Przedsiębiorca prywatny to w społecznym postrzeganiu człowiek dobrze wykształcony, zamożny, ale jednocześnie oszczędny i rozsądnie wydający pieniądze. Inwestuje w firmę nie licząc na szybki zysk. Niestety jednak obnosi się ze swoim bogactwem, raczej nie przestrzega prawa, nie jest ideałem pracodawcy. Ma też mało czasu dla rodziny i znajomych.[1] Obraz przedsiębiorcy w oczach polskiego społeczeństwa nie jest zatem jednoznaczny. Jednak 68 proc. Polaków twierdzi, że działalność firm prywatnych jest korzystna dla społeczeństwa, a jedynie 2 proc. uważa, że zdecydowanie nie jest korzystna. A zapytani o to, czy zachęcaliby własne dzieci do rozpoczęcia działalności gospodarczej, Polacy w ponad 55 proc. odpowiadają, że tak.[1]
Przedsiębiorcy prywatni, jak na krótką historię obecności w polskim życiu gospodarczym i społecznym, mają zatem już dość silną pozycję społeczną. Ale początki nie były łatwe. Przedsiębiorczość w Polsce była bowiem budowana bez kapitału, bez doświadczenia, bez wiedzy o zarządzaniu firmą w gospodarce rynkowej, bez dostępu do know-how, bez dostosowanego do warunków gospodarki rynkowej systemu prawnego, w warunkach olbrzymiej niepewności, wysokiej inflacji, niewymienialnego złotego. Przy dominacji wielkich państwowych przedsiębiorstw, do których należały środki trwałe, rynki zbytu, klienci i kapitał, którym wtedy dysponowała polska gospodarka. Do państwa należały również banki, które miały ograniczoną wiedzę, podobnie zresztą jak państwowe przedsiębiorstwa, o tym jak prowadzić działalność gospodarczą w nowych, rynkowych warunkach.
Dzisiaj nadal brakuje kapitału, ale wiedza i doświadczenie przedsiębiorców są już znacznie większe. System prawny jest co prawda dostosowany do gospodarki rynkowej, ale to nie znaczy, że bardziej przyjazny działalności gospodarczej. Inflacja nie daje się już we znaki, ale wymienialność złotego jest ciągle jednostronna. Ponad 85 proc. kapitału akcyjnego banków komercyjnych należy do inwestorów prywatnych.[2] Jesteśmy w Unii Europejskiej, ale ciągle poza strefą euro. No i mamy cykliczne wahania koniunktury gospodarczej
W końcu lat 80. działało w Polsce 600 tys. prywatnych zakładów rzemieślniczych. Zatrudniały one 1,5 mln pracowników.[3] Polska zatem nawet w okresie socjalizmu nie była przedsiębiorczą pustynią, jak wiele innych gospodarek centralnie planowanych w tym czasie. Jednak to nie rzemieślnicza aktywność zbudowała dzisiejszy sektor przedsiębiorstw prywatnych. Na rzemieślniczej aktywności wyrosło bowiem po 1989 r. jedynie 300 tys. firm.[3] To mniej niż 10 proc. zarejestrowanych dzisiaj podmiotów gospodarczych.[4] Polska przedsiębiorczość poszła zatem inną ścieżką – budowy sektora przedsiębiorstw prywatnych obok rzemiosła, po części na bazie przedsiębiorstw państwowych, w ogromnej mierze jednak od podstaw, bazując na własnych marzeniach, pomysłach, chęci uczestniczenia w zmianach społecznych i gospodarczych i wpływania na te zmiany. Nie była i nie jest to ścieżka łatwa. Miała swoje trudne i łatwiejsze „odcinki”.
„Dzieckiem w kolebce kto łeb urwał Hydrze.”
Faza I (1989-1997) – faza podziału i inicjowania nowej działalności gospodarczej
Transformacja polskiej gospodarki nie zaczęła się w 1989 r., ale już w roku poprzednim. W 1988 r. sejm uchwalił bowiem ustawę o działalności gospodarczej (23 grudnia), zwaną ustawą Wilczka (przestała obowiązywać z końcem 2000 r.). Ustawa ta była najbardziej liberalną regulacją działalności gospodarczej, jaką do dnia dzisiejszego udało się uchwalić. Przygotowała grunt pod zmiany rynkowe, które przyszły wraz ze zmianą władzy w czerwcu 1989 r. Jak na warunki gospodarki centralnie planowanej, w której powstała, byłą rewolucją, bowiem pozwalała każdemu prowadzić działalność gospodarczą na równych prawach i z wykorzystaniem zasady „co nie jest zabronione, jest dozwolone”. W warunkach gospodarki rynkowej stała się natomiast jej podstawą.
