Polsko! lecz ciebie błyskotkami łudzą;
Pawiem narodów byłaś i papugą;
A teraz jesteś służebnicą cudzą. –
Choć wiem, ze słowa te nie zadrżą długo
W sercu – gdzie nie trwa myśl nawet godziny:
Mówię – bom smutny – i sam pełen winy.
Juliusz Słowacki, Grób Agamemnona
Buzek najlepiej przysłuży się swojej ojczyźnie kiedy natychmiast po wygranym głosowaniu o niej „zapomni”.
Jerzy Buzek na 36 miesięcy podniesie poziom samooceny i zadowolenia u Polaków, jego wybór na przewodniczącego parlamentu mile łechcze naszą dumę narodową. Cały Parlament mówił o historycznym momencie, dziedzictwie Solidarności i końcu podziału na Europę Wschodnią i Zachodnią. Tak naprawdę nie jest to żaden koniec, a jedynie kolejny (po rozszerzeniu UE) krok w kierunku bardzo odległego jeszcze celu. Odległego nie tylko z racji sekowania „nowych” przez „starych”, ale i faktu, że nowi – z Polską na czele, nie do końca potrafią jeszcze odnaleźć się w pełnym skomplikowanych zależności i reguł „klubie”.
Pytanie czy Buzek nie stanie się taką maskotką, chętnie obnoszonym symbolem końca podziału na dwie Europy, co de facto zaszkodzi jego przezwyciężaniu (a jest on w każdej dziedzinie życia aż nadto widoczny). Na każdy argument o niereprezentowaniu w Unii w odpowiednim stopniu interesów Europy Środkowo-Wschodniej będzie można wyciągnąć Buzka.
W walce o przewodniczącego PE poświęciliśmy bardzo wiele – po wielomiesięcznych negocjacjach nasi partnerzy zgodzili się na polskiego kandydata (Mario Mauro jako zdeklarowany katolik, o którego zabiegał europejski pajac Berlusconi od początku miał małe szanse na szerokie poparcie, zwłaszcza ze strony socjalistów), ale mało prawdopodobne, żeby szybko mieli ulec naszym kolejnym naciskom. Cena było wysoka, czy warto było ją zapłacić zależy teraz od Jerzego Buzka – koncyliacyjnego, lubianego, merytorycznego, choć niespecjalnie znanego z politycznego zdecydowania.
W Niemczech do dzisiaj wielu ludzi nie wie kim jest Hans-Gert Poetering, a jego wybór został przyjęty bez nadzwyczajnych emocji. W Polsce cała kampania do Parlamentu Europejskiego stała pod znakiem Buzka, głosowanie na PO stało się w związku z tym niemalże patriotycznym obowiązkiem. Co z tego, skoro bardzo sympatyczny profesor z Gliwic przez wiele miesięcy kandydowania do najważniejszej funkcji w Parlamencie Europejskim nawet nie zająknął się na temat wizji Europy jaką będzie chciał na tym stanowisku realizować. Liczy się to, że jest Polakiem i basta.
Przykre, że kraju z ambicjami do przewodzenia przynajmniej w swoim regionie UE nie stać na choćby udawanie, że rozumie czym jest interes europejski i że potrafi, nawet jeśli bez przekonania, to przynajmniej w sferze retorycznej zabierać głos w sprawach dotyczących całej Unii, bez czego nie ma szans na forsowanie własnych postulatów. Ale u nas nawet proeuropejskie i liberalne media nie potrafiły wyjść poza zaklęty krąg rozważań, czy lepiej mieć Buzka jako szefa Europarlamentu, czy może lepiej Lewandowskiego albo Hubner z ważną teką w Komisji.
Faktem jest, że funkcja przewodniczącego Parlamentu Europejskiego jest w znacznej mierze symboliczna (nie ma porównania z semi-dyktatorską, umocowaną w regulaminie władzą marszałka polskiego Sejmu). Niekoniecznie jednak musi to być zarzut. Unia Europejska, poza swoim wymiarem gospodarczym jest właśnie projektem symbolicznym, w którym słowa, wyobrażenia, marksistowska „nadbudowa” często wyprzedza „bazę”.
Buzek na tym stanowisku będzie miał dość dużą swobodę wyrażania swoich poglądów. Największym zyskiem dla Polski będzie jeśli uda mu się definiować Europę z uwzględnieniem interesów jej upośledzonej wschodniej części. Pierwsza konferencja prasowa, na której mówił o Rosji i prawach człowieka w Chinach wygląda pod tym względem obiecująco.
W tym celu trzeba się nauczyć języka europejskiej polityki z czym nasi przedstawiciele (z wyjątkiem nieodżałowanego Bronisława Geremka) mieli dotychczas problem. Odmienianie przez wszystkie przypadki Polski nie służy jej, a wręcz przeciwnie, pokazuje, że wciąż jesteśmy tymi „gorszymi”, którzy we wspólnym projekcie europejskim widzą tylko swój własny czubek nosa. Buzek powinien realizować określoną wizję Europy – zjednoczonej, solidarnej, liberalnej gospodarczo, dbającej o prawa człowieka, prowadzącej wspólną politykę zagraniczną, obronną i energetyczną.
Taka Unia wydaje się służyć polskim interesom. Czemu wydaje się? Bo od czasu naszej akcesji 5 lat temu wciąż nie doczekaliśmy się polskiej wizji Europy, a nawet poważnej debaty na ten temat, a jedyne o co potrafiliśmy walczyć, to oderwane od siebie i nieskładające się w jeden spójny obraz cele – takie jak Partnerstwo Wschodnie, energetyka i opór wobec pakietu klimatycznego. To jednak nie zastrzeżenie do Buzka, ale do całej naszej klasy politycznej, która czy to z lenistwa, czy braku intelektualnych kwalifikacji, czy w obawie przed odrzuceniem przez elektorat nie była w stanie podjąć tego najważniejszego z punktu widzenia Polski wyzwania. Jednym słowem wciąż „nasza chata z kraja”.
Gdyby Polacy, zamiast tej rozsypki,
Co nawiązuje rwany wciąż rynsztunek
I na dziecinne niszczy się zaczépki,
Czas obrócili swój na sztudirunek,
To, z ministerstwa zmianą, a następnie –
Z Ideą, jasno skreśloną przedwstępnie,
Może by z czasem zyskali epitet
Narodu – mając swój Uniwersytet!