Umiejętna gra Rosji z Zachodem. Analiza konferencji Władimira Putina z 4 marca 2014 r.
Na spotkaniu z dziennikarzami 4 marca 2014 r. Putin nie powiedział w zasadzie niczego nowego. Z jego wypowiedzi wyłania się obraz świata, układu stosunków międzynarodowych, interesów Rosji oraz percepcja rzeczywistości znana i przedstawiana przez niego i przedstawicieli władz Federacji Rosyjskiej od lat. Z rosyjskiego punktu widzenia interwencja na Ukrainie może być interpretowana jako strategiczne posunięcie w obronie interesów rosyjskich i wizerunku samych władz Federacji Rosyjskiej.
Po pierwsze, Putin mówił, że zmiana władzy na Ukrainie dokonała się niekonstytucyjnie, w drodze zamachu stanu. Abstrahując od tego czy taka ocena przemian na Ukrainie jest zgodna z rzeczywistością czy nie, to wszelkie zmiany w tym kraju w duchu prozachodnim, jak np. tzw. pomarańczowa rewolucja interpretowane były w Rosji w podobny sposób. Rosjanie zawsze przedstawiali je jako wynik działań państw zachodnich, w pierwszym rzędzie Stanów Zjednoczonych, które chcą przejąć zwierzchnictwo nad Ukrainą i wyrwać ją spod wpływów rosyjskich. Tak także jest interpretowana rola Polski. Po pomarańczowej rewolucji Polska otrzymała w Rosji opinię „ulubionego pieska kanapowego Waszyngtonu”, który realizuje na Ukrainie cele polityki amerykańskiej. Putin podczas konferencji prasowej z 4 marca 2014 r. w podobnym duchu mówił o Polsce, twierdząc, że to właśnie nad Wisłą (oraz na Litwie i Ukrainie) profesjonalnie szkolono bojowników, którzy walczyli na Majdanie. Szkolenia te miały na celu realizację interesów Zachodu. Te oświadczenia Putina mogą oczywiście w Polsce wywoływać obawy, co do przyszłości stosunków polsko-rosyjskich. Ta retoryka jest także zrozumiała w świetle stosunku Rosji do Zachodu, a szczególnie NATO i USA, który uznawany jest jeśli nie za wroga, to przynajmniej za geopolitycznego rywala. To postrzeganie Zachodu, doskonale tłumaczy także zachowanie Putina wobec Ukrainy. Gdyby nie podjął radykalnych kroków wobec prozachodnich przemian na Ukrainie, ucierpiałyby, w myśl tej percepcji, interesy Rosji. Brak zdecydowanych posunięć, wystawiałby także na szwank wizerunek Putina jako przywódcy Rosji, wielkiego mocarstwa, które ma prawo do własnej strefy wpływów i broni jej przed zakusami obcej, zachodniej cywilizacji.
Putin dokonuje w swym wystąpieniu wyraźnego rozróżnienia na społeczny ruch Majdanu, ludzi sympatyzujących z nim, czy nawet całego społeczeństwa ukraińskiego, których rozumie. Twierdzi, że ten ruch wynikał z katastrofalnej sytuacji na Ukrainie, toczonej przez korupcję o rozmiarach niespotykanych nawet w Rosji. Jednocześnie Putin piętnuje polityków ukraińskich, którzy doprowadzili do tego fatalnego stanu swój kraj, twierdząc, iż w tym państwie jedna skorumpowana elita zastępuje drugą. Na skorumpowanie nowych władz, według jego aluzji, ma wskazywać nominowanie na nowych gubernatorów we wschodnich regionach kraju oligarchów, którzy przecież nielegalnymi metodami dorobili się majątków. Tego typu ocenami Putin zdaje się brać w obronę ludność Ukrainy (zwłaszcza ze wschodu i południa), która, jego zdaniem ma prawo do wyboru własnego losu i losu regionu. w którym żyje.
W innej części konferencji Putin mówi wręcz, że zmiana władzy jest Ukrainie potrzebna, ważne by odbywało się to drogą legalną. W całym wystąpieniu Putina pobrzmiewają nuty przywiązania do reguł prawnych, przestrzegania konstytucji, także umów międzynarodowych. Na jedno z pytań dotyczące gwarancji rosyjskich, amerykańskich i angielskich (z Budapesztu) odpowiada jednak, że nie obowiązują już Rosji, gdyż poprzez rewolucję na Ukrainie powstało inne państwo, zatem z nim już porozumienia nie istnieją. Ewentualna interwencja Rosji na Ukrainie także miałaby znamiona legalności, gdyż odbyłaby się na prośbę prawowitego prezydenta Ukrainy – Wiktora Janukowycza.
