Od dwóch lat Mariola swoich rodziców spotyka jedynie w sądzie. Za każdym razem słyszy: „Zabrałaś nam naszego Krzysia! Jesteś zboczeńcem! Już nie mamy dziecka!”. Przed salą sądową spotkałam kolegów Marioli z pracy. Zostali wezwani na sprawę, żeby zeznać, że „Mariola od zawsze pindrzyła się i, że, kurwa, każdy ma prawo robić, co chce ze swoim ciałem. Żyjemy w wolnym kraju. Podobno!”
Mariola urodziła się w roku 2010. Dzisiaj ma dwa lata. Powoli uczy się chodzenia w butach na wysokim obcasie. Stawia pierwsze kroki w świecie kobiet.
Gdy ją poznałam, miała na sobie różową mini spódniczkę i różową bluzkę z dużym dekoltem eksponującym piersi. Miseczka B. Jeździła na łyżwach. Przechodnie zatrzymywali się, żeby na nią popatrzeć. Na sprawnie wykonywane piruety. I na nią.
Dwa lata temu podjęła decyzję: ‘Nie mogę dłużej oszukiwać innych i samą siebie.
Muszę stać się kobietą”.
Stawała się przez dwa lata. Na początku robiła delikatny makijaż. W szafie zaczęły pojawiać się ubrania unisex, później coraz więcej sukienek. Na paznokciach lakier.
Koledzy w pracy podśmiewali się. Dzieci zerwały z nią kontakt. Żona płakała. Zgodziła się podpisać dokumenty rozwodowe.
Straciła wszytko. Dom, rodzinę, przyjaciół, znajomych. Została sama.
To jest cena, jaką zapłaciła za swoją decyzję. Za wolność wyboru.
Krzysztof
Krzysztof urodził się w roku 1969. Umarł dwa lata temu.
Od zawsze był inny. W szafie chował lalkę szmaciankę. Gdy nikogo nie było w domu, ubierał się w sukienki siostry i wdzięczył do lustra. Raz wydepilował sobie brwi i dostał za to lanie. Podkochiwał się w swoim przyjacielu. Kiedyś spróbował go pocałować. To był koniec ich przyjźni. I początek znajomości z Basią.
Basia była jego przyjaciółką. Przy niej próbował być facetem, a nie „babskim” Krzysiem. Dlatego stał się jej mężem i ojcem jej dzieci. Zbudował dom. Zasadził drzewo. Wszytko zgodnie z oczekiwaniami otoczenia. Wszytko wbrew sobie.
Normy społeczne zakładają, że chłopiec będzie bawił się samochodami, kopał piłkę, bił się na boisku. Założy i utrzyma rodzinę . Dziewczynka ma bawić się lalkami, być delikatna. Kiedy dorośnie, powinna rodzić dzieci, dobrze gotować, dbać o dom. Od dziecka jesteśmy wychowywani według nieustannie powtarzanego schematu.. Tymczasem na świecie co trzydzieści tysięcy. urodzeń pojawia się dziecko, którego płeć jest tzw. pomyłką Boga. Dziewczynka rodzi się w ciele chłopca. Chłopiec rodzi się w ciele dziewczynki.
Żyjemy w wolnym kraju
Transseksualizm to związana z głębokim dyskomfortem emocjonalnym rozbieżność pomiędzy posiadaną płcią fizyczną a odczuwaną płcią psychiczną.
To choroba. Jej diagnozowanie trwa około dwóch lat. W tym czasie lekarze przeprowadzają szczegółowe badania medyczno – psychologiczne. Gdy diagnoza jest pewna, zalecają kurację hormonalną, po której u kobiet urodzonych w ciele mężczyzny pojawia się zarost. U tych, którzy dotąd tylko biologicznie byli mężczyznami, piersi. Jedynym skutecznym leczeniem jest operacja na genitaliach (z angielskiego SRS, sex reassignment surgery). Metody seksuologiczne i psychiatryczne nie przynoszą efektów.
Tymczasem w polskim prawie jest zapis regulujący sprawy dotyczące naszej seksualności. Aby uzyskać zezwolenie na wykonanie operacji, konieczna jest zmiana płci metrykalnej.
Zapis w metryce można zmienić jedynie na drodze sądowej. W procesie cywilnym powodem jest osoba transsesksualna. Stroną pozwaną są rodzice, ponieważ Sąd, aby przeprowadzić rozprawę za punkt wyjścia przyjmuje fikcyjne uzasadnienie: to rodzice w momencie narodzin dziecka podali błędną informację o płci.
Dlatego od dwóch lat Mariola swoich rodziców spotyka jedynie w sądzie. Za każdym razem słyszy: „Zabrałaś nam naszego Krzysia! Jesteś zboczeńcem! Już nie mamy dziecka!”.
Ta przewrotna logika procesu sądowego nie pozwala Marioli nawet próbować normalnie żyć. Rodzice nie są w stanie pogodzić się z chorobą syna. „Oni woleliby, żebym umarła. Albo, żebym siedziała w białym kaftanie zamknięta w szpitalu psychiatrycznym. Tymczasem lekarze postawili diagnozę – jestem osobą transseksualną. Dlaczego teraz o moim losie decydują osoby postronne?”
Przed salą sądową spotkałam kolegów Marioli z pracy. Zostali wezwani na sprawę, żeby zeznać, że: „Mariola od zawsze pindrzyła się i, że, kurwa, każdy ma prawo robić, co chce ze swoim ciałem. Żyjemy w wolnym kraju. Podobno!”
