Prowadzona polityka socjalna nie może być mylona z firmą, która musi przynosić zysk. Ważny jest długofalowy rozwój społeczny, co w efekcie przynosi zysk państwu w postaci efektywniejszego wykorzystania zasobów ludzkich. Nie może się on odbyć bez pokazania tej grupie, że ma szansę ekskluzji i wyjścia z bezradności.
– Ty liberał jesteś przeciwny kontenerom socjalnym? – zapytał z nieukrywaną satysfakcją mój lewicowy kolega. Waśnie dlatego, że jestem liberałem, jestem im przeciwny! Cenię sobie wolność, cenię równość praw i jestem za tym, aby każdy miał prawo do bycia i życia na poziomie gwarantującym zaspokojenie potrzeb. Nie chcę, aby ktoś ze względu na swoje, często niezawinione, ograniczenia odpowiadał do końca życia, i nie miał szansy na rehabilitację.
Co zrobić z osobami, które zalegają z czynszem, nie płacą go przez długi czas, nie mają wystarczających środków, aby opłacić dotychczasowy lokal mieszkalny? Gdyby wziąć pod uwagę tylko i wyłącznie względy ekonomiczne przeciętnego polskiego miasta nasuwa się jasna i prosta odpowiedź, eksmitować do lokalu socjalnego, a dotychczasowe mieszkanie wynająć na rynkowych warunkach osobom, które na to stać. Nie trudno się z tą tezą nie zgodzić. W opinii większości z nas, nie może tak być, że osoby, których nie stać na utrzymanie mieszkania mieszkają w lokalach komunalnych, których powierzchnia przekracza niejednokrotnie 100 i więcej metrów, a miasto nie ma możliwości ich stamtąd usunąć. Problem jednak pojawia się, gdy tym lokalem socjalnym ma być kontener, wówczas odpowiedź na pytanie nie jest już taka prosta. Pojawia się szereg pytań, zarówno natury etycznej, jak i wolnościowej.
Kontenery socjalne to pomysł wielu gmin – pierwsze powstały w Goleniowie w 2007 roku, później m.in. Skoczowie, Piasecznie, Słupsku, Wrocławiu, Bydgoszczy, Żorach, czy Bytomiu. W Białymstoku ze względu na protesty mieszkańców zrezygnowano z postawienia osiedla kontenerowego, z kolei w Poznaniu odbył się przetarg na zakup kontenerów i lada moment pierwsze rodziny trafią do nich. W swoim zamyśle mają mieć charakter kary za niewywiązywanie się z obowiązku czynszowego. Jednocześnie mają być instrumentem pozwalającym zwiększyć windykację czynszów i zobowiązań podatkowych. Dla miasta z kolei stanowią możliwość rozwiązania kwestii zabezpieczenia lokali socjalnych dla osób, które ich potrzebują. W większości polskich miast brakuje mieszkań socjalnych, w ubiegłym roku, według badań Instytutu Rozwoju Miast ponad 120 tys. osób oczekiwało na mieszkanie komunalne, z czego około 75 tys. osób na mieszkanie socjalne. Średni czas oczekiwania na mieszkanie socjalne w Polsce sięga 10 lat [sic!]. Kontenery w takim przypadku są najtańszym i relatywnie najszybszym rozwiązaniem spraw lokalowych. Jednocześnie władze gmin zostają odciążone od zobowiązań z tytułu nie wywiązywania się z obowiązku zapewnienia mieszkań socjalnych. Z mocy prawa gminy są zobowiązane do wypłacania wysokich odszkodowań właścicielom budynków, za lokatorów nie płacących czynszu z wyrokami eksmisyjnymi[1] (dla przykładu w Poznaniu jest to kwota powyżej 4 mln rocznie wydawanych z budżetu miejskiego). Koszt jednego kontenera to kwota około 50 tys. złotych, podczas gdy wybudowanie bloku z mieszkaniami socjalnymi jest kilkukrotnie droższe. Koszt mieszkań socjalnych dofinansowywanych z budżetu państwa wzrasta ze względu na wytyczne władz centralnych odnośnie tych mieszkań – muszą one posiadać wannę lub kabinę natryskową, umywalkę w łazience, miskę ustępową w łazience lub wydzielonym pomieszczeniu, czteropalnikową kuchenkę i zlewozmywak w kuchni lub aneksie kuchennym, na co większość gmin nie stać.
