Wielu z nas po trudnym w wielu wymiarach roku 2020 wyczekuje powiewu pozytywnych zmian. Istotnie, rok 2021 może być kluczem do uformowania trzeciego dziesięciolecia XXI w. Nie należy jednak spodziewać się błyskawicznego przełomu w wielu dziedzinach. Rok 2021 niesie nadzieje, będzie jednak raczej mozolną próbą przełamywania czasów smuty i zagrożeń.
Pandemia vs. lockdown
Pierwsza kwestia to oczywiście pandemia i dalekie implikacje dla życia społecznego, gospodarczego, geopolityki i demokracji, jakie niosą powzięte w walce z nią środki. Należy spodziewać się, że pierwsza połowa roku nie przyniesie gwałtownej zmiany polityki, której jesteśmy światkami. Szkodliwa polityka lockdownu będzie zapewne dominować do końca okresu zimowo – wiosennego i dopiero maj może przynieść szerokie znoszenie obostrzeń. Dla wielu branż i przedsiębiorców ta zima będzie lub już jest zabójcza. Przetrwają ci najlepiej przygotowani na poważny kryzys.
Kluczowe jednak pytanie dla naszej przyszłości brzmi: co stanie się jesienią, kiedy w październiku wróci okres chorobowy. Przed administracją państwową oraz systemami służby zdrowia wszystkich krajów wyścig z czasem, od którego będzie zależało zarówno życie setek tysięcy ludzi, jak również sposób funkcjonowania całej cywilizacji. Czy uda się w ciągu dziewięciu miesięcy tego roku zaszczepić wszystkie grupy ryzyka? I najważniejsze pytanie, czy w przypadku sukcesu tej operacji, która wcale nie musi oznaczać drastycznego zmniejszenia liczby zakażeń Covid-19, ale (jak mamy nadzieję) znacząco obniży śmiertelność tej choroby, rządy będą miały odwagę powiedzieć, że lockdown się nie powtórzy. To będzie absolutnie kluczowy moment, ponieważ należy racjonalnie założyć, że o wiele lepiej już nie będzie. Połączenie odporności nabytej przez tę część osób, która przeszła Covid, plus szczepienia grupy ryzyka, to w zasadzie wszystko, co możemy zrobić. Jednocześnie Covid nie zniknie, stanie się stałym elementem naszego życia.
Dlatego jeśli jesienią tego roku rządy nadal będą chciały wprowadzać ograniczenia w normalnym życiu i funkcjonowaniu społeczeństwa, to można oczekiwać, że staną się one stałym elementem naszego życia. A na to nie można w żadnym wypadku pozwolić. Już dziś dane na temat wzrostu śmiertelności Polaków w porównaniu z latami poprzednimi jasno pokazują, że panika przed zarażeniem, paraliż służby zdrowia, zaniedbanie w leczeniu innych schorzeń przyniosły o wiele więcej ofiar niż sam Covid. Jeśli jesienią nie nastąpi zmiana obecnej polityki, będzie to cywilizacyjny koszmar na miarę pokolenia, który zabierze naszym dzieciom edukacyjną szansę, zerwie na trwałe więzy społeczne, zniszczy kulturę, społeczeństwo obywatelskie i życie demokratyczne, jakie znaliśmy przez ostatnie dziesięciolecia. Będzie krok po kroku burzyć współpracę międzynarodową, zbliżenia między narodami i kulturami. Wszyscy będziemy się od siebie niezwykle szybko oddalać. Trwale odwróci się trend rozwoju miast, ośrodków otwartości i liberalizmu, przyczyniając się do migracji na prowincję ze wszystkimi społeczno-politycznymi konsekwencjami tego trendu.
To, czy przełamiemy politykę lockdownu jesienią 2021, będzie najważniejszą decyzją rzutującą na życie nas wszystkich w kolejnym dziesięcioleciu.
