Zniesienie ulg na przejazdy dla najbogatszych studentów nie załata dziury budżetowej, ani nie uzdrowi źle skonstruowanego systemu pomocy najbiedniejszym. Pomysł posła Sławomira Piechoty z PO nie rozwiązuje żadnego problemu i należy określić go jako populistyczny. Na tym stwierdzeniu kończy się jednak porozumienie z Krytyką Polityczną.
„Zniżka na bilet do getta biedy” – tak zatytułował swój komentarz do planów zniesienia ulg dla bogatych studentów Maciej Syska (GW, 7 sierpnia 2009 r.). Autor polemizuje pomysłem Platformy Obywatelskiej, aby studenci pochodzący z rodzin o wysokich dochodach na członka rodziny stracili 37-proc ulgę na przejazdy pociągami i autobusami PKP i twierdzi, że mamy do czynienia z liberalnym populizmem.
Dopłacanie z budżetu państwa do biletów studentów jest na pewno socjalnym działaniem państwa. Dla jednych studentów to istotnie ułatwienie dostępu do studiowania, dla innych nie znaczący gadżet, dla kolejnych – sposób na tańsze wakacje. Na pewno każdy student, niezależnie od statusu materialnego woli płacić za kolej i PKS mniej. Możemy jednak postawić pytanie, kto jest faktycznym beneficjentem tej ulgi. Skoro bowiem państwo przekazuje środki na zniżki (nie tylko zresztą studenckie) konkretnym przewoźnikom, to tym samym nie sprzyja rozwojowi innego niż PKS i PKP transportu publicznego. Każdy, komu przysługuje ulga skorzysta usług tego przewoźnika, który tę ulgę honoruje. Każdy, z wyjątkiem tych, dla których różnica 37 – proc. jest nieistotna i nie muszą kierować się ceną usługi. Mamy zatem sytuację błędnego koła – osoby (albo ich rodziny), które łożą w formie podatków najwięcej na ulgi studenckie wybierają najkorzystniejszy dla siebie wariant podróży, którym niekoniecznie jest PKS lub pociąg, w którym obowiązuje zniżka studencka. Tu jasno można dostrzec, że odebranie ulgi studenckiej najbogatszym studentom de facto jest działaniem populistycznym, ponieważ te osoby, które w największym stopniu owe ulgi finansują nie będą z nich korzystać. Jako że nie wskazano od jakiego poziomu dochodów ulga ta przestanie danemu studentowi przysługiwać, trudno ocenić jaka będzie skala oszczędności. Osoby, które faktycznie potrzebują wsparcia państwa nie mają wyboru i korzystają z usług tych przewoźników, które na instytucji ulg zyskują najwięcej. Tym samym uboższym Państwo z jednej strony ułatwia korzystanie z transportu publicznego, a z drugiej – zabiera wolność wyboru. Na marginesie można się zastanowić, czy nie jest to uniwersalna zasada pomocy społecznej w dominującym w Polsce wydaniu.
Syska sugeruje, że zniesienie ulg dla najbogatszych uwypukli ubóstwo pozostałych i tym samym doprowadzi do ich stygmatyzacji. Skala korzystania w Polsce z różnych form pomocy społecznej nie wskazuje, aby ludzie masowo czuli się obciążeni niekorzystnym samo postrzeganiem lub wizerunkiem osoby biednej. Skądinąd zaskakujące jest sformułowanie zastosowane przez komentatora – socjalistę, że bieda, jest czymś wstydliwym. Bieda nie jest stanem wstydu – bieda jest stanem, z którego należy wybrnąć. Dziwi także powielanie przez członka zespołu Krytyki Politycznej stereotypowego wizerunku osób biednych jako mniej zaradnych. Zdumiewa wreszcie brak refleksji nad sposobami wyrwania ludzi z getta biedy.
Powołując się na przykład nordyckiego modelu państwa opiekuńczego komentator nie zapomina o wskazaniu, że uniwersalny system stał się w Skandynawii „podstawą obywatelskiej i solidarnej wspólnoty”. Ten przykład solidaryzmu społecznego, zwany jest przez liberałów socjalizmem i jest w istocie sprzeczny z duchem prawdziwej solidarności, której fundamentem jest dobrowolność. Progresywny system podatkowy, w Szwecji doprowadzony do absurdu – najbogatsi płaca nawet 60 % podatku- nie sprzyja aktywności społeczeństwa a przede wszystkim aktywności jednostek, która jest remedium na największą bolączkę według socjalistów – ubóstwo.
Cały tok rozumowania przedstawiony w komentarzu do incydentalnej chyba wypowiedzi posła PO jak w soczewce wskazuje na grzechy lewicowego rozumowania o problemie ubóstwa, który można określić jako apologię i konserwowanie biedy. Źle rozumiana wrażliwość społeczna nie rozwiązuje realnych ludzkich problemów, nie sprzyja zmianie postaw i nie stymuluje rozwoju ani odpowiedzialnej polityki społecznej ani ludzi, których pozornie otacza troską. Mamy tu zresztą do czynienia z intelektualnym spotkaniem socjalizmu Krytyki Politycznej i socjalizmu (zwanego naturalnie solidaryzmem) PiS. Mamy program dla biednych- biedni na nas zagłosują. Jednak żebyśmy utrzymali poparcie społeczne nasi zwolennicy muszą pozostać biednymi.
Wracając do ulg dla studentów – najlepiej byłoby żyć w Polsce, w której nie ma ulg na przejazdy (chyba, że jeden z wielu konkurujących ze sobą przewoźników zaoferuje taką promocję celem pozyskania klientów), bo poziom zamożności społeczeństwa jest wysoki i kupno biletu nie stanowi bariery ekonomicznej. Można też dążyć do stworzenia takiego modelu, w którym istnieją ulgi dla studentów po to, aby promować wśród nich mobilność, ciekawość świata i aktywność. Krytyka Polityczna z kolei proponuje kraj solidaryzmu społecznego, w którym nikogo nie stać na bilet, a nieliczni, którzy mają środki raczej się tego wstydzą. A Platforma ustami jednego z posłów wykonała mały wybryk socjalny.