Koronnym argumentem za kontenerami dla wielu jest sprawiedliwość i przekonanie, że ludzie powinni ponosić konsekwencję swojego zachowania. W swoim założeniu kontenery mają służyć osobom, które notorycznie nie płacą czynszu, uchylają się od niego przez dłuższy okres, albo korzystają z mieszkań komunalnych, w których chociaż opłaty są niskie, to mimo to nie są na bieżąco regulowane. Niejednokrotnie osoby te mogłyby uregulować swoje zobowiązanie, a nie robią tego z przyczyn poza ekonomicznych, a ewentualność przeniesienia do kontenera miałby być czynnikiem motywującym. Rodzi się pytanie, czy urzędnik odpowiedzialny za lokale socjalne i gospodarkę komunalną miasta może decydować i być osobą, która dyscyplinuje? Zazwyczaj wśród tych ludzi brakuje osób z wykształceniem związanym z polityką społeczną, pracą socjalną itp. Urzędnik ds. lokalowych nie może decydować, kto jest trudnym lokatorem tylko na podstawie sytuacji ekonomicznej, nie ma podstawowych umiejętności pozwalających określić możliwości włączenia danej osoby do społeczeństwa, a także brakuje mu umiejętności określenia sytuacji i potrzeb danej jednostki.
W założeniach kontenery socjalne miałyby być przeznaczone dla osób z problemami alkoholowymi, rodzin patologicznych, osób dewastujących dotychczas zajmowane lokale. Niestety jak pokazuje praktyka niejednokrotnie trafiają do nich grupy najsłabsze, które nie potrafią zawalczyć o swoje prawa. Wbrew założeniom kontenery stają się lokalem zastępczym dla rodzin wielodzietnych, matek samotnie wychowujących dzieci, osób starszych i schorowanych, które od lat oczekują na lokal socjalny i z mocy ustawy jako pierwsze mają zagwarantowane prawo do lokalu socjalnego. Osoby te z przyczyn obiektywnych bardzo często nie stać na opłaty, a co bardziej istotne w większości nie są w stanie zaspokoić nawet bieżących potrzeb zapewniających minimum socjalne, czy też wręcz egzystencji.
Kontenery nie są rozwiązaniem problemu, wręcz przeciwnie pogłębiają go. Kwestia ta zostaje skumulowana na jednym obszarze, prowadząc niejednokrotnie do gettoizacji. Tworzenie jednego dużego socjalnego osiedla przynosi więcej szkód niż pożytku. Zamiast wielowymiarowych działań profilaktycznych związanych z pracą społeczną oraz resocjalizacją, gminy de facto uchylają się od działań zmierzających do reintegracji społecznej. Jednocześnie przeniesienie do kontenerów jest swoistego rodzaju sygnałem dla wykluczonych grup, że nie ma możliwości (chęci?) rozwiązania ich problemów, i bez względu na możliwości inkluzji faktycznie grupy te pozbawia się szans powrotu do społeczeństwa. Osoby te faktycznie pozostawione są same sobie, a niezbędna w takich przypadkach współpraca z MOPR, ROPS, PCPR i innymi instytucjami pomocowymi bardzo często staje się iluzoryczna. Oparta jest niejednokrotnie na bezpośredniej pasywnej pomocy, zamiast na działaniach niwelujących wyuczoną bezradność. Środowiska te powinny podlegać reintegracji społecznej a następnie zasilać grupę osób aktywnych zawodowo, jednak zostają uzależnione od pomocy i na stałe stają się beneficjentami ośrodków pomocy społecznej. Praca z osobami zagrożonymi eksmisją z mieszkań powinna wiązać się z uruchomieniem pomocy specjalistów – psychologów, terapeutów, doradców zawodowych, którzy pomagaliby w nauce samodzielności, aktywizacji, czy też resocjalizacji. Tworzenie skupisk osób z problemami społecznymi zamiast być remedium na problemy, powoduje, że kwestia ta powróci ze zwielokrotnioną siłą, jednak wówczas zamiast walczyć z niezapłaconymi czynszami pojawią się dodatkowe problemy – pogłębiona bezradność, problemy dyssocjalne, uzależnienie od alkoholu, cz
y też narkotyków. Zamiast kumulowania negatywnych zjawisk konieczny jest rozwój instytucji asystenta rodziny, który rozpoznając problemy rodzin byłby w stanie pomóc w codziennych sprawach i przywracać wiarę we własne możliwości. Równie ważną kwestią jest lokalizacja kontenerów. Najczęściej stawia się je na obrzeżach miasta, co dodatkowo pogłębia marginalizację lokatorów. Osoby, te ze względu na utrudnione warunki dojazdu do centrum, większą odległość a tym samym zwiększone koszty korzystania z komunikacji miejskiej mają gorsze możliwości znalezienia pracy, często są zmuszone do rezygnacji z niej. Wobec tego oprócz dotychczasowego zadłużenia pojawia się problem bezrobocia. Dodatkowo poważnym problemem jest stygmatyzacja społeczna. Dzieci zamieszkujące w kontenerach są traktowane w szkole jako gorsze, dorośli z kolei na starcie uważani są za rodziny patologiczne, a tym samy ich szanse na znalezienie pracy i wyrwanie się z kręgu „potępionych” faktycznie spadają do zera.
