W Polsce zdominowanej przez konserwatyzm pojęcia takie jak liberalizm i lewicowość wrzucane są do jednego worka z wyjątkową łatwością. Nieraz pisząc swoje artykuły określany byłem przez czytelników mianem „lewaka”, co nawet mi nie specjalnie ubliżało, tyle denerwowało, że ludzie o poglądach konserwatywnych nie potrafią dostrzec różnicy między liberałem a lewakiem, czy – mówiąc grzeczniej – lewicowcem. A różnice są tak diametralne, że aż dziwi, że trzeba je artykułować. Jaki koń w końcu jest, każdy widzi – pisał autor pierwszej polskiej encyklopedii powszechnej ks. Benedykt Chmielowski. A jaki jest współczesny liberał i lewicowiec? Aby odpowiedzieć na to pytanie należy zbadać ich podejście do kwestii przymusu.
Stosunek liberalizmu do przymusu
Słownik języka polskiej PWN przymus definiuje, jako presję wywieraną na kogoś lub okoliczność zmuszającą kogoś do czegoś. Posługując się tym samym słownikiem PWN, liberalizm jest definiowany, jako kierunek polityczny opowiadający się za zagwarantowaniem wolności jednostki. I w kontekście należy to jeszcze raz, dobitnie powtórzyć, że rdzeniem liberalizmu jest wolność jednostki, która z zasady wyklucza stosowanie przymusu! Liberałowie naturalnie uznają, że w pewnych sytuacjach przymus jest niezbędny – np. przymus stosowania prawa. Lewica i liberalizm będą się jednak znacząco różnić w ocenie tego, co jest w rzeczywistości „niezbędne”.
Liberałowie na pewno zgodzą się, że uzasadnione jest przymusowe ściąganie podatków na obronność kraju, sądownictwo, administrację, czy obiekty użyteczności publicznej. Te wszystkie sfery życia, które są naprawdę publiczne, tzn. z których korzysta lub potencjalnie może korzystać każdy obywatel, zdaniem liberałów powinny być finansowane z podatków, czyli z pieniędzy nas wszystkich. Jest to założenie tyle ideologiczne, co przede wszystkim wynikające z logiki. Są sfery działalności państwa takie jak opieka zdrowotna dla najbiedniejszych czy pomoc społeczna dla dzieci lub osób niepełnosprawnych, które z pewnością również dla wielu liberałów okazałyby się na tyle istotne, że zgodziliby się na przymus płacenia podatków na te sektory.
Wiele innych dziedzin, którymi dzisiaj zajmuje się państwo i na które pozyskuje pieniądze pod przymusem i siłą, nie znajduje jednak poparcia wśród liberałów i dlatego postulują oni, aby państwo się z nich wycofało poprzez obniżenie swojej opresji podatkowej (która z założenia jest zła, gdyż podatki ściągane są przy użyciu przemocy państwa wobec obywateli). Podatki powinny być obniżone do wysokości, która byłaby akceptowana społecznie, czyli np. każdy płaciłby taki sam podatek, bo w takim samym stopniu partycypuje w korzyściach płynących z bezpieczeństwa, które państwo zapewnia poprzez egzekwowanie prawa. Naturalnie, aby taki pomysł wprowadzić należałoby użyć pewnej formy przymusu, jakim jest prawo. Jest to jednak tylko pozorny przymus, gdyż de facto obniżenie podatków nikogo nie obliguje do mniejszej pomocy ludziom biednym czy wykluczonym – daje po prostu wybór, czyli wolność, która jest podstawową wartością dla liberałów. Ci (lewicowcy), którzy chcieliby większej „sprawiedliwości społecznej” nadal mogliby przekazywać pieniądze na państwo. Teraz robili by to jednak dobrowolnie i – co najważniejsze – z własnych pieniędzy.
Lewica i przymus
Na lewicy powszechnie panuje pogląd, że „życie w kieszeni sąsiada” jest ucieleśnienie sprawiedliwości społeczne – inaczej mówiąc, że należy podwyższać podatki bogatym i przekazywać te środki biednym. Taki stosunek do przymusu jest nie do zaakceptowania przez liberałów. Tak samo jak lewica jesteśmy przekonani, że mamy 100% racji i że wszyscy na około błądzą jak dzieci we mgle, ale nigdy (a przynajmniej nie intencjonalnie) nie będziemy „na siłę” przekonywać innych, aby przyjęli nasze pomysły za powszechnie obowiązujące (mamy również tą przewagę, że wiele naszych pomysłów nie wymaga stosowania przymusu a wręcz przeciwnie wymaga pogłębiania wolności). Dlatego tak gloryfikujemy wolny rynek, który jest najbardziej pozbawioną przymusu formą ludzkiej działalności, jaką wymyślił człowiek (jeśli w ogóle można mówić, że człowieka wymyślił wolny rynek bo skłaniałbym się raczej do twierdzenia, że jest on po prostu naturalnym stanem rzeczy).
Lewica, chociaż się do tego nie przyzna, w swojej ideologii stosuje przymus. Po to jest jej potrzebne silne państwo i biurokracja, aby wprowadzać swoje pomysły na społeczeństwo, gdyż na wolnym rynku, czyli bez przymusu, nie ma na nie miejsca lub wystarczająco wielu chętnych. Sam cel stosowania przymusu jest tutaj drugorzędny. Może to być zabieranie ludziom pieniędzy w postaci nadmiernych podatków na cel szczytny (pomaganie biednym), albo i nie (finansowanie kultury). Cel jednak nie zmienia faktu, że aby go osiągnąć lewica musi używać przymusu państwowego.
W tym kontekście szafowanie przez lewicę terminem „solidarność społeczna” może dziwić, gdyż przymus przecież nie ma nic wspólnego z solidarnością a więcej z przemocą. To właśnie liberałowie mają pełne prawo, aby głosić takie hasła, gdyż oni również chcą pomagać innym obywatelom tyle, że na zasadach nieskrępowanej solidarności, wynikającej z dobroci serca, a nie z decyzji administracyjnej urzędnika.
Nie ma przymusu w stosowaniu przymusu
Stosunek liberałów do przymusu będzie zawsze negatywny i dlatego będziemy starali się go ograniczać do minimum. Tym bardziej, że w naszym przekonaniu, jest on w większości niepotrzebny. Być może dzisiaj, kiedy państwo zabiera i wydaje miliardy złotych na różne szczytne, socjalne cele pomysł wycofania się państwa z „subsydiowania” tych dziedzin wydaje się skrajny. Ale tak nie jest. Gdyby państwo „zrobiło miejsce” dla obywateli i dało im wolną wolę w wydawania własnych pieniędzy, to ci z pewnością dobrowolnie pokryliby przynajmniej cześć z obecnych wydatków państwa (wzmocnione zostałoby społeczeństwo obywatelskie i organizacje pozarządowe). A że obywatele nie pokryliby ich wszystkich, to też prawda. Z tym, że jako prosty liberał, kim jestem, aby mówić im, na co mają wydawać własny majątek? Mam ich do tego przymusić?
?