Za nami pięćdziesiąty spektakl Zszywanie w Teatrze Jaracza. Kiedyś widowisko odstraszało teatrofilów, którzy ostentacyjnie opuszczali sale, a dziś – „brak wolnych miejsc”.
Zszywanie nie jest klasyczną love story. To groteskowo przerysowana (chociaż, czy aby na pewno?) historia pary rozstrojonej emocjonalnie. Nieco absurdalna, perwersyjna. To dramat utworzony w oparciu o poetykę brutalizmu. Agresywny język, mający sobie za nic wszelkie zasady decorum i (na pozór) przesadnie prezentowane okrucieństwo, charakteryzują podobne do Zszywania spektakle. Właśnie dlatego, sztuka wystawiona po raz pierwszy w 2002 roku na festiwalu teatralnym w Edynburgu, wywołała oburzenie i stała się przyczynkiem do obyczajowego skandalu. Dlaczego zniesmaczona widownia opuściła wtedy teatr, jeszcze podczas trwania spektaklu? Być może powodem było stanięcie twarzą w twarz z prawdziwym obliczem naszej rzeczywistości? Z prawdziwym i właśnie karygodnym.
Dążenie do osiągnięcia szczęścia to naturalna właściwość każdego człowieka. Kiedy na drodze, wiodącej do stanu najwyższej radości, staje przeszkoda, reakcja jest oczywista – próbujemy usunąć problem.
Bohaterami dramatu Anthonego Neilsona są Abby i Stu. W ich związku pełnym namiętności pojawia się problem, kiedy okazuje się, że Abby spodziewa się dziecka. Stu bowiem uważa, że para nie jest jeszcze gotowa na posiadanie dziecka, że trzydziestoletnia Abby jest wciąż młodą kobietą, więc będzie mogła zajść w ponowną ciążę za kilka lat. Abby jednak pragnie urodzić owoc ich miłości. Opowiada ukochanemu, że śniła o pełnym miłości domu. Sen widzimy naocznie. Przytulona para bawi się ze swoim maleńkim dzieckiem przy subtelnej melodii kołysanki i bladych, tworzących nastrój światełkach. Różnica zdań narasta, a wraz z nią konflikt. Okazuje się, że zarówno ona jak i on mają sobie więcej do wytykania, następuje reakcja łańcuchowa, krzyk rodzi krzyk, agresja – agresję. Tutaj następuje przeskok czasowy. Skoro zawiodły próby znalezienia konsensusu para postanawia ratować związek poprzez. perwersyjny seks.
Trudno określić, czy uczucie między bohaterami to miłość czy pożądanie. W końcu później łączy ich wyłącznie seks. Wyuzdany, operujący fetyszem, brutalny, kiedy on obwiązuje ją folią, jakby umieszczał ją w kokonie, zawiązuje jej twarz, przydusza. Ona udaje prostytutkę, każe mu „płacić z góry” i zobowiązuje się spełnić wszystkie jego pragnienia. Ale gra pojęta przez Abby i Stuarta okazuje się trudna do realizacji. Kobieta nie jest w stanie kontynuować perwersyjnych działań, przerywa nagle grę wstępną, kiedy mężczyzna wręcz płonie z pożądania. Niepowodzenie realizacji zamierzonej koncepcji „wejścia w rolę”, w celu zapomnienia o błędach przeszłości (okazuje się, że Abby usunęła ciążę), każe widzieć w tych dwojgu bohaterach osoby niezwykle zagubione, próbujące się odnaleźć w trudnej sytuacji poprzez zniwelowanie uczuciowości.
Kamil Maćkowiak grający Stuarta, momentami kreuje swoją postać na agresywnego samca pozbawionego skrupułów, po czym szybko zamienia go w troskliwego kochanka (rozrywa folię, którą obwiązał głowę Abby, po czym tuli ją i pyta czule, czy nic jej się nie stało). Abby (Katarzyna Cenke, która dopiero od jednej trzeciej spektaklu zaczęła dorównywać tempem gry i ekspresją swojemu koledze po fachu), to z kolei kobieta o słabej psychice – pod presją usunęła ciążę, po czym nie poradziła sobie z wyrzutami sumienia (opuszcza Stuarta, a gdy wraca, okazuje się, że zaszyła sobie wargi sromowe). Popada w depresję, nachalnie powtarza: teraz będzie dobrze, dziecko może zostać, już nie wypadnie”. Ostatecznie Stu zostaje przy ukochanej. Możemy się domyślić, że otoczy ją troską i opieką.
W tej historii miłość nie jest standardowa. Jest chora. Zastępuje delikatność agresją, troskę egoizmem, porozumienie walką. Pytanie – czy musiało dojść do tragedii, aby bohaterowie nauczyli się myśleć o sobie wzajemnie? Bo to w egoizmie leżał ich problem, w chęci zaspokojenia własnych potrzeb. Dla tego toksycznego związku, lekarstwem mogłoby być dziecko. W scenie wyobrażającej parę jako małżeństwo bawiące się z oseskiem, widać między nimi miłość, radość, oddanie. A zatem to oni sami, choć może nie do końca świadomie, zrezygnowali ze szczęścia. Przerażeni obrazem wagi, której szala minusów posiadania potomka znacznie przeważa szalę plusów, wybrali drogę pozornego bezpieczeństwa, wiodącą do zguby.
Spektakl o tak dużym napięciu emocjonalnym, wyrazistości i bezpośredniości formy przekazu potrzebuje odpowiedniego teatru i widowni. Historia Zszywania w Polsce rozpoczęła się w 2004 roku w Warszawie, kiedy odbyła się premiera na deskach Teatru Rozmaitości. Wtedy warszawscy radni nakazali ocenzurować sztukę. Początki dramatu Neilson’a były zatem pełne utrudnień, braku akceptacji i zrozumienia problemu. Tragiczny (a momentami tragikomiczny, bo tekst Neilson’a niesie w sobie ogromny ładunek humoru językowego i sytuacyjnego) charakter Zszywania wpisuje się w etos Teatru Jaracza, który często sięga po sztuki kontrowersyjne, mające w centrum zainteresowania problemy nierzadko opatrzone tabu. A widzowie przywykli już do tego upodobania do „ciężkich klimatów”, wychodzą poruszeni, ale zadowoleni. Dlatego widownia wciąż licznie przychodzi oglądać Zszywanie, nawet niemal półtora roku po premierze.
Zszywanie; A. Neilson; reż.: M. Bogajewska; przekł.: J. Poniedziałek; obsada: K. Cynke, K. Maćkowiak; premiera: 13 IX 2000r.
Zdjęcia: Grzegorz Nowak