Wiosną 2010 roku niezdolna do spłaty długów Grecja zwróciła się o pomoc do Unii Europejskiej i Międzynarodowego Funduszu Walutowego i otrzymała 110 mld euro w ratach rozłożonych na 3 lata. Rok po negocjacjach zamiast reform w Grecji nastąpiły ciężkie czasy, a kraj nadal pogrążony jest w kryzysie i recesji. Grecja nie sprostała programowi oszczędnościowemu i grozi jej bankructwo. Kraj ten ma kłopoty ze ściąganiem podatków i prywatyzacją. W maju bieżącego roku rentowność pięcioletnich obligacji greckich znowu spadła. Wielu ekspertów twierdzi, że jedyną szansą jest restrukturyzacja greckiego długu. Doprowadziłoby to jednak do strat posiadaczy greckich obligacji. Komisja Europejska przewiduje, że deficyt finansów publicznych Grecji osiągnie w tym roku 9,5% PKB, a nie tak jak przewidywano wcześniej 7,6%. Grecka gospodarka skurczy się najprawdopodobniej o 3,5 %, a nie tak jak prognozowano o 3%. Dług publiczny według Komisji Europejskiej ma wynieść w tym roku 157,7 % PKB. Ponadto w Grecji regularnie dochodzi do strajków skierowanych przeciw oszczędnościom rządu, a grecki rząd najprawdopodobniej będzie musiał po raz trzeci wystąpić o pomoc. W przypadku, gdy Grecja nie otrzyma wkrótce następnej transzy pomocy finansowej z Unii Europejskiej i Międzynarodowego Funduszu Walutowego w wysokości 12 mld euro kraj ten nie będzie w stanie dalej regulować swoich zobowiązań. W maju 2011 roku grecki rząd przyjął nowy, rygorystyczny program oszczędnościowy. Przewiduje on zmniejszenie wydatków dodatkowo o 6 mld euro w 2011 roku i o kolejne 22 mld euro do końca 2015 roku.
Przyczyną tego stanu rzeczy jest to, iż w Grecji bardzo długo stosowano kreatywne podejście do rachunkowości i statystyki. Problemy finansowe są efektem zbyt luźnej polityki fiskalnej i problemów strukturalnych. Gospodarka od wielu lat traciła konkurencyjność, czemu towarzyszył duży wzrost wynagrodzeń i spadek wydajności. Dlatego ocena stanu gospodarki greckiej nie do końca odpowiadała rzeczywistości. Zgodnie z powszechnie panującą opinią jest to kraj o niefrasobliwej polityce finansowej. Ponadto dług publiczny Grecji wzrastał szybko, aż do 130 % z powodu ogromnego deficytu budżetowego, który sięgnął w 2009 roku 12,7 % PKB (ponad czterokrotnie przekroczył limit dopuszczany przez Komisję Europejską). Grecja straciła zaufanie inwestorów. Rentowność obligacji wyemitowanych przez greckie banki stała się niższa niż obligacji skarbowych.
Dynamicznie rosnące w ostatnich latach jednostkowe koszty pracy sprzyjały rozwojowi szarej strefy. Szacuje się, że przekroczyła ona w Grecji 30 % PKB.
Wielu ekonomistów uważa, że sytuacja Grecji byłaby lepsza, gdyby nie to, że należy ona do strefy euro. Według nich gdyby Grecy posiadali narodową walutę (drachmę), znacznie szybciej mogliby wyjść z kryzysu. Nie da się też ukryć, iż Grecy nie przyznali się do wysokości swojego deficytu w momencie składania aplikacji o wprowadzenie euro.
Ponadto przez wiele lat Grecy posługiwali się tzw. swapami (transakcjami okresowego zastawiania waluty), co pozwalało im na teoretyczne zmniejszenie poziomu zadłużenia państwa. Stało się to pomocne zwłaszcza przy zbijaniu na papierze deficytu do poziomu poniżej 3 % PKB przy wprowadzaniu euro. Od momentu wprowadzenia euro Grecja żyła przez cały czas na debecie, korzystając z wiarygodności kredytowej. Przez lata Grecja podawała też błędne statystyki i nie dotrzymywała obietnic w kwestii reform.
