Myślenie w jaki sposób wspierać ludzi, jak ich aktywizować, jak wykorzystywać ich potencjały, może im pomóc znaleźć się w sytuacji po kryzysowej – nie takiej jak obecnie mamy, bo to jest mały problem, ale znacznie większej. Tsunami stanowi przede wszystkim demografia, a także zmiany społeczne i problemy wynikające z globalizacji. Nie widzę obecnie, by politycy państw europejskich mocno się nad przyszłością i tymi problemami pochylali. Spróbujmy skupić się w debacie na problemach i ich realności, oraz tym czy polityka społeczna w Polsce może być motorem do zmian, które muszą nastąpić abyśmy funkcjonowali w świecie i podnosili jakość swojego życia oraz doprowadzali do zmniejszenia jego różnicowania.
Rzecz, którą musimy sobie najpierw powiedzieć to, to że bieda jak i wykluczenie ma różne poziomy i ciężko ją wrzucać do jednego worka. Pamiętajmy, że nie tylko kwestia majątkowa może powodować wykluczenie. W przypadku ludzi biednych, którzy mają jakiś problem, można zastosować transfery socjalne, czyli przepływ pieniędzy od bogatych do biednych, ale czy to załatwi sprawę? Moim zdaniem nie. W moim mniemaniu polityka społeczna to szansa na aktywizację i realizację swoich potrzeb przez takich ludzi. Nie mówię, że same transfery to jest coś złego, one są jak najbardziej potrzebne, ale one nie załatwią sprawy. Pytanie na dziś brzmi: Czy jesteśmy w stanie sprawić, żeby w Polsce nie było ludzi biednych? Zapewne nie, zawsze jacyś ludzie będą biedni. W krajach współcześnie opartych na zasadach wolnorynkowych musimy się zastanowić czy osobom radzącym sobie najgorzej dawać wsparcie za pomocą transferów, czy też innymi kanałami.
Drugą kwestią, którą musimy przeanalizować jest demografia. Myślę, że w polityce rodzinnej nie mamy już instrumentów, które mogłyby powodować, że ludzie będą chcieli mieć dzieci. Ludzie będą realizować swoje potrzeby prokreacyjne, ale mając jedno dziecko, a nie trójkę.
Trzecią istotną kwestią, o której mam zamiar mówić jest globalizacja. Nie możemy być pewni czy w pewnym momencie Chińczycy i Hindusi nie powiedzą: my też chcemy być bogatsi, dlaczego mamy pracować po 12 godzin dziennie za przysłowiową miskę ryżu? Kto wie czy za jakiś czas nie pojawi się chiński Bismarck i nie wprowadzi systemu ubezpieczeń społecznych. Notabene jeszcze trzy lata temu istniały tylko jakieś szczątkowe chińskie ubezpieczenia zdrowotne dla pracowników fabryk, teraz się to rozszerza o edukację i kto wie jak daleko pójdzie. Chińczycy opierają swój wzrost gospodarczy na pracy, kto nie pracuje ten nie je. Myślę, że prędzej oni zbliżą się wraz z Hindusami do naszych systemów niż my do nich. Nie jesteśmy w stanie rywalizować z nimi na stopie wydajności pracowniczej, na to jest za późno. Jedyną szansą jest to, że oni niejako sami zmniejszą swoją konkurencyjność. Nie jest to wcale takie pewne i chyba dalszy brak systemu zabezpieczenia społecznego w takich państwach przy ich rozbudowaniu w Europie przy zmniejszającej się luce efektywnościowej i technologicznej dobrze nam nie wróży.
Paradoksalnie w Europie największą krzywdę wyrządził demografii Bismarck wprowadzając powszechne ubezpieczenia rentowe i emerytalne. Obecnie możemy powiedzieć: „nie musisz mieć dzieci bo masz ZUS. Jak będziesz stary ZUS wypłaci ci twoją emeryturę, ktoś się tobą zajmie.”
