A to ci heca! Setnie się ubawiłem na występie folklorystyczno-prawniczym Rzecznika Praw Obywatelskich, doktora praw, Janusza Kochanowskiego. Pokaz folkloru prawnego organu konstytucyjnego RP we wspomnianej osobie polegał na zaszantażowaniu ministra zdrowia, pani Ewy Kopacz, którą to jakoby miał on wkrótce podać do prokuratury na okoliczność możliwości popełnienia przez nią przestępstwa przeciwko bezpieczeństwu epidemiologiczemu Polaków, polegającego na niezakupieniu szczepionek na świńską grypę. Kawał był super, w sam raz do wieczoru kabaretowego w TVP2. Tylko że po emisji powiedzieli, że to na serio było! Serialnie, Panie i Panowie, organy państwa stosują, jeden wobec drugiego, szantaż. I to nie, żeby tam rzecznik straszył ministra wywiezieniem do lasu w bagażniku swojego Fiata 125p, co jeszcze mógłbym zrozumieć. Nie, nie – egzekutorem miałby być inny jeszcze organ państwa, czyli prokurator! Istna szekspiriada.
Jedno z ulubionych powiedzonek dr Kochanowskiego brzmi: „Proszę mnie nie pouczać!”. Nie tym razem, Panie Doktorze. Otóż jeśli jest Pan w posiadaniu wiedzy o tym, jakoby minister zdrowia mógł popełnić przestępstwo, to nie ma Pan prawa czekać aż trzech dni z powiadomieniem o tym prokuratora, chyba że w przypływie jasnowidzenia uzyskał Pan pewność, iż owo przestępstwo p. Kopacz dopiero popełni w ciągu owych trzech dni. Mówiąc poważnie, w praktyce państwa prawa nie mieści się strasznie prokuraturą jednego urzędnika przez drugiego. Owszem, można stawiać ultimatum polityczne, straszyć tym czy owym, ale pod warunkiem, że zajmuje się stanowisko polityczne (np. szefa partii opozycyjnej), a nie urzędowe. To pan Jarosław Kaczyński może sobie objeżdżać i szantażować panią Ewę Kopacz, gdy tymczasem pan Janusz Kochanowski może sobie tylko pisać oficjalne, smętne pisma, medialnie mało seksowne. Pisma poważne, zawierające sprawdzone informacje, powołujące się na przepisy prawa, dotyczące spraw należących bezspornie do kompetencji RPO. Takie życie.
Tak czy inaczej, słowo się rzekło – kobyłka u płota. Gdy przeczytacie ten felieton, zawiadomienie będzie już pewnie złożone. Teraz tylko trzeba, aby jakiś inny organ złożył do Trybunału Konstytucyjnego zawiadomienie o możliwości popełnienia przez RPO przestępstwa polegającego na nieuzasadnionej zwłoce w złożeniu przezeń zawiadomienia w sprawie ministra zdrowia. I kasuj tu potem człowieku bilet w tramwaju! Skoro prawo to błazenada, to czym tu się tak przejmować…
Na razie styl sprawowania urzędu RPO jest w Polsce sprawą ważniejszą niż świńska grypa, która, dzięki Bogu, prawie nas omija. Ani Kochanowski, ani ja nie mamy żadnej wiedzy na temat strategii epidemiologicznej rządu na wypadek epidemii grypy, nie mówiąc już o stanie negocjacji handlowych dotyczących zakupu szczepionek. Są to sprawy w dużej mierze tajne. Wysuwanie przeto podejrzeń o jakieś karygodne zaniedbania rządu w tych kwestiach jest po prostu niepoważne. Gdyby jednak tak miało być, a Polska była jakąś Szwajcarią, a nie wschodzącą demokracją medialną z kresów Europy, to o ewentualnych zaniedbaniach dowiedzielibyśmy się nie z kabaretowych występów RPO, lecz w taki sposób, że wysokiej rangi urzędnik Ministerstwa Zdrowia czy też konsultant krajowy w dziedzinie chorób zakaźnych złożyłby dymisję. Jako lojalny urzędnik nie powiedziałby, dlaczego, ale prasa by nam to wyjaśniła. Swoją drogą, o ile mi wiadomo, nie tylko w dziedzinie kultury prawnej i politycznej daleko nam do Szwajcarii. W dziedzinie zdrowia publicznego też. Ale to już temat na inny felieton.