Tak, wiem. To nie była twoja decyzja. Za bardzo ci to nie przeszkadza w codziennym życiu. Masz pilniejsze sprawy. To i tak nie zmieni statystyk, bo nikt do końca nie wie, jak powstają. Być może nie jesteś taki w 100% niewierzący. Nie szkodzi. Wypisz się z Kościoła Katolickiego w akcie patriotyzmu.
#NarodowaApostazja – brzmi absurdalnie? Wpadliśmy w myślową pułapkę, sprytnie na nas zastawianą od dzieciństwa, zgodnie z którą katolicyzm łączy się z patriotyzmem. Ale niby dlaczego? Po pierwsze, jest to wewnętrznie sprzeczne. W przeciwieństwie do większości innych religii, katolicyzm nie jest narodowy – ma swoje polityczne centrum i własną państwowość. Nietrudno zgadnąć, że jego urzędnicy będą mieć na sercu interes (w tym rozumiany bardzo materialnie) stolicy, wobec której muszą być lojalni. Nie, nie Warszawy. Stolicy Apostolskiej. W obliczu konfliktu interesów, nie ma żadnej gwarancji, a tak naprawdę nie ma też logicznego powodu, aby postawili wyżej polską rację stanu. Pomimo to wielu polskich samozwańczych patriotów nie widzi nic złego w ustępstwach i przywilejach na rzecz… no tak. Obcego państwa. Wyduśmy to z siebie. Jest czymś idiotycznym, że dla wielu Polaków Unia Europejska, do której wstąpiliśmy decyzją ogólnokrajowego referendum, jest zaborcą, natomiast Watykan – z którym umowa została podpisana przez Sejm w normalnym trybie – jest traktowany niemal jak „Polska 2″. Czy to wciąż jeszcze tlący się mit Jana Pawła II? Czy tak słabo znamy historię naszego kraju i nie pamiętamy, że przychylność Stolicy Apostolskiej wobec interesów Polski to był raczej dziejowy wyjątek niż reguła? A może nie wypada o tym mówić?
Czy wyobrażacie sobie, że jakiś wpływowy polityk zadeklarowałby otwarcie, że stawia interesy Niemiec lub Rosji ponad prawami polskiego obywatela? Nie? Dlaczego zatem polski rząd daje się poganiać księżom, słucha ich pouczeń w zakresie regulacji życia Polaków (także niewierzących) i przeznacza na promocję ich ideologii publiczne pieniądze, chociaż ta ideologia w żadnym miejscu nie leży w naszym interesie jako państwa? Dlaczego Polak nie-katolik musi znosić terror nakazów i zakazów narzucany z zewnątrz? O potędze Kościoła w Polsce niech świadczy fakt, że dopiero po 2,5 roku demontażu demokracji i praw człowieka w naszym kraju obywatele odważyli się wreszcie zauważyć słonia w dużym pokoju i nazwać go po imieniu. Głośno i publicznie, bo po cichu mówiło się o tym zawsze.
Skoro już pękło jedno tabu, niech padną następne.
- Kościół Katolicki to instytucja jak każda inna i powinna mieć takie same prawa i obowiązki
- Nie ma żadnego politycznego ani finansowego powodu – poza prywatnymi wierzeniami polityków w obozie rządzącym – aby wspierać interesy Kościoła Katolickiego
- Obywatel nie może być zmuszany przez państwo do szczególnej czci i szacunku wobec związku wyznaniowego. Krzyż to nie godło Rzeczypospolitej.
- Inne wyznania powinny być traktowane przez państwo tak samo jak katolicyzm. Nie ma żadnego logicznego powodu, aby faworyzować jedno wyznanie.
- Chrzest to z punktu widzenia świata realnego po prostu zapisanie dziecka do instytucji.
- Zapisany do Kościoła obywatel ma wszelkie prawo się wypisać i nie musi podawać ku temu żadnego powodu.
- Istnieją świeckie śluby i pogrzeby. W niczym nie są gorsze ani mniej prawdziwe od kościelnych.
- Kościół może i powinien utrzymywać się ze środków swoich członków, tak jak każda inna prywatna instytucja.
- Nie ma żadnej przeszkody, aby przyszły Sejm zerwał konkordat.
- Kościół Katolicki powinien szerzyć swoją ideologię na własny koszt, nie żerować na państwowym systemie oświaty.
Można dopisać tu mnóstwo punktów – o tym, jak struktury katolickie kibicują niszczeniu demokracji, ponieważ robiąca to władza sprzyja ich ideowym interesom. O tym, jak Kościół zachęca i naciska rząd do łamania praw człowieka i obywatela. O tym, jak wspiera autorytarną władzę, sprzyja utrwalaniu niedemokratycznego systemu – de facto działa wbrew polskiej racji stanu, spychając nas z areny państw cywilizowanych i niszcząc europejskie wartości. Przyczynia się do osłabienia polskiej pozycji w Unii Europejskiej – czyli podkopuje główny motor naszego cywilizacyjnego i ekonomicznego wzrostu, jakim są dotacje i wolny przepływ ludzi i towarów. Są także drobniejsze czynniki, jak zwalczanie edukacji, postępu medycznego i naukowego, cenzurowanie kultury, sprzyjanie epidemiom poprzez atakowanie szczepień etc.
Gene Sharp radził, aby nazwać główne filary dyktatury i je osłabiać. Nawet dziecko jest w stanie wskazać Kościół jako główny filar władzy PiS. I to filar, wydawałoby się, do tej pory nietykalny. Ile razy słyszeliśmy nawet z ust polityków opozycji „ale nie ruszajmy Kościoła”? Dopiero gniew ulicy, rozsierdzonej kolejnym zamachem na najbardziej podstawowe, intymne prawa, przełamał zmowę milczenia. „Góry” na razie milczą strategicznie. Ale na „dole” wre poruszenie. Kościoły oplata się biało-czerwonymi taśmami jak miejsca zbrodni, na ogrodzeniach pojawiają się wieszaki i zakrwawione szmaty. Obywatele piszą sprayem po chodnikach przed bramami świątyń, wypisują antyklerykalne transparenty, podchodzą z demonstracjami pod kurie. Wymyślane są coraz to nowe akcje: wierni idący z koszyczkiem do kościoła na Wielkanoc są zachęcani, by przewiązać go czarną wstążką, a do koperty dla księdza wsadzić list. Dla bardziej zbuntowanych jest akcja #CzarnaNiedziela (puste kościoły), #PustaTaca (odmowa datków). Wreszcie – dla najbardziej zdecydowanych #NarodowaApostazja – opuszczanie Kościoła.
Nie łudzę się, że miliony wypiszą się z Kościoła, setki świątyń zostaną zamknięte, konkordat wypowiedziany, a zabetonowany kler polski się zreformuje i wkroczy na drogę postępowego oświecenia. Jednak pierwszy krok na tej drodze został poczyniony. Milczenie owieczek skończyło się. Tzw. otwarci katolicy zaczynają się organizować, by wymóc na swoich proboszczach demokratyczny dialog. A „martwe dusze” zaczynają budzić się i uświadamiać sobie, że mają normalne, obywatelskie prawo odejść z instytucji, w której nie chcą być. A nawet – dziś, bardziej niż kiedykolwiek, mają powody, aby to zrobić. Dla swojego dobra i publicznego także.