Jako, że państwo nie może wprost przekazywać pieniędzy na budowę kościołów, to na poddaszu świątyni wilanowskiej postanowiono urządzić muzeum papieża i prymasa. W ten sposób by państwo mogło łożyć na muzeum wpierw musi wyłożyć na zbudowanie całej świątyni, ot taki przypadek poszanowania prawa i procedur. Jak już świątynia powstanie, będziemy mieć muzeum wspaniałe jak niegdyś znaną „Mariolę O kocim spojrzeniu”.
Nie sto, jak niegdyś śpiewał Kazik, a sześć milionów złotych poruszyło tysiące obywateli kultury w proteście wobec decyzji ministerstwa. Sześć milionów złotych przyznane archidiecezji warszawskiej na budowę „Muzeum Jana Pawła II i kardynała Wyszyńskiego”, które tylko przypadkiem jest integralną częścią Świątyni Opatrzności Bożej. Sześć milionów z 19 milionów całej kwoty przeznaczonej na program „infrastruktura kultury” – raptem 1/3 całości. Powinniśmy się więc cieszyć, archidiecezja wnioskowała o bagatela 18 milionów. Rząd Donalda Tuska jedną decyzją z wyjątkową ostrością pokazał gdzie ma kulturę, procedury prawne i czym dla niego jest uprawianie polityki.
Na początku załóżmy, że dotacja istotnie jest przeznaczona na muzeum papieża i prymasa, a z obiektem kultu jakim jest świątynia nie ma nic wspólnego i tylko przypadkiem ma ten sam adres, siedzibę i zarządców. A więc muzeum. Każdy podmiot ma prawo ubiegać się o państwową dotację, jeśli jej przeznaczenie zgodne jest z celami danego programu, a wniosek spełnia wszelkie formalne kryteria. Takie samo prawo ma archidiecezja warszawska, muzeum narodowe, muzeum pszczelarstwa czy Teatr im. Słowackiego. Byłoby niczym nieuzasadnionym antyklerykalizmem odrzucanie wniosku archidiecezji, tylko dlatego, że jest organizacją religijną, nie zaś świecką. Każdy podmiot jest równy wobec prawa, tak więc równe prawa przysługują diecezji jak 606 pozostałym podmiotom ubiegającym się o dotację ministra. Czy aby na pewno? Spośród 606 wnioskodawców szczęśliwych beneficjentów znalazło się 73, spośród których 72 średnio dostało 100 000 złotych, jeden zaś 73., który całkowicie przypadkiem jest archidiecezją warszawską otrzymał 6 000 000. Oto równość wobec państwa według decydentów ministerialnych, którzy starą zasadę „równi wśród równych” przekształcili w całkiem nową Prymas inter pares. Nierówność ta osobiście dotyka wszystkich pracowników kultury, których raczej należałoby określać mianem misjonarzy, bądź zakonników żebrzących. Wszystkie bibliotekarki i bibliotekarzy, muzyczki i muzyków, reżyserów i reżyserki, animatorów i animatorki kultury, którzy pracują za pensje niewiele przekraczające minimum krajowe, by upowszechniać kulturę i sztukę… Tak właśnie państwo doceniło ich misjonarską pracę. Kultura się liczy? Na pewno nie wobec potęgi kościoła w Polsce. Jestem święcie przekonany, że wszyscy, których wysiłki zostały tak docenione przez ministra zapamiętają sobie tę decyzję i będą o niej pamiętać przy urnach.
Procedury konkursowe są jawne, a decyzje państwowe transparentne. Jawne, jak neutralność państwa wobec kościołów i związków wyznaniowych w Polsce gwarantowana przez ustawę i konstytucję. Może neutralność państwa jest w tym kraju konstytucyjną normą, ale zarówno Kościół, jak rząd sobie z niej kpią przed społeczeństwem stosując uniki i krętactwa, a przypadek Świątyni Opatrzności Bożej vel Muzeum Jana Pawła II jest tylko jednym spośród wielu. Jako, że państwo nie może wprost przekazywać pieniędzy na budowę kościołów, to na poddaszu świątyni wilanowskiej postanowiono urządzić muzeum papieża i prymasa. W ten sposób by państwo mogło łożyć na muzeum wpierw musi wyłożyć na zbudowanie całej świątyni, ot taki przypadek poszanowania prawa i procedur. Jak już świątynia powstanie, będziemy mieć muzeum wspaniałe jak niegdyś znaną „Mariolę O kocim spojrzeniu”.
