Nadszedł czas podróży bliższych i dalszych. O ile podróżowanie w przestrzeni jest coraz prostsze, o tyle przemieszczanie się w czasie pozostaje czynnością, z którą najlepiej potrafią się zmierzyć książki.
Praca Remigiusza Ryzińskiego „Foucault w Warszawie” wydana przed kilkoma miesiącami przez wydawnictwo Dowody na Istnienie jest taką właśnie podróżą: podróżą w czasy, których nie pamiętamy; w czasy zniewolenia i lęku; nielicznych chwil wolności, które przegrały z zapomnieniem.
Odtworzenie tego, co nurza się w częściowym niebycie, stanowi wyzwanie, z którym Ryziński postanowił się zmierzyć. I tak, korzystając z strzępków historii zawartych w ubeckich teczkach, ze szczątek ludzkich wspomnień i nielicznych zapisków autor stworzył opowieść o jakże krótkim – bo liczącym zaledwie kilkanaście miesięcy – pobycie w stolicy jednego z bardziej znaczący filozofów XX wieku, Michela Foucault (1926–1984).
Pewnych i udokumentowanych informacji nie znajdziemy w omawianej pozycji za wiele. Sam Foucault nie był zbyt wylewny na temat tego okresu swojego życia. W liście do przyjaciela pisał: „Wiesz, że Ubu* dzieje się w Polsce, to znaczy nigdzie. Jestem w więzieniu (…). Znad Wisły unoszą się obłoki. Nie wiadomo już, gdzie jest światło”.
Nad Wisłę przyjechał, by utworzyć Ośrodek Kultury Francuskiej na Uniwersytecie Warszawskim. Mieszkał pod numerem 32. na ulicy Rutkowskiego, obecnie Chmielnej. Wiemy, że ukończył tu swój doktorat, znany dziś jako „Historia szaleństwa w dobie klasycyzmu”. Wiemy wreszcie, że zmuszony został do opuszczenia Polski.
Cała reszta skonstruowana jest na niedopowiedzeniu i braku, na obłoku niewiedzy. Albo, jak zauważył biograf Krzysztof Tomasik, „[z] pobytem Michela Foucault w Warszawie jest trochę tak jak z homoseksualizmem w Polsce końca lat pięćdziesiątych. Jest jednocześnie legendarny i nieobecny”. Tło jawi się zatem jako równie ważne. Jest nim peerelowska Warszawa oraz życie towarzyskie stołecznych gejów, toczące się w publicznych kiblach, zadymionych kawiarniach i w łaźniach o egzotycznych nazwach.
Z każdą kolejną stroną książki Ryzińskiego poznajemy chłopców przewijających się w otoczeniu Foucault i ich homostorie. Stajemy się świadkami inwigilacji i ubeckich zagrywek. W atmosferze skandalu kończy się pobyt nad Wisłą francuskiego filozofa, złapanego w obyczajową zasadzkę zastawioną w hotelu Bristol przez ówczesną agenturę. „Milicja wtargnęła do pokoju, a jedyne co udało mu się zrozumieć to »pedał« i »kurwa« – pisze Ryziński. »Dzień dobry« najwyraźniej pominięto”.
Michel Foucault powrócił do Polski na kilka dni w 1982 roku w towarzystwie Simone Signoret, Bernarda Kouchnera i z konwojem Lekarzy Świata, aby po wybuchu stanu wojennego wspomóc Polki i Polaków. W wywiadzie udzielonym po powrocie czasopismu „Nouvel Observateur” tłumaczył wydarzenia rozgrywające się w Polsce ludowej i mówił, jak ważne jest, by nie pozostawić ludności samej sobie w obliczu zagrożenia ze Wschodu.
„Porzucając Polaków rezygnujemy z części siebie” – tłumaczył dziennikarzom. Tak jakby trzydzieści lat wcześniej zostawił w tym oszalałym kraju cząsteczkę samego siebie.
*„Ubu Król czyli Polacy” – dramat Alfreda Jarry’ego z 1888 r.
Remigiusz Ryziński, „Foucault w Warszawie”, Wydawnictwo Dowody na Istnienie, Warszawa 2017
Łukasz P. Skurczyński – filolog, teolog, członek redakcji Miesięcznika Ewangelickiego (ewangelicki.pl)
Od redakcji: W ramach cyklu „Książka na wakacje” raz w tygodniu w okresie wakacyjnym na naszych stronach pojawią się rekomendacje wybranych lektur.