Aktualny system pomocy zamiast zapobiegać bezradności, utrwala ją, często na zawsze. Pomoc społeczna jest metodą na życie, kształtuje postawy bierne, zamiast uczyć aktywności.
Po drugiej wojnie światowej świadomość konsekwencji niezaspakajania potrzeb komu? na ogólnie przyjętym poziomie, połączona z troską o sprawiedliwość społeczną, a także przybierające na znaczeniu idee równości i wolności, przyczyniły się do wprowadzenia rozbudowanego systemu pomocowego dla ludności ubogiej oraz pozbawionej stałego źródła utrzymania. Początkowo myślano, że waga tej pomocy nie będzie miała istotnego znaczenia ekonomicznego dla państwa, jednak już niedługo okazało się, jak wielkie obciążenie przynosi dla budżetów większości z nich. Korekta działań rynkowych w postaci zasiłków nie miała na celu odrzucenia swobodnej gry rynkowej, a jedynie zmniejszenie rozmiarów nieakceptowanego, z punktu widzenia społeczeństwa, zjawiska. Mimo że pojęcia wolność i równość przez ówczesne elity bardzo często rozumiana była antynomicznie, próbowano je połączyć w ramach systemów pomocowych. Wolność traktowano jako zgodę na leseferyzm w gospodarce, z kolei równość jako zapewnienie takich samych możliwości, poprzez solidarność osób, które znajdują się w relatywnie lepszej sytuacji (m.in. poprzez system podatkowy).
Niestety to co początkowo miało na celu kompensację utraty dochodów, stosowanym wyłącznie w celu zmniejszenia nierówności, a także zapobieżenia wykluczenia społecznego, w niedługim okresie stało się dla wielu ludzi elementem łatwego zarobku, a także wytłumaczeniem dla dezaktywizacji zawodowej. Dla wielu pomoc społeczna stała się elementem codziennego życia, a jej rozbudowana forma stopniowo przyczyniała się do uzależnienia, prowadząc do potęgowania zjawisk bezradności społecznej. Można zauważyć, że problem uzależnienia od pomocy społecznej w ostatnich latach stał się bardzo ważną i jednocześnie złożoną kwestią społeczną. Mimo że na pierwszy rzut oka wydaje się banalnym zjawiskiem, to w rzeczywistości przybierając znaczne rozmiary, staje się niezwykle istotnym i aktualnym zagadnieniem zarówno społecznym, jak i ekonomicznym dla rządów poszczególnych państw. Jego społeczne zabarwienie przejawia się między innymi w potęgowaniu dysfunkcyjności jednostek i społeczeństwa, a także ekskluzji społecznej znacznej grupy, z kolei ekonomiczna strona związana jest z uszczuplaniem budżetu państwa/jednostek samorządu terytorialnego, a tym samym konieczności rezygnowania z realizacji innych potrzeb ważnych dla gmin, związanych chociażby z inwestycjami poprawiającymi jakość życia ludności.
W potocznej percepcji problem ten łączony jest głównie z osobami biednymi, czy też bezrobotnymi, faktycznie jednak bliższe rozpoznanie problemu pozwala stwierdzić, że jest to również domena osób „zaradnych”, próbujących we względnie łatwy sposób uzupełnić budżety własnych gospodarstw domowych. Dla niektórych jest to idealny sposób na bezstresowy zarobek niewymagający większych umiejętności, a także dochód pozwalający podnieść poziom życia, często ponad średnią krajową. Taka „pseudo-zaradność” wynika między innymi z wad współczesnego sytemu pomocowego, który nie potrafi sobie poradzić z osobami, które faktycznie tej pomocy nie potrzebują, a uzyskiwane dotychczas dochody pozwalają im na przeżycie ponad minimum socjalne, informujące o zagrożeniu ubóstwem. Brakuje indywidualnego podejścia do poszczególnych spraw, a także instrumentów zabezpieczających przed oszustwami. Chociaż przepisy przewidują mechanizmy zapobiegające uzależnieniu, to pracownicy socjalni nie mają motywacji do przeciwdziałania niekorzystnym zjawiskom, a także czasu na eliminowanie oszustw ze strony beneficjentów pomocy. Nakładane są na nich kolejne zadania niezwiązane bezpośrednio z pomocą dla podopiecznych, co powoduje, że zamiast aktywizowania ich, muszą zajmować się ściąganiem dłużników niepłacących alimentów, czy też pracą administracyjną. Dodatkowo, jako najniżej wynagradzani pracownicy samorządowi, bardzo często nie widzą sensu angażowania się we własną pracę, nie zależy im na poprawie sytuacji podopiecznych. Niska płaca nie motywuje do efektywnej pracy.
