianem nacjonalisty. Czyni to chociażby Marlène Laruelle, dla której jest on przedstawicielem anty-systemowego opozycyjnego nacjonalizmu dla klasy średniej; pro-europejskiej, demokratycznej i jednocześnie ksenofobicznej. Znany jest on ze swoich negatywnych wypowiedzi na temat białoruskiego języka, a Krymu prawdopodobnie też by nie oddał, ponieważ jakakolwiek osoba, która chce rządzić Rosją musi zaspokajać mocarstwowe wyobrażenia Rosjan na temat ich państwa. A dopóki nie nastąpi pogodzenie się z faktycznym potencjałem państwa rosyjskiego, nieprzystającego do jego rozmiarów, Rosjanie będą oczekiwali, że prezydent będzie się zachowywał tak, jak przystało na prezydenta mocarstwa. Trudno wiec sobie wyobrazić, że taka postać byłaby łatwiejszym partnerem do dyskusji dla Polski czy UE.

Magda Melnyk: Masz rację, ja też uważam, że żeby być liczącym się opozycjonistą rosyjskim – trzeba być w Rosji. W przeciwnym razie kompletnie wypada się z gry. Moje pytanie brzmi jednak, czy w systemie, który Putin budował przez dziesięciolecia, zmiana u władzy jest w ogóle możliwa? Czy Nawalny jest w stanie realnie odsunąć Putina od władzy?

Michał Słowikowski: Putin sam musiałby odsunąć się od władzy. Należy zatem sobie zadać dwa pytania i odpowiedzieć na nie pozytywnie albo negatywnie. Kiedy zrobimy taką matrycę, łącząc odpowiedzi na pytania – wyjdą różne kombinacje. Pierwsze brzmi: czy Putin chce odejść?  Drugie: czy chce tego jego otoczenie? Trudno odpowiedzieć na te pytania, ale można prognozować. Nie sądzę, żeby chciał zrezygnować – co wtedy będzie robił? Idąc dalej: otoczenie musiałoby mieć jakiegoś następcę. Co więcej, to, że Putin ewentualnie wypadnie z układanki nie oznacza, że ktoś, kto przyjdzie na jego miejsce nie będzie równie skuteczny. Przykład? Biden już zapowiada, że będzie prowadził politykę protekcjonizmu gospodarczego tak samo, jak robił to Trump. Oczywiście, będzie bardziej lewicowy wymiarze światopoglądowym, ale pewne interesy i wartości nie ulegną zmianie. Globalizacja silnie uderzyła w Amerykę i jeśli myśli się o reelekcji, to trzeba kontynuować politykę, którą zaczął Trump.

Magda Melnyk: Poruszmy jeszcze temat Białorusi. Z tego, co powiedziałeś na horyzoncie nie rysuje się żaden optymistyczny scenariusz odnośnie przyszłości tego kraju. Ani Putin nie jest zainteresowany zrezygnowaniem z Białorusi, ani Nawalny nie jest człowiekiem, który zgodziłby się na to, aby Białoruś przestała być w strefie kontroli Rosji.

Michał Słowikowski: To dramatyczna sytuacja, ponieważ białoruskie protesty miały charakter prodemokratyczny i pronarodowościowy, ale nie antyrosyjski. Przedstawiciele białoruskiej opozycji zapewniali Kreml, że chcą po prostu, aby Łukaszenka odszedł. Kreml jednak w ogóle nie liczył się z prawdopodobieństwem, że ten może się poślizgnąć – a tak się stało. Tylko niektórzy rosyjscy socjologowie np. Witalij Cygankow przewidziała, że mogą wybuchnąć protesty o takiej skali, część politologów , jak chociażby Artiom Szrajbmannie pomyliła się jednak co do tego, że Rosja nie chce żadnych zmian w odniesieniu do Białorusi

Magda Melnyk: I to właśnie trochę mnie dziwi, bo wydaje się, że Łukaszenka wcale nie jest wygodnym partnerem dla Putina – wielokrotnie się stawiał, ma silną – budowaną przez dekady bycia u władzy – pozycję, był nawet moment kiedy kupował gaz nie od Rosji  i mam wrażenie, że ktokolwiek, kto przyszedłby po nim, nie byłby w stanie mieć tak niezależnej pozycji, jaką on zdążył sobie do tej pory zbudować.

