Mobilność społeczną można postrzegać jako jeden z celów liberalnej polityki społecznej, idący krok w krok za dążeniem do gospodarczej i społecznej modernizacji.
Polska stanowi rażący przykład przepaści między wiedzą akademicką popartą badaniami nad mobilnością społeczną a retoryką polityczną. Do kluczowych cech społeczno-politycznej struktury w Polsce w ciągu ostatnich 20 lat należy gwałtowne przejście od autokratyzmu i etatyzmu do kapitalizmu i liberalnej demokracji. Tej transformacji towarzyszyła szeroka opieka socjalna prowadząca do pasywności – po części był to relikt dawnej ery komunistycznej, ale stanowiło to również pewną formę rekompensaty dla tych, którzy zostali najbardziej dotknięci gwałtowną modernizacją kraju.
Mobilność społeczna w Polsce po 1945 roku była na podobnym do krajów zachodnich poziomie. Duża liczba ofiar wojny, zwłaszcza wśród elit, otworzyła nowe możliwości dla niższych klas, podobnie jak wymuszona industrializacja i migracje ze wsi do miast. W czasach reżimu komunistycznego, państwo stosowało polityczne lub klasowe kryteria w odniesieniu do społecznej mobilności: ludzie z „właściwym” pochodzeniem (klasa pracująca, chłopi) dostawali dodatkowe punkty na egzaminach wstępnych na wyższe uczelnie, podczas gdy przedstawiciele inteligencji nie mieli możliwości pracować w zawodach takich jak prawnicy czy urzędnicy. Po 1989 roku zastąpiono to kryterium „merytokratycznym”. Społeczna mobilność we wczesnych latach 90-tych osiągnęła nowy szczyt, zarówno strukturalnie (powstała cała nowa klasa średnia), jak i w wymiarze indywidualnym.
Obecny system opieki społecznej nie dostarcza bodźców motywujących do wertykalnej społecznej mobilności, a jednocześnie nie zapewnia tym, którzy znajdują się na samym dole drabiny społecznej wystarczających szans. Niestety w tej dziedzinie przeprowadzono niewiele reform. Krótkoterminowe cele polityczne przeważają nad długotrwałymi korzyściami dla całego kraju.
Mobilność społeczna – badania
Głównym czynnikiem w analizie społecznej mobilności jest społeczna pozycja ojca w porównaniu do pozycji, jaką zajmuje syn. Henryk Domański podzielił społeczeństwo na sześć podstawowych segmentów: inteligencji i menadżerów, pracowników umysłowych niższego szczebla, właścicieli firm, robotników wykwalifikowanych, robotników niewykwalifikowanych oraz rolników obejmujący robotników rolnych i właścicieli gospodarstw. Upadek komunizmu zaowocował zwiększoną mobilnością społeczną, jako że socjalizm miał na celu zmniejszenie społecznych barier w odniesieniu do kompetencji. Według Domańskiego (2000) i badań przeprowadzonych przez Meyera (1979) i Słomczyńskiego (1989) pozycja ojca wpływała w większym stopniu na pozycję syna w Stanach Zjednoczonych niż w Polsce.
Poziom społecznej mobilności w Polsce wzrósł z 62% populacji w 1982 roku do około 70% w roku 2002. Rolnicy charakteryzują się najniższym wskaźnikiem mobilności społecznej w porównaniu do innych grup. Podobnie jak w innych krajach, dziewięciu na dziesięciu z nich odziedziczyło status po ojcu, w 1987 roku proporcje te wynosiły czterech z pięciu, a w 2002 roku trzech z czterech. Jednocześnie między 1982 a 2002 rokiem liczba rolników spadła z 25% do 12% siły roboczej.
W roku 1982 jedynie 10% inteligencji miało takie pochodzenie jak ich ojcowie, w 2002 roku wskaźnik ten przekroczył 20%. Wzrasta liczba osób z wyższym wykształceniem, ale tylko około 30% z nich pracuje w typowych dla inteligencji zawodach. Nieustannie wzrasta zapotrzebowanie na określony rodzaj zawodów – wymagający więcej kwalifikacji, ten popyt musi być spełniony przez rosnącą liczbę inteligencji i menadżerów, co sugeruje, że te kategorie społeczne są bardziej otwarte dla ludzi pochodzących z kurczących się warstw (takich jak rolnicy).
Właściciele firm mają bardzo zróżnicowane pochodzenie. W 2002 roku tylko 7% z nich miało taki sam status jak ich ojcowie, dla porównania w 1982 roku ten wskaźnik wynosił 27%. Ten sektor praktycznie nie istniał w czasach komunizmu, więc sektor prywatny w czasach kapitalizmu musiał rekrutować swoich przedstawicieli z innych, zazwyczaj niższych klas.
Domański dochodzi do wniosku, że dwie dekady demokratycznej Polski przyniosły w rezultacie rosnące zapotrzebowanie na inteligencję i pracowników wykwalifikowanych, a także większe otwarcie dla właścicieli firm prywatnych.