Współczesne uzależnienie od pomocy nie przejawia się wyłącznie w niewykazywaniu części dochodów, co uprawnia do otrzymywania wsparcia finansowego z ośrodków pomocy społecznej, ale często wiąże się z pełnieniem ról żebraczych, wykorzystywaniu instytucji charytatywnych, a także z powielaniem dysfunkcyjnych wzorców kulturowych i edukacyjnych. „Rzemiosło” to, mimo że ulega znacznym przeobrażeniom na przestrzeni lat, to jednak niezmiennie jego głównym celem jest życie na koszt innych oraz transfer środków do życia od ofiarodawców do osób korzystających z tej formy pomocy. Pomoc dla wielu gospodarstw stała się w ostatnich latach istotnym uzupełnieniem, a niekiedy podstawą bytu.
Mimo że wśród pobierających zasiłki socjalne dużą grupę stanowią osoby, którym ta pomoc się nie należy, to gmina praktycznie nie ma możliwości odmówienia udzielenia pomocy socjalnej. Ten obowiązek nakłada na nią, jak również na organy administracji państwowej, ustawa o pomocy społecznej. Pomoc realizowana może być w formie zadań zleconych i własnych. Do 2004 r. w ramach zadań zleconych w gminie pomoc przyjmowała postać zasiłków z pomocy społecznej (obligatoryjnych i fakultatywnych), składek na ubezpieczenia, specjalistycznych usług opiekuńczych, zasiłków rodzinnych i pielęgnacyjnych, pomocy dla kombatantów. Od 2005 r. zadania zlecone gminie uległy zmianie i objęły: zasiłek stały, zasiłki celowe na pokrycie wydatków związanych z klęską żywiołową lub ekologiczną, specjalistyczne usługi opiekuńcze przysługujące na podstawie przepisów o ochronie zdrowia psychicznego. Dodatkowo ustawa zobowiązuje gminy do wypłaty zasiłku okresowego (od 2004 roku), udzielenia schronienia, zapewnienia posiłku, ubrania, usług opiekuńczych, świadczeń zdrowotnych w publicznych zakładach opieki zdrowotnej, zabezpieczenia na wypadek zdarzeń losowych, sprawienia pogrzebu, pomoc na cele ekonomicznego usamodzielnienia i inne zasiłki. Mnogość tych zadań powoduje, że pracownicy socjalni nie są w stanie realizować najważniejszego zadania, które powinny sobie stawiać ośrodki pomocowe, a mianowicie inkluzji społecznej i zwiększenia aktywizacji jednostek i całych rodzin. Dodatkowo brakuje pracowników, którzy mogliby wypełnić powierzone role. W 2010 roku w jednostkach organizacyjnych pomocy społecznej zatrudnionych było ponad 131 tys. osób, jednak wśród nich pracowników socjalnych było nieco ponad 2 tys., a pod ich opieką ponad 2 mln osób. Nietrudno nie zauważyć, że takie obciążenie, nie może sprzyjać efektywnemu wychodzeniu z ubóstwa. Ilość osób korzystających z pomocy przypadająca na 1 pracownika socjalnego wynosi 1 tys., co powoduje, że pracownicy socjalni nie mają czasu na pracę z rodzinami.
