Rewolucyjne było wprowadzenie poezji przed trzema laty również do domów prywatnych. Po całym mieście rozsiane są Mieszkania Poezji, w których właściciele aranżują spotkania według swoich pomysłów.
W tym roku w Lublinie jubileusz: piąta edycja festiwalu Miasto Poezji – Lubelskie Spotkania Literackie. Ta ciekawa inicjatywa, zapoczątkowana w 2008 roku przez Ośrodek „Brama Grodzka – Teatr NN” wraz z Instytutem Filologii Polskiej KUL, była jednym z mocniejszych argumentów za przyznaniem Lublinowi tytułu Europejskiej Stolicy Kultury 2016. Choć jednak konkurs wygrał Wrocław, lubelscy działacze środowisk pozarządowych nie zrezygnowali z kulturalnych perełek, które mogą wypromować Polskę Wschodnią z jej niepowtarzalną, spokojną, magiczną atmosferą.
Miasto Poezji jest jednym z takich wydarzeń. Wąskie uliczki Starego Miasta Lublina, gdzie kamienic nie obkleja się billboardami, sprzyjają wałęsaniu, rozmyślaniom i odpoczynkowi. Lubelskie Spotkania Literackie mają zwracać uwagę na twórczość pochodzących z Lublina artystów, takich jak Józef Czechowicz czy Julia Hartwig. Na cześć pierwszego stworzono literacką nagrodę Kamień (tytuł pierwszego tomu wierszy poety), którą co roku przyznaje się podczas festiwalu poetom za wybitny dorobek. Czechowicza można uznać za historycznego ojca pomysłu Miasta Poezji. W 1934 roku zorganizował on Najazd awangardy na Warszawę, czyli wielki wieczór poezji awangardowej z Lublina. Działał, jeżdżąc z przyjaciółmi po miasteczkach Lubelszczyzny, promując poezję i artystyczny styl życia wśród mniej zamożnych mieszkańców. Wydarzeń związanych z Czechowiczem jest na festiwalu więcej. Można wybrać się na nocny spacer śladami czechowiczowskiego Poematu o Mieście Lublinie, lub spotkać się z Marcinem Wrońskim, autorem retro-kryminałów o tematyce lokalnej, w których pojawiała się postać Jerzego Trąbicza – inspirowana Czechowiczem. W swoich książkach tworzy narrację, w której Czechowicz nie ginie, ale żyje jeszcze podczas okupacji – ciekawostka dla fanów poezji, a także rzeczywistości przedwojennego Lublina. W mieście rozkwitają sztuka teatralna i parateatralna, które razem z różnorodnymi performance’ami wychodzą na ulice.
Festiwal pobudza do życia całe miasto. Wydarzenia odbywają się w przestrzeni publicznej, (w bibliotekach, na uniwersytetach, w domach kultury, oraz w świątyniach, na przystankach, na ulicach, na dworcach, w szkołach, w szpitalach, w środkach komunikacji miejskiej), ale rewolucyjne było wprowadzenie poezji przed trzema laty również do domów prywatnych. Po całym mieście rozsiane są Mieszkania Poezji, w których właściciele aranżują spotkania według swoich pomysłów. Zaciera się podział na organizatorów i uczestników, każdy zainteresowany może współtworzyć Festiwal. Organizatorzy oczywiście pomagają urządzić Mieszkania Poezji, ale o tym co dokładnie się w nich odbędzie (spotkanie z poetą, wspólne czytanie wierszy przy winie, konkurs slamowy?) decydują właściciele. Nie zawsze też Mieszkanie Poezji musi znajdować się faktycznie w mieszkaniu. Podczas zeszłych edycji chętni organizowali pikniki, spotkania w kawiarniach, a OO. Dominikanie spotkanie z „religijną” poezją Herberta i Schultza na krużgankach swojego klasztoru. Mieszkania Poezji dawały możliwość współtworzenia festiwalu. Przy okazji istniała możliwość poznania nowych, interesujących ludzi, z którymi mogą nas łączyć zainteresowania i wrażliwość na sztukę. Mieszkania Poezji łamią społeczne konwenanse, uczą otwartości i często oznaczają naprawdę świetną zabawę. Wciąż można zgłaszać swoje koncepcje i mieszkania, jeśli ma się pomysł i chce się nim podzielić z innymi.
Festiwal podejmuje również działalność edukacyjną, organizując w wybranych szkołach lekcje-spotkania z poetami – „Świadectwa”, na których zaproszeni goście przekonują uczniów, dlaczego warto czytać poezję i książki. W pięć dni organizuje się mnóstwo warsztatów, paneli dyskusyjnych, zabawowych spotkań w przedszkolach i autorskich odczytów na uniwersytetach (aby Miasto Poezji zostawiało ślad na wszystkich etapach procesu kształcenia). Jedną z ciekawszych akcji była Narysuj wiersz w Parku Saskim. Prosty pomysł – przy wejściu do Parku na alejkach rozłożono arkusze papieru oraz materiały do malowania. Wokół krążyło kilka osób czytających wiersze młodych poetów. Spacerowicze byli zachęcani, aby pod wpływem usłyszanych słów coś narysować. Animatorzy z pomysłem i kreatywnością wymyślali coraz to nowe hasła promujące akcję („Narysuj poezję, poezja cię nie zje”, „Rysowanie wierszy wydłuża życie o pięć lat”). Jednak niespodziewanie okazało się, że więcej ludzi zainteresowanych było czytaniem własnych wierszy przez megafon niż rysowaniem. Kolejny raz odwróciły się role i niewinna akcja związana z malowaniem wyłoniła nieznanych dotąd poetów spośród mieszkańców Lublina.
Według Pawła Próchniaka, pomysłodawcy i spiritus movens Miasta Poezji, „od większości metropolii Miasto Poezji różni się tym, że jego centrum stanowią zaułki i pasaże, gdzie odbywają się serie spotkań z poetami i krytykami. (…) Ale wszystko jest tu tak samo ważne. Liczy się każda jota, każdy przecinek, każdy kamień”. Drugi człowiek, spotkanie, sztuka. Chodzi o to, aby pozwolić miastu ożyć i samemu włączyć się w jego działania. Aby przybliżyć poezję jak największej rzeszy mieszkańców miasta, nawet poprzez malowanie wierszy na chodnikach i murach. W niektórych Mieszkaniach Poezji z zeszłych lat podejmowano interakcję z przypadkowymi przechodniami i turystami. Czytanie wierszy z okien w uliczną ciemność i echo zaułków, albo w środku dnia z dachów Starówki, budziło zainteresowanie wśród niedzielnych czytelników poezji, jako odstępstwo od normy. Metafora poetycka, podczas festiwalu, wyszła w realną, namacalną przestrzeń, jaką jest Lublin. Ciekawe, jak zmieni się miasto podczas edycji jubileuszowej?