Narodowców nie powinno być w przestrzeni debaty publicznej, ale niewątpliwie są. W związku z czym dwie drogi postępowania Należy ich marginalizować i ignorować nie podejmując z nimi dyskusji Albo spojrzeć im w twarz i zaprosić na przysłowiowe „salony” w celu obnażenia ich nielogicznej ideologii.
Zgadzam się z postulatem, że dla prawicowego ekstremizmu, nacjonalizmu czy wręcz faszyzmu nie powinno być miejsca na uniwersytetach, które z założenia są ośrodkami intelektualnymi.. To samo tyczy się debaty publicznej, uważam, że nacjonalizm nie jest żadną „drugą stroną”. Nacjonalizm został w historii na tyle skompromitowany, że jego miejsce o ile w ogóle powinno istnieć, to na marginesie życia publicznego. W demokracji jest przestrzeń dla bardzo różnych poglądów, ale nie takich, które demokrację podważają. Szerzą nienawiść do obcych, postulują represje dla inaczej myślących nazywając ich zdrajcami narodu.
To, co ostatnio mnie przeraziło to wiadomości o „Złotym Świcie” w Grecji, organizacji jawnie odwołującej się zarówno w działaniach jak i symbolice do faszyzmu. Jest to organizacja, która otwarcie zaczęła terroryzować resztę społeczeństwa. Obecnie w Grecji dochodzi do tak skrajnych sytuacji, że przed debatą dziennikarze byli zmuszeni („nakłaniani” przez członków partii) wstać i oddać „należny” hołd przywódcy partii. U nas jest to na szczęście jest nie do pomyślenia. Rzecznik prasowy owej partii był zdolny pobić w studiu telewizyjnym kobietę o lewicowych poglądach. jest to partia , która na fali kryzysu wdarła się do życia publicznego i terroryzuje już nie tylko imigrantów czy innych mieszkańców Grecji, ale też podstawowe instytucje demokratycznego państwa jakimi są wolne media oraz wolność słowa. Złoty Świt współpracuje z polskim NOP-em i innymi nacjonalistycznymi organizacjami (chociażby z niemieckimi neofaszystami z NPD,). Warto zauważyć, że podobnie jak polski NOP, Złoty Świt miał wcześniej znikome, nawet nie jednoprocentowe poparcie. Teraz z około dziesięcioma procentami staje się znaczącą siłą polityczną. Możemy jednak cieszyć się, że nadal większą aprobatą cieszy się w Grecji lewica. Miejmy więc nadzieję, że jest to chwilowa sytuacja, spowodowana rozgoryczeniem społeczeństwa. Nacjonalistyczne, skrajne poglądy całe szczęście nie docierają do zbyt licznego grona osób. Jak widać takie organizacje, również w Polsce mogą stanowić realne zagrożenie. Najprawdopodobniej nie dla państwa, ale dla stopnia demokracji. Całe szczęście nie żyjemy w Rosji, gdzie dziennikarze muszą bacznie uważać na to co piszą. W przeciwnym wypadku mogą się liczyć nawet z utratą życia. Jednakże nawet w naszym kraju możemy zaobserwować pewne próby zamachu na wolność słowa. Z pewnością możemy być zaniepokojeni manifestacją, czy raczej rozróbą podczas wykładu Magdaleny Środy. Narodowcy najwyraźniej nie są w stanie zrozumieć, że przyjmując, czy głosząc poglądy, autorytarne i szerzące nienawiść do innych muszą się liczyć, że sami w ten sposób pozbawiają się demokratycznych praw. Sytuacja gdy narodowcy powołują się na wynikające z demokracji uprawnienia żądają miejsca w debacie publicznej przypomina taką w której mafia, domaga się jako pełnoprawna grupa obywatelska udziału w stanowieniu prawa. Nie możemy dopuścić do tego, aby ludzie łącznie z dziennikarzami bali się głosić swoje poglądy. nie tylko ze względu na grożące im mieszanie z błotem, ale również fizyczne zagrożenie. pozostaje tylko apelować do tej (na szczęście przeważającej, ale też mniej zaangażowanej) części społeczeństwa, która może nie da się zwieść faszystom. Paradoksalnie wzmożona aktywność osób o poglądach autorytarnych może świadczyć o dużym stopniu liberalizmu w reszcie społeczeństwa.
Jak już pisałem, narodowców nie powinno być w przestrzeni debaty publicznej, ale niewątpliwie są. W związku z czym dwie drogi postępowania. Należy ich marginalizować i ignorować nie podejmując z nimi dyskusji Albo spojrzeć im w twarz i zaprosić na przysłowiowe „salony” w celu obnażenia ich nielogicznej ideologii Być może dobrym pomysłem jest zaproszenie ich na debatę na Uniwersytecie Warszawskim, oczywiście z udziałem innych demokratycznych opcji. Ich przewagą są tylko prymitywne uprzedzenia i brutalna siła, w obliczu dyskusji na argumenty w oczach zdecydowanej większości ludzi tracą siłę.
Myślę, że jest to dobry temat do rozważań, którą drogę wybrać. Obie mają wady i zalety (dyskutując „wpuszcza się” ich do debaty publicznej, nie dyskutując pozwala się rosnąć na uboczu, co zwiększa ryzyko patologii), uważam, że owe dwa wybory da się połączyć, na przykład raz dyskutując a dziesięć razy ignorując. Oczywiście w żadnym razie jakichkolwiek prób zastraszania przemilczeć nie można.