Mimo wprowadzenia 12 marca 2004 roku nowej ustawy o pomocy społecznej, nadal zauważalny jest systematyczny wzrost wielkości wydatków na cele socjalne, które na same zadania własne gminy w 2010 roku skierowały około 2,9 mld zł. Zmieniła się struktura wydatków, ale środki, które były realizowane do 30 kwietnia 2004 r. w ramach zadań zleconych w dużej mierze zostały podobne, przekwalifikowano je jedynie na świadczenia rodzinne, i tym samym pozostały w gestii gmin. Dotyczyło to przede wszystkim zasiłków: stałego, okresowego i macierzyńskiego. Od 1 maja 2004 r. zasiłki okresowe i na tzw. bilety kredytowane, będące formą niepieniężnego
zasiłku celowego, pokrywającego koszty przejazdu koleją PKP, zostały przejęte przez gminy w ramach ich zadań własnych, co przyczyniło się do wzrostu wydatków na ten cel o blisko 60%. Wzrostowi wydatków towarzyszył spadek ilości świadczeniobiorców, jednak nadal był on stanowczo zbyt mały. Może to sugerować, że część osób została zaktywizowana, a tym samym ilość osób, których głównym utrzymaniem jest pomoc społeczna spadła. Jednak spadek ilości osób pobierających świadczenia tylko częściowo może być tłumaczona efektem poprawy sytuacji materialnej ludności wywołanej korzystnymi zmianami po wstąpieniu do UE (m.in. otwarcie rynków pracy w niektórych krajach) oraz wprowadzeniem nowych form pracy polegającej na aktywizowaniu klientów pomocy społecznej poprzez kontrakty socjalne, czy skierowanie do Centrum Integracji Społecznej. Prawdopodobnie spadek ten w dużej mierze nie wynika z przesłanek korzystnych dla całej gospodarki, ale przede wszystkim ze zmian w przepisach, które włączyły niektóre świadczenia pomocy społecznej do katalogu świadczeń rodzinnych (zasiłek stały, gwarantowany zasiłek okresowy, jednorazowy i okresowy zasiłek macierzyński). Kolejne spadki ilości beneficjentów spowodowane były wzrostem kwoty, która upoważniała do pobierania świadczeń. Do 30 września 2006 r. prawo do ich pobierania przysługiwało osobom i rodzinom, których dochód netto na osobę w rodzinie nie przekraczał 461 zł u osób samotnie gospodarujących lub 316 zł w gospodarstwach domowych wieloosobowych, przy jednoczesnym wystąpieniu co najmniej jednej przesłanki określonej w art. 7 Ustawy o pomocy społecznej z dnia 12 marca 2004 r. Zgodnie z rozporządzeniem Rady Ministrów z dnia 24 lipca 2006 r. w sprawie zweryfikowanych kryteriów dochodowych oraz kwot świadczeń pieniężnych, od 1 października 2006 r. wprowadzono nowe kryteria, które uprawniały do korzystania ze świadczeń osoby samotnie prowadzące gospodarstwo domowe o dochodzie nie wyższym niż 477 zł, oraz gospodarstwa domowe wieloosobowe o dochodzie netto na jedną osobę nieprzekraczającym 351 zł.
Aby pomoc społeczna spełniała swoją rolę konieczna jest zmiana dotychczasowych zasad jej udzielania. Działania pasywne polegające m.in. na ochronie słabszych ekonomicznie grup ludności, a w szczególności wypłacie zasiłków należałoby zastąpić działaniem aktywizującym. Podejście finansowe polegające na bezzwrotnych świadczeniach socjalnych, musi być zastępowane poprzez zachęty do samodzielnego działania. Instytucje pomocowe powinny ograniczyć dostęp do środków pieniężnych i zmniejszyć je do minimum, a skupić się na poprawie sytuacji na lokalnym rynku pracy i tym samym pobudzać do działań, prowadzących do wzrostu zamożności państwa. Jednak trudno jest zerwać z rozbudowanym systemem zasiłków, które były powszechne przed 1989 rokiem i na początku lat transformacji. Miały one na celu zapobieżenie niekorzystnym skutkom terapii szokowej i przejścia z gospodarki centralnie sterowanej na gospodarkę rynkową. Ich zasadniczy cel początkowo sprowadzał się do niwelowania niekorzystnych zjawisk zachodzących w początkowym okresie transformacji, jednak z czasem zamieniły się w dodatkowy element dochodowy. Większość grup społeczno-ekonomicznych przyzwyczaiło się do dystrybucji świadczeń socjalnych, które nie zostały odpowiednio zmodyfikowane przez instytucje państwowe wraz z przekształceniami społeczno-gospodarczymi. Brak odwagi głębokich reform oraz unikanie napięć społecznych prowadzi do wzrostu nieefektywnych świadczeń, które zazwyczaj mają charakter krótkoterminowy. Dodatkowo osoby, które korzystają z pomocy społecznej przestają być w sferze zainteresowań urzędów pracy, a tym samym tracą wielokrotnie możliwość przekwalifikowania lub zatrudnienia.