USA, populizm i przyszłość demokracji
Nowy rok obudził nas z zimowego letargu obrazami tłumu wdzierającego się na waszyngtoński Kapitol, człowieka – bizona – szamana w miejscu, w którym właśnie miał być zatwierdzany wybór prezydenta najpotężniejszego kraju na świecie, kompromitacji służb bezpieczeństwa USA po latach rządów Trumpa. Sytuacja w USA jest dramatyczna, pisząc te słowa nadal nie wiem, w jaki sposób Donald Trump ostatecznie przekaże swoją władzę. Jego zachowanie, kwestionowanie wyników wyborów wbrew wszelkim faktom, nakręcanie spirali nienawiści, faktyczne zachęcanie do zamieszek są czymś absolutnie niewybaczalnym. Jednak zachęcałbym do spokoju i oceniałbym sytuację z dystansu w racjonalny sposób. Zwycięstwo Joe Bidena w wyborach pod koniec roku 2020 to jeden z niewielu wielkich pozytywów roku odchodzącego właśnie w przeszłość. Demokracje mają tą przewagę nad innymi systemami, że mają możliwość korekty i systemowej zmiany. USA właśnie tej zmiany dokonują stawiając na Bidena. Mimo dramatyzmu wydarzeń dziś w Waszyngtonie, pamiętajmy że w Rosji czy Chinach trudno byłoby o takiej zmianie nawet pomarzyć. Wiele wskazuje na to, że jesteśmy właśnie świadkami jednego z największych triumfów demokracji nad innymi systemami. Gdyby taki człowiek jak Donald Trump doszedł do władzy w kraju autorytarnym, zapewne trwałby na swoim stanowisku do śmierci i posuwał się do działań absolutnie skandalicznych. Tymczasem ten dobrze zbudowany system demokratyczny nie tylko ograniczał jego szaleństwo w czasie sprawowania funkcji, ale pozwolił także obywatelom na skuteczne odsunięcie go od władzy. Wiele też wskazuje na to, że przed Partią Republikańską stoi unikalna szansa na uwolnienie się od koszmaru trumpizmu.
Nie oznacza to oczywiście, że problem się zakończył. Trump obudził demony, które będą obecne w amerykańskim życiu publicznym. Nieraz zapewne jeszcze usłyszymy o absurdalnie niebezpiecznym ruchu QAnon, faszyzujących ruchach w nowych szatach. Amerykańskie elity polityczne muszą odnowić swoją umiejętność pacyfikowania i marginalizowania takich ruchów. Jednocześnie Joe Biden i Kamala Harris nie mogą po prostu stać się czasowymi przedstawicielami starego establishmentu u władzy. Muszą dać ludziom nadzieje na lepsze życie, pracę, przyszłość, wrócić na ścieżkę rozwoju gospodarczego i skutecznie rozprawić się z pandemią. Biden musi też zawrócić USA z powrotem w kierunku Europy, szczególnie w sytuacji gdy dalsza przyszłość „starego kontynentu” stanie pod znakiem zapytania, a więzi transatlantyckie okażą się szczególnie ważne.
Unia Europejska po erze Merkel
Angela Merkel sprawuje funkcję kanclerza Niemiec od 2005 roku, stała się przez te 16 lat realnym liderem Unii Europejskiej, niezwykle rozsądnie, racjonalnie i w umiarkowany sposób rozwiązując kolejne kryzysy. Jej zapowiedziane przejście na polityczną emeryturę wraz z jesiennymi wyborami w Niemczech będzie jednocześnie początkiem kryzysu przywództwa w całej Wspólnocie. To Merkel miała niezwykły dar łączenia najważniejszych założeń swojego umiarkowanego, europejskiego kursu, z jednoczesną umiejętnością godzenia różnych interesów we Wspólnocie. Jaki porządek wyłoni się po jej ustąpieniu, zarówno w Niemczech, jak i w Unii, pozostaje niewiadomą. Wydaje się mało prawdopodobne, aby rolę kanclerz wypełnił obecny prezydent Francji. Czy faktyczny parasol ochronny nad Polską, rozciągnięty za czasów Merkel, pozostanie utrzymany? Czy pojawi się ktoś z nową wizją i nowym impulsem do rozwoju Europy?