Stereotypowe myślenie, że patologię należy wyeliminować powoduje, że nie do końca rozumiemy problem, który zostaje stworzony. Zamiast wykluczenia zachowań patologicznych, skupia się je na jednym obszarze. Na takich terenach problem zamiast ulegać rozwiązaniu zostaje nawarstwiony i spotęgowany ogólną niemocą. Kreuje się enklawy biedy, z których wyrwanie się jest szczególnie trudne. W osiedlach takich tworzy się swoistego rodzaju kultura biedy i dochodzi do reprodukcji ubóstwa. Dodatkowo takie działanie jest niewychowawcze i zazwyczaj powoduje wykluczenie na margines społeczny, a często też traktowane jest jako „cmentarz socjalny”, z którego nie ma już powrotu. Ludność ta zamiast podlegać resocjalizacji, pogłębia cechy patologiczne, a dzieci z tych rodzin w większości przypadków narażone są na dziedziczenie ścieżki życiowej rodziców i biedę. Do tego dochodzi fakt, że wiele z tych rodzin nie zdaje sobie sprawy z konieczności pomocy wyspecjalizowanych instytucji, a inni obawiają się z niej skorzystać, w obawie przez naznaczeniem piętnem osoby mało zaradnej. Można zatem zauważyć, że przesunięcie tych osób do kontenera nie tylko nie rozwiąże problemu, a wręcz przeciwnie spotęguje go, zasłaniając na pewien czas objawy i zamiatając je pod dywan. Jest sprawą oczywistą, że nie dla wszystkich kontenery socjalne są karą. Część z osób, którym grozi przeprowadzka do takich pomieszczeń ma poczucie poprawy sytuacji mieszkaniowej. Dla wielu z nich warunki mogą ulec polepszeniu.
Brakuje rozwiązań, które pokazywałyby, że grupy te mogą być przydatne społeczeństwu. Zamiast przeciwdziałać niepłaceniu czynszów pozbawia się te osoby możliwości zwrotu pieniędzy. W większości przypadków uregulowanie należności jest praktycznie niemożliwe. Powinno się je rozkładać na części, albo umożliwić zwrot w postaci pracy społecznej. Nie bierze się przykładu z gmin, które poradziły sobie z tym problemem, np. Paczkowa, gdzie osoby niepłacące czynszu dostały możliwość przyuczenia do zawodu budowlańca, a następnie w ramach prowadzonego projektu zatrudniono je przy wznoszeniu budynków z mieszkaniami socjalnymi, w efekcie czego koszt lokali był znacznie niższy niż gdyby zostały nabyte w drodze rynkowej. Za ten projekt gmina otrzymała Europejską Nagrodę Przedsiębiorczości. Przykłady pozytywnego radzenia z kwestią braku mieszkań socjalnych zamiast być implementowane przez kolejne miasta, pozostają nadal nielicznymi odstępstwami od reguły. Jest sprawą oczywistą, że zaniedbania z ostatnich kilkunastu lat w sferze budownictwa socjalnego i komunalnego nie można rozwiązać prostymi ruchami z dnia na dzień. Nie można jednak wprowadzać rozwiązania, które na długi czas mogą wykluczyć ze społeczeństwa znaczną grupę społeczną.