Aktualny system pomocy zamiast zapobiegać bezradności, utrwala ją, często na zawsze. Pomoc społeczna jest metodą na życie, kształtuje postawy bierne, zamiast uczyć aktywności. Mimo rozwoju w ostatnich latach, nadal rzadkością są spółdzielnie socjalne, przedsiębiorstwa społeczne, czy też centra integracji społecznej. Mogłyby one stać się przyczynkiem do zwiększania aktywności osób, jednak bardzo często nadal odbierane są pejoratywnie, co utrudnia ich rozwój. Uczestnictwo w takich formach aktywizacji dla wielu osób oznacza stygmatyzację i formę naznaczenia, jako osoby mniej zaradnej życiowo. Początkowo tworząc system pomocowy oparty o samorządy lokalne przewidywano, że będą one pełnić wyłącznie funkcje pomocnicze, w powrocie na rynek pracy i do normalnego życia. Jednak co raz to nowe pomysły partyjne, rozbudowujące system, doprowadziły do sytuacji, w której trudno jest zerwać z rozbudowanym systemem pomocy. Obecnie z pomocy korzysta ponad 1,3 mln rodzin, co świadczy, że funkcjonujące rozwiązania nie sprawdziły się. Najwyższy odsetek osób utrzymujących się z pomocy jest w województwie warmińsko-mazurskim i zachodnio-pomorskim (ponad 40%).
Pomoc społeczna uzależnia co ilustruje fakt, że ponad 80% beneficjentów ośrodków pomocowych otrzymuje świadczenia przez okres dłuższy niż 10 lat! Świadczy to dobitnie o tym, że ośrodki te wcale nie pomagają wychodzić z ubóstwa, a utrwalają je. Stają się łatwą formą życia. Bardzo często są uzupełnieniem dotychczasowych zarobków uzyskiwanych z pracy „na czarno”. Pracownicy nie chcą umowy o pracę i jednocześnie godzą się na niższe wynagrodzenie, wiedząc, że zostanie ono uzupełnione świadczeniami od państwa. Wpływ na tę sytuację ma pewne przyzwolenie zarówno wśród pracodawców, którzy zyskują na takim postępowaniu, jednocześnie unikając wysokich kosztów zatrudnienia, jak i wśród pracowników nierzadko będących beneficjentami Ośrodków Pomocy Społecznej. Szacuje się, że w Polsce od miliona do miliona trzystu tysięcy osób, zarejestrowanych bezrobotnych w rzeczywistości posiada pracę. Według szacunków w szarej strefie wytwarzane jest około 13% polskiego PKB, co stanowi rocznie kilkanaście miliardów złotych, pochodzących z niezapłaconych podatków, akcyzy czy cła.[1] Bardzo często organom państwowym nie zależy na rejestracji tych miejsc pracy, ponieważ mają one z reguły niską produktywność, a ich utworzenie w sferze gospodarki jawnej byłoby nieopłacalne.
Względnie wysokie zasiłki socjalne powodują wpadanie w pułapkę pomocy. Beneficjenci zniechęcają się do poszukiwania pracy, co wynika z rozminięcia się ich oczekiwań co do potencjalnych zarobków, a proponowanego im wynagrodzenia. Dla świadczeniobiorców praca nie jest alternatywą w porównaniu z dochodem zastępczym otrzymywanym z instytucji pomocowych. Nie widzą większego sensu w podejmowaniu pracy, ponieważ pomoc, którą otrzymują jest niewiele mniejsza, a często nawet wyższa od oferowanego na rynku wynagrodzenia. Zasiłki wówczas zamiast funkcji kompensacyjnej, pełnią funkcję normalnego wynagrodzenia za „brak aktywności”, nie mogą w takim wypadku być traktowane jako element solidarności, ale bardziej jako świadectwo pewnej głupoty ekonomicznej i społecznej instytucji pomocowych, ponieważ ich nieuniknionym efektem bardzo często jest dezaktywizacja ludności. Nie można zatem mówić, że amortyzują utratę zatrudnienia, czy też przeciwdziałają ubóstwu, ale bardziej należy je rozpatrywać w kategorii czynnika zagrażającego gospodarce. Beneficjenci pomocy dostają środki pieniężne, które nie są efektem ich aktywności wytwórczej, czy usługowej, ale wynikają wyłącznie z faktu, że nie pracują.
