W poszukiwaniu kompromisu w kreacji postaci kobiecej stronami są oczekiwania i normy wytworzone przez setki lat patriarchatu z osobami roszczącymi sobie prawo do określania, kogo chcą widzieć w roli „płci pięknej”.
„Zabić Anioła Domowego Ogniska to była część pracy zawodowej każdej literatki”[1] – głos Virginii Woolf z jej eseju przebija się do kolejnego pokolenia młodych kobiet. Słyszą go młode naukowczynie zmagające się z syndromem oszustki, aspirujące publicystki skreślające ¾ własnych tekstów, zastanawiając się czy nie są za głupie na twierdzenia, które głoszą lub czy tak wypada. Słyszą go także kobiety w biurze, zastanawiając się czy ich projekty będą good enough, słyszą go projektantki, zastanawiając się czy ich dzieła nie są przesadnie ekstrawaganckie, słyszy go wreszcie każda z nas już od samego rana, wybierając stroje na dany dzień czy nawet kolory cieni do powiek. Skąd to się bierze?
The angel in the house
Coventry Patmore w wierszu o aniele w domu opisywał ideał małżeństwa wiktoriańskiego, opisując swoją żonę jako ideał cnót niewieścich. Właśnie ten twór, połączenie skromności, uległości, autocenzury i potulności, zapewniający poczucie bezpieczeństwa i mieszczenie się w określonych ramach aprobowanych przez społeczeństwo, Virginia Woolf stawia przed każdą kobietą i każe go zgładzić. Dopiero wówczas osoba uczyniona kobietą może poznać samą siebie, a co za tym idzie – pracować we własnym imieniu, a nie jako kolejna inkarnacja mitycznej Hestii. Ale dlaczego od razu zabić? Skąd ten radykalizm? Nie można poszukać kompromisu?
Girls on fire
NIE! W poszukiwaniu kompromisu w kreacji postaci kobiecej stronami są oczekiwania i normy wytworzone przez setki lat patriarchatu z osobami roszczącymi sobie prawo do określania, kogo chcą widzieć w roli „płci pięknej”. Głosy dotyczące losów kobiet przewijające się w mainstreamie są liczne. Znany jest casus ministra postulującego konieczność gruntowania cnót niewieścich. Coraz częściej, w związku z wpłynięciem do Sejmu (obywatelskiego) projektu ustawy legalizującej aborcję, mnóstwo mężczyzn z jowialnym uśmiechem wyraża swoje opinie o tym, czy i w jakim zakresie pozwolić kobietom na decyzje o własnym ciele. Ostatnio na łamach jednej z wiodących gazet pojawił się głos profesora, postępowego feministy, który w nagłówku postulował zwiększenie udziału kobiet w polityce. Cały ten efekt próbowały zepsuć niektóre niewdzięcznice zapoznane z tekstem, krzyczące że w udziale kobiet w polityce nie chodzi o uśmiechy i ładne stroje, dające odpoczynek męskim oczom znużonym obserwacją jednolitych garniturów z paskami niewidocznymi pod tłustymi brzuchami… Tak! W końcu ktoś przemówił w obronie niemych kobiet! O to też chodzi w polityce! Jeśli któraś z kobiet się nie zgadza, zawsze można posądzić ją o starą, dobrą histerię lub próbę zaszkodzenia i mącenia w głowie tym pięknym kilku wybranym i mądrym, które zgadzają się by brać udział w społeczeństwie w jedyny słuszny sposób (po co wnikać czy to przymus i brak alternatyw czy własny wybór, nie zagląda się przecież do działających mechanizmów). Chociaż, jakby na to spojrzeć z szerszej perspektywy… potencjalne oskarżenia i ostracyzm to i tak wersja soft… Kiedyś dla niepokornych kobiet i dzieł były przecież stosy…
PRZEDMIOT dyskusji
Mimo tych wszystkich głosów w sprawie kobiet, usilnych starań ustalenia ich miejsca w świecie, w społeczeństwie, a dalej – w domu i w sypialni, aż kusi, by po raz kolejny wbić w to mrowisko dyskursów kij w postaci pytania: czyj głos jest tak często pomijany lub bagatelizowany w tych rozważaniach? Czyj głos sprowadzany jest do ubioru, stanów emocjonalnych czy po prostu braku wiedzy? Kto w odpowiedzi na wołanie o własne prawa tak często słyszy „jestem wolnościowcem, ALE”…?
[1] V. Woolf, Praca zawodowa kobiet, w: V. Woolf, Eseje wybrane, Kraków: Wydawnictwo Karakter 2008
Fundacja Liberte! zaprasza na Igrzyska Wolności w Łodzi, 14–16.10.2022. Partnerem strategicznym wydarzenia jest Miasto Łódź oraz Łódzkie Centrum Wydarzeń. Więcej informacji już wkrótce na: www.igrzyskawolnosci.pl
