Transfer Teatru Nowego, czyli z dramatu na efekty specjalne :)

Kolejna w tym sezonie premiera Nowego, to spektakularny wyczyn techników, muzyków i plastyków. Pytanie – gdzie jest w tym wszystkim kunszt aktorski i istota dramatu Maksyma Kuroczkina?

Transfer to opowieść o podróży do piekła. Osadzona we współczesności, przedstawiająca bohaterów z przeszłością, którzy marzą o świetlanej przyszłości. Spektakl oferuje widzom to, do czego przywykli odwiedzając Teatr Nowy – świetną muzykę (zajął się nią sam reżyser Norbert Rakowski), ciekawe rozwiązania oświetleniowe, efekty specjalne (rozpadający się na końcu przedstawienia żyrandol, przypominał deszcz nakrętek z Brygady. (oczywiście nie był to efekt tak spektakularny). Chwyty teatralne oczarowują, to ogromny plus spektaklu. Niestety owe plusy nie sprawiają, że spektakl jest wyjątkowy, jedynie równoważą liczne istotne braki.

Dramat Maksyma Kuroczkina wykorzystuje popularny motyw podróży, jako sposobności do refleksji człowieka nad własnym życiem. W adaptacji, ten przewodni wątek zanika. Mamy głównego bohatera – Curikowa (Przemysław Kozłowski) – zdradzającego żonę biznesmena, który odbywa podróż do piekła w towarzystwie kochanki i kochanka jego żony. W piekle spotyka ojca, który go wezwał. Okazuje się, że ojciec nie przekazuje synowi żadnej ważnej informacji czy mądrości, jedynie sprzedaje mu pomysł na biznes, na co bohater reaguje niechęcią. Podczas nieobecności męża, jego żoną opiekuje się przyjaciel z wojska – Pampucha. Opieka kończy się romansem. Na końcu wychodzi na jaw, że Pampucha jest duchem, wysłannikiem piekieł, który zginął w czasie wojny. Tyle zostaje zapamiętane z fabuły Transferu po obejrzeniu spektaklu. Znalazłam jednak kilka elementów, które uratowały przedstawienie przed nudziarstwem.

Początek zapowiadał całkiem niezłe widowisko. Już kiedy widzowie wchodzili na salę, wokół sceny biegał aktor z plecakiem – żołnierz. Zatrzymywał się na wykrzyczane stop!, po czym zmieniał kierunek biegu. W kącie siedział Indianin (Wojciech Droszczyński) obserwujący wydarzenia na scenie. Kontrastowe zestawienie stworzyło specyficzny nastrój, jakby baśniowy.

Tyłem do widowni ustawiono kanapę, jeszcze nie widać, że śpi na niej Curikow. Na scenę wchodzi żołnierz, po czym mierzy pistoletem w śpiącego i oddaje strzał. Unoszą się kłęby dymu, Curikow budzi się z wrzaskiem. Nie ma już mordercy. W oparach swoi żona biznesmena, która zapala papierosa… Filmowość tej sceny robi ogromne wrażenie.

Ciekawie zaplanowano reżyserię światła. Reflektory zgrane z muzyką i wizualizacjami migającymi nad głowami aktorów, dawały wzmocniony efekt tzn.. budziły widzów. Wariacja wizualno-dźwiękowa, uruchamiała się przy każdej nowej odsłonie. Sygnalizowała zmianę czasu lub miejsca akcji. Było to trafne rozwiązanie, szczególnie dla spektaklu, w którym prezentuje się wydarzenia rozgrywane w dwóch światach (w domu Curikowa i w piekle). Dodatkowo sceny mające miejsce w krainie Hadesu oblano zielonym światłem. To dobrze, że pokuszono się o zmianę stereotypowej piekielnej czerwieni.

Kiedy podczas wyprawy do piekła, bohaterowie zarządzili postój, każdy, oświetlany po kolei mocno skupionym, wyodrębniającym reflektorem, wygłaszał krótką refleksję. Szkoda, że to nie krótkie monologi wytwarzały nastrój, tylko światło. Grę aktorów podbudował jak zawsze fenomenalny Sławomir Sulej, który wcielił się w postać Kulawego szukającego współczucia. Scena, w której Curikow zmusza się do pocieszania i okazania współczucia Kulawemu wypadła dość zabawnie dzięki walorom tekstu i grze S. Suleja (chodząc o kulach, opowiadając przykrą historię swoich narodzin pośród krzyku i przeciągu, naprawdę wzbudzał litość!). Szkoda tylko, że Przemysław Kozłowski (Curikow) nie dołożył do tekstu żadnego autorskiego pomysłu, ciekawej interpretacji. Może miał na celu odegrać bez emocji postać, która pozbawiona jest głębszych uczuć. Niestety taki chwyt, w jego wykonaniu, mnie nie przekonał.

Niedopracowany sposób gry aktorskiej sprawił, że wypowiadane kwestie zaczynały nużyć. Uwaga skupiała się więc automatycznie na przechadzającym się wte i wewte Indianinie Manabozo, który obserwował akcję i pouczał Curikowa w kwestiach moralnych (współczucia względem Kulawego). Znudzenie objawiało się również wyczekiwaniem na kolejny efekt specjalny lub przerwę między odsłonami (muzyka i wizualizacje odegrały rolę bezbłędnie). Wyczekiwanie znajdywało ujście, kiedy na scenę wchodziła Julia Gołąb. Kilkuletnia dziewczynka wniosła do spektaklu świeżość i niewinność teatralną. Jej zachowanie na scenie nie było grą aktorską, ale naturalną dziecięcą zabawą w kogoś, kim się nie jest. Ciekawy efekt wywołał moment, w którym mocno oświetlone dziecko przemówiło szatańskim głosem. Kontrast i spektakularność, niczym wyjęte z Egzorcyzmów Emilii Rose robiły wrażenie, ale nie bardzo pasowały do charakteru spektaklu. Przecież ukazane w nim piekło, ani przez moment nie było miejscem przerażającym.

Transfer Norberta Rakowskiego powinien poruszać problem ludzkiej egzystencji, dążności człowieka do realizacji celów, refleksji nad własnym postępowaniem (zgodnie z kształtem dramatu). W tekście Maksyma Kuroczkina na pierwszy plan wysuwa się kwestia moralności. Nawet Bóg, zamieszkujący piekło, twierdzi, że nie ma moralnego prawa przebywać w niebie. To dramat o upadku ludzkości i nawołaniu do refleksji i poprawy. Adaptacja Rakowskiego to z kolei spektakl o tym, jak efektownie operować chwytami teatralnymi i efektami specjalnymi.

Transfer; na podst. dramatu M. Kuroczkina; muzyka i reż.: N. Rakowski; animacje: M. Antosik; obsada: M. Dobecka, J. Niemirska, M. Skoczylas, M. Bieliński, M. Cichucki, J. Gołąb, K. Kicińska, W. Droszczyński, P. Kozłowski (gościnie), T. Kubiatowicz, M. Ostrowski (gościnnie),S. Sulej, B. Turzyński; premiera: 29.01.10r.

Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies. Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. mogą też stosować je współpracujący z nami reklamodawcy, firmy badawcze oraz dostawcy aplikacji multimedialnych. W programie służącym do obsługi internetu można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia.

Akceptuję