Postulując ograniczenia oraz reformy w systemie pomocy społecznej nie należy jednak utożsamiać ich z całkowitą likwidacją zasiłków. Nawet najbardziej zaciekły liberał musi zdawać sobie sprawę, że pomoc dla niektórych grup społecznyc
h jest niezbędna. Pozwala bowiem nie tylko funkcjonować osobom wykluczonym, czy też pozbawionym pracy, ale również w pewnym zakresie wpłynąć na wzrost popytu na dobra i usługi, przy wyższej niż przeciętnej skłonności do konsumpcji. Dodatkowo pewien zakres pomocy wynika z obowiązku tych, którym w życiu się udało, wobec osób, które nie miały tyle szczęścia. Istotnym problemem jest jednak to, że polska polityka społeczna dąży do unikania napięć kosztem dodatkowych nieefektywnych wydatków socjalnych, potęgowanych brakiem odwagi przeprowadzenia głębokich reform. Rozbudowany system świadczeń społecznych wynikający z doktryny instytucjonalnej zakłada, że czynnikiem sprzyjającym wyrównywaniu szans, równości dostępu oraz gwarancji w zakresie tzw. norm minimalnych jest rozwój tzw. sfery sprawiedliwości poziomej, której istotę można sprowadzić do stwierdzenia „równi powinni być traktowani równo”, gdzie przykładowo podatnicy o tej samej zdolności podatkowej powinni płacić tę samą kwotę. Niestety należy przy tym stanowczo stwierdzić, że powstawanie i rozwój instytucji społecznych nie jest równoznaczny z efektywną pomocą. Dodatkowo ważnym aspektem pomocy społecznej jest wpływ najnowszej historii. Trudno jest bowiem zerwać z rozbudowanym systemem opieki socjalnej, ze względu na prowadzoną do 1989 roku egalitarną politykę państwa. Większość grup społeczno-ekonomicznych przyzwyczaiło się do sterowanej odgórnie dystrybucji zasiłków i świadczeń. Zmodyfikowany przez gospodarkę rynkową system jest niedoskonały ze względu na brak rozwiązań długofalowych.
Sami beneficjenci pomocy zdają sobie sprawę, że jest ona źle ukierunkowana i wbrew pozorom nie sprzyja wychodzeniu z biedy, ale jednocześnie stwierdzają, że sprzyja ona zaspokojeniu potrzeb chociażby w minimalnym stopniu. Z przeprowadzonych przeze mnie badań ludności wiejskiej wynika, że świadomość tego ma co szósta osoba zagrożona ubóstwem. Świadczeniobiorcy zdają sobie sprawę, że pomoc powinna mieć charakter przejściowy między dochodami z pracy zakończonej a kolejnej podejmowanej. Jednocześnie widząc niedoskonałości systemu pomocowego bardzo często zwracają uwagę, że niewykorzystanie pomocy byłoby błędem z ich strony. Nie widzą problemu w tej formie zaradności, często w trakcie prowadzonych wywiadów ankietowych formułują osądy, z których wynika, że nie zdają sobie sprawy, że żyją na koszt innych osób. Dla wielu z nich życie za pieniądze państwowe jest urzeczywistnieniem sprawiedliwości społecznej. Inni jeszcze przejawiają roszczeniowy styl życia, zakładając, że pomoc od państwa im najzwyczajniej się należy. Przesuwając się do sfery pomocy na dłuższy czas samodzielnie pozbawiają się możliwości aktywnego uczestnictwa w życiu społecznym, ekonomicznym, czy też politycznym. W tym znaczeniu pomoc staje się utrwalaczem bezrobocia i ubóstwa, często na wiele lat. Prowadzi to do zmniejszenia się skłonności jednostek do jakiejkolwiek inicjatywy i odpowiedzialności za swój los.
