Ostatnio dużo mówi się o pogorszeniu bądź przynajmniej „ochłodzeniu ” stosunków polsko-ukraińskich. Polska i Ukraina określają się wzajemnie jako strategiczni partnerzy, jednak obecnie wydaje się, że główną cechą stosunków między nimi jest rodzaj „zmęczenia”. Dialog jest zdominowany jest przez kwestię wiz, odpraw granicznych i przygotowań do mistrzostw Europy w piłce nożnej w 2012 roku, a tematy te rzadko (jeśli w ogóle) są podejmowane w pozytywnym kontekście. Dodatkowo w ciągu ostatniego roku nasiliła się tendencja do sporów o charakterze historycznym, które przedtem nie były tak bardzo widoczne. Warto zadać pytanie, czy rzeczywiście polityka obydwu partnerów wobec siebie uległa tak znacznym zmianom?
Polskie dylematy
Mówiąc o polityce Polski wobec Ukrainy nie sposób pominąć odbywającej się w ostatnim czasie debaty o założeniach polityki zagranicznej Polski. Wystąpienie ministra. Sikorskiego w Sejmie RP w maju 2008 roku, a także opublikowany przez niego we wrześniu 2009 roku w „Gazecie Wyborczej” artykuł często są charakteryzowane jako swoiste sygnały odejścia obecnego rządu od pielęgnowania tradycji „jagiellońskiej” polityki zagranicznej Polski na rzecz tradycji „piastowskiej”. Innymi słowy, jest to sygnał wskazujący na odrzucenie tradycyjnego bezwarunkowego poparcia suwerenności Ukrainy (a także innych państw postsowieckich), co z założenia powinno powstrzymywać imperialne ambicje Rosji. Pragmatyzacja stosunków z Rosją jest natomiast interpretowana jako swoista „zdrada” ukraińskich interesów.
Zamiarem autora nie jest dokonanie oceny, które z wymienionych podejść jest lepsze. Doświadczenia ostatnich 20 lat wskazują, że Polsce nie udało się samodzielnie wygrać „bitwy o Ukrainę”. Teza o jednoznacznym odejściu od „tradycji jagiellońskiej” wydaje się być w tym kontekście jedynie uproszczeniem. Następuje natomiast wyraźny proces europeizacji polityki zagranicznej Polski.
W czerwcu 2009 roku Radosław Sikorski wspólnie z ówczesnym ministrem spraw zagranicznych RFN Frankiem-Walterem Steinmeierem przedstawili w imieniu całej UE listę niezbędnych do spełnienia warunków mających przyspieszyć prace nad nową umową o stowarzyszeniu między UE a Ukrainą. można interpretować to jako zmianę pewnego paradygmatu, do którego zdążyliśmy się przyzwyczaić (bezwarunkowego wspierania Ukrainy ). Nie można jednak negować znaczenia konkretnych działań i wymiernych postępów w reformach, gdyż w interesie tak Polski, jak i całej UE, niezmiennie leży zbliżenie Ukrainy do standardów wspólnotowych (a umowa o stowarzyszeniu jest ważnym krokiem w tym kierunku).
Odejścia od dotychczas obowiązujących modeli, nacisku na ich pragmatyzację i europeizacji polityki zagranicznej Polski nie warto więc rozpatrywać w kategoriach „zdrady interesów” bądź przejścia Polski do obozu sceptycznego wobec idei rozszerzenia UE o Ukrainę. Partnerstwo Wschodnie (zainicjowane, pamiętajmy, przez Polskę i Szwecję) zawiera w sobie mocny element normatywny -skłonienia państw partnerskich do wyboru modelu cywilizacyjnego proponowanego przez UE.
