Płaca minimalna nie ogranicza biedy, ale ją zwiększa i utrwala. Na wzroście najniższego wynagrodzenia najsilniej tracą ci, którzy według związkowców powinni najbardziej zyskać, czyli osoby młode, o niskich kwalifikacjach i mieszkańcy najbiedniejszych regionów.
Rządowa propozycja podwyższenia płacy minimalnej do 1500 zł brutto to zwiastun nadchodzących wyborów. Od przyszłego roku najniższe wynagrodzenie ma wzrosnąć o 8,2 proc., choć zgodnie z ustawą o płacy minimalnej mogłoby się zwiększyć tylko o 5,5 proc. Ustawa mówi, że dopóki płaca minimalna nie osiągnie połowy średniego wynagrodzenia w gospodarce, to ma ona rosnąć co roku co najmniej o prognozowaną inflację i 2/3 realnego tempa PKB. To jednak tylko dolny próg wymaganego wzrostu. Rząd może zaproponować szybszy wzrost płacy minimalnej i – niestety – ostatnio często korzysta z tego prawa.
Obecnie w Sejmie są aż trzy projekty zakładające podwyższenie płacy minimalnej do połowy średniego wynagrodzenia w tempie szybszym niż przewiduje to obecna ustawa. Walka o wyższą płacę minimalną stała się dla polityków w Polsce symbolem dbania o dobrobyt pracowników. Problem w tym, że szybkie podwyższanie płacy minimalnej zabija miejsca pracy, wypycha wielu pracowników z legalnego zatrudnienia do szarej strefy, a w efekcie, zwiększa oficjalne bezrobocie, biedę i dziurę w finansach publicznych.
To nie pierwszy raz, kiedy rząd – chcąc przypodobać się wyborcom – proponuje wyższy wzrost płacy minimalnej niż wymaga tego ustawa. Tuż przed ostatnimi wyborami rząd PiS chcąc zyskać poparcie „Solidarności” podwyższył płacę minimalną w 2008 r. aż o 20,3 proc., choć zgodnie z ustawą mogła ona wzrosnąć jedynie o 7,9 proc. Rok później podobny gest wykonał rząd PO-PSL. W efekcie, w 2009 r. płaca minimalna wzrosła o 13,3 proc. zamiast o 6,7 proc. wymaganych przez ustawę. Gdyby najniższe wynagrodzenie rosło zgodnie z ustawą o płacy minimalnej, czyli wyłącznie o inflację i 2/3 realnego tempa PKB, to wynosiłoby dzisiaj 1209 zł, a więc byłoby niższe o blisko 13 proc.
W wyniku szczególnie wysokiego wzrostu płacy minimalnej w latach 2008-2009 jej relacja do przeciętnego wynagrodzenia wzrosła z 35% w 2007 roku do 41% w 2009 roku. W efekcie, w ciągu zaledwie dwóch lat Polska przeszła z grupy krajów o niskiej płacy minimalnej w stosunku do przeciętnego wynagrodzenia do grupy krajów, w których ta relacja jest wysoka (dynamika wzrostu płacy minimalnej w Polsce w latach 2005-2009 – jako udział w średnim wynagrodzeniu – była najwyższa w całej UE). W 2011 roku płaca minimalna w Polsce wyrażona w euro z uwzględnieniem parytetu siły nabywczej przewyższa odpowiednią proporcję w Czechach o 41%, na Słowacji o 35% i na Węgrzech o 18%.
