Chińscy przywódcy zapewniają inne narody, że nie mają one powodu by bać się „pokojowego wzrostu” ich państwa – przekształcania się Chin w jednego z najważniejszych gospodarczych i dyplomatycznych graczy na arenie międzynarodowej. Wiele wskazuje jednak na to, że rosnąca gospodarcza potęga Chin przekłada się na wpływy i siłę, które są mniej życzliwe niż wizerunek, do którego Pekin chciałby przekonać świat. Choć obecnie polityka Chin stanowi raczej miękką odmianę imperializmu, to mimo wszystko jest to imperializm.
Coraz wyraźniejsze oznaki wskazują na to, że inne kraje na arenie międzynarodowej, przede wszystkim sąsiedzi Chin, nie do końca wierzą w zapewnienia Pekinu o życzliwych intencjach. Te kraje na razie powstrzymują się od jednoznacznego opowiedzenia się po danej stronie w razie gdyby pokojowy wzrost Chin okazał się jednak nie tak bardzo pokojowy.
Przejawy rosnącej siły Pekinu są widoczne prawie wszędzie, ale najbardziej oczywiste są we Wschodniej i Południowej Azji. Prezydent Obama odkrył, że szybko rozwijające się powiązania ekonomiczne między Chinami a krajami ASEAN, Australią i Południową Koreą miały istotne, nie do końca pozytywne, dyplomatyczne implikacje dla Stanów Zjednoczonych. W czasie swojej wizyty w regionie w listopadzie prezydent spotkał się z chłodną reakcją ze strony swojego długoletniego sojusznika Korei Południowej wobec propozycji politycznych, które według Seulu mogłyby spowodować niezadowolenie Pekinu. Ostrożność była znacząca, mimo że Pekin wzbudził irytację Seulu odmawiając poparcia sankcji wobec Korei Północnej po zatopieniu przez nią południowokoreańskiego okrętu marynarki i ostrzale południowokoreańskiej wyspy.
Obama spotkał się z podobnym dystansem w Indonezji i Indiach. W tych krajach istnieje powszechne przekonanie wśród rządzących elit, że Chiny rosną w siłę, podczas gdy Ameryka traci swoje wpływy i co za tym idzie, unikanie antagonizowania Pekinu stało się imperatywem polityki zagranicznej.
Czasami przejawy chińskiej potęgi są dość subtelne, jak w przypadku różnych umów handlowych i inwestycyjnych z krajami ASEAN. Takie porozumienia są korzystne dla obu stron, ale ich zasady są coraz częściej dyktowane przez Pekin. Podobnie niedawne porozumienie, które zakończyło spór graniczny z Tadżykistanem sięgający jeszcze czasów Związku Radzieckiego, nie było narzucone jednostronnie. Ale porozumienie to przyznało Chinom zwierzchnictwo nad ponad 1 000km2 terenów, które stanowiły część Związku Radzieckiego, a od 1991 roku były pod kontrolą Tadżykistanu – istnieje prawdopodobieństwo, że na tych obszarach znajdują się ważne złoża ropy i gazu. Dla władz Tadżykistanu było oczywiste, że rozwój (a być może nawet utrzymanie) związków gospodarczych z Chinami był zależny od ustępstw w sporze terytorialnym.
To jak Chiny rozwiązały graniczny konflikt z Tadżykistanem było doskonałym przykładem cichej dyplomacji w porównaniu z analogiczną sytuacją w odniesieniu do Indii i Japonii. Pekin jest nieprzejednany jeżeli chodzi o spór graniczny z Indiami, który doprowadził do konfliktu zbrojnego w 1962 roku. Niewielki, ale znaczący incydent miał miejsce w styczniu, kiedy rząd indyjski zaprotestował przeciwko temu, że Chiny wydawały specjalne wizy dla indyjskich obywateli zamieszkujących północno-wschodni stan Arunachal Pradesh – terytorium, wobec którego Chiny zgłaszają roszczenia. Pekin szorstko zbył protest przeciwko swoim bezczelnym działaniom i ponownie wyraził pretensje wobec spornego obszaru.
Zdecydowane stanowisko Chin w sporach terytorialnych było jeszcze bardziej widoczne jesienią 2010 roku odnośnie Japonii. Incydent zdarzył się we wrześniu, kiedy chiński statek rybacki celowo zderzył się z okrętami japońskiej straży przybrzeżnej niedaleko niezamieszkanych wysepek (nazywanych Senkakus po japońsku, Diaoyus po chińsku). Japończycy w odpowiedzi wzięli w niewolę kapitana i załogę statku.
