2019 rok przeminął. 2020 już na pokładzie. Nie interesuje mnie, że ten rok w skali planety, ludzkości nic nie będzie znaczyć. Dla mnie, obrzydliwego nihilisty, który nie wierzy w reinkarnacje, piekło, czy wniebowstąpienie, każdy rok to szmat czasu. A skoro znaczy, to trzeba go podsumować.
Z czego zapamiętam ten rok pomijając osobiste sprawy? Na pewno z wyborów parlamentarnych, podczas których nie tylko nie powiodło się odsunięcie od władzy najgorszej ekipy od 1989 roku, ale również nie udało się dokonać znaczącej zmiany pokoleniowej. Dalej mamy POPiS, dalej żyjemy przeszłością i dalej osią sporu są wydarzenia z lat osiemdziesiątych oraz pytania to kto zyskał na nich dużo, a kto bardzo dużo, a przecież powinien mniej, bo stał tam, gdzie stało lub nie stało ZOMO. Ci, co zapiekli się w tym sporze od lat, w sumie chyba już nie są pewni, kto gdzie stał, co dobitnie pokazuje casus Piotrowicza. Ale… ich to już nie obchodzi. Dobry konflikt to taki, w którym właśnie nie wiadomo o co chodzi, bo taki właśnie konflikt najtrudniej jest rozwiązać.
Zapamiętam na pewno z tego roku kolejne kłamstwa naszego premiera, których to listę archiwizuję dla potomności. Ten człowiek z każdym dniem przesuwał się w górę na mojej prywatnej liście najbardziej żenujących postaci naszej polityki, aż w końcu osiągnął bezapelacyjne pierwsze miejsce, choć przeciwników miał naprawdę godnych i pracujących na swoją pozycję o wiele dłużej.
Zapamiętam ze zmian klimatycznych, z katastrofalnej suszy w Europie, która sprawiła, że w mojej pracy zawodowej, kręcącej się wokół owoców i warzyw, wszystko stanęło na głowie, a polskie rolnictwo będące – przez jednych uznawane za kulę u nogi, zaś dla drugich będące kołem zamachowym polskiego cudu gospodarczego/eksportowego – zaczęło wykazywać oznaki śmierci klinicznej.
Zapamiętam z filmu braci Sekielskich, wystąpienia Leszka Jażdżewskiego, świetnego serialu Paulo Sorrentino Młody Papież, swojskiego Kleru Wojtka Smarzowskiego, usunięcia w moim Trójmieście pomnika księdza Jankowskiego. Nie mam złudzeń, że księża dalej robią to, co robili, a my dalej im na to pozwalamy swoją bezczynnością. My nigdy niewinni, to ocet winny.
Zapamiętam z katastrofy flagowego programu rządowego 500 plus, który miał być lekiem na kryzys demograficzny, a okazało się, że wydanie już około 90 mld złotych od początku istnienia programu sprawiło, że od roku wskaźnik dzietności ciągle spada. Zrzucanie nie swoich pieniędzy z helikoptera to modus operandi obecnej ekipy rządowej.
Zapamiętam z tego roku Dwie Wieże Kaczyńskiego, w której to aferze jak w soczewce ujawniła się cała istota raka, jaki toczy ten kraj. Najpierw uwłaszczenie się na majątku państwowym, później podstawione osoby, w tym chciwy ksiądz we władzach spółki. Dalej wynajmujemy wujka/szwagra, by nam teren oczyścił, a w tle setki milionów złotych. A jak nas złapią za rękę to krzyczymy głośno, że Bóg, Honor, Ojczyzna.
Nie da się też zapomnieć prezesa NIK Banasia, którego to afera połączona z wcześniejszą Prezesa KNF, każe podejrzewać, że wyśmiewane wcześniejsze państwo z tektury przeobraziło się pod rządami PiS w państwo całkowicie bezbronne, pozbawione nawet tej tektury. Bezbronne, bo jeszcze nigdy nie widziano niewidomego na plaży nudystów.
Zapamiętam ten rok jako rok Zenka Martyniuka, którego koncert pobił w Święta oglądalnością niepokonanego do tej pory Kevina samego w domu. To może nie być ostatni rok sukcesów tego artysty, gdyż w przyszłym roku TVP wyprodukuje film fabularny o wyrafinowanym tytule Zenek, który trafi do dystrybucji kinowej. No ale skoro prezes TVP Jacek Kurski parę dni temu porównał twórczość sympatycznego Zenka do dorobku Pendereckiego… Nic więc dziwnego, że na transmisje noblowskiej mowy Olgi Tokarczuk TVP nie znalazł miejsca w ramówce, bo przecież jest Zenek.