Tradycyjnie obecny w podejściu do Ukrainy pierwiastek idealistyczny (złośliwi prawdopodobnie nazwaliby go romantycznym) nie znika więc. Warto jednak zastanowić się, na ile przeniesie się on na płaszczyznę praktyczną . Ukraina przy mocnym wsparciu ze strony Polski zbliża się (choć dość opornie) do podpisania wspomnianej już umowy o stowarzyszeniu z UE, której elementem będzie utworzenie „głębokiej i wszechstronnej strefy wolnego handlu”. Warto pamiętać, że taka strefa wolnego handlu będzie początkowo miała charakter asymetryczny – to UE w pierwszej kolejności otworzy partnerowi swój rynek wewnętrzny, Ukraina zaś będzie korzystać z całego systemu okresów przejściowych. Potencjał gospodarczy Ukrainy raczej nie stwarza podstaw do mówienia o zagrożeniu konkurencyjnym dla państw UE. Niemniej jednak w obliczu coraz głębszej integracji tego kraju z rynkiem wewnętrznym UE warto już teraz zastanowić się, czy polskie społeczeństwo będzie wciąż odwoływać się do tradycyjnych tez bezwarunkowego wsparcia Ukrainy, gdy powstanie (nawet wyimaginowane) zagrożenie ze strony „ukraińskiego hydraulika”, lub gdy na rynku europejskim pojawią się konkurencyjne wobec polskich produkty rolne. Problem liberalizacji reżimu wizowego wydaje się być stosunkowo bezpieczny, niemniej jednak należy co najmniej przeanalizować, jaka będzie reakcja społeczeństwa na ewentualny napływ imigrantów.
Ukraińska niepewność
Problemu nie można rozpatrywać także poza kontekstem procesów politycznych na Ukrainie. W tym przypadku można z kolei konstatować fakt braku polityki jako takiej wobec Polski. Analizując okres po Pomarańczowej Rewolucji można by wyznaczyć zasady polityki Ukrainy wobec UE, jednak niezmiernie trudno byłoby określić wyraźne, konsekwentne i przemyślane podejście do Polski. Poniekąd potwierdza to przedstawioną wyżej tezę o europeizacji Polski -jest ona członkiem UE i jest postrzegana przez decydentów i społeczeństwo Ukrainy jako element większej całości. Dlatego analiza polityki Ukrainy wobec Polski nie może być wyniesiona poza ramy problemu stosunków między Ukrainą a UE. Jednocześnie tradycyjna już stała się retoryka, w której Polska przedstawiana jest jako niezmienny adwokat Ukrainy w UE. Proukraińskość Polski na forach tej struktury jest niemal aksjomatem dla ludzi zainteresowanych problemami polityki międzynarodowej. W związku z tym pragmatyzacja stanowiska Polski jest przyjmowana co najmniej z zaniepokojeniem.
Ukraina wciąż nie dokonała zasadniczego wyboru cywilizacyjnego. Aspirując do członkostwa w UE Ukraińcy (zarówno decydenci jak i szerokie kręgi społeczne) wciąż nie rozumieją, co tak naprawdę oznacza ten proces. W tym kontekście lata po Pomarańczowej Rewolucji są czasem straconym. Negocjowana umowa o stowarzyszeniu prawdopodobnie pozostanie w najbliższym czasie największym osiągnięciem w stosunkach dwustronnych między Ukrainą a UE. Perspektywa członkostwa – najbardziej znacząca broń UE i cel polityki zagranicznej Polski – pozostaje poza zasięgiem Ukrainy. Lista „zadań domowych” pozostaje długa i zwiększa się wraz z wejściem w życie Traktatu z Lizbony. Wracamy więc do punktu wyjścia – potrzeby wsparcia (a często przekonania do) przeprowadzenia szeregu reform wewnętrznych, często o charakterze technicznym, innymi słowy do odejścia od pięknych frazesów na rzecz ciężkiej roboty.