Argumenty za wzrostem płacy minimalnej
Politycy i związkowcy używają przeróżnych argumentów na rzecz podwyższania płacy minimalnej. Piotr Duda, przewodniczący związku zawodowego „Solidarność” w wywiadzie dla Super Expressu stwierdził, że jeżeli pracodawcy mówią, że minimalne wynagrodzenie w Polsce jest za duże, to „przekraczają już wszelkie granice bezczelności” – dodając, że – „niech lepiej nie zakładają działalności gospodarczej, skoro nie potrafią za dwadzieścia dni ciężkiej pracy zapłacić pracownikowi 1386 zł brutto”. W uzasadnieniu do projektu ustawy „Solidarności” możemy przeczytać, że podwyższenie „płacy minimalnej jest konieczne z uwagi na trudną sytuację finansową pracowników o najniższych dochodach. Minimalne wynagrodzenie na obecnym poziomie powoduje, że ci ludzie nie mogą sobie pozwolić na zaspokojenie nawet podstawowych potrzeb życiowych”. Jej autorzy argumentują wręcz, że wzrost płacy minimalnej będzie miał pozytywne skutki dla finansów naszego państwa – „podniesienie płacy minimalnej tylko o 10 zł zapewni budżetowi państwa, dzięki odprowadzanym do kasy państwa podatkom i składkom, 14,39 mln zł dodatkowych wpływów”.
Każdy z powyższych argumentów jest jednak błędny.
Od czego zależy wzrost wynagrodzenia?
Podwyższanie płacy minimalnej nie tylko nie ogranicza biedy, ale ją zwiększa i utrwala. Wzrost płacy minimalnej może zwiększyć dochody pracowników, ale tylko w przypadku, gdy utrzymają oni legalne zatrudnienie. Jeżeli natomiast w wyniku podwyższenia płacy minimalnej całkowite koszty ich pracy przewyższą wartość tego co wyprodukują, to z dużym prawdopodobieństwem powiększą grono bezrobotnych lub zostaną wepchnięci w szarą strefę. Wynagrodzenia mogą trwale rosnąć tylko wtedy, gdy stajemy się coraz bardziej produktywni. Drogą do tego celu jest podnoszenie naszych kwalifikacji, m.in. dzięki zdobywaniu doświadczenia zawodowego, inwestycje firm w nowoczesne technologie produkcji oraz poprawa organizacji pracy. Nie ma innej drogi do wzrostu naszego dobrobytu niż poprawa wydajności pracy.
Straci „Polska B”
Prawdopodobieństwo wzrostu bezrobocia na skutek podwyższenia płacy minimalnej jest szczególnie wysokie w biednych regionach kraju, gdzie przeciętny poziom wynagrodzeń, z powodu niskiej wydajności, jest znacząco niższy od średniej krajowej. To właśnie w tych regionach wysoka płaca minimalna najsilniej ogranicza zatrudnienie. Firmy, które tam działają muszą kompensować sobie wyższe koszty np. dostępu do zamożnych rynków lub kontaktów z kooperantami przede wszystkim niskimi kosztami pracy. Jeśli chcemy sprowadzić inwestorów do regionów słabo rozwiniętych gospodarczo, to musimy ich czymś zachęcić, aby opuścili regiony z dobrą komunikacją czy atrakcyjnym zapleczem akademickim. Niskie koszty pracy są jednym z najlepszych sposobów na przyciągnięcie przedsiębiorców i kapitału do biednych regionów. Wysoka płaca minimalna pogarsza konkurencyjność tamtejszych przedsiębiorstw, hamuje napływ inwestycji, a w efekcie ogranicza powstawanie nowych miejsc pracy.
oraz młodzi i niewykształceni
Im wyższa płaca minimalna, tym gorsza sytuacja na rynku pracy osób młodych i o niskich kwalifikacjach. Można tutaj za przykład podać Stany Zjednoczone. The Employment Policy Institute (EPI) przeprowadził niedawno badania wpływu podwyżki płacy minimalnej na sytuację na rynku pracy młodych Amerykanów (16-24 lata). Okazało się, że 10-procentowa podwyżka płacy minimalnej przyczyniała się do spadku zatrudnienia białych mieszkańców USA o 2,5%, Latynosów o 1,2% i aż o 6,5% wśród czarnoskórych. Według wyliczeń EPI w czasie obecnego kryzysu w latach 2007-2010, w 21 stanach, w których w tym okresie płaca minimalna wzrosła aż o 40%, spadek zatrudnienia młodych czarnoskórych i niewykształconych Amerykanów z tego powodu był większy niż wskutek samego kryzysu!