Jedną z przyczyn greckiego kryzysu był także fakt, że we wszystkich strefach życia powszechne były tzw. fakelaki, czyli kopertówki, inaczej łapówki.
Grecki kryzys jest dla polityków europejskich najtrudniejszym egzaminem od wprowadzenia wspólnej waluty. Ujawniają się różnice poglądów i interesów. Jednym z możliwych skutków rozprzestrzenienia się kryzysu na inne kraje mogłoby być załamanie euro, a w utrzymanie prestiżu tej waluty najwięcej zainwestowały Niemcy i Francja.
Wszystko stoi
Rok 2010 zaczął się od protestów greckich rolników. Zablokowali oni główne drogi w Grecji, domagając się od rządu wyższych dopłat rolnych. Od początku 2010 roku protestowali również celnicy, urzędnicy ministerstwa finansów, taksówkarze. W lutym dwudniowy strajk rozpoczęli celnicy i poborcy podatkowi, którzy mają być odpowiedzialni za walkę z szarą strefą.
9 lutego 2010 roku pracownicy sektora publicznego rozpoczęli strajk generalny. Odwołano loty samolotów, zamknięto wiele szkół, nie funkcjonowała komunikacja miejska. Szpitale pracowały tylko w systemie ostrych dyżurów. Była to odpowiedź na zamrożenie płac, podniesienie podatków oraz reformę systemu emerytalnego.
24 lutego 2010 roku dwie największe greckie centrale związkowe zorganizowały 24-godzinny strajk generalny. Stanął transport lotniczy, morski i kolejowy. Strajkowali dziennikarze, nauczyciele, pracownicy banków i muzeów, służba zdrowia. Szpitale przyjmowały tylko w przypadkach zagrożenia życia.
25 lutego 2010 roku Grecy po raz drugi ogłosili strajk generalny. Stanął transport publiczny i metro. Zawieszono połączenia promowe i kolejowe. Zamknięte zostały lotniska w Atenach i na wyspach. Zamknięto urzędy podatkowe. Zawieszono zajęcia na uczelniach i lekcje w szkołach. Nie funkcjonowała administracja publiczna ani publiczna służba zdrowia. Nie ukazały się także gazety, a protestujący zablokowali giełdę papierów wartościowych. Był to odzew na zamrożeniu płac w sektorze publicznym. W trakcie demonstracji policjanci odpowiedzieli gazem na atak grupy młodzieży rzucającej w ich kierunku kamieniami i plastikowymi butelkami. Rannych było kilka osób. W Salonikach protestowało na ulicach 7 tys. osób, w Atenach około 30 tys.
1 marca 2010 roku 25 tysięcy ludzi demonstrowało w Atenach przeciwko działaniom rządu, mającym na celu wprowadzenie oszczędności, które pozwolą uratować grecką gospodarkę. Marsz miał pokojowy charakter pomimo to doszło do starć z policją. Użyto gazu łzawiącego i aresztowano 3 osoby tłukące witryny sklepów. Zamknięto przestrzeń powietrzną nad Grecją, pociągi i promy stanęły, a zabytki pozostały zamknięte dla zwiedzających. Zamknięto publiczne szkoły, ministerstwa i urzędy. W wielu szpitalach pracował tylko niezbędny personel.
5 marca 2010 roku przed budynkiem parlamentu w Atenach zebrało się kilka tysięcy ludzi, by zaprotestować przeciwko oszczędnościom. Policja użyła gazu łzawiącego i granatów ogłuszających, by rozproszyć ludzi rzucających w nią kamieniami. Aresztowano pięciu demonstrantów, siedmiu policjantów zostało rannych.
