Co roku, pierwszego kwietnia, aż strach jest zajrzeć do mediów, gdyż królują w nich nieprawdziwe, zmyślone historyjki, których celem jest oszukaniem czytelników czy widzów. Niestety nasza polityka jest na tyle pełna absurdów, że czasami trudno poznać, co jest żartem, a co informacją na serio… Nie tylko u nas pierwszy kwietnia jest dniem żartów. Tego dnia w krajach anglosaskich obchodzi się April Fools` Day (Dzień głupców), a we Francji jour du poisson d’avril (dzień kwietniowej ryby). Podobnie żarty na pierwszego kwietnia znane są w Niemczech, Rosji, Litwie, Portugalii czy Italii. Jak widać pierwszy kwietnia jest obyczajem, który przyjął się w większości państw europejskich. Jego geneza jest jednak bardzo niejasna.
Wielu badaczy uważa, że powstanie tego święta związana jest ze zmianą dotyczącą kalendarza wprowadzoną przez Karola IX. Król w 1564 roku zadeklarował rozpoczynanie roku na rzymską modłę na 1 stycznia. Do jego czasów w królestwie Francji w różnych prowincjach państwa początek roku obchodzono pod różnymi datami, często przypadającymi na Wielkanoc. Zmiana daty początku roku przyniosła wiele zamieszania, co doprowadziło do śmiesznych sytuacji. Na pamiątkę tego, miał się przyjąć zwyczaj żartowania na początku kwietnia. Hipoteza ta raczej nie jest zasadna. A to dlatego, że istnieją nieliczne wcześniejsze świadectwa o wcześniejszym żartowaniu pierwszego kwietnia. Chaucer w Opowieściach Kanterberyjskich (czyli w XIV w.) w zabawny sposób nawiązuje do 1 kwietnia. Francuski poeta w 1508 r. Eloy d`Amerval wspomina poisson d’avril (tak nazywa się we Francji żarty na pierwszego kwietnia), a pochodzący z Flandrii Eduard de Dene w 1539 r. opublikował komiczny poemat, w którym opisał szlachcica, który na pierwszego kwietnia urządzał sobie żarty. Z stąd wniosek jest prosty – zwyczaj żartowania 1 kwietnia jest starszy niż reforma kalendarza we Francji.
Przed XIV w. (Chaucerem) brak jest wzmianek o żartach na pierwszego kwietnia. Mimo to niektórzy doszukują się rzymskich źródeł prima aprilisa. Pierwszego kwietnia w Rzymie obchodzono święto Veneralia, w którym według Ovidiusa kobiety miały „szaty zrzuciwszy, wystawiać na widok publiczny różne braki ciała. Potem proszą boginię niewielką ofiarą, by te wady ukryła przed męskimi oczami” (Ovidius, Fasti IV 165-169). Innym domniemanym rzymskim świętem, które miało być prekursorem prima aprilisa są Hilaria. Także w średniowieczu istniały święta podczas których żarty były istotnym elementem. Obchodzone pod różnymi datami polegały na śmiechu, zabawce i rozrywce, na parodiowaniu oficjalnych rytów i obyczajów. Na święto osła, niewiniątek i inne świętach głupców parodiowano ryty religijne, a ludowe obrzędy pełne były elementów satyrycznych i rozwiązłości, przez co zawieszano lub kwestionowano porządek społeczny. Święta, które miały charakter karnawału były obchodzone nie tylko w okresie naszego karnawału. Piątego lutego na dzień św. Agaty kobiety rozkazywały w Hiszpanii mężczyznom. W Anglii w drugi wtorek po Wielkanocy obchodzono Hock Tuesday, w którym kobiety brały w niewolę mężczyzn, a ci musieli płacić okup. W Anglii na 1 maja wybierano króla i królową wiosny. Tego dnia w Hiszpanii urządzano parodie bitew i zaślubin. Różne rytuały odprawiano na św. Jana Chrzciciela, Bartłomieja, Marcina i przy innych podobnych okazjach. Taki świat na opak był wentylem bezpieczeństwa, dzięki któremu ludziom łatwiej było znieść sztywny porządek społeczny. Prima aprilis zapewne ma podobną naturę. To pewnie jest jeden z nielicznych przejawów ludowej średniowiecznej kultury i obrzędowości, który przetrwał do naszych czasów i jest pamiątką po czasach, gdy było tak źle, że potrzeba było sporo karnawałów, aby znieść otaczający świat.