Czy zawsze cyniczni dyktatorzy ogrywać będą demokratycznych liderów? To pytanie ciśnie się na usta, kiedy się śledzi zmagania przywódców europejskich z Putinem w sporze o Ukrainę. Putinowi potrzebna jest Ukraina w Unii Euroazjatyckiej tworzonej w celu naprawienia „największego nieszczęścia XX wieku” jakim był według niego rozpad Związku Radzieckiego. EU zaś dąży do rozszerzenia na Ukrainę obszaru europejskich wartości zawierając z nią Układ Stowarzyszeniowy.
W tym starciu centralną rolę odgrywa Prezydent Ukrainy Wiktor Janukowicz, który ma swoje cele: ugrać dla siebie drugą kadencję i zapewnić kasę dla rodziny na skalę przebijającą najbogatszych oligarchów. Po zwycięstwie w wyborach prezydenckich w 2010 r. najpierw umocnił swoją władzę tak zmieniając skład Trybunału Konstytucyjnego, że ten unieważnił konstytucję zapewniającą ustrój parlamentarny i tym samym przywrócił ustrój prezydencki panujący do czasów Rewolucji Pomarańczowej. Europa nawet nie mrugnęła. Następnie zagrał na dwa fronty. Doprowadził do uzgodnienia tekstu umowy stowarzyszeniowej z UE i jego parafowania. W wyborach parlamentarnych 2012 dopuścił do masowych naruszeń w czasie kampanii wyborczej, ale umożliwił w miarę uczciwe podliczenie głosów (tylko w kilkunastu okręgach większościowych wyniki zostały zakwestionowane), co, uwzględniając rozbicie głosów opozycji między kilku kandydatów, dało Partii Regionów zwycięstwo. EU zaakceptowała wyniki pod warunkiem powtórzenia wyborów w 5 okręgach i wprowadzenia korekt do ordynacji wyborczej. Putinowi proponował nadanie Ukrainie statusu członka stowarzyszonego przy Unii Celnej, wariant 3+1. Wejście do Unii Celnej wykluczyło by bowiem podpisanie z UE Umowy Stowarzyszeniowej, której zasadniczą częścią jest umowa o wolnym handlu.
Ostatnio jednak Janukowicz doszedł do wniosku, że z Putinem ugra więcej. Unia zbyt dużo od niego wymaga a zbyt mało daje. Po pierwsze, nie udało się przekonać europejskich liderów, że Julia to potwór i złodziejka, która wiele ma za uszami. UE żąda nadal jej uwolnienia. Przyjęcie nawet najbardziej dogodnego dla Janukowicza wariantu, że będzie to tylko przerwa w odsiadce na leczenie zagranicą, jest dla niego bardzo trudne. Julia na wolności, nawet bez przywrócenia jej praw obywatelskich umożliwiających kandydowanie w wyborach prezydenckich, oznacza dla Janukowicza koszmar. To jej temperament i charyzma, obelgi i oskarżenia rzucane pod jego adresem pozbawiły go zwycięstwa w wyborach prezydenckich 2004 i parlamentarnych 2007. To ona o mały włos nie pokonała go w 2010 roku, kiedy kraj pod jej rządami znajdował się na dnie kryzysu, i tylko neutralne stanowiska trzeciego i czwartego z kandydatów, tj. Siergieja Tigipki i Arsenija Jaceniuka, uratowały Janukowicza przed porażką. Po drugie, Stowarzyszenie z Unią utrudni prowadzenie rodzinnych interesów. Przetargów na wielkie projekty infrastrukturalne nie będzie mogła wygrywać zaprzyjaźniona firma, a przechwytywanie przedsiębiorstw za bezcen też będzie utrudnione. Po trzecie, Stowarzyszenie z Unią utrudni podfałszowanie wyborów prezydenckich w 2015 r. Dogadanie się z Putinem daje dziś Janukowiczowi więcej. 9 listopada odbył z Putinem 5 godzinną rozmowę w cztery oczy, po której nie ogłoszono komunikatu. Po Kijowie krążą natomiast następujące spekulacje, co do ugody między dwoma prezydentami. Putin nie wystawi prorosyjskiego kandydata, który mógłby w pierwszej turze odebrać Janukowiczowi 5 procent. Gaz, ale dopiero po wejściu do Unii Celnej z Rosją, będzie sprzedawany po 260 $ za 1000 m3 a nie 450 jak jest obecnie. Jeśli związana z rodziną Janukowicza firma pośrednicząca dorzuci sobie 20 $, to przy imporcie 20 mld m3 rocznie da to 400 mln dolarów, czyli przez 5 lat prezydentury złoży się na ładną sumkę 2 mld dolarów na prywatne konta za przepisywanie papierków. Na tymczasem Rosja udzieli15 mld dol kredytu, aby Janukowicz mógł przetrzymać do wyborów prezydenckich. Kryzys ekonomiczny na Ukrainie jest tak głęboki, że zaczyna brakować na bieżące wypłaty w sektorze publicznym. Wiele lat populistycznej polityki i kryzys zrobiły swoje. Rosja chętnie udzieli pożyczki, bo w rozliczeniu od niewypłacalnej Ukrainy będzie mogła wreszcie skutecznie zażądać gazociągów ukraińskich. No i wstrzyma praktycznie funkcjonujące embargo na import towarów z Ukrainy. To embargo jest niezgodne ze zobowiązaniami WTO, ale Ukraina do tej pory skargi nie złożyła, choć eksperci rządowi mieli ją przygotowaną już w lecie. Putin oczywiście nie będzie się czepiał ani wewnętrznych przetargów, ani sprawy Tymoszenko, ani poprawiania wyborczych wyników. Tymczasem UE oferuje jedynie 600 mln euro na pomoc techniczną we wdrażaniu reform (i podobno jeszcze miliard), ale pod warunkiem podpisania umowy z MFW. Fundusz gotowy jest dać 15 mld dol kredytu, ale pod warunkiem stopniowego podniesienia, wraz z odpowiednimi osłonami socjalnymi, taryf energetycznych, obecnie kilkakrotnie zaniżonych i powodujących, iż oszczędzanie energii jest nieopłacalne. Gdyby Ukraina na jednostkę PKB zużywała tyle energii, ile zużywa się średnio w UE, to import gazu z Rosji byłby w ogóle niepotrzebny. Populizm wśród polityków na Ukrainie jest jednak tak rozpowszechniony, iż żaden nie powie, że podniesienie taryf per saldo się opłaci, bo konsumenci wprawdzie zapłacą więcej, ale podatnicy dopłacający do cen rzeczywistych mniej, a w sumie wszyscy mniej, bo bodźce do oszczędzania zmniejszą zużycie.