Kolejna rzecz w moim mniemaniu ważna, na którą nie ma powszechnej zgody, to zróżnicowanie regionalne. Ono będzie w Polsce rosło. Także ta tendencja będzie coraz bardziej widoczna, a wskaźnik rosnącej biedy i różnicowania społecznego będzie się w poszczególnych regionach bardzo nierównomiernie rozkładał. Jesteśmy dużym państwem i niedostatek i jego natężenie będzie bardzo różnie funkcjonować.
Mamy więc szereg problemów do rozwiązania i nie można liczyć na to, iż państwo jako ten dobry wujek je za nas rozwiąże – nie, starajmy się zrobić to sami. Co z transferami? W telewizji możemy usłyszeć, że mogą one zwiększyć potencjał ludzki. Moim zdaniem nie. Wydaje mi się, że w kwestii transferów najważniejsze jest inwestowanie w kapitał ludzki. Stawiamy więc na wydatki typu: edukacja czy szkolnictwo wyższe. Czym jest dziś darmowe studiowanie? Podam przykład ze swojego ogródka. My z powodu braku chętnych na studia zakończyliśmy rekrutację 15 października. Powszechny stał się proceder studentów jedno- semestrowych, którzy zapisują się na I semestr zajęć, wpłacają 70 złotych wpisowego i korzystają z ważnej legitymacji studenckiej przez pół roku. To jest patologia nowego rodzaju i nie ma zbyt wiele wspólnego z inwestycjami w kapitał ludzki. Tak więc transfery do edukacji i szkolnictwa wyższego jak najbardziej, ale jednak chyba już czas nad powrotem dyskusji nad elitarnością studiów, szczególnie magisterskich.
Inną sprawą są transfery do KRUS. Zdarza się, że pieniądze te trafiają do ludzi bogatych. Nie jestem zwolennikiem całkowitej likwidacji KRUS, bo pełni on pewną rolę, czysto socjalną, ale uważam, że przesadza on w pewnych elementach. Likwidacja KRUS powinna nastąpić w przeciągu 20 lat, ale nie od razu.
Kolejna kwestia. Słowem, które ostatnio najczęściej pada są usługi społeczne i usługi publiczne. Usługi te dają ludziom możliwości. Kiedyś wydawało mi się, że rozbudowanie usług dla osób niepełnosprawnych poprawi ich dynamizm na rynku pracy. Tak mi się wydawało, gdyż niektóre badania pokazywały, że to państwo nie daje osobom niepełnosprawnym szansy zaistnienia na rynku pracy. Pewien urząd pracy stworzył bardzo dobry program pomocy dla takich osób, ufundował im miejsca pracy, a te osoby weszły na otwarty rynek pracy. Jaka była pierwsza grupa, która zgłosiła protest wobec takiego postępowania? Ich rodziny. Mówili, że taki człowiek siedział w domu, dostawali na niego pieniądze, a teraz są w związku z jego pracą same problemy. Te rodziny były już przyzwyczajone do starego stanu rzeczy, dlatego trzeba być bardzo dobrze przygotowanym do wdrażania tego typu zmian. Stwarzamy pewne możliwości, otwieramy ludziom drzwi a na końcu okazuje się, że i tak walimy głową w mur. Pomimo tych niepowodzeń te usługi wydają się być bardzo potrzebne.
Kolejna kwestia. Pamiętam taką sytuację jak kilka lat temu Czeczenka przedostała się do naszego kraju z trójką swoich dzieci z czego 2 zmarła. Z punktu widzenia mediów ta sytuacja była straszna. Ja również nie próbuję nawet wejść w sytuację tej kobiety. Państwo nie może jednak ulegać w każdej tego typu sytuacji, bo nie miałoby niczego innego do robienia. Są to przykłady źle funkcjonującego państwa. Czeczenka, która dostała się do nas nielegalnie otrzymała prawo pobytu w Polsce. Osobie niepełnosprawnej kupiono komputer za pomocą, którego może stukać w klawiaturę ustami. Zostało to wykreowane przez rzeczywistość medialną. Nie pokazują one szerszej skali problemu obejmującej systemu ubezpieczeń społecznych, polityki rodzinnej, kwestii dodatków mieszkaniowych etc.