Michał Słowikowski: Nie mamy na to jednak dowodów. Są strzępy informacji, plotki, pogłoski upubliczniane w sieciach społecznościowych ( kanał Telegramu „Niezygar” wrogi Łukaszence) na temat związków między wpływowymi przedstawicielami elit rosyjskich a Łukaszenką. Dotyczy to np. handlu bronią, możliwości zakupu białoruskich przedsiębiorstw. Był moment, kiedy niektórzy rosyjscy oligarchowie wspierali kampanie wyborcze Łukaszenki, finansując mu modernizacje obiektów sportowych czy poszczególnych kołchozów. Z drugiej strony Białoruś jest jednym wielkim ośrodkiem legalizacji towarów, które nie powinny znaleźć się na rynku rosyjskim, ponieważ są objęte kontrsankcjami rosyjskimi – krewetki, papaje, ubrania – wszystko to wędruje na Białoruś, jest tam legalizowane i trafia do Rosji. Nie odbywa się to bez aprobaty ze strony rosyjskiego społeczeństwa. Podobnie jest w Kaliningradzie, który jeszcze kilka lat temu był potężnie uzależniony od dostaw z państw UE w zakresie owoców, mięsa, warzyw. Tam gubernator i celnicy przymykają na to oczy, bo inaczej ludzie by poumierali. Opłaty kolejowe na towary jadące z Moskwy są tak duże, że te towary na krańcach Rosji są koszmarnie drogie.

Wracając jednak do tematu. Łukaszenka kontroluje sytuację na Białorusi, swoich oligarchów, dzieli się z nimi i ze społeczeństwem zyskami, nie pozwoli, aby powstał kapitalizm oligarchiczny.  Z informacji Banku Światowego wynika, że wskaźnik Giniego obrazujący poziom nierówności społecznej jest na Białorusi jednym z najniższych na świecie niższy niż w Szwecji, zatem jest to społeczeństwo niemal perfekcyjnie egalitarne.

Magda Melnyk: Czyli perfekcyjnie biedne…

Michał Słowikowski: Tak, ale Rosjanie, który patrzą na Białoruś w sposób nieco zmitologizowany, widzą ją jako miejsce, w którym chcieliby żyć, w którym choćby emeryci żyją godnie, a w każdym razie nie są doprowadzani do stanu zezwierzęcenia, upodlenia. Białoruś i Łukaszenka to ich zdaniem najlepsze, co zostało po epoce socjalizmu. Jeden z rosyjskich socjologów zwrócił uwagę, że Rosjanie żyją pozytywnym mitem na temat Białorusi i nikt nie poddaje go racjonalnej ocenie, zatem jedyne, co może zastąpić mit to inny mit. Ale nikt nad tym nie pracuje, ponieważ wychodzi się tam z założenia, że najprostsze rozwiązania są najlepsze, a Łukaszenka jest najlepszy. Oczywiście, pojawią się tarcia, ale są one widziane jako swego rodzaju rytuał polityczny. Kłótnie, negocjacje i w końcu rozwiązanie – Łukaszenka czymś zapłaci, a płaci na przykład tym, że wcześniej wszystkie wyroby ropopochodne czy nawozy potasowe wędrowały przez litewskie porty, teraz – przez rosyjskie. Zapłaci prawdopodobnie też zgodą na bazę lotniczą, uznaniem aneksji Krymu, Osetii Południowej, Abchazji. Łukaszenka nie zna innej formy życia niż rządzenie Białorusią – 26 lat zostawia piętno na człowieku.

Magda Melnyk: Jak Ci się wydaje, czy zmiana u steru w Białym Domu, a także przetasowania w Unii Europejskiej (odchodzi przecież Merkel, a w kolejnym roku zmieni się prezydent Francji) – jakoś wpłyną na prowadzoną przez Putina politykę zagraniczną Rosji?