Na dyktat Putina wobec Ukrainy EU pozostaje bezsilna. Na ratowanie zbankrutowanej z własnej winy Grecji znalazła ponad 200 mld euro, ale Grecja zaakceptowała drakońskie warunki naprawy. Aby nałożyć sankcje ekonomiczne na Rosję potrzebny byłby wniosek Ukrainy do WTO, ale nawet gdyby był i WTO upoważniło do sankcji, to UE, sama zależna od rosyjskiego gazu, dwa razy się zastanowi, czy chce marznąć za Kijów. Ukraińska opozycja, a szczególnie diaspora namawiają do sankcji personalnych wobec Janukowicza i jego najbardziej „zasłużonych” współpracowników i ich rodzin: zakazy wjazdu, zamrożenie rachunków bankowych, zarekwirowanie nieruchomości na Zachodzie etc, ale trzeba by mieć silne podstawy do takich działań a nie po prostu odmowę podpisania umowy stowarzyszeniowej.
Opozycja ukraińska ma plan B. Chce wygrać wybory prezydenckie. W drugiej turze udzieli poparcia kandydatowi opozycji, który do niej przejdzie. Pierwsza tura byłaby dla kandydatów opozycji przedwyborami. Nie jest to optymalna strategia. Lepiej byłoby od razu wystawić jednego kandydata. Wówczas już w pierwszej turze miałby przewagę nad Janukowiczem i ludzie by uwierzyli, iż jest szansa odstawić autokratę. Poza tym nie byłoby walki między kandydatami opozycji w czasie kampanii przed pierwszą turą. Tego wariantu podobno nie popiera Julia Tymoszenko. Oznaczałby bowiem, że kandydatem opozycji i prezydentem zostanie Kliczko a wówczas Jaceniuk premierem. Tymoszenko woli zaś, aby wygrał Jaceniuk, bo wtedy dla niej zostanie wolne stanowisko premiera, na które Kliczko się nie nadaje. Aby zapobiec fałszerstwom wyborczym, przechwyceniu do końca mediów (większość kanałów tv Janukowicz już kontroluje) opozycja chce organizować masowe demonstracje, które mogą zamienić się w rewolucje, gdyby władza przekroczyła miarę. Bierne społeczeństwo umożliwi władzy wszystko: przejęcie mediów do końca, kontrolę internetu, zablokowanie dopływu finansów do opozycji i na końcu fałszerstwa przy urnach.
O ewentualnym udzieleniu Janukowiczowi amnestii, jeśli pokojowo odda władzę, na razie opozycja nie chce mówić.
Co może UE?
- Zostawić otwartą możliwość zawarcia Układu Stowarzyszeniowego.
- Zaoferować większą pomoc finansową i współpracę w przygotowaniu szczegółowego realistycznego planu przejścia na wyższe taryfy i oszczędną gospodarkę energetyczną
- Reagować na bieżąco na każde ograniczenie swobód demokratycznych
- Wywrzeć polityczną presję na Putina, z jednej strony oferując perspektywę wspólnej przestrzeni ekonomicznej między UE a Rosją a z drugiej grożąc bojkotem prestiżowych dla Putina kontaktów na salonach, odmową przyjazdu do Soczi itp.
- Wspierać organizacje obywatelskie, otworzyć ruch bezwizowy.
Nie tylko opozycja i nie tylko studenci domagają się podpisania umowy z UE. W przeddzień szczytu wileńskiego Janukowicz powołał się na swoje rozmowy z przemysłowcami, którzy jakoby poprosili go o odroczenie podpisania umowy stowarzyszeniowej z uwagi na rosyjskie sankcje. Tymczasem w pierwszym dniu szczytu partnerstwa szef potężnego Związku przemysłowców, b. premier Kinach, uważany za osobę prorządową, oświadczył, że biznesmeni są gotowi podjąć wyzwanie integracji z UE. W ostatnich badaniach opinii publicznej za Stowarzyszeniem z UE opowiadało się ponad 50 % Ukraińców a za Unią Celną tylko ok. 20%. Nie można się godzić na to, aby w 21 wieku autokrata opanowany nostalgią za imperium sowieckim wodził za nos Unię Europejską i pozbawiał ukraiński naród upragnionej perspektywy życia w wolności i demokracji.