Papież i prymas ważnymi postaciami w historii Polski niewątpliwie byli. Na tyle ważnymi , że Karolowi Wojtyle poświęcone są cztery muzea, zaś prymasowi – odpowiednio do rangi – jedno… o setkach pomników nie wspominam. Rzecz jak najbardziej zrozumiała, że zasługują na kolejne, szczególnie budowane w latach kryzysowych. Szczególnie w momencie, w którym wciąż w nieokreśloną przyszłość odkłada się budowę Muzeum Sztuki Nowoczesnej, Muzeum Historii Polski, kiedy sypią się budynki i budżety teatrów, kiedy zamykane są kolejne powiatowe i gminne biblioteki i domy kultury. Sorry, taki mamy rok… rok wyborczy. Nie obchodzi mnie naiwność Donalda Tuska i Bogdana Zdrojewskiego, którzy myślą, że takim votum są w stanie zaskarbić sobie przychylność kościoła, lub choćby lojalność koalicjanta (zupełnie przypadkiem kustosz świątyni jest bratem Adama Struzika, Marszałka na Mazowszu). Obchodzi mnie za to model sprawowania polityki, która zamiast skupiać się na cywilizacyjnych wyzwaniach Polski, na długofalowej strategii niwelowania różnic kulturowych między Polską wielkomiejską a prowincjonalną, skupia się na przyznawaniu fruktów, w celach partyjniackiej kalkulacji przedwyborczej.
Kościół miał wielowiekowe zasługi dla kultury i sztuki, których nie odbiera mu nikt o zdrowych zmysłach… Szkoda tylko, że o nich zapomniał. Ministerstwo Kultury zapewne świetnie orientuje się we współczesnych osiągnięciach Kościoła na niwie kultury, bowiem to właśnie za sprawą tegoż przepadł Dom Pracy Twórczej w Wigrach, a szkoła baletowa w Poznaniu straciła swoją siedzibę. Tak przychylną dla kultury i sztuki instytucję należy więc jeszcze bardziej docenić. O gustach się nie dyskutuje twierdzą niektórzy, otóż dyskutować nie trzeba, kiedy ktoś przeznacza na ich zaspokojenie swoje prywatne środki. Ale nie w sytuacji kiedy przeznaczane są na nie środki publiczne. W przypadku Świątyni Opatrzności Bożej rozmowa powinna dotyczy nie tylko kwestii smaku, ale i procedur oraz poszanowania wobec środowisk twórczych. Należy pamiętać o tym, że Kościół uwalił zwycięski projekt świątyni autorstwa Marka Budzyńskiego. Był to projekt wyjątkowy, przez niektórych uznany za wybitny, przez innych za zbyt przegadany, był jednak zjawiskowy, jeśli byłby realizowany na pewno znalazłby swoje miejsce na kartach historii architektury, czym tworzyłby dziedzictwo narodowe. Dla polskiego Kościoła okazał się „pogański”. W drugim, „karykaturalnym” konkursie według gustów księdza Andrzeja Lufta, został wybrany projekt mierny. Monumentalny betonowy sześcian przytłacza cały Wilanów. Swoją forma przypomina sedes, z którego wnętrza wystaje przeskalowana wyciskarka do cytrusów Philippe Starcka. Paradoksalnie monumentalizm świątyni zdaje się być wyjątkowo adekwatny do arogancji z jaką decydenci kościelni i ministerialni traktują kulturę. Jako obywatel i historyk sztuki zarazem tego nie rozumiem najbardziej, dlaczego na tak nieudolny projekt Minister Kultury przeznacza pieniądze podatników?