Nowoczesna doskonale zdaje sobie sprawę, że dla partii politycznej program to kłopot. Trzeba go mieć, ale zasadniczo nie jest do niczego potrzebny – programem nie wygrywa się wyborów. Jednak bywa on czytany uważnie przez oponentów i ekspertów, zawarte w nim tezy bywają dla partii kłopotliwe i trudne do wytłumaczenia. Dlatego konkretów w programie powinno być jak najmniej bo do ogólników trudno się przyczepić.
I tą lekcję Nowoczesna odrobiła znakomicie. Program roi się od stwierdzeń takich jak „naprawimy”, „poprawimy”, „podniesiemy”, „będziemy promowali”, „zmienimy”. Zasadniczo jednak prawie wcale nie ma nawet sugestii w zakresie tego jak to zrobić. O ile w przypadku „obniżymy stawkę podatku” wydaje się to uzasadnione – do tego wystarczy ustawa, o tyle „zlikwidujemy kolejki do lekarzy” brzmi już zupełnie groteskowo. Problem służby zdrowia pozostaje nierozwiązany we wszystkich krajach świata, a Nowoczesna „zlikwiduje” i już. I choć w opisie zmian w służbie zdrowia jest kilka słusznych pomysłów to w niczym nie przypominają całościowego planu mającego jakąkolwiek szansę zmierzyć się z problemem. Po prostu sprawę załatwi „organizacja, cyfryzacja i finansowanie” – cokolwiek by to miało znaczyć. A program to właśnie jedyne miejsce, w którym takie rzeczy się opisuje.
Analizę programu Nowoczesnej należy więc przeprowadzić „odcedzając” konkretne propozycje od zalewu pustych deklaracji, a z racji mojej profesji wypowiem się jedynie o jego części gospodarczej. Bo pomimo starań by konkretów unikać da się zarysować, mglistą, ale zauważalną linię rozumowania Nowoczesnej. A to co można zauważyć nie jest pocieszające.
Największym zastrzeżeniem do programu Nowoczesnej, poza wysokim poziomem ogólności, jest bowiem całkowite oderwanie od prognoz rozwoju gospodarczego Polski. To niepokojące w przypadku partii, której głównym zakresem kompetencji ma właśnie być gospodarka. Nowoczesna deklaruje równoważenie budżetu (łącznie z wymogiem konstytucyjnym), co dla wielu ekonomistów jest postulatem zachęcającym. Problem w tym, że reszta postulatów nijak się ma do tego założenia.
Budżet można równoważyć, albo podnosząc podatki, albo obniżając wydatki. Co zatem proponuje Nowoczesna? W kwestii podatków:
- Obniżkę PIT i CIT
- Odpis CIT na kulturę
- Ujemny podatek dochodowy (zasiłki dla osób osiągających niski dochód)
- Ulgi inwestycyjne
Czyli same obniżki podatków. A co w wydatkach?
- Żłobek i przedszkole dla każdego dziecka
- Programy tanich mieszkań dla młodych
- Zwiększenie zasiłków (na zasadzie złotówka za złotówkę)
- Likwidację kryterium ceny w przetargach
- Podniesienie wynagrodzeń w służbie zdrowia
- Dofinansowanie nauki, wyższe płace dla młodych naukowców, stypendia
- 2% PKB na badania i rozwój
- Dofinansowanie sądownictwa
- Dopłaty do termomodernizacji i wymiany pieców
- Zwiększenie udziału samorządów w podatkach dochodowych
- 2,5% PKB na wojsko
Jedynym elementem ograniczającym wydatki ma być racjonalizacja 500+, choć nie wiemy ile oszczędności mogłoby to przynieść. Z ogólnego zarysu wynika, że raczej niezbyt wiele. Jak więc Nowoczesna chce równoważyć (konstytucyjnie budżet) obniżając podatki i podnosząc wydatki pozostaje tej partii wielką tajemnicą, godną niewątpliwie Nobla z ekonomii. Oczywiście w programie pojawiają się postulaty „przeglądów wydatków”, czy „likwidacji oszustw”, ale to znowu ogólniki, które zgodnie z założeniem pomijam.
