Media niczym Herakles stanęły do walki z polityczną i ideologiczno-dogmatyczną tyranią Hydry, która w różnych okresach historycznych przyjmowała postać bądź to wszechwładnego i bezlitosnego monarchy z całym jego usłużnym sztabem administracyjno-urzędniczym, bądź panującej religii strzegącej oddawania czci konkretnie zdefiniowanemu absolutowi czy też totalitarnego jednomyślenia w wersji faszystowskiej, nazistowskiej lub komunistycznej. Media stały się nie tylko źródłem informacji, ale w dużym stopniu organem społecznej mobilizacji i integracji, narzędziem krytyki rządzących i ich nieustannej kontroli, głosem wzywającym lud na barykady, wieszczącym społeczno-polityczną rewolucję, żądającym zmiany i definiującym postęp.
Donoszenie i informowanie
Pierwszą funkcją prasy, która w połowie dziewiętnastego stulecia zaczęła docierać do coraz większej ilości gospodarstw domowych, była właśnie funkcja informacyjna. Gazeta była tym medium, w którym można było znaleźć najważniejsze informacje ze świata, kraju i z regionu. Początkowo trafiały one do osób wykształconych, o wysokiej świadomości społecznej i politycznej, posiadających prawa polityczne i wyborcze, zaś od przełomu dziewiętnastego i dwudziestego stulecia, odkąd systematycznie rozpoczęto proces skracania dnia pracy robotników przemysłowych, prasa docierała również do tych niewykształconych, dotychczas pozbawionych wpływu i możliwości decydowania o swoim państwie i również wspólnocie lokalnej. Wzrost znaczenia słowa pisanego – skorelowany rzecz jasna z procesem wzrostu poziomu scholaryzacji i alfabetyzacji – przyniósł narodziny nowych ugrupowań politycznych i nowej formuły partii politycznej, którą określamy mianem partii masowej.
Prasa stała się szeroko dostępna i niemalże każdy człowiek mógł śledzić najważniejsze działania politycznych elit. Przezwyciężona została alienacja człowieka spoza elit, który nie z własnej winy znalazł się po stronie nieświadomych, niewiedzących, niezorientowanych – jego dotychczasowe pochodzenie stanowe sprawiało, że nie miał żadnego dostępu do świata politycznego, że sfera publiczna była przed nim zamknięta na kilka spustów. Zdaniem Marksa i Engelsa był to wynik świadomego procesu dezinformacji, o który troszczyła się klasa burżuazyjna, a którego celem było podtrzymanie dotychczasowego porządku klasowego i poddaństwa tzw. proletariatu. Możliwe to było dzięki wykorzystaniu wszelkich instrumentów politycznych, urzędniczych, administracyjnych, prawnych i społecznych.
Kiedy jednak pod przysłowiowe strzechy – w przypadku epoki industrialnej i wielkoprzemysłowych robotników trzeba by raczej mówić o ciemnych suterenach – zaczęły docierać gazety, owa dezinformacja została przezwyciężona. Sprawy, którymi dotychczas zajmowali się i interesowali tylko nieliczni, nagle stały się kwestiami rzeczywiście publicznymi, zaczęły krążyć w przestrzeni publicznej, uruchomiły społeczny obieg informacji. Łeb Hydry został ścięty, nie było już powrotu do sytuacji, w której wielkie masy społeczne zostaną pozbawione podstawowych wiadomości, i w której uda się przeprowadzić jakieś większe zmiany jakościowe w funkcjonowaniu państwa i społeczeństwa bez wiedzy mas. Prasa miała donosić o wszystkim, nic nie ukrywać, odkrywać to, co chciano zakryć. Nawet totalitaryzmy i autorytaryzmy, które ograniczały lub całkowicie znosiły wolność słowa, w latach swoich kryzysów trudniej radziły sobie z wydawnictwami podziemnymi i tzw. „drugim obiegiem”.
Triumf informacji
Dziś informacja jest najważniejszym towarem: informacji wszyscy pożądamy, informacji oczekujemy kupując w kiosku gazetę bądź włączając telewizję, informacja generuje współcześnie wielkie zyski i gigantyczne przepływy finansowe. Niewątpliwie można powiedzieć, że żyjemy w okresie, w którym informacja stała się wszechobecna – świat, w którym żyjemy jest po prostu światem informacji. Wielu medioznawców – przyglądając się rozwojowi mediów informacyjnych, w szczególności od momentu upowszechnienia Internetu – widzi w nadejściu ery cyfrowej czy też ery informacyjnej wiele szans. Znawca mediów, Nicholas Negroponte, w swojej książce Cyfrowe życie pisał, że „bity cyfrowej przyszłości znajdują się bardziej niż kiedykolwiek w rękach ludzi młodych. Nic nie może mnie bardziej uszczęśliwić”.
