Postulat delegalizacji Obozu Narodowo-Radykalnego wraca w polskiej debacie publicznej jak bumerang. Średnio co dwa, trzy miesiące możemy słuchać nowych apeli w tej sprawie i obserwować zbiórki podpisów. Nie sądzę jednak, by był to właściwy sposób walki z nacjonalizmem. Zaryzykuję stwierdzenie, iż jest to wręcz najgorszy z możliwych sposobów zwalczania groźnych idei, który w efekcie nie tylko je wzmacnia, ale i tworzy masę zagrożeń.
Ukryte zagrożenia delegalizacji
Na stronie internetowej ONR-u możemy przeczytać, iż celem organizacji jest aktywizm na rzecz „promocji wartości narodowych i katolickich”. Czytając deklarację ideową narodowych radykałów znaleźć można wiele skrajnie kolektywistycznych i niebezpiecznych myśli, jak również ewidentne sprzeczności: np. próbę pogodzenia opartej na uniwersalizmie i przykazaniu miłości wiary z nacjonalizmem. Nie znajdziemy jednak bezpośrednich odwołań do faszyzmu czy narodowego socjalizmu. Nie znajdziemy też w deklaracji dążenia do zmiany ustroju państwa siłą, ani wyrażonej wprost nienawiści rasowej lub narodowościowej (por. art. 13 Konstytucji RP). Dopóki takie postulaty nie staną się częścią programu ONR bądź oficjalnych deklaracji, nie ma podstaw prawnych do delegalizacji tego ugrupowania.
Wielu zapewne powie, że przecież i tak wiadomo, że ONR ma ciągoty faszystowskie. Nie możemy jednak pozwolić sobie na tego typu domniemania w sprawie tak poważnej jak delegalizacja organizacji. Co, gdy obecna władza domniema, iż celem KOD-u bądź Obywateli RP jest zmiana ustroju siłą? Rządy Prawa i Sprawiedliwości pokazują każdego dnia, jak zgubna może być nadmierna władza w rękach polityków.
Delegalizacja wcale nie musi oznaczać, iż organizacja zniknie. Nietrudno wyobrazić sobie sytuację, w której jej najbardziej radykalni członkowie postanowią działać dalej w podziemiu. Historia najnowsza pokazuje, jakie zagrożenia mogą wiązać się z tego typu działalnością. Fala lewackiego terroryzmu, jaka przetoczyła się przez zachodnią Europę po protestach studenckich 1968 roku i organizacje takie jak RAF przez lata spędzały sen z powiek służbom specjalnym i pozbawiły życia wielu niewinnych ludzi.
Jak błędne metody narodowcom pomagają
Żeby uświadomić sobie, jak potencjalnie groźna byłaby delegalizacja ONR, warto przeprowadzić krótki eksperyment myślowy. Wczujmy się na chwilę w rolę statystycznego obserwatora bieżących wydarzeń. Nie przygląda się on bliżej działalności organizacji nacjonalistycznych, nie widzi zagrożeń wynikających z idei przez nie głoszonych. Słyszy jednak, że Facebook znowu usuwa strony narodowców, że ktoś uruchomił kolejną inicjatywę na rzecz delegalizacji ONR.
W tym momencie przeciwnicy tego typu organizacji na własne życzenie doprowadzają do tragikomicznego odwrócenia ról. Człowiek krzyczący o „islamskiej dziczy zalewającej Europę”, głoszący skrajne idee, nagle staje się pokrzywdzonym, ofiarą poprawności politycznej, tłamszoną przez Zuckerberga i Sorosa.
Co gorsza stwarza się wrażenie, jakoby to narodowiec miał rację, a jego oponenci zwyczajnie nie mieli argumentów. I to mimo faktu, iż udowodnienie intelektualnego prostactwa i alogiczności idei, na których opiera swoje przekonania, jest zadaniem banalnym.
Argumenty i wartości zamiast paragrafów
Jak zatem możemy walczyć z popularnością poglądów narodowo-kolektywistycznych?
Naturalnym dla człowieka jest poszukiwanie wartości, często bardzo wyrazistych i systemu aksjologicznego, który pomógłby uporządkować rzeczywistość. Sądzę, że w dużej mierze nijakość współczesnej polityki (czy raczej postpolityki) oraz nieatrakcyjność i nieświadomość własnych idei liderów ugrupowań mainstreamu jest główną przyczyną popularności narodowców. Przyroda nie znosi próżni, a popyt musi w końcu trafić na podaż. Skoro jedyną widoczną podaż idei są w stanie zapewnić nacjonaliści, to w perspektywie kilku lat będziemy się liczyć z przykrymi tego konsekwencjami.
