Wygrana PO w wyborach prezydenckich pozbawi rządzących największego oręża – wymówek. Zabraknie prezydenta, na którego będzie można zrzucić odpowiedzialność za veto „dobrej” rządowej ustawy.
Kandydat Platformy, to nie jest prezydent z mojej bajki i wymarzony kandydat na ten urząd. Złośliwie można nawet napisać, że Bronisław Komorowski to tylko trochę wyższy Lech Kaczyński. Rażą te same cechy, które raziły u byłego prezydenta – nieznajomość języków, gafa za gafą, merytoryczne nieprzygotowanie i irytująca wymowa. Paradoksalnie jego największą zaletą jest pełen konformizm i zależność od Donalda Tuska, dzięki czemu Polacy osiągną upragniony spokój w polityce. Z drugiej strony, premier straci możliwość zrzucania odpowiedzialności na urząd prezydenta za wetowane ustawy. I tu zaczynają się schody. To sytuacja bardzo niebezpieczna dla niebywale długo utrzymującego się poparcia dla Platformy, która może po wyborach skupić w swych rękach pełnie władzy. Część wyborców PO będzie oczekiwać reform, zmian, odważnych i niepopularnych decyzji. Będzie liczyć, że sielanka na górze wręcz zobliguje rządzących do pracy. Czy środowisko PO dojrzało do tego? Niemal wszyscy najważniejsi członkowie rządzącej partii lepiej lub gorzej pamiętają rządy AWS i nie chciałyby zbyt wiele (w ogóle?) reformować, ale będą musiały – nawet AWS nie miał tak dobrej sytuacji, jaką PO może mieć za kilkanaście dni.
Patrząc na prowadzoną kampanię, można odnieść wrażenie, że PO specjalnie gra na przegraną. Kandydat razi brakiem przygotowania, nieznośnej dykcji, ślamazarnej prezencji. Można to zrzucić na ogrom obowiązków marszałka i brak czasu na odpowiednią ilość zajęć ze specjalistami od PRu, choć z drugiej strony czy PO nie opłacałoby się bardziej przegrać tych wyborów?
Przez prezydenturę Jarosław Kaczyński straci swój wpływ na PiS w obecnym wymiarze. Będzie niemożliwe, by korzystać z możliwości jaką daje nowy urząd, przy okazji sterując partią z prezydenckiego fotela. Tym bardziej, że trudno wskazać lojalnego, zdolnego, a zarazem pozbawionego ambicji następcę, który rzetelnie będzie kontynuował dzieło prezesa. Nie wierzę, by takim kimś byli, z całym szacunkiem dla wymienionych Joachim Brudziński, Paweł Poncyliusz, czy Joanna Kluzik – Rostkowska.
Prezydent Jarosław Kaczyński, to osłabienie opozycji i utrzymanie status quo, które pozwoliło PO przez ponad 2 lata utrzymać bardzo wysokie poparcie społeczne. To serial, który jak „Santa Barbara” i „Moda na sukces” wszyscy znają i nie wiadomo, kiedy się skończy. Sytuacja w której PO czuje się jak ryba w wodzie, a która prezesa PiS może przerosnąć. Dlatego, być może, że przegrana Platformy nie byłaby taką tragedią, o jakiej mówią niektórzy. Pokusa może okazać się większa niż strach przed nieznanym.