Kontener nie może być traktowany jako pełnoprawne mieszkanie socjalne, jednocześnie osoby, które zostaną do niego zakwaterowane tracą szansę ubiegania się o mieszkanie socjalne, bo de facto mają już lokal socjalny. Kontener nie jest mieszkaniem i za takie nie może być traktowane, ponieważ wbrew przepisom nie posiada fundamentów, zbudowany jest z blachy, która po pewnym okresie przestaje pełnić swoje funkcje, pojawia się grzyb, podłoga ulega zniszczeniu. Często już po kilkumiesięcznym użytkowaniu nie spełniają podstawowych wymagań sanitarnych. Mimo że w myśl ustawy o ochronie praw lokatorów powierzchnia przypadająca na osobę jest z reguły zachowana (5 m kw., lub 10 m kw. w przypadku jednoosobowych gospodarstw domowych) oraz zapewniona jest woda i prąd, to jednocześnie w rozumieniu przepisów BHP stałe przebywanie osób w takich pomieszczeniach jest niewskazane, ponieważ nie są one do tego przystosowane. Ustawa przewiduje, że lokal zastępczy może mieć obniżony standard, ale nie definiuje co rozumie przez obniżenie tego standardu. Do tego brakuje jakichkolwiek badań na temat wpływu kontenerów na zdrowie i życie ich mieszkańców, a lokale te nie mają administratora technicznego, czuwającego nad sprawnym i prawidłowym użytkowaniem budynków. Nie można wobec tego robić doświadczeń na żywym organizmie i sprawdzić, czy takie rozwiązanie może w efekcie zdyscyplinować tę grupę. Według psychologów i znawców tematu takie laboratorium Seligmana może przynieść dokładnie odwrotne skutki od zamierzonych.
Utrzymanie w kontenerze, jak pokazują przypadki z miejscowości, gdzie takie osiedla powstały, jest bardzo drogie. Brak centralnego ogrzewania, powoduje, że mieszkańcy są zmuszeni do zwiększonego wykorzystywania prądu, a ich rachunki w okresie zimowym wzrastają nawet do 1000 zł, co przy ich z reguły ograniczonych możliwościach finansowych jest barierą nie do pokonania. W wielu przypadkach zamontowane przedpłatowe liczniki na kartę powodują, że mieszkańcy zamiast uczyć się oszczędzania są zmuszeni do rezygnacji z prądu, by nie pogłębiać własnych zobowiązań. Takie rozwiązania zamiast sprzyjać oszczędności energii powodują dodatkowe wykluczenie i konieczność rezygnacji z pracy na nietypowych warunkach, np. w domu. Konieczność zaoszczędzenia pieniędzy niejednokrotnie wiąże się z ograniczeniem ogrzewania, co w okresie zimowym może sprzyjać wzrostowi zachorowalności, w efekcie czego pojawiają się dodatkowe wydatki związane z zakupem lekarstw. Należy wziąć również pod uwagę szersze koszty związane z zamieszkiwaniem kontenerów. A więc dotychczasowe zadłużenie zamiast spadać wzrasta, a mieszkańcy wpadają w spiralę zadłużenia.
Kontenery generują nie tylko koszty implicite, oprócz nich pojawiają się również koszty społeczne. Należy pamiętać, że polityka miasta nie może ograniczać się wyłącznie do sfery ekonomicznej. Niezmiernie ważna jest praca z osobami wykluczonymi. Prowadzona polityka socjalna nie może być mylona z firmą, która musi przynosić zysk. Ważny jest długofalowy rozwój społeczny, co w efekcie przynosi zysk państwu w postaci efektywniejszego wykorzystania zasobów ludzkich. Nie może się on odbyć bez pokazania tej grupie, że ma szansę ekskluzji i wyjście z bezradności. Wszak od zawsze wiadomo, że najlepszym lekarstwem na bezradność jest sukces, dlatego konieczne jest stworzenie takich warunków dla ludności zagrożonej przesiedleniem do kontenerów, aby mogli osiągnąć sukces w swojej dziedzinie, zdobyć umiejętności, a następnie pracę, dzięki czemu mogliby spłacić dotychczasowe zobowiązanie wobec gmin. Na takim rozwiązaniu zyskuje zarówno sam zainteresowany, jak i gmina. Pierwszy, bo ma szansę reintegracji, a w efekcie również zaspokojenia własnych potrzeb socjalnych, drugi
bo odzyskuje przynajmniej część zaległych pieniędzy z czynszów.