W 1988 r. przygotowana została również ustawa Prawo Bankowe oraz ustawa o NBP (weszły w życie w 1989 r.), które zmieniły przepisy regulujące prowadzenie działalności bankowej, stworzyły możliwość prywatyzacji banków państwowych oraz powstawania banków prywatnych.
Polska gospodarka rynkowa miała zatem już na starcie trzy akty prawne, które pozwoliły na dynamiczny rozwój sektora przedsiębiorstw prywatnych. W 1993 r. zarejestrowało działalność już 1,94 mln firm. Do końca 1997 r. przybyło kolejnych 600 tys. przedsiębiorstw (było ich już ponad 2,5 mln), przy czym największe zmiany nastąpiły w latach 1996-1997. Ponad 90 proc. nowo zarejestrowanych firm były to przedsiębiorstwa osób fizycznych prowadzących działalność gospodarczą – polski sektor przedsiębiorstw prywatnych budowany był zatem przede wszystkim na samodzielnej działalności gospodarczej.
Sektor bankowy także się zmienił – z 18 banków państwowych w 1989 r. rozrósł się w 1997 r. do 89 banków komercyjnych, wśród których w 15 dominował kapitał państwowy, a 63 były to banki prywatne (w tym 29 banków to instytucje z przewagą kapitału zagranicznego). Te zmiany były nie do przecenienia. Bez rozbudowującego się sektora bankowego przedsiębiorczość w Polsce nie miałaby szans na rozwój.
Pierwsze lata transformacji polskiej gospodarki nie wróżyły sukcesu. W 1992 r. okazało się, że przedsiębiorstwa państwowe, które zostały „przeniesione” do gospodarki rynkowej, nie zawsze umieją sobie w niej radzić. Nie korzystają z rosnącego rynku, spada im sprzedaż, rosną koszty, ponoszą straty finansowe. Ich problemy przełożyły się na sytuację w bankach, w których miały zaciągnięte kredyty, często jeszcze przed 1990 r. Doprowadziło to do sytuacji, w której pojawiło się zagrożenie działania banków, nie spełniały bowiem wymogów kapitałowych, norm bezpieczeństwa. A zagrożenie działania banków to zagrożenia dla całej gospodarki, bowiem odcięta zostaje ona od najważniejszych źródeł finansowania. W odpowiedzi na tę trudną sytuację została przygotowana i wprowadzona w życie ustawa o finansowej restrukturyzacji przedsiębiorstw i banków (w 1993 r.), która miała pomóc rozwiązać tak problemy kapitałowe banków, jak i problemy przedsiębiorstw z zadłużeniem, ale także z brakiem umiejętności działania w nowych, rynkowych warunkach. Ustawa ta wywołała burzę, bowiem pozwoliła państwu na ingerencję w mechanizmy rynkowe, była w wielu opiniach zamachem na dokonujące się zmiany. Jednak z dzisiejszej perspektywy chyba nawet najwięksi przeciwnicy wprowadzonych w 1993 r. rozwiązań wycofują swoje zarzuty. Ustawa o finansowej restrukturyzacji przedsiębiorstw i banków zmieniła sektor bankowy i sektor przedsiębiorstw. Sektor bankowy, dokapitalizowany wyemitowanymi specjalnie w tym celu restrukturyzacyjnymi obligacjami skarbu państwa, stał się stabilny i bezpieczny. W zamian za dokapitalizowanie banki zostały ustawowo zobowiązane do realizacji zadań, które w normalnych warunkach nie leżą w zakresie ich kompetencji – do restrukturyzacji nie tylko zadłużenia przedsiębiorstw, które z tym zadłużeniem sobie nie radziły, ale do restrukturyzacji działalności firm. Przygotowywały (często wraz z zewnętrznymi ekspertami, dzięki czemu, niejako przy okazji, zaczął się rozwijać rynek usług doradczych) plany restrukturyzacji poszczególnych podmiotów, decydowały o sposobie finansowania procesu ich restrukturyzacji. W efekcie banki uczyły się bezpośrednio w przedsiębiorstwach mechanizmów ich działania, rozumienia ich specyfiki. Dzięki temu dość szybko zaczęły tworzyć bardziej profesjonalne modele scoringowe do analizy firm i ryzyka kredytowego. Uczyły się zarządzania złymi długami. M.in. w wyniku tych działań polski system bankowy uniknął zagrożeń, które dotknęły banki w innych nowych gospodarkach rynkowych. Przedsiębiorstwa natomiast uzyskały profesjonale wsparcie w procesie restrukturyzacji i dostęp do zewnętrznych źródeł jego finansowania. Wiele z nich dzięki restrukturyzacji z początku lat 90. zostało sprywatyzowanych na korzystnych warunkach i bardzo dobrze sobie dzisiaj radzi.
