Budynek nie przypomina niczego, co do tej pory stanęło w Łodzi. Składa się z kilku zachodzących na siebie brył, które zdają się wyrastać spod ziemi pod kątem 45 stopni. Jego lokalizacja to jeden z najbardziej zdewastowanych kwartałów w mieście – od kilku lat obiekt szczególnych nadziei, związanych z zapowiadaną rewitalizacją obszarową.
W swoim niedawnym tekście Leszek Jażdżewski przekonywał, że Łódź może stać się symbolem miasta otwartego. Przywoływany przez wiele lat mit wielokulturowej Ziemi Obiecanej wydaje się dziś jednak zgraną kartą. Powielanie w kółko tego konstruktu myślowego nie posunęło Łodzi znacząco do przodu w okresie, gdy miasto sięgało wizerunkowego, społecznego i infrastrukturalnego dna. Trzeba zatem budować na czymś innym i tutaj do Łodzi uśmiecha się szczęście. Daniel Libeskind to jedna z postaci, której autentycznie emocjonalny stosunek do rodzinnego miasta może idealnie wpisać się w przełomowy moment w historii tego miejsca. Bo wiara w to, że taki moment nastąpił, przestała być tożsama z zaklinaniem rzeczywistości przez władze i naiwnych patriotów lokalnych. O Łodzi przypomniał sobie właśnie najważniejszy element układanki, czyli sektor biznesowy. W połączeniu z wyraźnym wzrostem świadomości obywatelskiej łodzian, którzy zaczęli walczyć o swoje miasto, tworzy to ciekawą platformę, na której można budować nowy charakter miasta.

Sam Libeskind nie powinien być tu traktowany jako cel, lecz środek. Architekt w ciągu ostatnich 10 lat był w Łodzi kilkakrotnie. Najpierw proponowano mu współpracę przy Nowym Centrum Łodzi, później miał powstać budynek Bramy Miasta według jego projektu. Teraz przyjechał, by wziąć udział w akademickiej konferencji „Miasto 2.0. Rewitalizacja + Biznes” i przedstawić kolejny projekt, tym razem znacznie skromniejszy, ale nie odbiegający stylistycznie od szaleństw, do których przyzwyczaił projektant. Wydaje się, że zarówno moment, w jakim pojawiła się nowa propozycja współpracy, jak i znacznie przystępniejsza skala koncepcji budynku Łódź Architecture Center zwiastują, że wreszcie w Łodzi stanie dzieło urodzonego tutaj architekta.
Daniel Libeskind to jedna ze współczesnych ikon wolności twórczej. Urodzony w Łodzi w 1946 roku, w wieku 11 lat wyemigrował z rodziną do Izraela, później przeniósł się do Nowego Jorku. Był wirtuozem skrzypiec, zdecydował się jednak na karierę w architekturze. Stał się jednym z tzw. starchitektów – projektantów, którzy przykuwają uwagę całego świata i proponują radykalne rozwiązania posuwające całą dyscyplinę naprzód. Zakorzenione w dekonstruktywizmie budynki jego autorstwa zdradzają muzyczne i filozoficzne zainteresowania autora. Libeskind zaprojektował m.in. zagospodarowanie Ground Zero – miejsca po zburzonych wieżach World Trade Center, Muzeum Żydowskie w Berlinie i w San Francisco, Imperial War Museum North w Manchesterze, Muzeum Sztuki w Denver, Royal Ontario Museum w Toronto i wieżowiec Złota 44 w Warszawie. Jego realizacje budzą kontrowersje, co nie przeszkadza mu w pozyskiwaniu kolejnych zleceń z całego świata.

– Jeśli robisz coś oryginalnego, ludzie nagle się budzą i nie muszą koniecznie bić ci brawo. Ale to nie jest nic złego. Architektura potrzebuje demokracji, żeby powstało coś znaczącego. Nigdy nie podobały mi się architektoniczne wytwory systemów totalitarnych, które są wielkie i przeskalowane, a jednocześnie całkowicie puste, pozbawione duszy. Są zaprzeczeniem ludzkiej wolności. W demokracji, gdzie jest pluralizm, różne opinie i poglądy, powstaje przestrzeń do budowy. A Łódź może pokazać swoją nową twarz miasta otwartego właśnie za sprawą architektury. Jeśli nie będzie ona dostosowywać się do fałszywych standardów, lecz otwierać umysły, ma szansę wykreować prawdziwą zmianę. – powiedział mi Libeskind. Chociaż wiele osób razi ekspresyjny styl projektowania wyróżniający jego budynki z okolicznej zabudowy, on sam uważa wczucie się w kontekst miejsca za podstawę swojej twórczości. Indywidualną kwestią pozostaje efekt – nie musi być zakorzeniony w przeszłości, może być wizjonersko-profetyczny. – Miejsca mają uczucia. Nawet niewielki budynek może mieć ogromny wpływ na otoczenie, jeśli się komunikuje z takimi jego aspektami, jak pamięć, tradycja, emocje, historia i przyszłość. Trzeba połączyć się z genius loci. Architektura to nie jest technika, to dyscyplina kulturowa, taka jak filozofia czy literatura – mówi. – Oczywiście potrzebne są pewne ograniczenia – prawa fizyki, obostrzenia dotyczące funkcji, sąsiedztwa, użyteczności, planowania przestrzennego. Bez nich architektura byłaby rzeźbą – dodaje Stefan Blach z Libeskind Studio.
W kontekście czucia ducha miejsca przypadek projektu Łódź Architecture Center jest szczególny. Architekt jest prawie przekonany, że urodził się na ulicy Kilińskiego, w schronisku dla bezdomnych, gdzie znalazła się jego matka po przyjeździe do Łodzi z Rosji.

Nowy obiekt ma być budynkiem użyteczności publicznej. Jego bryła to odwołanie do czterech kultur i do struktury tkanego materiału, gdzie poszczególne nici przenikają się ze sobą tworząc jednolitą powierzchnię. Nowy budynek Libeskinda miałby stać się również pierwszym elementem projektu Specjalnej Strefy Detalu, wymyślonego przez Marka Janiaka, prof. Andrzeja Wachowicza i Andrzeja Walczaka. Będzie to muzeum w budowie, nigdy nie ukończone, rozlewające się na całe miasto. Objęte nim budynki mają tworzyć sieć nietuzinkowych realizacji stawiających w centrum uwagi element detalu architektonicznego, rozumianego zarówno tradycyjnie, jak i skrajnie nowocześnie. To próba aktywnego zaatakowania barier, jakie w zakresie realizacji spektakularnych projektów Łódź napotyka dziś i pewnie napotykałaby jeszcze przez wiele lat. A tymi są: wciąż niewielka rozpoznawalność i atrakcyjność dla międzynarodowych inwestorów, których stać na realizację śmiałych wizji architektonicznych. Niemniej efekt Bilbao, jak zwykło się nazywać synergię konkretnych budynków i ich otoczenia, jest tutaj wciąż żywym marzeniem. Istnieje duża szansa, że dzięki SSD miasto złamie kod oparty na prostych zależnościach biznesowych i wykreuje przestrzeń do ekspresji w mniejszej skali cząstkowej, która, sumując się, będzie miała wpływ porównywalny lub nawet większy od jednego wielkiego budynku.
– Łódź jest niezwykła, ma niesamowitą historię, która wcale nie kończy się na „Ziemi obiecanej”. Powinna być odkryta w Europie, być uważana za jedno z najważniejszych miejsc. To, co teraz zaproponowałem, to zaledwie małe nasiono, które może przełożyć się na inną skalę działania miasta – mówi Libeskind.

