Powołanie „nowej” wicemarszałkini przed odwołaniem „starej” wicemarszałkini bez odwołania tejże? Tak w skrócie można by spróbować – nieco na wyrost – zrelacjonować kolejne odcinki spektaklu pt. „Kopacz-Nowicka-Grodzka-Gate”. Janusz Palikot wespół z kierowanym przez siebie klubem parlamentarnym szumnie ogłosił w mediach odwołanie Wandy Nowickiej ze stanowiska wicemarszałkini Sejmu, podczas gdy część mediów szumnie ogłosiła wybór Anny Grodzkiej na to samo stanowisko (niektóre zaczęły już tytułować ją tym zacnym mianem nawet bez postawienia po nim znaku zapytania). IV-ta czy I-a władza? Chcąc czy nie chcąc, języczkiem u wagi jest jednak głosowanie dokonujące są na sali obrad plenarnych przy ulicy Wiejskiej. Otóż według Sejmowych deklaracji i przecieków może zabraknąć głosów, aby osiągnięto wymaganą większość bezwzględną – 231 posłów/posłanek – w celu odwołania ze stanowiska wicemarszałkini Nowickiej. Bo nie decyduje sama rekomendacja bądź jej wycofanie ze strony klubu parlamentarnego (przedstawiciele klubów parlamentarnych w Prezydium nie są ich „zakładnikami”), ale wola większości z czterystu sześćdziesięciu tzw. wybrańców narodu… Trwają spekulacje czy pod naciskiem swojego klubu Nowicka sama zdecyduje się zrezygnować z tego – jednego z najważniejszych w państwie – stanowiska, czy też na nim pozostanie. Przedstawiciele SLD, PO i PSL swój potencjalny głos przeciwko odwołaniu wicemarszałkini Nowickiej uzasadniają tym, że nie widzą podstaw merytorycznych do podjęcia takiej właśnie decyzji.
Są tacy, którzy twierdzą, że Wanda Nowicka okazałaby się nie tylko obrończynią praw kobiet, ale także „żelazną damą” jeżeli zdecydowałaby się pozostać jednak na sprawowanym dotychczas stanowisku, co do którego uzyskała mandat zarówno wyborczy, jak i parlamentarny. Najnowsza historia zna już przypadki, w których w prezydiach parlamentarnych zasiadali politycy bezpartyjni (vide – Maciej Płażyński w Senacie). Ze względów PR-owskich i wizerunkowych Nowicka mogłaby także rozważyć ewentualnie zadeklarowanie i oddawanie co miesiąc jakiejś części otrzymywanego wicemarszałkowskiego uposażenia na cele społeczne, aby pokazać (ten nieszczęsny PR!), że jest niemniej „szlachetna”, niż atakująca ją z moralistycznych pozycji gwardia przyboczna Janusza Palikota, a przynajmniej jej część… Ale to już wyłącznie jej decyzja. Rzecz jasna, możliwy jest także inny scenariusz idący wszakże po myśli Palikota, a więc odwołanie bądź też własnowolna rezygnacja Wandy Nowickiej ze stanowiska i powołanie na jej miejsce słynącej ze swej światowej już chyba sławy, a także zasłużonej na niwie Sejmu posłanki Anny Grodzkiej (do niedawna jeszcze bezpartyjnej, teraz już w Ruchu Palikota), co jako się rzekło – zdążyły już obwieścić przynajmniej niektóre polskie media. Albo i wakat w Prezydium. Scenariusz jest wciąż otwarty…
Niewykluczone, że ewentualne odejście Nowickiej z szeregów Ruchu Palikota, jeśli by do takiego w wyniku biegu zdarzeń doszło, stałoby się momentem zwrotnym stopniowego upadku tego ugrupowania, które zresztą od jakiegoś czasu pikuje w sondażach, tak jak jej i Roberta Biedronia przyłączenie się do Ruchu przed wyborami parlamentarnymi w 2011 r. stało się przyczyną skokowych wzrostów – nie zawsze wprawdzie miarodajnych – słupków sondażowego poparcia.
W przypadku nieodwołania i braku rezygnacji ze strony Nowickiej Palikot zapowiedział wniosek o odwołanie całego składu osobowego Prezydium Sejmu, z powodu – bo to było powodem całej „afery”, o czym mało już chyba kto pamięta… – przyjęcia przez jego członków wysokich premii w czasie kryzysu (40 tys. zł brutto, a 28 tys. zł netto, przekazanych później jak zadeklarowali przynajmniej sami zainteresowani na cele społeczne). Także i ten wniosek ma marne szanse na poparcie przez Sejmową większość, ale temat i sam jego kreator w osobie Janusza Palikota JEST. Całą sprawę można podsumować krótko – gonienie króliczka i wywoływanie szumu medialnego po to, aby gonić króliczka i wywoływać medialny szum. Aby zwrócić na siebie i swoje ugrupowanie uwagę mediów i opinii publicznej. A odwrócić od spraw ważniejszych jednak, niż tradycyjnie corocznie przyznawane marszałkowi i wicemarszałkom, zaś relatywnie nie aż tak bardzo wysokie premie (w porównaniu z krociowymi czy milionowymi gratyfikacjami z kręgu spółek skarbu państwa bądź biznesu…). I tutaj paść mogłoby także trącące być może naiwnością pytanie – czy polityka musi sprowadzać się głównie do roszad i przetasowań personalnych, zamiast do dyskusji i działań programowych oraz działań na rzecz społeczeństwa, które jakby się gdzieś w tym wszystkim zagubiło? Bo takich właśnie działań – wydawałoby się – brakuje…
Znana m.in. z feministycznych poglądów profesorka filozofii Magdalena Środa uważa, że ostra krytyka Nowickiej ze strony macierzystego klubu to współczesny seans polowania na czarownice i umniejszania roli kobiet we własnym, w większości samczym gronie klubowym Janusza Palikota. Czy chodzi jednak wyłącznie o „substrat kobiecy”? Czy pokazowisko wokół Nowickiej nie jest raczej zarazem praktyczną demonstracją filozofii Jokera, w której podwykonawcy jego zleceń po spełnieniu swoich zadań, a więc zużyciu się idą w odstawkę albo – skłóceni – nawzajem się zabijają, podczas gdy sam Joker wychodzi ze wszystkiego cało? Z tą wszakże różnicą, że Joker nie występował jako mąż stanu… Nieważne – jak mówią, nieważne – o czym, ważne, że mówią. Albo i piszą, włącznie z piszącym te słowa. Show must go on. W najbliższych dniach przekonamy się, które z tych spekulacji się sprawdzą i jaka będzie kolejna odsłona tego spektaklu. O ile ktoś ma jeszcze ochotę być jego widzem.