Putin podtrzymuje także retorykę, co do możliwości użycia wojsk rosyjskich na Ukrainie. Wyraźnie podkreśla, iż formalnie Rosja na Krymie nie interweniuje. Rosyjskie siły jedynie ochraniają obiekty wojskowe. Nieoznakowane oddziały nie mają związku z Rosją, jest to samoobrona ludności Krymu. To podejście wyraźnie zabezpiecza możliwość wycofania się Rosji z napiętej sytuacji wokół Krymu w przypadku np. silnych nacisków Zachodu. Według doniesień „Wprost”, nawet John Brennan, szef Centralnej Agencji Wywiadowczej, stwierdził, że w świetle umowy zawartej między Ukrainą a Rosją w 1997 r., działań zainicjowanych przez Władimira Putina nie można nazwać inwazją na Krym. Całą zatem akcję militarną Rosji związaną z Ukrainą, można z dużym prawdopodobieństwem traktować jako podwyższanie wyjściowych pozycji Rosji do negocjacji z Zachodem, odnośnie przyszłości Ukrainy. Zwłaszcza, iż na konferencji Putin potwierdza informacje, iż zgodnie z porozumieniem telefonicznym z kanclerz Merkel, rozpoczęte zostaną rozmowy dotyczące stworzenia grupy międzynarodowej celem rozwiązania napiętej sytuacji wokół Krymu. Dodatkowo, Putin podkreśla, iż Rosja nie zamierza anektować Krymu. Ludność tego regionu ma jedynie prawo do określania własnej przyszłości, np. w wariancie kosowskim (wspieranym przecież przez Zachód).
Wydaje się, iż podkreślanie przez prezydenta FR neonazistowskiego, nacjonalistycznego i antysemickiego charakteru wydarzeń związanych z Majdanem, odbywa się na użytek wewnętrznej polityki rosyjskiej. Jak piszą bowiem znawcy myśli politycznej Rosji, aktualna oficjalna ideologia putinizmu zasadza się w ogromnej mierze na micie wielkiego zwycięstwa w Wojnie Ojczyźnianej. II Wojna Światowa w opinii Rosjan to czas bohaterstwa i męczeństwa. Nazywanie zatem jakichś wrogów politycznych neonazistami czy nacjonalistami wyraźnie nastraja społeczeństwo rosyjskie wobec tych ruchów. W dużej mierze tłumaczy to także postępowanie władz rosyjskich wobec ludzi kwestionujących podstawy ideowe ludności rosyjskojęzycznej. Banderowcy bowiem, jako współpracownicy Hitlera są oczywistym wrogiem narodu rosyjskiego, który zwyciężył nazizm. Tymczasem już pierwsze decyzje nowych władz ukraińskich uderzają, zdaniem władz Rosji, w ludność rosyjskojęzyczną, odmawiając jej równego statusu z ludnością ukraińskojęzyczną.
W kwestii ewentualnych reakcji Zachodu na działania Kremla, Putin niejako przypomina partnerom międzynarodowym, że ewentualne sankcje uderzą i w nich. Ponadto zdaje się bagatelizować spadki na rynkach wschodnich, w tym na giełdzie moskiewskiej i spadek wartości rubla, twierdząc, iż wynikają one np. z działalności Banku Rezerw Federalnych w USA i jeszcze w większym stopniu uderzają w kraje BRICS, szczególnie w Indie.
W całości konferencji Putina pobrzmiewają zatem stare wątki charakterystyczne dla polityki rosyjskiej z wyraźnym zaznaczeniem interesów rosyjskich na Ukrainie. Jednocześnie Putin umiejętnie podtrzymuje wrażenie, iż co do Ukrainy wciąż gra jest otwarta, a Rosja nie dokonała żadnych działań niezgodnych z prawem międzynarodowym. Doskonale ma to zatem zabezpieczać pozycje Kremla co do dalszego rozwoju sytuacji według kilku scenariuszy. Tym, który jawi się dla Rosji najbardziej korzystnym zdaje się być uznanie przez Zachód roli Rosji w kwestii przyszłości Ukrainy i respektowanie przynajmniej części rosyjskich interesów. Jednocześnie przyjmując pozory legalizmu swych działań, Rosja liczy na uniknięcie poważniejszych reakcji ze strony Zachodu na wydarzenia w stosunkach rosyjsko-ukraińskich.