Michał Słowikowski: Myślę, że Zachód już dawno pogodził się z tym, że Rosja jest, jaka jest i nakładanie kolejnych sankcji czy – jak to proponował Nawalny – odcinanie członków kremlowskiej elity politycznej, którzy są zaangażowani w stosowanie przemocy wobec niego, a jednocześnie mają interesy na Zachodzie, nie wszystkim przypada do gustu. Myślę, że te sankcje, które były i są stosowane, stymulują Rosję do dalszych wysiłków, np. na rzecz rozwoju własnej produkcji, własnego rozwoju rolnictwa, a tym samym uniezależniania się od Zachodu. Wciąż zapominamy, że kontrsankcje oprócz wymiaru propagandowego, miały także stymulować pewne pozytywne zmiany w obrębie samej Rosji. Nie mam wygórowanych wyobrażeń na temat szczególnych moralnych, etycznych standardów na Zachodzie, business is business. Nie chciałbym zabrzmieć cynicznie, nie jestem apologetą żadnego reżimu autorytarnego, ale myślę, że współpraca z Rosją jest nieunikniona. Nie ma sensu jeszcze bardziej jej dociskać i upokarzać, bo wszystko będzie jeszcze bardziej wykorzystywane przez rosyjską propagandę, a niechęć wobec Zachodu będzie podsycana. Tym bardziej, że ocieplanie wizerunku Zachodu w oczach Rosjan postępuje. Pogodzono się z tym, że Zachód wcale nie jest taki zły i może trzeba zacząć odbudowywać te relacje. To ważny moment, bo rosyjskie społeczeństwo – wtedy, kiedy chce – potrafi myśleć samodzielnie, w sposób autonomiczny, niezależnie od tego, co mówi telewizja. Myślę, że Zachód dalej będzie chciał układać sobie relacje z Rosją, tym bardziej, że Putin się starzeje.

Magda Melnyk: Będzie to robił ponad głowami Białorusinów i Ukraińców z Krymu?

Michał Słowikowski: Tak, myślę, że te małe państwa tego spornego sąsiedztwa między UE a Rosją, są jedynie przedmiotem gry politycznej. Wręcz ostentacyjny flirt między administracją Trumpa a Łukaszenką Rosji się nie spodobał. Wielu zawrzała krew na skutek wizyt i intensywności kontaktów pomiędzy dyplomatami amerykańskimi a urzędnikami białoruskimi. Elita białoruska zresztą nie jest jednolita – są osoby o poglądach prorosyjskich, wyedukowane w Rosji ich udział w obozie władzy jednak jest ograniczony są i osoby otwarte na Zachód, jak choćby minister spraw zagranicznych Uładzimir Makiej. Podobnie jest w Rosji – są oczywiście przedstawiciele struktur siłowych, ale pojawiają się także systemowi liberałowie, którzy chcieliby innego modelu relacji z Białorusią i lepszych relacji z Zachodem. Nic zatem nie jest przesądzone. Putin się starzeje i trzeba się przygotować na tranzycję władzy. To największy koszmar, który śni się wszystkim politykom na Zachodzie od momentu rozpadu Związku Radzieckiego – że w Rosji do władzy dochodzą nacjonaliści, następuje zamach stanu i każdy będzie gorszy od Jelcyna czy Putina. Może się okazać, że ten, kto obejmie władzę w Rosji będzie sprawiał jeszcze większe problemy, ale co gorszego można jeszcze zrobić? Najechać  Gruzję,  Ukrainę? Anektować Abchazję i Osetię Południową?

Magda Melnyk: Zatem najlepszym dla nas scenariuszem byłoby, gdyby schedę po Putinie przejął prozachodni liberał …

Michał Słowikowski: Kiedy Putin odejdzie i przestanie wszystko spajać swoją osobą, ujawnią się podziały i konflikty – być może w oparciu o te grupy kremlowskie powstaną partie polityczne, tak jak na Ukrainie wyłoniły się ugrupowania związane z poszczególnymi oligarchami.

 

dr hab. Michał Słowikowski jest adiunktem w Katedrze Systemów Politycznych na Uniwersytecie Łódzkim, obszar jego zainteresowań stanowią problemy geopolityczne regionu Europy Środkowo-Wschodniej ze szczególnym uwzględnieniem Rosji, Ukrainy i Białorusi. Współpracuje z Centrum Europejskim Natolin. Jest autorem książki „Jedna Rosja w systemie politycznym Federacji Rosyjskiej”.

Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies. Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. mogą też stosować je współpracujący z nami reklamodawcy, firmy badawcze oraz dostawcy aplikacji multimedialnych. W programie służącym do obsługi internetu można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia.

Akceptuję