Ciało jako nieprzerwane urzeczywistnianie się możliwości
W 1974 roku Michelle Rosaldo i Louise Lamphere wydały zbiór tekstów dotyczących antropologii kobiet – Woman, culture and society. Wraz z tą publikacją pojawiła się dyskusja na temat związku pomiędzy terminami sex (płeć biologiczna) a gender (płeć kulturowa) i teza, że płeć jest konstruktem narzuconym kulturowo.
Niecałe dwadzieścia lat później Judith Butler proponuje odwrócenie tej tezy – gender jest pierwotne w stosunku do płci biologicznej, ponieważ płeć jest konstruowana poprzez performatywne działanie gender.
W owo performatywne działanie gender wpisane są „słowa zaklęcia”: zdanie wypowiedziane przy porodzie: „to jest dziewczynka” lub „to jest chłopiec”, kreuje rzeczywistość i rozpoczyna proces konstrukcji tożsamości płciowej. Dziecko to zdanie uwewnętrznia, a następnie powtarza „tak zwana tożsamość płciowa stanowi dokonanie performatywne, wymuszone przez sankcje społeczne i tabu”[1].
Płeć i pojęcie kobiecości nie jest czymś stabilnym. Pewne typy kobiecości są nieustannie odgrywane i ciągle reinterpretowane. Ponieważ „ciało nie jest tylko po prostu materią, lecz także ciągłym i nieprzerwanym urzeczywistnianiem się możliwości”[2].
Te możliwości realizują się w ramach jasno określonych norm i kategorii –
kobiecości i męskości. Przekraczanie granic w tym względzie jest społecznie uznawane za dewiację. Wolność człowieka jest uznawana tylko pod warunkiem, że nie narusza wolności innego. Problem leży w zdefiniowaniu zakresu tej wolności.
Wolność Marianny kończy się za progiem jej dwudzistometrowego mieszkania. Codziennie, gdy wychodzi z domu, czuje na sobie uważne, ciekawskie spojrzenia. Codziennie jest narażona na drwinę i agresję. Codziennie przed lustrem pudruje i tuszuje znamiona przeszłości. Na szczupłe, wysokie ciało zakłada sukienki. Na stopy buty o rozmiarze 43. Każdy detal jest starannie dopracowany. Marianna jest uważnym widzem telewizyjnych programów dla kobiet. Wie, jak ukryć nieco za szerokie biodra, jak wyeksponować zgrabne nogi, ale mimo to odbiega od wyobrażenia kobiecości promowanego przez media, których jest fanką. Odbiega od normy, w której została, w której także my zostaliśmy, „wytresowani”.
„Jak tresuje się dziewczynki”[3]
W 1987 Zigniew Libera podczas rodzinnego spotkania filmuje małą dziewczynkę.
W kadrze pojawiają się dłonie dorosłej kobiety, która kilkuletniemu dziecku podaje szminkę i pilniczek do paznokci. W zwolnionym tempie oglądamy obrazy przekazywania i przyswajania określonych zachowań i ról społecznych. Dziewczynki są tresowane na wzór innych kobiet. Kobiety zaś kultywują i realizują wizję kobiecej atrakcyjności. Nasza osobowość jest estetyzowana, dookreślana przez kostium społecznych paradygmatów. To, co męskie i to, co żeńskie jest jasno
i bezwarunkowo określone. Granica między tym, co dla nas naturalne,
a tym, co sztucznie, kulturowo narzucone, zatarła się. Nasza tożsamość jest uwarunkowana przez kontekst. Przez drugiego człowieka.
W Polsce tym drugim człowiekiem jest (według stereotypów) katolik, homofob, rasista.
W Polsce Mariola poznała księdza, który na pytanie: „Proszę księdza, czy ja jestem grzechem?” Odpowiedział, że „nikt nie jest grzechem tylko dlatego, że się urodził”. A skoro od zawsze czuła się kobietą uwięzioną w ciele mężczyzny, to powinna być kobietą i żyć jak kobieta.
I dodał – „Tylko staraj się nie grzeszyć. I nie wolno tobie z nikim być. Bo będziesz ludziom
w głowach mieszała”.
Mariola wraca do pustego mieszkania. Wita ją kot znajda i papuga.
W Polsce w ostatnich wyborach mandat poselski wygrała Anna Grodzka, prezes Fundacji Trans-Fuzja, transseksualistka. Ten zaskakujący wynik stał się jednym z głównych tematów analiz powyborczych. W prasie zagranicznej pojawiły się informacje o niezwykłej, obyczajowej transformacji Polski. W polskich mediach podjęto próbę przedefiniowania zjawiska płci, zrozumienia drugiego człowieka.
Rzeczywistość w Polsce zaczyna się rozwarstwiać.
W języku oficjalnym, języku mediów i poprawności politycznej Mariola i pani poseł Anna Grodzka to kobiety (!), którym udała się walka o siebie, o prawo o decydowaniu o sobie, o pełne uczestnictwo w życiu publicznym, w życiu zwykłych ludzi.
W języku ulicy, języku sąsiadów, rodziców Marioli, transseksualistów należy leczyć, izolować.
Transseksualistki żyją czekając na wyrok sądu. Żyją z wyrokiem społecznym. Czekają na szansę leczenia, przeprowadzenia operacji. Chcą wtopić się w tłum. „Być szarą, zwykłą kobietą”
z prawem do życia. Do wolnego wyboru.
[2] Ibidem.
[3] Tytuł filmu Zbigniewa Libery