Urzędy pomocy społecznej nie prowadzą w wystarczającym stopniu aktywnej polityki przeciwdziałania ubóstwu i bezrobociu długotrwałemu. Brak odpowiednich narzędzi, a często odpowiednio wykwalifikowanej kadry powoduje, że instytucje te ograniczają się głównie do działań pasywnych. Istotną wadą takiej bezpośredniej pomocy jest jej krótkofalowy i zazwyczaj powierzchowny charakter. Korzystniejszym rozwiązaniem jest tworzenie szans uzyskania pracy, a także tworzenia własnych mikroprzedsiębiorstw, co pozwoliłoby zaktywizować beneficjentów pomocy i pobudzić do działań przyczyniających się do wzrostu ich zamożności. Rolą państwa nie jest bezrefleksyjna pomoc, pozbawiona przemyśleń odnośnie stanu gospodarki, ale działanie na rzecz całego społeczeństwa. Obniżenie podatków, preferencje dla osób zakładających własną działalność, czy też ograniczenie biurokracji mogłoby przyczynić się do poprawy poziomu życia społeczeństwa, a tym samym dobrodziejstwo rozwoju rozprzestrzeniałoby się stopniowo na wszystkie osoby. Pojawia się zatem pytanie, skoro jest to takie proste, dlaczego władze tym się nie zajmują? Dlaczego dotychczas nie uproszczono przepisów oraz nie stworzono warunków do rozwoju małych przedsiębiorstw?
Bez trwałego wzrostu nie jest możliwe zmniejszenie odsetka osób korzystającej z pomocy, jednak twierdzenie to nie jest odwrotne, ponieważ ze wzrostu nie zawsze korzystają wszystkie osoby. Dotychczas nie pojawiły się rozwiązania pozwalające najsłabszym grupom społecznym partycypować w korzyściach wynikających z przemian systemowych. W dalszym ciągu pogłębia się pauperyzacja, rozszerza się strefa ubóstwa i rozrasta zbiorowość osób zmarginalizowanych. Problemy te uzasadniają konieczność zintensyfikowania działań zapobiegających wykluczeniu społecznemu. Jednak ważne jest aby pomoc ta miała przemyślany charakter. Żeby prowadzone działania nie potęgowały biedy i patologicznych sytuacji, kiedy to osoby, którym faktycznie pomoc się nie należy, korzystały z niej bez większych przeszkód.
Zmniejszenie grupy osób korzystających z pomocy możliwe jest poprzez inwestycje w kapitał ludzki. Poprawa poziomu kształcenia, wyposażanie ludności w umiejętności niezbędne na lokalnym rynku pracy, a także współpraca dysfunkcyjnych rodzin z pracownikami socjalnymi, czy też asystentami rodziny, może przyczynić się do poprawy sytuacji. Z badań wynika, że osoby z wyższym wykształceniem mają większe zdolności kreowania nowych miejsc pracy i rozpoczynania działalności na własny rachunek. Jednocześnie charakteryzują się większą aktywnością i odpowiedzialnością za własne życie.
Utrzymywanie rozbudowanego systemu, w którym osoby korzystające z pomocy pozostają bierne zawodowo, nie świadczą również żadnych działań zwrotnych na rzecz państwa czy gminy, będzie w kolejnych latach powodować kolejne koszty zarówno ekonomiczne, jak i społeczne. Zaniedbania kolejnych ekip rządowych w konsekwencji będą prowadzić do pogarszania się sytuacji w tym zakresie. Co gorsze uzależnienie od pomocy rodziców będzie odbijać się na dzieciach. Brak profilaktycznej pracy może sprzyjać dziedziczeniu ścieżki życiowej rodziców, w efekcie prowadząc do konserwacji ubóstwa na wiele lat. Ścieżka dziedziczenia sytuacji życiowej młodych osób zazwyczaj wynika z konieczności podjęcia pracy już w młodym wieku, chcąc zaspokoić aktualne potrzeby. Podjęcie aktywności zawodowej prowadzi do zaniechania nauki, bądź ukończenia jej na poziomie nieadekwatnym do potrzeb rynku pracy. Osoby te pozbawione możliwości kształcenia (same się pozbawiają, lub zostają pozbawiane przez rodziców), w przyszłości nie mają szans zdobycia pracy, ewentualnie w przypadku redukcji zatrudnienia są w pierwszej kolejności jej pozbawiane. Ich niski poziom życia i brak środków, powoduje, że ich dzieci również nie mają szans na prawidłową ścieżkę edukacji. Jak widać takie błędne koło może trwać w nieskończoność.