Potoczne opinie, że ludzie ci są sami sobie winni, że taka kara jest sprawiedliwym rozwiązaniem, bo skoro nie płacą czynszu nie powinni tym samym oczekiwać, że ktoś się nad nimi pochyli, nie mają do końca uzasadnienia. Wyuczona bezradność w przypadku tych grup ma bardzo często głęboko zakorzenione przyczyny, wielokrotnie jest efektem wzorców wyniesionych z domów, ale również nabytych w procesie socjalizacji. Wiele z tych osób nie jest w stanie samodzielnie prawidłowo funkcjonować na rynku, a ich nieumiejętność radzenia sobie często z najprostszymi codziennymi sprawami sprzyja dalszym ograniczeniom i potęguje dysfunkcyjność. Bardzo często wiele z tych osób nie radzi sobie samemu z rzeczywistością, czekają na pomoc, bez której nie potrafią prawidłowo egzystować. Tracąc dotychczasowe mieszkanie niejednokrotnie tracą kontrolę nad życiem, co pogłębia ich dotychczasowe problemy. W takim przypadku, zamiast dać im szansę normalnego życia, pracy, pozbawia się ich szans na rynku, spychając na margines. Oprócz problemów dla samych wykluczonych, jest to jednocześnie strata dla całego społeczeństwa. Osoby te obciążają budżet gminy/państwa, nie wnosząc nic do niego. Dlatego rolą instytucji państwowych jest przeciwdziałanie temu zjawisku, dzięki czemu nasze podatki zamiast na bierną pomoc mogą być przeznaczanie, chociażby na efektywną działalność socjalizacyjną.
Wbrew standardowym opiniom zjawisko to może dotknąć każdego z nas. Wielu z nas nie dopuszcza do siebie myśli, że mogłoby znaleźć się z jakiejś przyczyny na ulicy, albo utracić swoje mieszkanie. Jednocześnie nie chcemy zauważać problemu, robimy wiele, aby usunąć go z pola widzenia – wówczas łatwiej myśleć, że go nie ma. Próby zlokalizowania osiedla kontenerowego w naszej dzielnicy bardzo często prowadzi do protestów. Niestety rzadko ten sprzeciw jest wynikiem zrozumienia sytuacji i współczucia wynikającego z pogorszenia się sytuacji osób zagrożonych zamieszkaniem w kontenerach, częściej jest efektem obaw przed pogorszeniem się własnej sytuacji i koniecznością koegzystencji z niejednokrotnie trudnymi sąsiadami. Mieszkańcy okolic, w których powstają osiedla kontenerowe boją się utraty wartości własnych lokali, a także uprzykrzania im życia przez nowych sąsiadów. W takim zachowaniu nie ma nic złego, każdy z nas chce bowiem żyć w spokojnej okolicy, w której nie ma problemów z sąsiadami. Tego rodzaju gentryfikacja nie jest korzystna zarówno dla dotychczasowych, jak i potencjalnych nowych mieszkańców. Pierwsi często pogłębiają wykluczenie, drudzy natomiast w odpowiedzi na nową sytuację reagują nie rzadko agresją, Osoby z trudnościami społecznymi, dysfunkcyjne i patologiczne powinny być rozproszone w „normalnym” społeczeństwie, tylko wtedy posiadając odpowiednie wzorce mają szanse na integrację.
Można zauważyć, że sens lokali kontenerowych jest krótkowzroczny i nie jest efektywny ekonomicznie. W rezultacie na działania związane z koniecznością przywrócenia do społeczeństwa osób przesiedlanych do kontenerów miasta będą musiały wydać znacznie większe środki, wzrosną również wydatki na leczenie, działanie straży miejskiej itp. Zamiast tego niezbędne są działania profilaktyczne, wśród których konieczne jest wytworzenie wśród pracowników socjalnych i asystentów rodziny umiejętności dostrzeżenia symptomów wyuczonej bezradności oraz innych problemów, których konsekwencją może być konieczność eksmisji do lokali socjalnych. Pracownicy socjalni muszą umieć rozróżniać i interpretować zachowania osób zagrożonych wykluczeniem. Często reakcje i postępowanie osób wykluczonych mogą być mylone z przejawem złej woli, niechlujstwem, czy też „tumiwisizmem”. Zamiast pozbawiania szans osób ubogich, z problemami socjoekonomicznymi, należy ich edukować i przekwalifikowywać, dostarczać pozytywnych wzorców do naśladowania, ćwiczyć umiejętności interpersonalne, wspomagać przy tworzeniu grup wsparcia. Wydatki na ten cel przyniosą wymierny, pozytywny efekt. W przeciwnym razie, zamiast zlikwidować problem będzie on narastał. Wobec tego, zamiast urzędowych decyzji konieczna jest dyskusja, a zamiast prostych rozwiązań niezbędne są zintegrowane działania.
[1] Prawo do lokalu socjalnego w przypadku orzeczenia przez sąd eksmisji mają: kobiety w ciąży, małoletni, niepełnosprawni, obłożnie chorzy, emeryci I renciści spełniający kryteria otrzymania pomocy społecznej, bezrobotni, a także inne osoby spełniające przesłanki określone przez radę gminy w drodze uchwały.
?