Zapamiętam ten rok też z tego, że z polskich mediów – i to zarówno rządowych jak i opozycyjnych – ostatecznie zniknął nam świat, została tylko wojna polsko-polska. Nawet jeśli kogoś interesował Brexit, to nie był on rozpatrywany w kontekście Unii, a tylko tego, co oznacza on dla Polski. Zamknęliśmy się w swojej bańce i z roku na rok, cegła po cegle budujemy mur obojętności, ignorancji, nietolerancji, jakim znowu odgradzamy się od świata zachodniego, o którym niegdyś marzyliśmy, a którego się teraz boimy.
Zapamiętam Roberta Biedronia, który nie złożywszy, co wcześniej obiecał, mandatu europosła, sam siebie wyautował z pierwszej ligi polskiej polityki, jednocześnie dają oddech tak potrzebny SLD, by ta znowu, rozdając lewą ręką karty, wróciła na salony.
Zapamiętam też ich 8 posłów, jak i 10 z KO, którzy nie raczyli zagłosować przeciwko ustawie, której sam projekt ledwie dzień wcześniej wyprowadził tysiące ludzi na ulicę. Jeden z nich, z Pomorza, tłumaczył się później, że nie zagłosował, bo nie miał czasu, bo dzień wcześniej protestował pod gdańskim sądem, przez co dzień później nie zdążył na samolot, ale to chyba samolot nie zdążył na niego.
Zapamiętam z kolejnej obrzydliwej kampanii wyborczej, gdzie znów okazało się, że obiecanki cacanki, a głupiemu gruszkę na wierzbie. „Na skróty” to ciągle jest najbardziej efektywny sposób, by przebiec wyborczy maraton. Zapamiętam też z niej, że ludzie stanowiący fundament opozycji pozaparlamentarnej z KOD-u, Obywateli RP, Nowoczesnej, Kobiet w Czerni, pracujący 4 lata pro bono na jej rzecz, zostali w większości pousuwani z list Koalicji nomen omen Obywatelskiej, lub zaproponowano im takie miejsca, że stanowili tylko mięso armatnie dla tych bardziej prominentnych i zasłużonych.
Zapamiętam, że ciągle według najważniejszych autorytetów dziennikarskich, główną przyczyną kolejnej porażki ich wybrańców, była nie dość dobra kampania wyborcza. Ich kandydaci byli za leniwi i za mało się najeździli w kampanii w teren, gdzie głosuje przecież większość Polaków, bo większość z nas mieszka poza dużymi miastami. Gdyby byli mniej leniwi i sobie pojeździli jak np. Pani X, czy Pan Y to na pewno, by zwyciężyli. Jasne… a do kogo oni mieli jeździć? Na czyje zaproszenie? Kto miał im zorganizować te spotkania? Te struktury, które nie istnieją?
Zapamiętajcie sobie raz na zawsze. Przegraliście, bo nie wykonaliście swojej pracy przez te 4 lata przed kampanią. Potem już było pozamiatane. Nie budowaliście kół, struktur w gminach powiatach. Niszczyliście każdą oddolną strukturę, która Wam zagrażała. Potrafiliście się tylko śmiać z Tarczyńskiego, Macierewicza, a oni będąc w opozycji, tak jak Wy dziś, ciężko pracowali zjeżdżając całą Polskę przez ostatnie lata na spotkaniach choćby klubów „Gazety Polskiej”. W 2015 roku zebrali tego pierwsze efekty, ale nie osiedli na laurach. Ciągle jeździli w teren, jak nie oni – to inni. Ciągle zdobywali teren, a Wy oddawaliście go za darmo. Byliście po prostu gorsi od PiS-u w tej grze, która dzień w dzień polega na zdobywaniu wyborców. Nic dziwnego, że przegraliście. Póki sobie nie uświadomicie, że trzeba to robić codziennie, jak mycie zębów, a nie od święta/kampanii to zawsze będziecie przegrywać, a za zmarnowaną szansę na pogoń za naszymi europejskimi aspiracjami nas i naszych dzieci odpowiedzialnością będzie można obciążyć zarówno Was i ich. Po równo. I to nie jest żaden symetryzm z mojej strony. Przestańcie nam wmawiać, że musimy Was kochać, bo innej opozycji nie mamy. Nie mamy, bo Wy ją skutecznie niszczycie. Na tym się skupiacie. W tym jesteście, przyznaję, zabójczo skuteczni. Na to idzie Wasza cała para. Na nic innego już niestety nie starcza.
Widać wciąż znaczne zachmurzenie na horyzoncie. Wiatr ciągle wieje ze wschodu. Barometr wciąż niekorzystny. Prawy foka szot wybierz. Żagle w górę: Kurs w 2020 na Ateny!
PS. Tak, nie pamiętam o tym, co się stało 13 stycznia w Gdańsku, bo to się nie mogło wydarzyć naprawdę. Nie mogło.