To co powinno stanowić jedynie względnie niewielki dyplomatyczny problem uległo dramatycznej eskalacji kiedy przywódcy chińscy odpowiedzieli ostrymi denuncjacjami i podsycanymi przez rząd brutalnymi antyjapońskimi demonstracjami, które odbyły się w wielu miastach. Tokio starało się zniwelować napięcie wypuszczając załogę, ale Pekin zdecydował się dołożyć wszelkich starań, żeby upokorzyć rząd japoński, żądając zarówno formalnych przeprosin, jak i rekompensaty.
Szorstki styl nie był jedynym elementem zachowania Chin w tym epizodzie, który zaniepokoił Japonię i innych wschodnioazjatyckich sąsiadów. Tak samo negatywnie była odebrana nieustępliwa postawa Pekinu w sprawie spornych wód terytorialnych. Przedstawiciele chińscy zachowywali się tak jakby nie było żadnych wątpliwości co do nawet najbardziej kosztownych żądań wysuwanych przez Pekin. Taka sama postawa była widoczna w chińskich roszczeniach terytorialnych na Morzu Południowochińskim. Jeżeli te żądania terytorialne zostałyby potraktowane poważnie, dałyby Chinom kontrolę nad ogromnym obszarem wód, które na razie postrzegane są jako międzynarodowe.
Zasięg żądań wysuwanych przez Chiny zaniepokoił nie tylko Wietnam, Filipiny i inne kraje regionu, które same wysuwają bardziej ograniczone żądania, wzbudza również niepokój w Stanach Zjednoczonych, będących największą światową potęgą morską. Waszyngton postrzega ochronę granic na tych wodach jako istotny interes Stanów Zjednoczonych, zarówno w kontekście gospodarki, jak i bezpieczeństwa narodowego. Sekretarz Stanu Hillary Clinton podkreśliła to wyraźnie w przemówieniu, które wygłosiła na konferencji ASEAN w czerwcu.
Chińskie prężenie dyplomatycznych i militarnych muskułów zostało zauważone przez sąsiadów i Stany Zjednoczone. Prawdopodobnie nieprzypadkowo Tokio i Seul zdecydowały się zakopać topór wojenny pochodzący jeszcze z czasów japońskich rządów kolonialnych na półwyspie na początku dwudziestego wieku i zaakceptowały bezprecedensową dwustronną współpracę w zakresie bezpieczeństwa. Ta decyzja zapadła w ciągu kilku tygodni po opresyjnym zachowaniu Pekinu wobec Tokio. Powszechnie przyjęte jest, że zbliżenie między Japonią a Republiką Korei odzwierciedla niepokój obu krajów wobec Korei Północnej. Ten czynnik bez wątpienia wpływa na wzajemne relacje, być może odgrywa nawet najważniejszą rolę, ale obustronne zaniepokojenie potęgą Chin nie pozostaje tu bez znaczenia.
Kolejnym wskaźnikiem potwierdzającym, że sąsiedzi Pekinu nie czują się komfortowo w obliczu rozwoju Chin są kroki, jakie podejmują odnośnie własnych potencjałów militarnych. Nawet Tajwan, który jest obecnie rządzony przez sprzyjającą Chinom Partię Kuomintang prezydenta Ma Ying-jeou wyraził chęć zakupienia większej ilości broni od Stanów Zjednoczonych. Prezydent Ma podkreślił, że co prawda Tajwan chce utrzymać bliskie więzi z Chinami kontynentalnymi, ale Tajpej musi „negocjować z silnej pozycji”.
Inne kraje Azji Wschodniej również rozwijają swoje siły zbrojne, przynajmniej częściowo, żeby zbalansować potęgę Chin. Bardzo znaczące jest to, że ich zakupy militarne koncentrują się na siłach powietrznych i marynarce – dokładnie tych siłach, które są konieczne, żeby poradzić sobie z jakimkolwiek potencjalnym zagrożeniem ze strony Chin.
Chiny zachowują się tak jak większość rosnących w siłę potęg zachowywała się w przeszłości – wywierając większy wpływ w regionie i zmuszając słabsze kraje do ustępstw. Nie ma w tym nic zaskakującego. Sąsiednie kraje również powielają wzór znany z historii, starając się przystosować do wzrastającej obok nich potęgi, ale jednocześnie robiąc wszystko, żeby zwiększyć swoje możliwości ochrony kluczowych interesów narodowych. Istotnym pytaniem jest więc jak Chiny zareagują na taki opór wobec swojego miękkiego imperializmu.
Tłumaczenie: Martyna Bojarska