Na czym bazowała koncepcja restrukturyzacji przedsiębiorstw zapoczątkowana przez działania banków? Analizy firm w większości przypadków wskazywały na nieefektywnie zbudowane w nich procesy biznesowe. Przedsiębiorstwa, które powstały i działały jeszcze przed 1989 r., miały w swoich strukturach wszystkie rodzaje działalności – i te związane z aktywnością podstawową, jak i „pomocnicze”, np. rozbudowane działy transportu wraz z flotą samochodową (firmy nietransportowe), rozbudowaną działalność socjalną (domy wczasowe, sanatoria), własne mini przedsiębiorstwa rolne, własne rozbudowane działy sprzątania, etc. Bardzo często też działalność podstawowa była zbyt zdywersyfikowana. Dlatego restrukturyzacja polskiego sektora przedsiębiorstw rozpoczęła się od podziału, od procesu wydzielania ze struktur przedsiębiorstw tych obszarów, które nie stanowiły podstawy ich działalności. W oparciu o te wydzielone obszary (i majątek trwały z tą działalnością związany) tworzone były spółki-córki, które miały świadczyć usługi spółce-matce. Musiały jednak równocześnie poszukiwać na rynku innych odbiorców swoich usług, bowiem okazywało się zawsze, że te wydzielone w odrębne spółki zasoby są zbyt duże w stosunku do potrzeb spółki-matki. W większości przypadków wyodrębnione spółki-córki były przez firmę-właściciela później sprzedawane. W ten sposób – przez podział – rosła liczba przedsiębiorstw. W ten sposób także w pierwszej fazie rozwoju polskiego sektora przedsiębiorstw dokonano poważnej i efektywnej restrukturyzacji przedsiębiorstw państwowych, które działały jeszcze przed 1989 r. W efekcie zastosowanych procesów restrukturyzacyjnych zmniejszyło się przeciętne zatrudnienie w firmach. Niestety wzrosło także bezrobocie.
Drugim, znacznie większym jeżeli chodzi o liczbę nowo powstających firm, źródłem zmian w sektorze przedsiębiorstw w pierwszej fazie jego rozwoju było zakładanie przez osoby fizyczne własnej działalności gospodarczej. Część tych firm zatrudniała pracowników, część bazowała na pracy właściciela (czasami członków rodziny). Firmy te stosowały przede wszystkim strategie kosztowe oraz strategie niszowe. Musiały bowiem znaleźć dla siebie rynek produktowy i geograficzny, a także, aby być konkurencyjnymi, musiały oferować towary i usługi taniej niż inne firmy. Strategie te okazały się skuteczne; przedsiębiorstwa nie tylko odpowiadały na rosnący popyt na istniejące towary i usługi, ale kreowały popyt na nowe produkty. Firmy wykorzystywały proste rezerwy, tak tkwiące w ich własnych strukturach, jak i na rynku. W efekcie Produkt Krajowy Brutto zmieniał się w końcu tej fazy w realnym tempie blisko 7 proc. w skali roku.
Proste rezerwy jednak kiedyś się kończą. Niezbędne staje się poszukiwanie innych strategii aby mieć szanse na rozwój. Tak też się stało w przypadku polskich firm.
„.Ten młody zdusi Centaury.”
Faza II (1998-2000) – faza inwestycyjnego zwiększania efektywności działania
Podziały, które dokonywały się w latach 1989-1997, pozwoliły firmom na umocnienie pozycji na rynku, zmniejszenie kosztów, poprawę systemu zarządzania, znaczne wzmocnienie kondycji finansowej. Przedsiębiorstwa zatrzymywały wypracowane zyski netto zwiększając w ten sposób swoje zdolności akumulacyjne, a także kredytowe. Rynki, na których działały (produktowe, geograficzne), nie rozwijały się już tak szybko, jak w Fazie I. Przyszedł zatem czas na zmianę strategii tak, aby móc wykorzystać zbudowany w pierwszym okresie potencjał. Przedsiębiorstwa zaczęły dostrzegać znaczenie odróżniania się od innych firm. Wiele z nich zmieniło strategię z kosztowej na strategię dyferencjacji. Przestał im także wystarczać rynek lokalny. Zaczęły myśleć o sprzedaży na innych rynkach. Do tego niezbędne jednak było zwiększenie możliwości produkcyjnych, a także dostęp do nowych kanałów dystrybucji. Oba te cele mogły zostać zrealizowane najszybciej przez inwestycje w fuzje i przejęcia, a także przez proces prywatyzacji. Firmy inwestowały również w rozbudowę własnych możliwości produkcyjnych (rozwój wewnętrzny), jednak cechą charakteryzującą Fazę II było nasilenie się procesów łączenia się firm oraz procesów prywatyzacji.
