Nad baletem „Romeo i Julia”, wystawionym w łódzkim Teatrze Wielkim pracowała wykwalifikowana kadra, współpracowały dwie opery. Mimo to, w efekcie z wojny toczonej między rodem Kapuletów i Montekich, zwycięsko wyszedł jedynie dyrygent Michał Kocimski wraz z orkiestrą.
Jeden z najsłynniejszych dramatów Williama Szekspira, został zaadaptowany przez Leonida Ławrowskiego w 1940 roku. Dla rosyjskiej widowni było to wydarzenie ewolucyjne z uwagi na muzykę Sergiusza Prokofiewa, którą przed premierą miano określać jako „nie taneczną”. Jakże się wtedy pomylono! Prokofiew brzmi do dzisiaj, przeszywa na wskroś. Na premierze w łódzkim teatrze, op. 64. rozbrzmiewał pełnym tonem. Michał Kocimski, który poprowadził Orkiestrę Teatru Wielkiego w Łodzi, zasłużył na wielkie brawa, a wypada zaznaczyć, że był to jego premierowy debiut (debiut z przypadku losowego, ponieważ pierwotnie orkiestrę miał poprowadzić Tadeusz Kozłowski z warszawskiej Opery Narodowej, który zaniemógł z przyczyn zdrowotnych).
Jednak balet, to nie tylko muzyka. To również oprawa plastyczna. Pan Ryszard Kaja nie zaserwował nam romantycznej scenografii, która dopełniałaby ruch tancerzy. W scenie, w której rozpoczyna się wielki bal u Kapuletów, tancerze, zamiast trzymać w swoich ramionach żywe partnerki, pchają przed sobą wyższe od siebie manekiny na kółkach. Te „drewniane damy” nie były ani płynne w ruchach ani ponętne w wyglądzie. Później, kiedy na scenę wkroczyły tancerki, okazało się, że manekiny były jednak wieszakami na płaszcze… Nad tańczącymi zawisły dwa gigantyczne żyrandole przykryte czerwonym materiałem. W ogólne dużo było czerwieni na tym balu, nie zabrakło również cekinów, piór i koronek. Chwilami można było odnieść wrażenie, że to nie „Romeo i Julia” a „Moulin Rouge”.
Zawiedli również tancerze. Być może większa ilość prób poprawiłaby ich synchronizację w scenach zbiorowych. Być może, gdyby początkowa walka na szable, nie wyglądała jak przyjacielski trening fechtunku, spektakl nie raziłby sztucznością. Swobodą w ruchach najpewniej obronił się Nazar Botsiy w roli Merkucja. Tylko dlaczego mój ulubiony, pogodny bohater tej tragedii, biegnie przez pół sceny, aby dobrowolnie rzucić się na ostrze Tybalta? Z kolei Julia Sadowska, która wcieliła się w ukochaną Romea, czarowała wdziękiem, dziewczęcą subtelnością, ale wiele jej brakowało do pokazania perfekcyjnej techniki baletu.
Można powiedzieć, że balet Jerzego Makarowskiego nie był baletem klasycznym a tanecznym eksperymentem i to dość niefortunnym. A przecież połączenie romantycznej tragedii kochanków z Werony z delikatnością i wariacjami baletowymi daje ogromne możliwości. Ekspresje zawarte w tekście Szekspira nie potrzebują słów, aby je wyrazić. Do tego wystarczy gest i ruch. Zawsze pozytywnie wspominam inscenizację „Romea i Julii” rumuńskiego teatru „M-studio”, która operowała namiętnym tangiem, jako środkiem wyrazu. Scena balkonowa, przedstawiona w ich adaptacji, była innowacyjna (odbywała się „na” i „w” rusztowaniu), ale ruch aktorów, ich dynamika i perfekcyjne dopracowanie detali, sprawiły, że była to najpiękniejsza scena balkonowa, jaka kiedykolwiek widziałam. Natomiast ekipa Wielkiego zaprezentowała „miałką scenę pod balkono-łóżko-ołtarzem, w której nie było ani pasji, ani rozpaczy, ani miłości. Po odtańczeniu balkonowych zalotów, które nasuwały skojarzenia z uprawianiem erotycznej miłości, kochankowie udali się do ołtarza przed oblicze ojca Laurentego. W tej roli Gienadii Rybalchenko. Jego rola była podwójna. Oprócz zakonnika wcielił się również w Fatum, ale nie bardzo widoczne było jego zadanie – snuł się smętnie, wchodził, aby zaznaczyć swoja obecność, wychodził. Napięcie biło ze sceny jedynie w momentach, kiedy tancerz stał majestatycznie w zielonym świetle reflektorów, nie wykonując żadnego ruchu.
Półtorej godziny spędzonej na widowni, było wyczekiwaniem na wyjątkowy element, perfekcyjny gest, zmianę konwencji, cud, który nie nadszedł. Lepsza opcją byłoby zamknięcie oczu i słuchanie kolejnych utworów Prokofiewa.
Romeo i Julia; Teatr Wielki w Łodzi; inscenizacja: J. Makarowski; scenografia: R. Kaja; dyrygent: M. Kocimski; muzyka: S. Prokofiew; balet na podstawie dramatu W. Szekspira; premiera: 23.01.10r. fot. Chwalisław Zieliński