Kapitalizm i korporacje
Jeśli rok 2021 przyniesie przełom w walce z pandemią, będziemy to zawdzięczać szczepionkom. Tak się nieprzypadkowo składa, że ponownie skutecznie i w ekspresowym tempie były w stanie działać wielkie, prywatne korporacje farmaceutyczne, działające w anglosaskim systemie kapitalistycznym, a nie instytucje państwowe. To Pfizer, Moderna i AstraZeneca przynoszą ratunek. Szczepionka nie powstała ani w Chinach, ani w Rosji, ani na żadnym państwowym uniwersytecie. System kapitalistyczny, który niesłusznie od roku 2008 roku miał złą prasę, uzyskał wielką szansę na potrzebne wizerunkowe odbicie.
Niezwykle ważny i ciekawy proces odbywa się też wśród wielkich korporacji technologicznych takich jak Twitter, Google czy Facebook, które po ataku tłumu na Kapitol zadecydowały o blokowaniu treści udostępnianych przez wciąż urzędującego prezydenta USA Donalda Trumpa. Od lat nasila się dyskusja o roli i odpowiedzialności wielkich platform technologicznych za udostępnianą na nich przez użytkowników treść. Wbrew różnym radykalnym głosom, trzeba powiedzieć, że jest to niezwykle trudny temat o potencjalnie ogromnej sile oddziaływania na przyszłość. Temat, w którym nie ma rozwiązań idealnych.
Co paradoksalne, w ostatnich dniach wielu z tych, którzy gremialnie domagali się ścigania fake newsów i nieodpowiednich treści, którzy żądali radykalnej ochrony praw autorskich na platformach, czyli generalnie ponoszenia odpowiedzialności przez platformy za treść, która się na nich znajduje, jest w konsternacji i dziś piszą oni o zagrożeniach wynikających z faktu, że prywatna korporacja może zabrać głos danemu, w tym przypadku urzędującemu politykowi. Jak odpowiednio określić granice wolności słowa na tego typu platformach? Kto powinien być cenzorem i komu możemy dawać takie prawo? W przypadku Trumpa, z racji na wagę sprawy, decyzje podejmuje zarząd spółek na najwyższym szczeblu. Ale już w przypadku milionów codziennych przypadków zwykłych użytkowników decyduje algorytm albo szeregowy pracownik, często z zupełnie innego kręgu kulturowego, niebędący specjalistą w danej dziedzinie. Czy taki system automatycznej i powszechnej cenzury może być sprawiedliwy? Czy czeka nas przyszłość cenzury algorytmów?
Z jednej strony byłbym bardzo ostrożny w żądaniach restrykcyjnego ścigania „nieodpowiednich” treści w codziennym działaniu platform. Wolność słowa jest jednak wielką wartością demokracji. Wolność słowa niestety oznacza również wolność do głoszenia rzeczy niemądrych. Kluczowym problemem pozostaje to, kto i jak, na podstawie jakich i przez kogo wypracowanych kryteriów, ma oceniać setki tysięcy przypadków „złej” treści w sieci. Dlatego opracowywany przez Unię Europejską kodeks usług cyfrowych (Digital Services Act – DSA), który ujednolica procedury usuwania z sieci nielegalnych treści na terenie Unii, jest co najmniej kontrowersyjny.