Kapitał społeczny, intelektualny, kapitał ludzki. Należy zastanowić się, czy mamy ten potencjał do zmian i czy te kapitały są wystarczające do ich dokonania. Niestety gdy patrzę na część swoich studentów, to wydaje mi się, że nie, że oni tego potencjału już nie mają. Nie wiem z czego to wynika. Oni w dużej części mają kapitał ludzki, mają kapitał intelektualny, mają kapitał społeczny. Z czego wynika kompletn
a bierność i to, że wielu z nich po prostu nie chce nic dla siebie robić? Jest to bardzo trudne pytanie. Wydaje mi się, że część z nich marnuje swój czas bo kompletnie pomylili kierunek studiów. Jeśli ktoś nie chce to jak ja mam ich potencjał wydźwignąć do góry? Mamy problemy z wykorzystaniem potencjału młodego pokolenia. Jak widzę ludzi, którzy wydają po 5 tysięcy złotych na semestr by kształcić się w prywatnych szkołach, to widzę ten potencjał. Potrzebujemy zmian bo gdzieś kumulujemy potencjał, którego później nijak nie umiemy wykorzystać.
Jednym z równie ważnych zagadnień mających wpływ na takie kształtowanie się społeczeństwa jest sam obraz społeczny, wizerunek biedy. Doszło do zmian w postrzeganiu osoby bezrobotnej w stosunku do lat 90. Kiedyś był to jakiś lump spod budki z piwem, który nie chciał z własnej woli pracować. Gdy teraz pytam swoich studentów o to, kim jest osoba bezrobotna, odpowiadają mi, że jest to zgodnie z ustawą osoba między 18 a 60 (kobieta)/ 65(mężczyzna) rokiem życia, i tak dalej. Po pewnym czasie, nie patrząc na ustawy dochodzą do wniosku, że w pewnych momentach życia jest to ich matka, ojciec, kolega. Musimy zidentyfikować problem bezrobocia, tak samo jak mówimy o problemach osób niepełnosprawnych, chorych psychicznie, czy wykluczonych ze społeczeństwa z jakichś innych przyczyn. Trzeba na problemy takich ludzi patrzeć jednostkowo – jak toczyły się ich zawodowe koleje losu etc. Gdy trwa dyskusja na temat wieku emerytalnego, to coraz częściej pojawiają się głosy, by podnieść wiek emerytalny. W tej chwili już ponad 50% osób deklaruje, że jest za wprowadzeniem takiego rozwiązania. To pokazuje też obraz myślenia o problemach: musimy podnieść wiek emerytalny bo mamy problemy, bo zbankrutujemy. Gdy rozmawiam z ludźmi na temat tego zagadnienia podaję przykład mojego ojca, który pracował bez żadnego problemu do 70 roku życia, a przeszedł na emeryturę w wieku lat 65. Takie przejście na emeryturę było dla niego sztuczne i męczące bo musiał zmienić pracę. Nie znaczy to, że podniesienie wieku emerytalnego możemy zrobić w moment, jednym szybkim cięciem. Przesunięcie granicy obu płciom do lat 67 wcale nie oznacza przecież czegoś dla nich strasznego. Musi to być jednak spokojnie wyjaśnione i odpowiednio przedstawione.
W swoich pomysłach i przemyśleniach staram się być ostrożny. Niedawno ogłoszono, że odkryto cząsteczki szybsze od światła. Miało to obalić teorię względności Einsteina. Ktoś popełnił niewielki, minimalny błąd i teoria została utrzymana. Okazało się, że obliczenie było minimalnie chybione i owe cząsteczki są prawie tak samo szybkie jak światło. Dlatego proszę o pomoc w tych rozważaniach również was. Czy to co dziś robimy jest kompletnie bez sensu i czy trzeba szukać innych rozwiązań? Trzeba pójść w którąś ze stron. Albo to jest prawdziwe, albo nie jest. Kraje mają swój kapitał – Norwegowie ropę, Szwajcarzy banki. Musimy radzić sobie sami. Nie zawierzam Unii Europejskiej w rozwiązaniu wszystkich problemów. Nie liczę na to, że zawsze będą szły do nas grube pieniądze z UE i będzie ok. Zastanawiam się nad jedną perspektywą. My postrzegamy w dalszym ciągu Polskę jako państwo goniące resztę, rozwijające się. Ja zastanawiam się co będzie, gdy przestaniemy w końcu być postrzegani za państwo goniące. Kryzys innych bogatszych od nas powoduje, że my się trochę wzbogacimy i okaże się, że już tacy biedni wcale nie jesteśmy. Są inni biedniejsi. Powiedzą nam, że sobie świetnie radzimy. Może euro podzieli się na euro północne i euro południowe. Do którego wstąpimy? Powinniśmy już dziś projektować sobie przestrzeń, która nie będzie nas ograniczała, ale dawała potencjał do zmian.