Istotnym problemem jest fakt, że pracownik socjalny ma ograniczoną decyzyjność w zakresie udzielanych świadczeń. Jeśli potencjalny beneficjent spełnia przesłanki do otrzymywania pomocy, to nawet wiedząc, że środki te zostaną zmarnotrawione, nie ma możliwości zapobieżenia tej sytuacji. Prowadzi to do sytuacji, że pomoc udzielana jest gospodarstwom domowym, nawet jeśli istnieje przypuszczenie, iż im się ona nie należy. Mimo że pracownicy OPSów, Miejskich Ośrodków Pomocy Rodzinie, czy Powiatowych Centrów Pomocy Rodzinie mogą w przypadku marnotrawienia świadczeń zamienić je na pomoc rzeczową i usługową, rzadko korzystają z tej formy, ponieważ powoduje to dodatkowe trudności. Mobilizacją do wyjścia z pułapk
i pomocy może być kontrakt socjalny, będący umową między pracownikiem socjalnym a osobą korzystającą z pomocy. Gmina może zawiesić wypłacanie zasiłku, a nawet go odebrać, jeśli osoba odmawia podpisania kontraktu, ewentualnie nie realizuje jego zapisów, jednak zbyt duża liczba beneficjentów pomocy powoduje, że forma ta nadal rzadko jest praktykowana, a jeśli już dojdzie do jego podpisania, nie zawsze przestrzega się wszystkich jego zapisów. Istotnym efektem kontraktu ma być aktywizacja osób beneficjentów. Zakłada się, ze osoba go wypełniająca przestanie korzystać z pomocy socjalnej, ewentualnie pomoc ta będzie istotnie ograniczona. Niestety ilość podpisanych kontraktów ledwie przekracza 100 tys.
Patologicznym efektem pomocy socjalnej jest mechanizm pułapki pomocowej. Wynika on w dużej mierze z roszczeniowego podejścia do pomocy. Bezrobotni rejestrują się w urzędach pracy, dzięki czemu państwo opłaca im ubezpieczenie zdrowotne, dodatkowo pobierają zasiłek w instytucji pomocowej (Urząd Pracy, MOPR, OPS itp.), z reguły nie podejmują aktywności zawodowej, ani działalności zmierzającej do inkluzji społecznej, czasami podejmują pracę „na czarno”. Świadczenia pieniężne traktują jako swoistą pensję.[L1] Pozostając dłużej pod kuratelą pomocy przyzwyczajają się do niej, jednocześnie tracą umiejętności pozwalające poruszać się po rynku pracy, a także szanse awansu społecznego i zawodowego. Pomoc dezaktywuje te osoby i sprowadza ich myślenie do prostej kalkulacji „nie ma sensu podejmować pracy, skoro mogę otrzymać pieniądze bez wysiłku”.
Konkludując, można stwierdzić, że działania instytucji pomocy społecznej nie mogą mieć charakteru instytucji zajmującej się obsługą beneficjentów oraz ich rejestracją i wypłatą zasiłków. Ważne jest korzystanie z narzędzi, które już istnieją ewentualnie tworzyć nowe, tak aby motywować osoby korzystające z pomocy do wychodzenia z bezradności. Należy aktywować działania tej grupy i uzależniać wypłatę zasiłków od świadczeń zwrotnych. Ich wielkość powinna sprzyjać zwiększonej aktywności na rynku pracy i zachęcać do inkluzj
[L1]Bez tych skrótów dajcie wyimek