Komentując polską kampanię prezydencką publicyści starają się nam przybliżyć charakter oraz korzenie tzw. wkurzenia społecznego. Powodem tego niezadowolenia, zdaniem większości poczytnych autorów, jest zbyt duża buta i pewność siebie PO. Podkreślają także, że straszenie groźbą ponownego nadejścia IV RP też już nie robi na nas – owieczkach wyborczych- oczekiwanego wrażenia. Nie można się z tą analizą nie zgodzić. Niemniej jednak, w mojej ocenie, zawiódł ktoś jeszcze i moje osobiste „wkurzenie” nie ogranicza się jedynie do partii, na którą raz jeszcze, „mimo wszystko” oddałam mój głos.
Moja silna awersja do śledzenia postępów kampanii prezydenckiej posiadała jeden bardzo ważny powód – stronniczość doprowadzona do absurdu, którą uprawiała telewizja publiczna i przede wszystkim „Gazeta Wyborcza”. Sięgając po gazetę, którą czytam nieprzerwanie przez całe moje dorosłe życie nie mogłam pozbyć się uczucia obrzydzenia. „Gazeta” na czas kampanii zamieniła się w gazetkę wyborczą PO. Z nas, czytelników tego pisma, w dużej mierze z faktu jej kupowania naturalnych wyborców PO, robiono kretynów. Sposób argumentowania, ukrywania uchybień PO, wybielania kandydatury Bronisława Komorowskiego i oczerniania w sposób mało wyrafinowany osoby Andrzeja Dudy, był żenujący.
Dziś moją uwagę przykuł wstępniak Davida Jiméneza, nowo mianowanego redaktora naczelnego „EL MUNDO”. Jego słowa posiadają charakter manifestu, w którym nawołuje, aby wrócić do rzetelnego wykonywania zawodu dziennikarza. Jiménez podkreśla, że za kryzys polityczny nie możemy obwiniać jedynie polityków. To czwarta władza powinna patrzeć im na ręce, donosić o zaniechaniach i niekompetencji.
Ostatnie cztery lata rządów PO to czas zmarnowany, ale to między innymi „Gazeta Wyborcza” – moja codzienna gazeta- powinna ich sprawdzać i zmuszać do zrealizowania wyborczych obietnic, nagłaśniać skandale i rozliczać z aroganckich zachowań. „Wyborcza” wolała ukrywać niedociągnięcia, starała się przymykać oko na afery, choć wiem co działoby się, gdyby takie „wpadki” zaliczał w tym czasie PiS. Stała się przez to źródłem stronniczym, a jej przekaz przestał być obiektywny i autentyczny. Straciła to co w mediach najważniejsze.
Dlatego tak jak Jiménez uważam, że lekarstwem na szeroko obecnie badane „wkurzenie społeczne” jest porządne wykonywanie swojej pracy i nie odnosi się to tylko do polityków, ale także do nas wszystkich. Co się tyczy dziennikarzy Jiménez cytując Kapuścińskiego zauważa, że „ich powinnością nie jest rozdeptywanie karaluchów, od tego jest wymiar sprawiedliwości, ale kierowanie na nie światła, tak aby ludzie widzieli, jak uciekają by się ukryć”.