Do 2000 roku sprywatyzowano banki komercyjne, które powstały na początku lat 90. z wydzielenia ze struktur NBP (np. Bank Zachodni), a także PeKaO S.A. i PZU. Sprywatyzowane zostały także TP S.A. i Elektrociepłownie Warszawskie. Łącznie w latach 1998-2000 wpływy do budżetu z tytułu prywatyzacji wyniosły 47,6 mld zł. Wpływy do budżetu są oczywiście ważne, ważniejsze jednak, że prywatyzowane przedsiębiorstwa zyskały inwestorów strategicznych, dzięki którym mogły zwiększać produkcję i sprzedaż, korzystać z know-how dostarczanego przez spółki właścicielskie, korzystać z ich kanałów dystrybucji. Dzisiaj wszystkie te firmy i instytucje finansowe są jednymi z największych i najlepiej rozwijających się na polskim rynku.
W Fazie II nasiliły się także procesy konsolidacyjne. Tylko w 2000 r. obyło się w Polsce 381 fuzji i przejęć (M&A). Jednak duża liczba M&A nie wpłynęła na aktywność Polaków związaną z zakładaniem własnych firm. Tylko w ciągu trzech lat II Fazy przybyło netto (różnica między nowo zarejestrowanymi przedsiębiorstwami a firmami wyrejestrowanymi) 550 tys. przedsiębiorstw, w tym ponad 410 tys. to przedsiębiorstwa osób fizycznych prowadzących działalność gospodarczą. Jednak w 2000 r. na 3,2 mln zarejestrowanych w systemie REGON podmiotów gospodarczych tylko 1,77 było aktywnych [5]. Podobne proporcje dotyczące relacji między firmami zarejestrowanymi a aktywnymi utrzymują się we wszystkich latach. Wydaje się, że polska przedsiębiorczość jest „słomiana” – gdy mamy pomysł na działalność gospodarczą, chcemy natychmiast go zrealizować. Gdy przedsięwzięcie nie udaje się, rezygnujemy. Jednak nie wyrejestrowujemy naszej działalności z systemu ewidencji działalności gospodarczej czy to z myślą o nowych przedsięwzięciach w przyszłości, czy też z powodu zniechęcenia.
Faza II, charakteryzująca się „porządkowaniem” sektora przedsiębiorstw w grupie firm średnich i dużych (bo tych dotyczyła prywatyzacja i konsolidacja), został zahamowany w wyniku osłabienia gospodarczego. Przedsiębiorstwa musiały podjąć działania, które pozwoliłyby im przetrwać ten okres.
„.Piekłu ofiarę wydrze.”
Faza III (2001-2003) – faza przetrwania
W 2001 r. przyszło duże osłabienie gospodarcze; dynamika PKB spadła do 1,2 proc. (r/r). Spadł popyt i inwestycje. Przedsiębiorstwa musiały akceptować mniejszą sprzedaż i odłożenie planów rozwojowych na przyszłość. Wróciły do strategii kosztowej – cięły koszty, bowiem malejąca sprzedaż zwiększała koszty jednostkowe i powodowała, że firmy przestały być konkurencyjne cenowo na rynku. W pierwszej kolejności przedsiębiorstwa ograniczyły wydatki na promocję i reklamę. Jednak te redukcje nie wystarczyły. Firmy musiały przeprowadzić restrukturyzację zatrudnienia. Okazało się, że w Fazie I mimo, iż przeprowadzały one restrukturyzację swojej działalności, nie podjęły się dokonania restrukturyzacji zatrudnienia. Osłabienie gospodarcze taką restrukturyzację wymusiło. Można przyjąć, że w III Fazie zakończył się proces uruchamiania rezerw prostych dla poprawy sytuacji przedsiębiorstw. Strategia ta dała efekt, bowiem w okresie kryzysu nie tylko w polskiej gospodarce, ale w okresie znacznie silniejszego osłabienia u naszych zagranicznych kontrahentów, polskim przedsiębiorstwom udało się zwiększyć eksport. Wzrósł również odsetek firm-eksporterów. Polskie firmy – konkurencyjne cenowo, ale wtedy jeszcze z niezbyt wysoką jakością produktów, znalazły dla siebie miejsce w osłabionych europejskich gospodarkach.
