Emigranci – osoby, które zdecydowały się wyjechać z kraju pochodzenia na stałe lub na dłuższy czas.
Polska jest od wieków źródłem emigracji. W chwili obecnej poza Polską mieszka ponad 10% Polaków, w sumie prawie 4,5 miliona – co daje nam 13 miejsce na świecie jeśli chodzi o populację żyjącą poza granicami kraju. Jednocześnie rzadko jesteśmy celem migracji – imigranci to około 1,5% populacji.
Antymigracyjne głosy dochodzące z Polski są hipokryzją. Co gorsza są też niebezpieczne dla interesów Polaków. Narastająca fobia antyimigrancka uderzy bowiem nieuchronnie w rozsianą po świecie populację Polaków. Już teraz Polacy stają się obiektem napaści na tle antyimigranckim – szczególnie w Wielkiej Brytanii. Postawy antyimigranckie wymierzone właśnie w imigrantów z centralnej Europy (a w szczególności Polski) stały się jednym z głównych powodów opuszczenia przez Wielką Brytanię Unii Europejskiej. Brak imigrantów i gigantyczna emigracja powinna stawiać Polskę w linii krajów uspokajających sytuację, a nie ją zaostrzających ze względu na żywotny interes Polaków.
Migracje następują z różnych powodów i często migrantów dzieli się ze względu na ich motywację. Mamy więc na przykład:
Uchodźcy – to osoby, które opuszczają swój kraj mając uzasadnioną obawę prześladowań w swoim kraju, przed którymi państwo nie jest w stanie (lub nie chce) ich obronić.
Co istotne w tej definicji nie ma określenia tego jaką drogę uchodźca przebywa. Jeżdżąc z kraju do kraju nie przestaje być uchodźcą. W debacie publicznej często pojawia się błędne stwierdzenie, że uchodźca to tylko osoba przybywająca bezpośrednio z obszaru gdzie jest zagrożona. To fałsz bazujący na dziwacznym interpretowaniu Konwencji Genewskiej. W konwencji jest napisane tylko, że uchodźca przybywający bezpośrednio z obszaru gdzie jest zagrożony ma specjalne prawa (a konkretnie prawo do tego by nie być potraktowanym jako nielegalny imigrant). Jeśli uchodźca pojedzie dalej to już takiego prawa nie ma, ale uchodźcą od tego być nie przestaje.
Motywacja zaś do dalszego przemieszczania się jest dość zrozumiała. Uchodźca wojenny np. z Syrii zazwyczaj trafia do obozu dla uchodźców. To zasadniczo wielkie koczowiska zbudowane z prowizorycznych baraków, przeważnie bez wystarczającej infrastruktury sanitarnej, medycznej czy edukacyjnej. Uchodźcy początkowo mają nadzieję przeczekać konflikt i wrócić do domu. Problem pojawia się kiedy konflikt przedłuża się. Konflikt Syryjski trwa już 6 lat, a jego końca nie widać. Są na świecie obozy uchodźców gdzie ludzie mieszkają już kilka dekad i mieszkają w nich pokolenia nie znające życia poza obozem. A jest to życie w warunkach, które mogą być do przyjęcia jako tymczasowe lecz degenerują w dłuższym okresie. Stąd próby opuszczania obozów w celu ułożenia sobie normalnego życia. Zwykle na wyprawę udają się mężczyźni mający nadzieję ściągnięcia rodziny kiedy już uda się gdzieś zakotwiczyć. Dlatego większość przybywających uchodźców to mężczyźni. Zresztą to zjawisko dobrze znane także Polskim emigrantom, gdzie zwykle przemieszczenie rodziny rozpoczyna się od wyjazdu jej męskiego członka. Tym bardziej zaskakuje zdziwienie tym, że większość przybywających do Europy uchodźców to mężczyźni.
Emigranci ekonomiczni – to osoby zmieniające swój kraj zamieszkania w nadziei na poprawienie swojego bytu ekonomicznego. Zasadniczo to rodzaj emigranta najbardziej poszukiwany przez kraje. To osoby gotowe pracować by poprawić swój byt, są często niezbędne by utrzymać wzrost gospodarczy, gdyż są gotowe podejmować zatrudnienie na stanowiskach najtrudniejszych i najniżej płatnych – takich, które nie interesują już rdzennych mieszkańców. Tak Meksykanie uzupełniają zasób siły roboczej w USA, a Ukraińcy w Polsce.
Jednym z głównych powodów do niepokoju jest dziś dla wielu ruch bezwizowy Ukrainy i UE bo wiąże się to z obawą odpływu znacznej części z około 1,2 mln emigrantów ekonomicznych z Ukrainy do krajów na zachód od Polski, co mogłoby mieć katastrofalne skutki.
W niewielkiej ilości posiadamy imigrantów ekonomicznych z prawie każdej części świata, w tym z krajów muzułmańskich i arabskich. Jednak mierzymy się z wyzwaniem przyciągnięcia dodatkowo około 5 milionów imigrantów ekonomicznych w perspektywie dekady o ile chcemy utrzymać naszą wzrost gospodarczy i system emerytalny. Będziemy o nich konkurować z dużo od nas bogatszymi krajami, więc nie będzie to proces łatwy.
Jednocześnie prawie wszyscy z prawie 4,5 mln Polaków mieszkających poza granicami kraju to emigranci ekonomiczni. Tym bardziej dziwi retoryka rządowa mówiąca, że ludzie przybywający do Europy to emigranci ekonomiczni więc nie powinniśmy ich przyjmować. Z punktu widzenia Polski byłaby to zaleta, a nie wada. Uchodźcy wymagają zwykle dużych nakładów finansowych w celu ich socjalizacji. Emigranci ekonomiczni zwykle, dzięki sporej motywacji, świetnie sobie radzą bez żadnego wsparcia (a często mimo wielu biurokratycznych przeszkód, słabej znajomości języka etc.) Jednocześnie podnoszenie kwestii emigracji ekonomicznej w kontekście problemu jest wymierzone w Polaków mieszkających poza granicami. Wątpię by antyimigranckie nastroje podsycane także przez nasz rząd skłoniły ich do powrotu, ale na pewno uprzykrzą im życie.