Oczywiście trzeba zdawać sobie sprawę z siły, odmienności i skali oddziaływania gigantów technologicznych. Z drugiej strony istnieje jednak ileś podobieństw między nimi a mediami tradycyjnymi. Gdyby Unia Europejska postanowiła opracować kodeks praktyk zobowiązujących Onet, Gazetę Polską, Gazetę Wyborczą czy The Economist do usuwania określonych treści – moglibyśmy poczuć się zaniepokojeni. W kroku drugim od razu pojawia się pytanie o to, z jakiej opcji politycznej wywodzący się urzędnicy napisali ów kodeks i kto będzie go zmieniał w przyszłości. Tradycyjnie w mediach decyduje o tym redakcja, a zadaniem państwa powinno być raczej dbanie o różnorodność na rynku medialnym i pluralistyczną debatę.
Czy sposób, w jaki traktujemy platformy technologiczne, nie powinien być jednak podobny do tego, jak traktujemy media tradycyjne? Czy one same nie powinny indywidualnie decydować o swoim wizerunku i linii „redakcyjnej”, oczywiście z pełną odpowiedzialnością za łamanie prawa na ich „łamach”? Piszę o tym, ponieważ jednocześnie zakazywanie platformom usunięcia wpisu czy zablokowania użytkownika, który ewidentnie kłamie, szerzy dezinformacje, również trudno sobie wyobrazić. To, jak Donalda Trumpa potraktował Twitter, Facebook czy Google, jest ostatecznie kwestią odpowiedzialności za kraj, system demokratyczny i w sposób decydujący wpływa na wizerunek tych firm. I tak jak nie wyobrażam sobie, żeby ktoś zmusił mnie do publikowania na liberte.pl bloga Kai Godek, tak samo jak nie wyobrażam sobie, aby jakaś regulacja z góry nakazywała Marcinowi Mellerowi albo Pawłowi Lisickiemu zapraszać takich, a nie innych rozmówców do swoich programów. Podobnie nie wyobrażam sobie, aby Twitter nie miał prawa podziękować za współprace jakiemukolwiek użytkownikowi, nawet jeśli nazywa się Donald Trump. Trump w sposób faktyczny korzysta z gościny Twittera.
Dbajmy przede wszystkich o pluralizm i konkurencję na rynku oraz o maksymalnie szeroką niezależność i możliwość podmiotowego działania firm prywatnych. Tak czy inaczej, rok 2021 intensyfikuje naszą dyskusję o roli wielkich korporacji i ma zdecydowaną szansę na korektę odbioru społecznego kapitalizmu od 2008 roku. Giganci technologiczni na początku roku 2021 byli w stanie zaryzykować i w imię demokracji oraz obrony idei wolnych wyborów wystąpić przeciw urzędującemu prezydentowi Stanów Zjednoczonych.
Gnicie obozu rządzącego w Polsce
Jeśli chodzi o polskie podwórko polityczne należy spodziewać się powolnego procesu gnicia obozu rządzącego, którego popularność z racji na nieskuteczność walki z pandemią oraz uderzający ekonomicznie i psychologicznie w coraz więcej osób lockdown będzie regularnie spadać. Prawdopodobnie rok 2021 przyniesie odczuwalny kryzys w socjalnej polityce PiS oraz odczuwalne zwiększenie obciążeń podatkowych. Na tym tle kluczowe będzie zachowanie opozycji. Czy będzie potrafiła budować swoją narrację? Czy pozwoli PiS dalej medialnie przykrywać swoje błędy w walce z pandemią? Czy zaoferuje wiarygodną alternatywę dla strategii PiS walki z pandemią oraz nową nadzieję, na ekonomiczną odbudową po kryzysie i powrót do wyczekiwanej normalności? Przełomu jednak zapewne nie będzie. PiS mierząc się ze spadającym poparciem i osamotnieniem na arenie międzynarodowej po odejściu Trumpa i parasola ochronnego Merkel, może zarówno zakopać się w konfliktach wewnętrznych jak i wykonywać coraz to bardziej nerwowe ruchy i chcieć zawłaszczać kolejne przestrzenie życia w kraju. Na tym tle absolutnie kluczowa będzie kwestia ochrony niezależności i kompetencji samorządów, pozostałych niezależnych mediów oraz organizacji pozarządowych.