To właśnie młodzi ludzie – zdaniem Negropontego – aktualnie mają umiejętności, a zarazem wielkie możliwości, aby wykorzystać efekty cywilizacyjnego rozwoju i osiągnięć technicznych. Za ich przyczyną informacja – poddana odpowiedniej selekcji i właściwie wykorzystana – staje się wiedzą, czyli tym dobrem, za którym większość współczesnych ludzi goni i którego oczekuje. Współczesne systemy edukacyjne, promujące wiedzę i wykształcenie, nolens volens muszą promować technologie zarządzania informacjami oraz uczyć młodych ludzi dokonywać ich odpowiedniej obróbki, analizy, interpretacji, a także – co oczywiste – selekcji.
Konieczność specjalnego wychowania, dostosowanego do warunków historycznych, społecznych i cywilizacyjnych, w jakich współczesny człowiek funkcjonuje, wynika właśnie z obserwacji tego, co wydarzyło się w ostatnich kilkudziesięciu latach w świecie mediów. Dostrzec można, że człowiek – nawet ten najlepiej wykształcony, najbardziej obyty z nowymi technologiami, najlepiej znający technologie informacyjne – gubi się w tym świecie informacji, ten świat go przytłacza i czyni go maluczkim. Charles Jonscher w Życiu okablowanym przypomina, że „technika już w czasach pierwszych maszyn cyfrowych potrafiła liczyć szybciej od ludzkiego umysłu, a do lat siedemdziesiątych programy przetwarzania tekstów osiągnęły wysoki stopień precyzji”. Okazuje się, że człowiek – twórca świata i jego władca, jakby powiedziała Ayn Rand – nie ogarnia wszystkich zmian, jakie wokół niego się dzieją. Nie potrafi objąć swoim rozumem efektów przemian, których przecież sam jest inicjatorem.
Walka człowieka z nową Hydrą
Otacza nas wielka ilość różnego rodzaju informacji, wiadomości, newsów. Kiedy idziemy ulicą, widzimy banery reklamujące gazety i czasopisma z ich pierwszymi stronami krzyczącymi wielkimi nagłówkami. Kiedy jedziemy samochodem, słuchamy radia, podśpiewujemy piosenki przerywane co rusz głosem przypominającym nam, że prezydent jest dziś w Egipcie, premier w Brukseli, minister infrastruktury otworzył kolejne pięć kilometrów jakiejś autostrady, a dyrektorka szkoły w Pcimiu Nowym przyszła do szkoły pijana. W telewizji – to samo: Warszawa, Wrocław, Paryż, Waszyngton, Abu-Zabi, Teheran, Słupsk, Seatle itp., itd. Czy mamy jeszcze czas, żeby zastanowić się, która z tych informacji była ważna? Czy mamy czas rozważyć, czy prezydent dobrze zrobił, wybierając Egipt na kraj swojej pierwszej po wyborach podróży? Czy mamy w ogóle czas, żeby zrozumieć to, co czytamy, słyszymy, oglądamy w telewizji?
Człowiek współczesny znalazł się pod panowaniem jakiegoś nowego bytu: informacji. Okazuje się, że era informacyjna wytworzyła nowego potwora – nową Hydrę – z którym człowiekowi przychodzi się mierzyć, z którym musi się siłować i którego powinien okiełznać, aby w świecie jej podległym mógł czuć się bezpiecznie. Apologeci nowych mediów i epoki informacyjnej – jak Negroponte – radują się wszechmiarem możliwości, jakie dają nowe technologie. Sceptycy, tacy jak Giovanni Sartori, przestrzegają przed nową formą panowania nad człowiekiem, przed nowym tyranem: nienamacalnym, niewidzialnym, nieucieleśnionym. W krótkiej książeczce zatytułowanej Homo videns. Telewizja i postmyślenie Sartori zauważa, że „ziemią obiecaną negropontyzmu, zapowiadaną przez jego mnożących się guru i czarodziejów, jest świat ludzi >pochłoniętychzmontowanym< przez media, które tylko z tego powodu przejdzie do historii”. Pęd do komercyjnego i finansowego sukcesu, walka o odbiorcę, słuchacza czy czytelnika zmusza przedstawicieli świata mediów do przedsięwzięcia nadzwyczajnych środków, metod i technik działania. Funkcja informacyjna przestaje być najważniejszą, bo przekaz informacji zostaje dostosowany do gustów, zdolności i oczekiwań odbiorcy. Mechanizmy manipulacyjne, propaganda i demagogia zastępują rzetelny przekaz, zaś dostarczenie rozrywki staje się zadaniem najistotniejszym.