Tocząca się obecnie na Ukrainie kampania wyborcza stanowi doskonały przykład ilustrujący problem. Po raz pierwszy hasła proeuropejskie nie są wynoszone na sztandary liczących się sił politycznych. Są one obecne, lecz zajmują raczej marginalne miejsce. Działania prezydenta Juszczenki (skądinąd będącego przyjacielem Polski) skierowane na odbudowę tożsamości historycznej Ukrainy nie złagodziły sporów wewnętrznych, a miały przełożenie na nasilenie się sporów o charakterze historycznym, m.in. z Polską. Obydwaj liczący się kandyci (Wiktor Janukowycz i Julia Tymoszenko) zapowiadają w pierwszej kolejności normalizację stosunków z Rosją i pragmatyzację stosunków z UE. Doświadczenie ostatnich lat, kiedy to wspomniani politycy pełnili znaczące funkcje państwowe, nakazuje wątpić, czy istotne z punktu widzenia interesu Polski kwestie zostaną rozwiązane. Do nich zaliczam przede wszystkim wyzwanie w zakresie polepszania klimatu inwestycyjnego, skądinąd niezmiernie ważne dla dobrobytu samej Ukrainy.
Polsko-ukraińskie perspektywy
Podsumowując, można wysnuć kilka wniosków. Po pierwsze, stosunki polsko-ukraińskie w ostatnich latach zachodzą w środowisku mniej spersonalizowanym niż w czasie, gdy prezydentami obydwu państw byli zaprzyjaźnieni Aleksander Kwaśniewki i Leonid Kuczma. Obiektywny interes obydwu stron dyktuje konieczność upraktycznienia stosunków. Pod tym względem można stwierdzić, że relacje polsko-ukraińskie nie tyle pogarszają się, ile wracają do normalności pozbawionej nadmiernych emocji. Niemniej jednak warto pamiętać, że pragmatyzacja nie powinna być utożsamiana z odejściem od wielkich koncepcji politycznych, takich jak tradycja prometejska i spuścizna Jerzego Giedroycia. Przeciwnie – osiągnięcie wymiernych, ściśle określonych celów może mieć sens w szerszym kontekście przemyślanej strategii politycznej.
Po drugie, obydwie strony wydają się nie do końca uświadamiać sobie istotę procesu pragmatyzacji stosunków i jego znaczenia. Przykładowo sfera kontaktów gospodarczych. Z jednej strony, wymiana handlowa między Polską a Ukrainą stale się rozwija. Z drugiej natomiast, trudno uznać za przykład skuteczności najważniejsze dwustronne projekty ekonomiczne (budowa rurociągu Odesa-Brody-Gdańsk, inwestycje ukraińskich spółek w Polsce, etc.). Po trzecie, w tandemie Polska – Ukraina to Polska pozostaje kluczowym graczem, zwłaszcza biorąc pod uwagę przynależność tego państwa do UE i NATO. Poprawa relacji z Ukrainą będzie więc uzależniona przede wszystkim od przemyślanej, rozważnej i pragmatycznej polskiej dyplomacji.
Polepszenie atmosfery wzajemnych kontaktów należy zacząć od małych, lecz widocznych działań. Wartą uwagi w tym kontekście są opracowane przez Adama Sauera i Andrzeja Szeptyckiego rekomendacje odnośnie doraźnych działań Polski w najbliższej przyszłości, mogących dość niskim kosztem sprzyjać poprawie stosunków z Ukrainą w wymiarze symbolicznym i przynieść wymierne korzyści . Zawierają one m.in.:
a. obecność Polski w misjach monitorujących przebieg wyborów prezydenckich;
b. wzrost poziomu wymian szkolnych;
c. uruchomienie dużego programu stypendiów dla studentów z Ukrainy;
d. zwiększanie budżetu MSZ oraz innych ministerstw na działania polskich organizacji, samorządów, instytucji na Ukrainie;
e. przygotowanie do utworzenia Polskiego Instytutu Historycznego w Kijowie mającego sprzyjać badaniom i debatom naukowym;
f. dotacje rządowe dla polsko-ukraińskich projektów młodzieżowych mających na celu wspólną opiekę nad „miejscami pamięci”;
g. przygotowanie polskich szczegółowych projektów pomocy technicznej w ramach Partnerstwa Wschodniego.
Stosunki między Polską a Ukrainą można wypełnić nową energią jedynie opierając się o działania. Słowa, które często wypowiadane są nieodpowiedzialnie, mogą jedynie pogarszać napiętą sytuację, oddalając od siebie dwa powiązane niezmierną ilością więzi i interesów narody.