Okres „przetrwania” okazał się zatem okresem bardzo aktywnym – firmy nie skoncentrowały się jedynie na ograniczaniu kosztów, ale aktywnie szukały dla siebie rynków zbytu, I udało im się to.
Mimo osłabienia koniunktury gospodarczej w latach 2001-2003 liczba zarejestrowanej działalności gospodarczej netto wzrosła o ponad 400 tys., w tym 290 tys. to osoby fizyczne prowadzące działalność gospodarczą. Wyjaśnienie tego wzrostu liczby zarejestrowanych firm znajduje się zapewne w rosnącym bezrobociu. Osoby tracące pracę szukały dla siebie rozwiązania i znajdowały je – w podejmowaniu działalności gospodarczej. Niestety, w większości nie były to udane przedsięwzięcia, bowiem liczba firm aktywnych spadła w tym okresie w stosunku do 2000 r, do 1,73 mln .
Rok 2003, jego druga połowa, był już okresem wychodzenia z osłabienia gospodarczego. Zapewne istotnym czynnikiem okazało się tu planowane na maj 2004 r. wejście Polski do UE.
„.Ten młody zdusi Centaury.”
Faza IV (2004-2008) – faza przebudowy modelu konkurencji
Wejście Polski do UE otworzyło nowe możliwości rozwoju przedsiębiorstw. Jeszcze przed wejściem Polski do UE przedsiębiorcy z sektora małych i średnich przedsiębiorstw pragmatycznie patrzyli na efekty rozszerzenia Unii – 27,8 proc. oczekiwało pozytywnych zmian, 32,2 proc. uważało, że zmiany będą miały charakter zarówno pozytywny, jak i negatywny.[6] Tylko 7,5 proc. uważało, że rozszerzenie UE będzie miało negatywny wpływ na ich działalność, a aż 32,5 proc. nie oczekiwało żadnych zmian. Przez pozytywne zmiany przedsiębiorcy rozumieli poprawę dostępu do funduszy unijnych, wzrost popytu na produkty polskie na rynku unijnych, poprawę dostępności kredytów, poprawę wyników finansowych, wzrost możliwości eksportowych, wzrost popytu na produkty polskie na rynku polskim. Przedsiębiorstwa wyrażały jednak także obawy związane z wejściem Polski do UE. Spodziewały się wzrostu inflacji i wzrostu konkurencji.
Konkurencja rzeczywiście wzrosła, ale polskie firmy radzą sobie z nią całkiem dobrze. Do swojej „pierwotnej” przewagi konkurencyjnej, cen, dołączyły jakość produktów i usług oraz jakość obsługi klienta. Powoli toruje sobie drogę także innowacyjność. Inflacja była podwyższona tylko w 2004 r. Zwiększyła się wartość środków unijnych dostępnych polskim firmom, jednak dostęp ten nie był (i nie jest) łatwy ze względu na uciążliwe procedury. Wzrósł popyt na polskie towary tak na rynku europejskim, jak i na rynku polskim. Co roku przedsiębiorstwa osiągały bardzo dobre wyniki finansowe. Poprawił się również dostęp do zewnętrznych źródeł finansowania. To w dużej mierze efekt wejścia do UE, ale także – dobrej koniunktury gospodarczej na świecie.
Fazę IV można podzielić na dwa podokresy. W latach 2004-2007 firmy koncentrowały się na wykorzystaniu dobrej koniunktury. Jeżeli inwestowały, to po to, aby rozszerzyć swoje możliwości produkcyjne, a nie wprowadzać istotne innowacje. Jednak firmom zależało, aby inwestycje pozwalały na podnoszenie jakości produktów. Ponadto duża liczba firm-eksporterów, głównie firm z sektora małych i średnich przedsiębiorstw, rezygnowała z działalności eksportowej (w 2003. liczba eksporterów wynosiła ponad 50 tys, W 2006 było ich już 31,8 tys.) widząc większą szansę dla swojego rozwoju na rosnącym rynku polskim. Decyzje takie podejmowały firmy, w których udział eksportu w przychodach ogółem nie był wysoki. Rezygnowały z aktywności na rynkach poza Polską ze względu na wysokie koszty transakcyjne, które musiały w związku z eksportem ponosić. Koncentracja na rynku polskim pozwalała im zmniejszyć ryzyko działalności, a tym samym obniżyć koszty.