10 marca 2010 roku przez Ateny przeszło ponad 20 tysięcy demonstrantów. Zorganizowany przez dwa największe związki zawodowe strajk generalny doprowadził kraj do niemal całkowitego paraliżu. 24-godzinny strajk generalny zorganizowały związki reprezentujące w sumie 2,5 mln pracowników. Doszło do starć z policją. Użyto gazu łzawiącego. Grecy ostro sprzeciwili się cięciom, które mają uchronić ich finanse publiczne przed krachem Protestowali kierowcy autobusów miejskich, trolejbusów, tramwajów i metra, lekarze, nauczyciele, niektórzy policjanci i dziennikarze, dlatego też media przez cały dzień nie nadawały najnowszych informacji. Brak było kursujących pociągów, promów, a samoloty zamknięto w hangarach. W szpitalach dyżurował tylko niezbędny personel, a w całym kraju zamknięto lotniska, szkoły i urzędy, wielkie firmy sektora publicznego. W okrojonym zakresie działały też banki. Grupy anarchistów rzucały butelkami z benzyną, rozbijały sklepowe witryny i niszczyły samochody, podpalały kosze na śmieci i rzucały w policję kawałkami marmuru wydartymi ze schodów Banku Grecji. Wielotysięczne manifestacje odbywały się także w pozostałych aglomeracjach, w tym m.in. w Salonikach.
18 marca 2010 roku do strajkujących dołączyli taksówkarze, właściciele stacji benzynowych i pracownicy radia. Od 17 marca trwał strajk lekarzy.
W kwietniu 2010 roku strajkowali prawnicy, taksówkarze i nauczyciele. Również w kwietniu 2010 roku w Atenach w trakcie największych od lat rozruchów antyrządowych zginęły trzy osoby.
Wymuszone oszczędności
Pod koniec stycznia 2010 roku w Grecji zaplanowano, aby ograniczyć wydatki, m.in. na częściowe zamrożenie płac w sektorze publicznym, ograniczenie świadczeń socjalnych, zamknięcie jednej trzeciej biur turystycznych za granicą oraz obronę. Dochody państwa miały wzrosnąć przede wszystkim dzięki ukróceniu nadużyć podatkowych, nałożeniu dodatkowych podatków na alkohol i papierosy. Cięcia miały polegać na likwidacji większości ulg, wydatków na cele społeczne oraz reformę podatków. W dalszej kolejności miały zostać zamrożone płace w sferze budżetowej. Tak by do 2012 roku Grecja znów zaczęła przestrzegać unijnych kryteriów spójności.
Jednym z pierwszych postanowień nowego rządu było ustanowienie na początku lutego zeszłego roku biura statystycznego zupełnie niezależnego od rządu. Było to niezbędne by przywrócić wiarygodność greckich danych statystycznych i całej greckiej gospodarki. Rząd przyjął program konsolidacji finansów publicznych, przewidujący cięcie deficytu o 10 punktów procentowych w ciągu 3 lat. Program składał się z 3 elementów: zwiększenia ściągalności podatków, cięć w wydatkach, oraz selektywnej podwyżki podatków, szczególnie wśród najbogatszych.
Przyjęty na początku lutego zeszłego roku przez Komisję Europejską plan uzdrowienia finansów publicznych przewidywał m.in. zamrożenie płac, wyższą akcyzę na paliwo, podwyższenie wieku emerytalnego do 67 roku życia, wydatków w sektorze publicznym i podniesienie cen benzyny. Plan przewidywał również obcięcie budżetów wszystkich ministerstw o 1/10, zamrożenie lub zmniejszenie płac pracowników budżetówki (o 4-6%), rezygnację z zatrudniania nowych pracowników w administracji. Ponadto ministerstwo finansów zobowiązało się ścigać osoby, które unikają płacenia podatków. Podjęto także decyzję o ocenianiu dochodów właścicieli luksusowych domów na podstawie ich nieruchomości. Dzięki temu deficyt budżetowy ma zostać zmniejszony do 2,8% w 2012 r.
