Zmiana kandydata PO na prezydenta to korekta z punktu widzenia tej partii konieczna. Z punktu widzenia sukcesu opozycji jednak utrudniająca powstrzymanie PiS. W rękach Rafała Trzaskowskiego jest dawanie odporu partii rządzącej, a jego pozycja wyjściowa jest trudniejsza niż MKB. Niewątpliwie jednak o wiele lepsza niż to co się udało jej osiągnąć przez całą kampanię. Choć słowo „osiągnąć” nie jest tu właściwe, bo osiągnąć udało się bezprecedensową klęskę, przy której kampania Bronisława Komorowskiego wydaje się być bardzo udanym projektem.
MKB jako kandydatka na prezydenta wydawała się świetnym pomysłem. To kobieta z doświadczeniem politycznym, dystyngowana, bez afer i wpadek na koncie, do tego ze świetnymi przodkami – co skutecznie blokowało manewr ataku przeciwników „dziadkiem z Wermachtu” – szczególnie, że główny konkurent w tym zakresie nie ma się zupełnie czym w tym zakresie pochwalić. Do tego spokojna i niezaangażowana w bieżące pyskówki – wręcz koncyliacyjna. Kobieta, co przemawiało do tych bardziej lewicowych, ale konserwatywna, co uspokajało prawicę. Kandydatka prawie doskonała.
Szybko okazało się jednak, że ta kandydatura ma swoje wady. MKB nie opatrzyła się ludziom i nie grała pierwszych skrzypiec w mediach z określonych powodów – po prostu tego nie potrafi. Na debatach i w mediach wypadała słabo, a pomyłki zaczęły się mnożyć. Kartę przodków rozegrano w najgorszy możliwy sposób uderzając w nutę arystokratyczną i mówiąc o genetycznym uwarunkowaniu klasy kandydatki. W wyborach popularnych to chyba najgorsze co można było zrobić, zwłaszcza w chłopskim społeczeństwie z arystokratycznymi aspiracjami. I tak poparcie punkt procentowy po punkcie procentowym zaczęło dopływać do Szymona Hołowni i WKK. Jednak gwoździem do trumny okazało się nawoływanie do bojkotu wyborów – moralnie słuszne, politycznie samobójcze. Poparcie dla kandydatki najważniejszej siły opozycyjnej zaczęło oscylować na poziomie kilku procent.
To już sytuacja dla PO krytyczna. Kompromitacja w tej skali byłaby kolejnym dowodem na to, że partia ta stacza się po równi pochyłej. Pogłoski o jej śmierci są mocno przesadzone – i taki obrót zdarzeń by jej nie zabił. Za duży w niej potencjał organizacyjny i finansowy, za duże interesy ją spajają. Zmiana przywództwa na Borysa Budkę miało nadać jej nowy impet, ale taki efekt wyborczy byłby sporym ciosem – mimo, że kandydatka została mu w spadku po Grzegorzu Schetynie. Dla tego upór Kaczyńskiego by wybory się odbyły, jego porażka w tym zakresie i rozpisanie ich na nowo to prezent dla PO. Kaczyński stara się go możliwie pomniejszyć ograniczając zakres finansowania czy czas na zbieranie podpisów, ale to przeszkody do pokonania – szczególnie, że w warunkach kwarantanny kampanie są znacznie mniej kosztowne.
Jednak zadanie stojące przed Trzaskowskim nie jest łatwe. Po pierwsze zmiana kandydata nie wygląda dobrze – choć chyba to nie jest największy problem. Trzaskowski najprawdopodobniej odbije od razu znaczącą część początkowego elektoratu MKB. Być może musi się liczyć ze stratą na poziomie kilku punktów procentowych, ale i tak bez wysiłku powinien stać się pretendentem do drugiej tury. Większym problemem są oczywiste ataki jakie przypuści machina hejtu PiS. Pierwszy będzie zapewne dotyczył tego, że Trzaskowski porzuca Warszawę więc nie jest wiarygodny jako prezydent. Co więcej rozpocznie się portretowanie go jako złego prezydenta przywołując różne problemy z zarządzaniem Warszawą – na czele z fatalną awarią oczyszczalni Czajka. Oczywiście w żadnym zakresie nie była to wina Trzaskowskiego, ale fakty nigdy specjalnie PiSowi nie przeszkadzały w budowaniu narracji. No a skoro Trzaskowski to zły prezydent miasta tym bardziej będzie złym prezydentem państwa będą grzmiały pisowskie media. Najgroźniejszy jest chyba jednak trzeci atak jaki zostanie niewątpliwie przypuszczony. Polska właśnie została ogłoszona najbardziej homofobicznym krajem UE, a Trzaskowski w Warszawie sporo dla środowisk LGBT+ zrobił. Teraz za każdy z tych dobrych uczynków zostanie ukarany.
Start Trzaskowskiego to fatalna wiadomość dla Hołowni i WKK, którzy karmili się słabością MKB. Można się spodziewać, że ich poparcie istotnie spadnie. Czarny koń tych wyborów – Hołownia, który już witał się z drugą turą może skończyć na dole stawki, a PO odzyska przywództwo na opozycji. Pozostaje jednak pytanie czy wygra wybory.
Hołownia i WKK to konserwatyści mający szansę odebrać wyborców PAD, któremu nie szkodzi nawet ostry cień mgły. Ich szanse na wygraną w drugiej rundzie były znacznie większe niż Trzaskowskiego. Niewątpliwie Trzaskowski to kandydat dla ludzi młodych, wykształconych, z miast i tych odzyska dla PO. To jednak za mało by wygrać wybory. Pytanie czy Trzaskowski powalczy o resztę – szczególnie w warunkach światopoglądowego ostrzału. Trzaskowski pokazał, ze potrafi walczyć i pokonywać PiS – widok pokonanego w pierwszej rundzie Jakiego do dziś rozgrzewa serca liberałów. Jednak walka w stolicy różni się znacząco od walki na prowincji. Nowy kandydat musi uważać by wielkomiejskością nie zniechęcił do siebie – tak jak MKB zrobiła arystokratycznością. Musi znaleźć pomysł jak dotrzeć do grup wyborców, o których dotąd nawet nie musiał myśleć.
Tymczasem jedno jest pewne – debaty Trzaskowski – Duda nie będzie. Różnica poziomów wyrobienia, inteligencji i błyskotliwości jest tak porażająca, że tego typu zderzenie mogłoby przeważyć szalę na stronę Trzaskowskiego nawet gdyby przyszedł owinięty w tęczową flagę.