W pierwszej dekadzie transformacji (1987-1998) inteligencja była klasą najbardziej uprzywilejowaną jeżeli chodzi o edukację. Ponad 50% ludzi z wyższym wykształceniem w 1998 roku stanowiło część inteligencji (prawie 20-procentowy wzrost w porównaniu z 1987 rokiem). Ta liczba spadła jednak gwałtowanie do 20% w roku 2002, kiedy to klasa społeczna urzędników obejmowała 23% ludzi z wyższym wykształceniem, co było najwyższą liczbą w jakiejkolwiek klasie.
Domański wyjaśnia, że za sprawą tego edukacyjnego boomu, który miał miejsce w Polsce, na początku przedstawiciele inteligencji byli najlepiej przygotowani, żeby kształcić się na wyższych uczelniach (z ich symbolicznym kapitałem, środkami i niemniej ważnymi aspiracjami). Dla inteligencji nie ma alternatywy dla wyższej edukacji jeżeli nie chce ona utracić swojego statusu społecznego, ma więc motywację do dalszego kształcenia się większą niż w innych klasach. Rosnący popyt na edukację wyższą doprowadził do gwałtownego rozwoju prywatnych uczelni i umożliwił studiowanie ludziom pochodzącym z różnych grup społecznych, redukując tym samym społeczną hierarchię. Nierówności ekonomiczne w Polsce wzrosły znacząco od 1989 roku, pomijając spadek w połowie lat 90-tych. Obecnie ma to ścisły związek z kwalifikacjami i poziomem edukacji, co, według Domańskiego, jest oznaką merytokracji rozwijającej się w Polsce.
Przykłady z Diagnozy Społecznej
Wyniki diagnozy społecznej wykazały, że:
- Wzrósł odsetek młodych ludzi w wieku między 7 a 15 rokiem życia uczęszczających do szkoły (z 94% do 98% w całym kraju od 2005 do 2007 roku).
- Aspiracje Polaków w zakresie wyższego wykształcenia znajdują swoje odzwierciedlenie we wzroście liczby ludzi w wieku 20-24 lata studiujących na uczelniach i w trybie zaocznym z 58% w 2005 roku do 61% w 2007 roku.
- Prawie 29% gospodarstw domowych w 2007 roku zrezygnowało z kupienia książki z powodu kłopotów finansowych, prawie 10% mniej niż w 2005 roku.
- Mniej niż 8% gospodarstw domowych wyszło z biedy w lutym 2007 roku w porównaniu do 2005 roku.
Nierówności społeczne i postrzeganie mobilności społecznej
Po 1989 roku poziom nierówności w Polsce wzrósł. Jak wskazuje Czapiński, rezultatem nie było to, że biedni mieli mniej szans wspięcia się po ekonomicznej drabinie dobrobytu niż bogaci. Dochód 20% najbiedniejszych gospodarstw w Polsce rósł szybciej niż 20% najbogatszych, na początku, jak i na końcu roku 2000. Dystans między najbogatszymi i najbiedniejszymi grupami pozostaje na tym samym poziomie, co według Czapińskiego oznacza, że „Polacy poprawiają poziom swojego życia nie kosztem innych, ale razem z innymi”. Indeks Gini dla Polski wynosi 0.40 – podobnie jak w Wielkiej Brytanii. Transformacja nie zmieniła w znaczący sposób mobilności społecznej w odniesieniu do zawieranych małżeństw czy życia społ
ecznego. Otwartość struktur społecznych i międzypokoleniowa mobilność pozostała na podobnym poziomie jak wcześniej. Hierarchia stanowi raczej źródło stabilności niż konfliktu w relacjach społecznych – podsumowuje Domański.
Mimo dobrze uargumentowanych hipotez, międzypokoleniowa mobilność nie wpłynęła na poglądy na demokrację, transformację, kapitalizm, dystrybucję bogactwa, wybory polityczne i tak dalej, co udowadnia Domański na podstawie badań przeprowadzonych między 1982 a 2002 rokiem. Ogólnie rzecz biorąc polskie społeczeństwo popiera egalitarne polityki. 4/5 respondentów zgodziło się ze stwierdzeniem „różnice w dochodach są zbyt duże” w 1992 roku. Prawie 75% poparło rządowe próby zmniejszania tych różnic w 1992 roku, odsetek ten wzrósł do prawie 86% w roku 2002.
Wysoki poziom bezrobocia na początku XXI wieku i pogarszająca się sytuacja gospodarcza z pewnością odegrały znaczącą rolę we wzroście poparcia dla interwencjonizmu. Jednocześnie aż 90% dorosłych Polaków uważa, że osobisty sukces opiera się przede wszystkim na indywidualnych osiągnięciach. Wydaje się więc, że zasady kapitalizmu w Polsce są akceptowane, ale ich rezultat w postaci podziału na wygranych i przegranych już mniej.
Tłum. Martyna Bojarska