3 lutego 2010 roku plany greckiego rządu zaaprobowała Bruksela. Po raz pierwszy budżet członka UE znalazł się pod ścisłym nadzorem Komisji Europejskiej. Rozwiązania takiego nie przewiduje traktat lizboński. Grecja zobowiązała się składać regularne raporty z postępu w programie oszczędnościowym. Pierwszy złożyła 16 marca 2010 roku, kolejny w maju 2010 roku, a potem ma to robić co 3 miesiące. Komisja Europejska wszczęła też postępowanie przeciwko Grecji za przekazywanie do Brukseli nieprawdziwych raportów statystycznych.
Na początku marca zeszłego roku grecki parlament uchwalił program oszczędnościowy, który zakładał m.in. redukcję o 30 % funduszu wynagrodzeń dla pracowników sektora publicznego, w tym skasowanie świątecznych premii, zamrożenie państwowych emerytur i podniesienie podatku VAT o 2 punkty procentowe – do 21 %, a także wzrost akcyzy na paliwa, tytoń i alkohol. Grecy mają płacić podatek od luksusu od 10 do 30 %. Zaostrzą się również kontrole fiskusa.
15 kwietnia 2010 roku uchwalono nowe prawo, które przewidywało m.in. ograniczenie możliwości zawierania transakcji gotówkowych przez przedsiębiorców. Ponadto właściciele jachtów, prywatnych samolotów, basenów i innych dóbr luksusowych będą zobligowani do składania deklaracji majątkowych wraz z wyjaśnieniem źródeł dochodów. Opodatkowano nieruchomości Cerkwi prawosławnej. Ustawa zniosła ulgi dla taksówkarzy, inżynierów, lekarzy i sportowców. Kontrowersyjny okazał się przepis, który nakazywał konsumentom zachowywać sklepowe paragony. Ma to pomóc w walce z szarą strefą i podreperować budżet. Według ekonomistów nowe podatki mają zwiększyć wpływy do budżetu o 5 – 10 mld euro rocznie.
Bezinteresowna pomoc
Duża część greckiego długu publicznego znajduje się w rękach banków z największych państw Unii (70%). Największy udział w greckim długu mają Francja, Szwajcaria i Niemcy (wg Banku Rozrachunków Międzynarodowych Francja – 75,5 mld dol., Szwajcaria 64 mld, a Niemcy 43,2 mld).
Znaczny udział niemieckich banków we Włoszech, Hiszpanii, Portugalii i Grecji odegrał istotną rolę w nakłonieniu niemieckiego rządu do działań wspierających Grecję. Niemieckim władzom zależy na stabilności euro i Unii Europejskiej, również chcą chronić rodzime banki przed kolejnymi stratami.
W lutym zeszłego roku Nicolas Sarkozy przedstawił zarys pakietu ratunkowego. Jego autorami byli Francja i Niemcy. Znalazło się w nim zobowiązanie pokrycia kosztów greckiego długu i udzielenia pożyczek ze strony krajów członkowskich. W zamian Ateny zobowiązały się do ścisłych oszczędności i reżimu finansowego.
Grecja na wiosnę 2010 roku praktycznie nie mogła już pożyczać na rynkach międzynarodowych, ponieważ tak wysokiego oprocentowania, jakiego oczekiwali potencjalni inwestorzy ze względu na ryzyko jej upadłości, budżet Grecji by nie wytrzymał. Plan pomocy finansowej od MFW i krajów strefy euro jest rozłożony na preferencyjnych warunkach na trzy lata i wart 110 mld euro, by odsunąć groźbę niewypłacalności.
