Piszę na gorąco oglądając wieczór (czy wieczory wyborcze). Wybory potoczyły się zgodnie z oczekiwaniami, czeka nas II tura Kaczyński – Komorowski. I tura to starcie 10 kandydatów – tylko 2 od początku liczy się w grę o pałac przy Krakowskim Przedmieściu. Wyniki I tury to jednak weryfikacja celów i zamierzeń całej dziesiątki.
Wygrali:
Grzegorz Napieralski – jeśli potwierdzą się wyniki to największy wygrany tych wyborów. Napieralski zaczynał kampanię z wizerunkiem niesympatycznego aparatczyka, który jest hamulcowym procesu odrodzenia lewicy, odrzucający i sabotujący reintegrację środowisk lewicowych. Wykonał tytaniczną pracę, zmieniając się wizerunkowo z pupila resztek betonu w kandydata młodości i postępu, w czym niewątpliwie pomogło eksponowanie sympatycznej żony i uroczej córki. Napieralski walczył o swoją pozycję na lewicy, wynik zgodny z początkowymi sondażami oznaczałby jego koniec jako lidera. O ile przebrnie przez rafę wskazania kandydata popieranego w II turze bez rozbicia partii i grupy wyborczej – będzie rozdawał karty na lewicy przez najbliższe lata, a wynik rzędu 13 % daje nadzieję SLD na dołączenie jako trzeci podmiot, mniejszy ale już znaczący, do głównego nurtu polityki polskiej. Lewica wróciła do gry.
Na remis:
Oczywiście obaj głowni kandydaci
Bronisław Komorowski i Jarosław Kaczyński – używając terminologii brydżowej – ugrali swoje, wzięli co mieli w kartach – dla nich pierwsza tura była jedynie przygrywką do właściwego starcia. Wprawdzie obaj mają chyba lekki smak porażki – dla Komorowskiego po wielkiej akcji PO i rozbudzonych apetytach na zakończenie wyborów w I turze, każdy wynik poniżej 50% jest porażką. Kaczyńskiemu nie udało się skolei dostać poparcia znacząco odbiegającego od sondaży, i jego pozycja wyjściowa do II tury jest mało obiecująca.
Janusz Korwin Mikke – także ugrał swoje. Korwin Mikke to rzadka na polskiej scenie politycznej stałość poglądów i stałego poparcia – Mikke wystartował po raz czwarty w wyborach – 15 lat temu uzyskał 2,4 %, potem dwukrotnie 1,43, obecnie wg. sondaży 2,3 %. Dookoła zmieniają się partie i wizerunki, a Korwin ze swoimi stałymi poglądami zawsze ok. 2% ma.
Kornel Morawiecki i Bogusław Ziętek – kandydowali żeby pokazać że istnieją. Odnieśli umiarkowany sukces – w sumie na remis.
Przegrani:
Największym przegranym, jest Waldemar Pawlak . Urzędujący wicepremier prowadził kampanię bez przekonania i pomysłu, licząc na zwyczajowo niemrawy w sondażach a karny w wyborach elektorat kół gospodyń wiejskich i zastępy strażackie dające zawsze PSL niespodziewanie dobry wynik. Najwyraźniej zaplecze PSL jest kompletnie zdemobilizowane, a przywództwo Pawlaka stoi pod dużym znakiem zapytania. Pod znakiem zapytania stanie zapewne także koalicja z PO – na którą z całą pewnością działacze PSL wskażą jako powód słabego wyniku.
Andrzej Lepper – chyba wbił ostatni gwóźdź do swojej politycznej trumny. W tych wyborach był jak bohater tragedii antycznej – musiał kandydować, żeby podtrzymać swoje polityczne życie i było pewne że słaby wynik żywot ten skróci. Szczęśliwie Leppera w polskiej polityce mamy raczej już z głowy.
Andrzej Olechowski – ta porażka jest podwójna – bo to porażka kandydata, który uważał się za znaczącego, oraz porażka projektu rewitalizacji Stronnictwa Demokratycznego, i choć sam kandydat z projektem partyjnym nigdy się nie utożsamiał, to nie było tajemnicą że SD swoją strategię opierało na dobrym wyniku Olechowskiego. Kampania mimo dużej ilości bilboardów bez przesłania i wyrazu – Polacy nie chcą PO-bis, skoro mają PO
Marek Jurek – chciał stworzyć PiS-bis – tak jak w przypadku Olechowskiego i PO – bis – Polacy zagłosowali na PiS właściwy i Jurek ma dwa wyjścia – pójść szybko do Canossy i wrócić na łono PiSu lub pogrążyć się w planktonie, w którym go długo nie zauważymy.
Najciekawszym casusem tych wyborów z pewnością są sondaże – które po raz kolejny okazały się być niewiarygodne, te przedwyborcze były elementem kampanii nacisku Nawet powyborcze sondażowe liczenie wyników wygląda niewiarygodnie – rozstrzał pomiędzy wynikiem Komorowskiego obliczonym dla TVP a obliczonym dla TVN dziwnie układa się wg preferencji stacji.
Przed nami II tura – zapewne dojdzie do debaty, która może nieco ożywić kampanię, ale podejrzewam, że pomiędzy Kaczyńskim i Komorowskim potoczy się jak pierwsza – brydżowo – sztaby będą pilnowały, by nie popełnić błędów, każdy weźmie to co ma w kartach. W kartach więcej ma Komorowski.
Już dziś można powiedzieć, że wybory prezydenckie nie zmieniają w żaden sposób sceny politycznej – pozostaje dwóch dużych graczy, trzeci wzmocnił swoją pozycję i zdolności rozgrywania ale jakościowej zmiany w polityce to nie wniesie. Istnienie bądź nie PSL w głównym nurcie nie ma wielkiego znaczenia. Ci, którzy próbowali przełamać dominację wielkiej dwójki – przegrali.