W 2008 r. nastawienie firm do realizowanej w poprzednich trzech latach strategii, zmieniło się. Wypracowane i zakumulowane zyski pozwoliły im zacząć myśleć o zmianie strategii, o poszukiwaniu szczególnych zdolności, które przedsiębiorstwo mogą wyróżniać. Rozpoczął się drugi podokres Fazy IV. Badania PKPP Lewiatan z września 2008 r. [7] wskazują, że firmy dostrzegły znacznie reputacji oraz innowacji dla budowania pozycji konkurencyjnej. Jednak proces budowania pozycji konkurencyjnej na marce oraz na innowacyjności, jeszcze dobrze nie rozpoczęty, został przerwany przez kryzys na światowych rynkach finansowych oraz osłabienie gospodarcze na świecie i Polsce. Szkoda tej zmarnowanej szansy. Dzisiaj polskie przedsiębiorstwa realizowałyby już przedsięwzięcia innowacyjne w sferze procesowej, produktowej, organizacyjnej i marketingowej. Byłby to milowy krok w ich rozwoju, bowiem do tej pory niechętnie wydawały pieniądze na B+R. Realizacja tej strategii jest zatem jeszcze przed przedsiębiorstwami. Pytanie, ile będą potrzebowały czasu, aby po osłabieniu gospodarczym do niej wrócić.
„.Piekłu ofiarę wydrze.”
Faza V (2009- ) – faza przetrwania
Dobra koniunktura skończyła się bardzo gwałtownie. Firmy nie były na to przygotowane. Z badań zrealizowanych przez PKPP Lewiatan we wrześniu 2008 roku wynika, że większość (ponad 75 proc.) firm małych i średnich oczekiwała w 2009 r. wzrostu przychodów ze sprzedaży i wzrostu zysków. Duży odsetek firm planował w 2009 r. inwestycje. Część firm planowała również powrót na rynki zewnętrzne. Dzisiaj zajmuje je „przetrwanie”. Tak, jak w latach 2001-2002 tną koszty – szczególnie na promocję i reklamę. Zwalniają także pracowników, ale skala zwolnień jest nieporównanie mniejsza niż przy poprzednim osłabieniu gospodarczym. Są też optymistami. Badania NBP, a także badania PKPP Lewiatan zrealizowane w czerwcu 2009 r. potwierdzają ten optymizm. Przedsiębiorstwa chcą się rozwijać i z kryzysem im nie po drodze. Tym bardziej, że ciągle mają dużo do zrobienia.
„.Do nieba pójdzie po laury” ?
Polska przedsiębiorczość jest ciągle słaba. Jesteśmy w UE na szóstym miejscu pod względem liczby ludności, ale dopiero na dziewiątym pod względem przedsiębiorczości mierzonej liczbą firm na 1000 mieszkańców. Mamy zatem jeszcze dużo do zrobienia. Na razie przedsiębiorstwa uczą się żyć z wahaniami koniunktury gospodarczej i dojrzewają do ważnych zmian – koncentracji na innowacjach i wspieraniu budowy kapitału ludzkiego.
Jak na 20 lat szukania własnej ścieżki rozwoju – osiągnęliśmy całkiem dużo.
Literatura:
[1] Świadomość ekonomiczna społeczeństwa i wizerunek biznesu, red. L.Kolarska-Bobińska, ISP, 2004.
[2] NBP.
[3] www.zrp.pl.
[4] Na dzień 31.12.2008 r. w systemie REGON zarejestrowanych było 3,63 mln przedsiębiorstw prywatnych; w: Zmiany strukturalne grup podmiotów gospodarki narodowej w 2008 r., GUS, 20.02.2009.
[5] GUS szacuje liczbę aktywnych firm na podstawie przesyłanych do niego ankiet strukturalnych. W grupie mikroprzedsiębiorstw szacuje się liczbę firm aktywnych wykorzystując metodę reprezentacyjną.
[6] Monitoring kondycji sektora MSP 2005, PKPP Lewiatan.
[7] Monitoring kondycji sektora MSP 2008, PKPP Lewiatan.
Cytaty – Adam Mickiewicz, Oda do młodości