Platon powiedział kiedyś, że „największe zło to tolerować krzywdę”. W myśl tej maksymy rozmaite partie polityczne i organizacje pozarządowe starają się podnieść poziom warunków życia biedniejszych części społeczeństwa w swoich krajach, jak i na całym świecie, poprzez realizacje założeń polityki społecznej. Lecz w obecnych czasach organizacje te stają przed różnymi wyzwaniami, by te cele zralizować. Zjawisko te nie omijają także Polski. Zanim przejdziemy do problemów przed jakimi stoi polityka społeczna w naszym kraju powinniśmy podzielić je na dwie grupy.
Najpoprawniejszym sposobem będzie podzielenie ich na czynniki wewnątrzpaństwowe oraz zewnętrznopaństwowe. Zacznijmy od wewnątrzpaństwowych.
Między problemami tymi istnieją pewne więzi łączące je (bezpośrednio, jak i pośrednio), co sprawia, że należy do nich podejść całościowo, nie zaś fragmentarycznie, osobno do każdej z nich. Czynnikami łączącymi je jest wiek, mentalność oraz pieniądze. Skupmy się narazie na problemie pieniędzy.
Nawet małe dzieci wiedzą, że aby komuś dać, najpierw trzeba to mieć. Na tych samych zasadach państwo powinno opierać swoją „zdrową” politykę finansową i politykę społeczną. To powinna być naczelna zasada polityki państwa. Lecz obecnie wszystkie państwa, nie tylko nasze, by mieć pieniądze na część swoich zamierzeń, pożyczają je, zadłużając się w kraju jak i za granicą w bankach komercyjnych, przez co zwiększają już ogromny deficyt finansów publiczny i rosnący dług państwa, który obecnie według obliczeń fundacji Forum Obywatelskiego Rozwoju Leszka Balcerowicza wynosi 821 mliardów złotych. Skutkuje to tym, że państwo musi coraz częściej ciąć wydatki na te cele, na które chciałoby łożyć, by w dalszej kolejności spłacić rosnące odsetki wcześniej zaciągniętych pożyczek. Z tej sytuacji wynika, że pierwszm problemem jest rosnący dług państwa.
Z pierwszego argumentu można w pewien sposób przytoczyć dwa kolejne. Poprzez analizę ustawy budżetowej państwa można wywnioskować, że dwiema rzeczami pochłaniającymi znaczną część budżetu są pieniądze na dopłaty do rent i emerytur oraz rosnące wydatki na administrację.
Zajmijmy się najpierw administracją. Rząd, obiecując kolejne nowe świadczenia, prowadzi do rozrostu biurokracji, która miałaby się tym zajmować (obecnie planuje się zwiększyć liczbę pracowników administracji państwowej do liczby pół miliona). Nie widzi w tej sytuacji, że rezygnując z możliwości zatrudnienia kolejnej „miłej pani” w urzędzie mógłby pieniądze te przeznaczyć na realizację już istniejących potrzeb choćby i nawet na politykę społeczną. W ten sposób można powiedzieć, że państwo „zżera” samo siebie.
Teraz czas na renty i emerytury. Państwo musi obecnie dopłacać do ZUS- u coraz więcej, gdyż starzeje się społeczeństwo. Ststystyki w tej kwesti są nieubłagane. Znajdujemy się obecnie, tak samo jak kraje Europy Zachodniej, w piątej fazie rozwoju demograficznego. Co oznacza coraz mniejszą ilość osób w wieku produkcyjnym, która mogłaby utrzymywać rosnącą liczbę osób w wieku poprodukcyjnym.
Emigracja naszych rodaków w poszukiwaniu lepszych warunków płacowych wiąże się też z mniejszymi wpływami do ZUS-u i Skarbu Państwa. Emigrują ludzie lepiej wykształceni, którzy są podstawą do nowoczesnej i innowacyjnej gospodarki. Natomiast zarabiając w kraju więcej płaciliby jednocześnie większe składki oraz podatki. To oni mają utrzymywać pokolenie w wieku poprodukcyjnym. A teraz pracują na emerytów i rencistów w krajach zachodnioeuropejskich.
Duży wpływ na politykę społeczną ma też ludzka mentalność. Gównym celem państwa w wykonywaniu założeń tejże polityki jest pomoc obywatelom gorzej sytuowanym „wyjść na prostą” czy też zbudowanie rzeczywistego „równego startu” i sprawienie, że dyskusja o równych szansach nie będzie li tylko dyskusją akademicką. I w tym momencie kończyć się powinna pomoc dla obywateli. Niestety przez propagandę poprzedniego systemu część ludzi nie potrafi myśleć sama za siebie i oczekuje, że państwo wszystkim się zajmie. Nie szukają granicy zdrowego rozsądku w swym działaniu, tylko obwiniają państwo za swą złą sytuację.
O ile moc rozwiązania problemów wewnątrzpaństwowych znajduje się w naszych rękach, o tyle w rozwiązywaniu problemów zewnętrznopaństwowych potrzebna jest współpraca międzynarodowa.
Obecna druga fala kryzysu gospodarczego odziałowuje podwójnie na politykę społeczną w Polsce, jak i na świecie. Po pierwsze, wraz ze wzrostem liczby bezrobotnych w czasie kryzysu zwiększa się liczba osób, którą musi objąć pomoc społeczną. Po drugie, wraz ze wzrostem liczby bezrobotnych zmniejsza się liczba podatników, którzy płacą na tę pomoc społeczną.
Kolejne wyzwania przed Polską stawia globalizacja, która prócz zjawisk pozytywnych niesie za sobą i negatywne. Po pierwsze zmienia mentalność społeczeństwa, ludzie stają się bardziej egoistyczni, zainteresowani w pierwszej kolejności swoim indywidualnym rozwojem i samodoskonaleniem, z zarazem mniej wrażliwi na potrzeby ludzi. Po drugie, istnieje zagrożona instytucja rodziny, która jest podstawową komórką społeczną oraz osłabienie więzi społecznych. Może to skutkować „rozczłonkowaniem” społeczeństwa, w skrajnym przypadku anomią społeczną. Po trzecie, zwiększa się średni wiek dzietności kobiet. Spowodowane jest to chęcią zdobywania wykształcenia i rozwijaniem przyszłej kariery młodych kobiet. Z tego wynika zmniejszanie się liczby dzietności kobiety, utrudniona jest z tego powodu zastępowalność pokoleń.
W tym momencie powinniśmy rozliczyć polityków z ich działalności w zakresie realizowania postulatów polityki społecznej. Gdy powiedzie się nam próba rozliczenia ich z tej działalności możnaby nawiązać do słów jedenego z najsłynniejszych filozofów zajmujących się filozofią społeczno-polityczną Karla Raimunda Poppera i zbadać czy „polityka społeczna jest hipotezą, która powinna być przetestowana przez rzeczywistość i skorygowana w świetle doświadczenia”.
Zdjęcie na licencji CC, autor: kuchenkainternetowa