Piknik pod wiszącą skałą
Co gorsza Nowoczesna prawie w ogóle nie zauważa słonia w składzie porcelany – czyli systemu emerytalnego. To on generuje obecnie ok 50 mld deficytu budżetowego – bo tyle wynosi dotacja dla FUS. A za lat kilka dotacja ta podwoi się tworząc olbrzymią wyrwę w budżecie. Zatem nawet gdyby jakimś cudem dziś zrównoważyć budżet to za lat kilka wrócimy do stanu obecnego – lub gorszego. Nie może być mowy o naprawie finansów publicznych bez dużego programu dotyczącego systemu emerytalnego – obcinanie wydatków na administrację może dać nam obniżenie deficytu co najwyżej o kilkanaście procent. Posunięcie się dalej grozi demontażem państwa.
Przerażające jest to, ze Nowoczesna najwyraźniej tego nie dostrzega. Co bowiem czytamy w programie w tym zakresie? Utrzymanie wieku emerytalnego na poziomie 67 lat – rozwiązanie słuszne, ale wycinkowe i niewystarczające. Likwidacja przywilejów emerytalnych dla nowo wchodzących na rynek pracy – znowu pomysł słuszny, ale dający efekty za 25-30 lat kiedy demograficzny walec już się po nas przetoczy. Słowem niewiele.
Można by się także wyzłośliwiać nad pewnymi elementami merytorycznymi – wyraźnie Nowoczesna ma kłopoty z pojęciem podatku liniowego. W kampanii wyborczej Ryszard Petru nawoływał do wprowadzenia liniowego VATu, kiedy VAT liniowy jest już od zawsze. To, że ma różne stawki jeszcze nie znaczy, że jest progresywny. W programie zaś mamy „podatek liniowy z wysoką kwotą wolną” – czyli podatek progresywny. Sformułowania takie, choć zasadniczo zrozumiałe, muszą budzić obawy o poziom kompetencji piszących ten dokument. Wpisuje się to niestety w szereg dziwnych wpadek merytorycznych – głównie lidera Nowoczesnej. Musi to być dość bolesne dla partii, której jednym z atutów ma być właśnie wysoki poziom kompetencji.
Ale zamiast złośliwości chciałbym zaznaczyć, że w programie znajduje się sporo ciekawych pomysłów. Na przykład te dotyczące wspierania przedsiębiorczości mają sens – choć niestety dotyczą problemów raczej drugo- i trzeciorzędnych, głównie tych, które trapiły przedsiębiorców przed kilku laty i przebiły się do mainstreamu. Wyraźnie widać jednak, ze brak tu nasłuchu bezpośrednio w środowisku przedsiębiorców.
Podsumowując wyraźnie widać, że za programem Nowoczesnej nie stoi żadna spójna myśl ani wizja. To zlepek różnych postulatów, mniej lub bardziej ogólnych. Część z nich jest jak najbardziej sensowna, ale w sumie nie składają się na całość. To trochę jak propozycja remontu domu, dotycząca dziesiątek różnych drobiazgów. Każda z propozycji ma jakiś sens, ale trudno sobie wyobrazić jak będzie wyglądała całość. Co gorsza silosowe opracowanie zagadnień, zapewne na zasadzi burzy mózgu powoduje, ze wiele propozycji jest niespójnych. Praktycznie każda gałąź ma dostać jakiegoś rodzaju dofinansowanie lub ulgi podatkowe, a jednocześnie jakimś cudem budżet ma się zbilansować. Wygląda na to, że przypowieści Leszka Balcerowicza o politykach jako świętych Mikołajach sprawdza się także w przypadku Nowoczesnej. Oprócz braku spójnej wizji rzuca się w oczy także całkowite pominięcie w programie spraw kluczowych dla przyszłości Polski. Zatem zasadniczo mamy do czynienia z dokumentem opracowanym na potrzeby marketingu, doraźnie złożonym, zapewne jako kontrapunkt do wysiłków programowych PO. Pozostaje liczyć, że partia ta pokusi się jednak o poważniejsze podejście do tematu.