11 kwietnia 2010 roku ministrowie finansów strefy euro ustalili pakiet pomocowy dla greckiego rządu. Jest wart 30 mld euro. Kredyt został przyznany na rok i ma być wypłacany na podstawie umów dwustronnych z krajami UE. Wysokość ich wkładu będzie zależna od udziałów w kapitale Europejskiego Banku Centralnego, który zajmie się wypłacaniem tych pieniędzy. Trzyletnie pożyczki udzielane w jej ramach będą oprocentowane na około 5 % Odsetki mają być więc niższe od rynkowych. Pomocy Grecji udzieli również Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Udostępni on dodatkowo15 mld euro. Wsparcie Grecja będzie mogła wykorzystać, gdyby nie miała już innej możliwości pozyskania kapitału. Na udzielenie Grekom pożyczki na atrakcyjnych warunkach wyraził zgodę rząd w Berlinie. Grecki dług na rynkach oprocentowany został na ponad 8 %.
7 maja 2010 roku szefowie państw i rządów strefy euro rozpoczęli w Brukseli spotkanie poświęcone kryzysowi w Grecji. Zatwierdzili na nim plan finansowego wsparcia dla Grecji, który opiewa na kwotę 110 miliardów euro. Jest on rozłożony na preferencyjnych warunkach na trzy lata, by odsunąć groźbę niewypłacalności. Grecja w zamian zobowiązała się do drastycznych cięć budżetowych.
17 maja 2010 roku Grecja otrzymała pierwszą część pożyczki od krajów eurolandu i Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Suma 14,5 miliarda euro została przekazana przez Komisję Europejską za pośrednictwem Europejskiego Banku Centralnego. Kwota zostanie wydana na najbardziej pilne potrzeby, m.in. wykup państwowych obligacji.
14 lipca 2010 roku Grecja znalazła kupców na papiery za miliard 600 milionów euro. W połowie listopada 2010 roku wróciły problemy. Przez rosnący dług publiczny, który aktualnie wynosi 140 proc. PKB istnieje zagrożenie, że Grecja może stracić część międzynarodowej pomocy.
Efekt domina
W unii walutowej bankructwo jednego oznacza kłopoty dla wszystkich, a w najgorszym wypadku rozpad strefy euro, w najlepszym konieczność przyjścia potrzebującemu z pomocą. Gdyby Grecja nie została uratowana dzięki pomocy innych państw, groziłoby to efektem domina, gdyż inne kraje takie jak Włochy, Hiszpania, Portugalia mogłyby pójść w jej ślady. Bankierzy z Londynu nazwali te kraje PIGS (Portugal, Italy, Greece, Spain). Wyższy koszt zadłużania się tych krajów i obsługi długu mógłby zagrozić stabilności całej strefy euro. Kraje te są położone na południu Europy i cierpią na chroniczny brak dyscypliny fiskalnej, wysokie bezrobocie i niską konkurencyjność, a więc i mniejszą zdolnością tych gospodarek do osiągania wpływów podatkowych, borykają się z szybkim wzrostem deficytu fiskalnego i głębokim spadkiem koniunktury. Państwa te odpowiadają za 15 % PKB w strefie euro. Zeszłoroczne deficyty w Hiszpanii i Portugalii sięgnęły odpowiednio 9,3 i 11,4 % PKB.
Katastrofa Grecji mogłaby wywołać spadek popytu inwestorów na obligacje Włoch, Hiszpanii, Portugalii i Grecji. Odcięte od zewnętrznych źródeł finansowania i możliwości obsługi zadłużenia zostałyby skazane na niewypłacalność, co doprowadziłoby do rozpadu strefy euro. Bankructwo któregokolwiek ze wspomnianych krajów miałoby poważne konsekwencje dla banków pozostałych członków eurolandu, którzy wcześniej kupowali wysoko oprocentowane greckie papiery skarbowe.
Wyprzedaż wysp?
W marcu zeszłego roku niemieccy politycy i media poradzili Grekom, aby wystawili na sprzedaż część swoich wysp, ratując się w ten sposób przed bankructwem. Według nich grecki budżet mogłaby podreperować masowa wyprzedaż bezludnych wysp Morza Egejskiego. Na 3054 greckich wysp zamieszkanych jest tylko 87. Wiele z nich jest od dawna w prywatnych rękach i nie ma żadnych problemów z ich nabyciem