Naiwne jest przekonanie, iż jednym aktem normatywnym możemy pozbyć się problemu radykalizacji i nacjonalizmu. Nawet zakładając, iż do delegalizacji ONR by doszło, istnieje przecież cała masa innych, równie radykalnych organizacji nacjonalistycznych. Jedyną skuteczną metodą może być w tym wypadku ciężka i długotrwała praca u podstaw (co narodowcy, w przeciwieństwie do większości ich oponentów, praktykują).
Czas, by idee wolnego społeczeństwa i demokracji liberalnej znów stały się celami do osiągnięcia. Gdy dla młodego pokolenia odkrywanie wolności stanie się intelektualną przygodą, problem ONR-u rozwiąże się sam.
Piotr Oliński – liberał, społecznik, popularyzator idei liberalnych, od maja 2016 r. koordynator regionu kujawsko-pomorskiego Młodych Nowoczesnych
*
Okiem prawnika:
Stowarzyszenie może zostać rozwiązane przez sąd rejestrowy na podstawie art. 29 ustawy z dnia 7 kwietnia 1989 r. Prawo o stowarzyszeniach. Sąd jednakże nie może rozwiązać stowarzyszenia z urzędu, ale jedynie na wniosek prokuratora lub organu nadzorującego stowarzyszenie. Organem nadzorującym jest wójt, burmistrz lub prezydent miasta właściwy ze względu na siedzibę stowarzyszenia. Oto odpowiednie przepisy w/w ustawy:
Art. 28. W razie stwierdzenia, że działalność stowarzyszenia jest niezgodna z prawem lub narusza postanowienia statutu w sprawach, o których mowa w art. 10 ust. 1, art. 10a ust. 1 i 3 i art. 10b, organ nadzorujący, w zależności od rodzaju i stopnia stwierdzonych nieprawidłowości, może wystąpić o ich usunięcie w określonym terminie, udzielić ostrzeżenia władzom stowarzyszenia lub wystąpić do sądu na podstawie art. 29.
Art. 29. 1. Sąd, na wniosek organu nadzorującego lub prokuratora, może:
1) udzielić upomnienia władzom stowarzyszenia;
2) uchylić niezgodną z prawem lub statutem uchwałę stowarzyszenia;
3) rozwiązać stowarzyszenie, jeżeli jego działalność wykazuje rażące lub uporczywe naruszanie prawa albo postanowień statutu i nie ma warunków do przywrócenia działalności zgodnej z prawem lub statutem.
2. Sąd rozpoznając wniosek, o którym mowa w ust. 1 pkt 3, może na wniosek lub z własnej inicjatywy wydać zarządzenie tymczasowe o zawieszeniu w czynnościach zarządu stowarzyszenia, wyznaczając przedstawiciela do prowadzenia bieżących spraw stowarzyszenia.
3. Rozpoznając wniosek o rozwiązanie stowarzyszenia, sąd może zobowiązać władze stowarzyszenia do usunięcia nieprawidłowości w określonym terminie i zawiesić postępowanie. W razie bezskutecznego upływu terminu, sąd, na wniosek organu nadzorującego lub z własnej inicjatywy, podejmie zawieszone postępowanie.
Wniosek: sąd rejestrowy (czyli właściwy ze względu na siedzibę stowarzyszenia sąd rejonowy) może rozwiązać stowarzyszenie na wniosek prokuratora lub wójta, burmistrza lub prezydenta miasta właściwego ze względu na siedzibę stowarzyszenia, jeśli jego działalność wykazuje rażące lub uporczywe naruszanie prawa albo postanowień statutu i nie ma warunków do przywrócenia działalności zgodnej z prawem lub statutem. Czy taka sytuacja zachodzi, ocenia oczywiście sąd.
Trzeba zauważyć, że rozwiązanie stowarzyszenia nie pozbawia członków rozwiązywanego stowarzyszenia prawa do zawiązania nowego stowarzyszenia o takich samych lub podobnych celach. Sąd może więc rozwiązywać kolejne stowarzyszenia, w których miejsce powstawać będą nowe.
Dla „Liberté!”: Jakub Cupriak, LL.M.
Od redakcji: na tym kończymy dyskusję na temat delegalizacji ONR-u. Nie wykluczamy jednak, że do tematu będziemy wracać. W najnowszym, XXVII. numerze kwartalnika ukaże się wywiad poświęcony ruchom nacjonalistycznym.
Foto: Krajobraz po Marszu Niepodległości w 2013 r. w Warszawie, Piotr Drabik/flickr.com, CC BY 2.0.