Homo ludens – czyli człowiek bawiący się – łaknie emocji, przyjemności i ekspresji. Jednakże ów rozrywkowy świat, jaki otrzymuje on od właścicieli, wydawców i pracowników mediów masowych, coraz częściej zastępuje człowiekowi jego świat rzeczywisty, coraz więcej wiadomości o otaczającym nas świecie czerpiemy właśnie z mediów, nie zaś z własnego doświadczenia. Ernest Gehlen nazywał to zjawisko hipermediatyzacją i podkreślał, że w konsekwencji prowadzić ono może do bezmyślności człowieka, jego zaprzestania rozumowania, bo przecież człowiek naprawdę rozumie jedynie te rzeczy, z którymi się sam zetknął i które mógł sam empirycznie rozpoznać. Homo ludens staje się niewolnikiem tego, co pojawia się na tele-afiszu czy net-afiszu, chłonie to i przyswaja, nie zdając sobie sprawy, że w coraz mniejszym stopniu ulega masowemu pędowi do wszystkiego tego, co w mediach w ogóle się pojawia.
Era „medianiewolnictwa”?
Współczesny człowiek stał się swoistym „medianiewolnikiem”, czyli niewolnikiem świata mediów masowych, który wdarł się w każdą jego sferę życia. Ramiona mediowej Hydry sięgają naszych mieszkań, zakładów pracy, restauracji i kawiarń, popychają nas w kierunku podjęcia określonych decyzji, „pomagają” w wyborze życiowych dróg, sposobów spędzenia czasu wolnego, a przez to również kształtują nasz intelekt, naszą kulturę osobistą, gust i zmysł estetyczny. Nowe niewolnictwo medialne wypłukuje nas z naszych własnych idei, faszerując ideami powszechnymi, rzekomo uniwersalnymi, jednakże w rzeczywistości promowanymi po prostu przez konkretne środowisko medialno-polityczne. Miast kontrolować – media zaczynają kreować politykę i eliminować polityków, miast kontrolować – przejmują rolę ideowych kapłanów i piewców prawd zdefiniowanych jednostronnie, miast kontrolować – stają się nową władzą, nienamacalną i niewidzialną, tym bardziej przez to niebezpieczną. Demokracja, która w dużym stopniu mediom zawdzięczała swój sukces i za ich pomocą mogła rozprzestrzeniać swoje wartości i postulaty, dziś stała się źródłem miernoty i tandety w mediach masowych.
Czy jednak rzeczywiście jesteśmy skazani na stanie się „medianiewolnikami”? Obraz nakreślony tutaj przeze mnie może wydać się przesadzony i wyolbrzymiony. I w istocie rzeczy tak właśnie jest. Nie jest to jednak forma intelektualnego żartu, w którym autor najpierw straszy swoich czytelników katastroficzną wizją, niemalże nieuniknioną albo już na oczach ich się dokonującą – w ostatnich zaś wersach naśmiewa się z tych, którzy jemu choć przez chwilę wierzyli, szydząc z ich głupoty i łatwowierności. Bynajmniej, nie o to mi chodziło. Obraz ten jest przerysowany, jednak celem tego zabiegu jest zaprezentowanie niebezpieczeństw, jakie wyłonić się mogą w przyszłości, a także tych, które już dziś są dostrzegalne, będących efektem rozpowszechnienia się mediów masowych: prasy, radia, telewizji i Internetu oraz ich komercjalizacji. Może więc nie jesteśmy jeszcze dziś „medianiewolnikami”, a na pewno nie wszyscy, ale jednak dysponujemy znakomitym potencjałem – środowiskowym, kulturowym oraz psychologicznym – aby takimi niewolnikami mediowej Hydry się stać.
Poddana pod rozwagę została również propozycja nowej kontroli mediów oraz przyjęcia postawy sceptycznej, zdystansowanej i umiarkowanej względem tego wszystkiego, co one nam oferują. Perspektywa wolnościowa nakazuje bacznie obserwować postępowanie poszczególnych konsorcjów medialnych i wydawców, dziennikarzy i ich organizacji, zawsze w obronie i z troski o własną wolność myślenia, wyboru i decydowania. Współczesny Herakles walczy również o życie, przy czym chodzi tutaj o życie samodzielne, wolne od medialnej indoktrynacji, a zarazem wyrastające z szacunku wobec wolności słowa i opinii, na których media ciągle się opierają. Druga praca współczesnego Heraklesa musi być wykonana metodycznie i perspektywicznie, aby po ścięciu łba Hydrze nie wyrosło w jego miejsce kilka nowych łbów, bardziej nawet niebezpiecznych.
Cytowana literatura
Bertrand C.J., Deontologia mediów, przeł. T. Szymański, Warszawa 2007.
Jonscher Ch., Życie okablowane. Kim jesteśmy w epoce przekazu cyfrowego?, przeł. L. Niedzielski, Warszawa 2001.
Levinson P., Miękkie ostrze, czyli historia i przyszłość rewolucji informacyjnej, przeł. H. Jankowska, Warszawa 2006.
Negroponte N., Cyfrowe życie. Jak się odnaleźć w świecie komputerów?, przeł. M. Łakomy, Warszawa 1997.
Sartori G., Homo videns. Telewizja i postmyślenie, przeł. J. Uszyński, Warszawa 2007.