Wzrost szarej strefy
Wzrost płacy minimalnej ogranicz
a legalne zatrudnienie, a w efekcie zwiększa liczbę zarejestrowanych bezrobotnych i powiększa deficyt finansów publicznych. W latach 2008-2009, kiedy płaca minimalna łącznie wzrosła o ponad 20 proc. udział szarej strefy w tworzeniu PKB zwiększył się z 11,8 do 13,1 proc. Wyliczenia związkowców pokazujące, że wzrost płacy minimalnej zwiększy dochody finansów publicznych trzeba włożyć między bajki. Po pierwsze, całkowicie pomijają one spadek dochodów państwa związany z przejściem części pracowników do szarej strefy. Te straty są o wiele większe od ewentualnego wzrostu wpływów z podatków i obowiązkowych składek od tych pracowników, którzy po wzroście płacy minimalnej utrzymają legalne zatrudnienie. Po drugie, gdyby rzeczywiście budżet mógł zyskać na wzroście płacy minimalnej, to niezwłocznie powinniśmy podnieść ją do 100 proc. przeciętnego wynagrodzenia. Oczywiście jest to absurd.
Co dalej z płacą minimalną?
Po pierwsze, wciąż mamy w Polsce relatywnie wysokie bezrobocie i dlatego nie stać nas na podwyżki płacy minimalnej, która przyczynia się do jego wzrostu. OECD postuluje, aby minimalne wynagrodzenie rosło jedynie w tempie wzrostu cen. Takie rozwiązanie funkcjonuje np. w Czechach i na Słowenii. Gdyby w 2005 r. nie wprowadzono nowelizacji tej ustawy, która zwiększyła tempo podnoszenia płacy minimalnej dodatkowo o 2/3 realnego tempa PKB, to dzisiaj płaca minimalna wynosiłaby 1002 zł. Byłaby wówczas blisko o 28 proc. niższa niż obecnie.
Po drugie, aby płaca minimalna w najmniejszym stopniu szkodziła rynkowi pracy, jej poziom powinien być na tyle niski, aby nie hamował legalnego zatrudnienia w regionach najsłabiej rozwiniętych gospodarczo i wśród osób o niskich kwalifikacjach. Choć płaca minimalna to obecnie 41 proc. średniej krajowej, to jednak według ostatnich dostępnych danych w 2008 roku stanowiła ona np. 57 proc. średniego wynagrodzenia kobiet do 24 roku życia i aż 63 proc. średniego wynagrodzenia kobiet z wykształceniem zasadniczym zawodowym. Szybki wzrost płacy minimalnej z największym prawdopodobieństwem zwiększy bezrobocie właśnie w tych grupach pracowników.
Węgierski scenariusz w Polsce?
Ustawowy wzrost tempa podwyższania płacy minimalnej, jaki proponują politycy opozycji i związkowcy grozi wycięciem z legalnego zatrudnienia osób o najniższych kwalifikacjach, co dekadę temu zafundowali sobie Węgrzy. W latach 2001-2002 podniesiono tam płacę minimalną z 30 proc. do 41 proc. średniego wynagrodzenia (w Polsce proponuje się podniesienie minimalnego wynagrodzenia z 41 proc. do 50 proc.). Według szacunków OECD doprowadziło to do załamania popytu na pracę osób o niskich kwalifikacjach o około 6 proc., a w regionach słabiej rozwiniętych nawet o 10 proc.
W okresie przedwyborczym politycy czują olbrzymią presję na podwyższenie płacy minimalnej w imię rzekomego ograniczania biedy. Oby nie przekuli swoich pokus w ustawę. Tego życzymy zwłaszcza tym młodym i niewykwalifikowanym Polakom, którzy mieszkają w najsłabiej rozwiniętych gospodarczo regionach kraju.