Asymilacja – to przyjmowanie przez migrantów zwyczajów i kultury kraju docelowego. Częściowo jest ona wymuszana przez prawo, częściowo pozostawiona w zakresie dobrowolnych wyborów.
W naszym kraju dominuje przekonanie o tym, że imigranci powinni się asymilować szybko i jak najgłębiej. Jest to dość zadziwiające w narodzie, który przeszedł z jednej strony germanizację, z drugiej zaś rusyfikację – opierając się dzielnie obu. Te dwie polityki asymilacyjne były jednoznacznie oceniane, zaś osoby się im poddające uważano za zdrajców. Zadziwia więc nasza postawa wymagająca wyrzeczenia się tożsamości kulturowej od innych.
Znowu wyraźnie jest to przejaw hipokryzji, gdyż wymaganie od Polaków asymilacji w krajach docelowych (w zakresie asymilacji wymaganej prawem) jest przyjmowane w Polsce z oburzeniem. Zwłaszcza dotyczy to kwestii odbierania praw rodzicielskich ze względu na zachowania w Polsce uchodzące za normalne, w wielu innych krajach za przejaw przemocy domowej.
Asymilacja jest jednak postępującym procesem i to szybciej niż może się wydawać. Często pokazywane są wyliczenia mające udowodnić, że ze względu na wysoką płodność imigranci w szybkim tempie zdominują populacje krajów zachodniej Europy. Tymczasem już w drugim pokoleniu wśród imigrantów dzietność jest niższa niż wśród rdzennych mieszkańców kraju.
Bezpieczeństwo – badania naukowe wskazują, że imigranci nie powodują wzrostu zagrożenia przestępczością. Wiele z nich wskazuje wręcz, że wśród imigrantów poziom przestępczości jest średnio niższy (np. USA). Kojarzą się oni jednak z niebezpieczeństwem gdyż są zwykle średnio znacznie biedniejsi od populacji lokalnej. Poziom przestępczości wśród biedniejszych warstw społecznych jest wyższy mieszkają też często w bardziej zaniedbanych i mniej bezpiecznych dzielnicach. Takich jednak nie brakuje i w krajach gdzie imigracja jest niska – jak choćby w Polsce. Nazywanie ich dzielnicami imigranckimi jest zatem zwykle pozbawione sensu.
To samo dotyczy terroryzmu wywołanego przez imigrantów, a uchodźców w szczególności. W USA obliczono, że szansa na śmierć z ręki dowolnej innej osoby jest 250 razy większa niż z ręki terrorysty-imigranta – i mówimy tu tylko o morderstwach. Większym problemem są lokalni radykałowie, urodzeni na miejscu. Także w Europie większość zamachów dokonywana jest przez osoby urodzone już na miejscu. Często są to potomkowie imigrantów, ale nie zawsze. Znane jest wiele przypadków Polaków walczących po stronie ISIS. Jeśli chodzi o zagrożenie terrorystyczne to ta grupa jest najbardziej niebezpieczna, bo trudno wykrywalna.
Jednak nawet całkowite zatrzymanie napływu ludności do Europy zamachów nie powstrzyma, bo organizacje terrorystyczne mają dość środków by zamachowca przetransportować w samolocie w Business Class przebranego wiarygodnie za przedsiębiorcę. Przesyłanie terrorystów pontonami przez Morze Śródziemne nie jest optymalnym wykorzystaniem zasobów. Stąd udział imigrantów w zamachach jest nader ograniczony.
Relokacja – plan rozładowania i wsparcia administracyjnego w rozlokowaniu uchodźców przybywających głównie do Włoch i Grecji.
Pechowa lokalizacja doprowadziła do zalania tych krajów falą uchodźców i imigrantów. Skala napływu ludzi, związana głównie z działaniami wojennymi przekroczyła możliwości radzenia sobie z problemem. Europejska solidarność nakazała pomoc tym krajom. Polski wkład w tę pomoc miał być symboliczny – na poziomie 7000 osób. W skali Polski jest to liczba niezauważalna.
Program relokacji dotyczy osób bardzo dobrze sprawdzonych. Są one najpierw sprawdzane przez kraj przybycia, potem przez UE, a na końcu kraj przyjmujący. Żadna inna grupa uchodźców nie jest tak gruntownie sprawdzana, co przekłada się także na fakt, że żaden uchodźca z programu relokacji nie brał udział w żadnym zamachu terrorystycznym, ani nie był oskarżony o przygotowanie takiego zamachu. Są to bowiem ludzie szczęśliwi, ze udało im się uciec z piekła wojny i czyśćca obozów dla uchodźców.Co więcej kraje członkowskie mogą określać profil przyjmowanych uchodźców np. Słowacy przyjmują tylko kobiety i dzieci. Dzięki temu można ograniczyć obawy społeczne dotyczące uchodźców.
Odmowa wypełnienia zobowiązań poważnie osłabia pozycję Polski w UE oraz grozi poważnymi sankcjami. Koszt przyjęcia 7000 osób byłby nieporównanie mniejszy niż szkody jakie przyniesie słaba pozycja negocjacyjna przy konstrukcji nowej perspektywy budżetowej. Szczególnie, że niebezpieczeństwo jakie to ze sobą niesie jest przyzerowe.