Wracając do transferów: nie usłyszycie od nikogo kto zajmuje się polityką społeczną, że transfery mogą przestać istnieć. One muszą funkcjonować jako element redystrybucji, polityka społeczna musi być oparta na transferach w ramach idei solidarności. Pytanie tylko jak to wszystko realizować. Czy w formie gotówki czy usług? Gdybyśmy znieśli transfery w ogóle, ludzie może nie umieraliby z głodu, bo do tego nie dopuścilibyśmy, ale żyliby w tak skrajnych warunkach bez wsparcia, że byłoby to nie do pomyślenia. Stworzylibyśmy gigantyczną sferę ubóstwa. Popatrzmy na to jak jest dziś. Mamy pomocy socjalnej obecnie może 460 złotych netto i jeśli odebrać ją tym ludziom, to wpędzimy ich w kompletne bagno. Transfery muszą być większe i być pomyślane w formie transferu czasowego. Trzeba wspierać najbiedniejszych i rodziny wielodzietne. Gdy ktoś ma 3 dzieci to państwo powinno go w godny sposób wspierać. Samo to, że taki rodzic ma tyle dzieci skłaniać powinno państwo do niesienia mu pomocy. Zdaję sobie sprawę, że takie prowadzenie polityki może doprowadzać do sytuacji, gdy ludzie będą mieć dużo dzieci ze względu na zasiłki. Zdarzały się tego typu przypadki na zachodzie, gdzie ludzie z tych względów nie wchodzili na rynek pracy. Tak może się stać. Wolałbym oczywiście by decyzja rodziców o posiadaniu dzieci była budowana na zasadzie potrzeb emocjonalnych i rodzicielskich a nie finansowych. Jest to ryzyko, ale nie wiem czy jesteśmy dzisiaj w stanie nie podjąć tego ryzyka.
Proponuję państwu świadomie pewną wycieczkę intelektualną. Jeśli ktoś przedstawia przez godzinę pewne swoje tezy, i nie jest ich pewien, to jestem nim ja. Musimy jednak poszerzać obraz myślenia o problemach społecznych. Jeśli zostaniemy wdrożeni w zastałe systemy myślenia to zawsze będziemy jak klisze powielać te schematy. Powinniśmy spojrzeć na politykę społeczną nie jako na wspieranie ubogich. Jeżeli patrzę na politykę Rosji, to widzę, że nie ma ona pomysłu na to jak wyglądałby jej pierwszy dzień po skończeniu się złóż ropy i gazu. Tak samo my nie mamy pomysłu na to jak zmienią się okoliczności europejskie w stosunku do Polski. Moim zdaniem polityka społeczna może być takim elementem mającym potencjał rozwojowy, który ostatecznie funkcjonowałby lepiej po ewentualnym podziale światowym. Obecnie politykę społeczną musimy postrzegać jako szanse. Ten kraj, który w odpowiedni i czytelny sposób w przeciągu najbliższych lat zreformuje swoją politykę społeczną może uzyskać dodatkowe przewagi konkurencyjne, które mogą być kluczowe dla miejsca jakie on zajmie na mapie gospodarczej świata i jaką jakością życia będą cieszyć się jego obywatele.
Zapis wystąpienia na Liberalnej Szkole Polityki Społecznej zorganizowanej przez „Liberté!” przy wsparciu Fundacji Batorego oraz Forum Rozwoju Edukacji Ekonomicznej 22-23 października 2011 w Jachrance.