Dziś 90. urodziny obchodzi Elena Poniatowska, królowa meksykańskiej literatury, która ostatnią książkę El amante polaco poświęciła swojemu najsławniejszemu przodkowi – Stanisławowi Augustowi.
O Poniatowskiej można by pisać bez końca i pewnie dziś, tak jak co roku 19 maja, media hispanojęzyczne rozpiszą się na jej temat. Ja, korzystając z tej niepowtarzalnej okazji, chciałabym napisać o Elenie w kontekście zmieniającej się kondycji kobiety na przestrzeni tych dziewięciu dekad. Tylko tyle i aż tyle.
Hélène Elizabeth Louise Amelie Paula Dolores Poniatowska Amor urodziła się w 1932 roku w Paryżu. O sytuacji kobiet w tym czasie dowiadujemy się bardzo wiele z pamiętnika prowadzonego przez jej matkę Paulette Amor, kobietę należącą do meksykańskiej arystokracji mieszkającej od wybuchu rewolucji meksykańskiej na wygnaniu we Francji.
W tym czasie dziewczynom z wyższych sfer nie przystawało studiować, ich rodziny rzadko wyrażały zgodę na kształcenie swoich córek. Po ślubie kobieta przechodziła pod kuratelę męża, który decydował, czy mogła podjąć się innych zajęć niż „prowadzenie domu”, przy czym prace zarobkowe kobiet z tak wysokim statusem były postrzegane jako coś skandalicznego. Paulette przypłaciła to depresją. Momentem luzującym ten ciasny gorset okazał się początek II wojny światowej, matka Eleny wzięła wtedy udział w kursie na kierowcę ambulansu, na którym nauczyła się. jak samodzielnie naprawić samochód oraz udzielić pierwszej pomocy. Egzaminy końcowe nie były łatwe, ale sama praca okazała się nad wyraz wymagająca. Kobiety prowadzące ambulansy były zmuszone przemierzać setki kilometrów, w nocy nie zapalały reflektorów, aby nie zdradzić się przed wrogiem, nie raz prowadziły pod ostrzałem. Po wojnie większość z nich musiała wrócić do „zwykłego życia” pełnego ograniczeń.
Koniec wojny trzynastoletnią Elenę zastał w Meksyku, gdzie schroniła się wraz z matką i młodszą siostrą po zajęciu Francji przez Niemców. Jednak to przyjazd jej taty, Jeana Poniatowskiego, oznaczał dla całego domu „powrót do normalności”. Normalności, w ramach której dziewczynkom nie wypadało chodzić po drzewach, bo widać im było majtki, a ich mama, zamiast jak do tej pory udzielać się towarzysko, była zmuszona zaangażować się w życie parafii francuskiej. Aby odpowiednio utemperować swawolne dziewczynki, wkrótce zostały wysłane do szkoły z internatem prowadzonej przez siostry zakonne.
Na bazie tych doświadczeń powstała debiutancka powieść Eleny „Lilus Kikus”, która na pierwszy rzut oka wydawała się być lekką historyką o perypetiach niesfornego dziecka. Jednak w praktyce ukazywała ograniczenia nakładane bez końca na małe dziewczynki i dorastające panienki. Ta niekończąca się tresura miała spowodować, że pójdą drogą wytyczoną dla nich przez innych. Z Eleną to się nie udało. Gdy rodzice odrzucili jej pomysł studiowania medycyny (zgłębianie anatomii człowieka nie przystawało pannie z dobrego domu) uparła się, że zacznie pracować jako dziennikarka. W tym czasie kobiety pracujące w redakcjach stanowiły rzadkość, a te którym się to udało oddelegowywano do mniej prestiżowych kolumn towarzyskich. Sama Poniatowska niejednokrotnie podkreślała, że lista kobiet pracujących przed nią w tej profesji była krótka, a artykuły, które zostały wyrzucone do kosza przez ich przełożonych mogłyby zasilić opasłe tomy. Sama nie kryje, że koledzy z redakcji patrzyli na nią jak na wariatkę, że zamiast szukać męża biega z notesem i długopisem po mieście.
Było coś jeszcze, odium jakie ciągnęło się za nią, po tym jak w wieku 22 lat została zgwałcona przez swojego mistrza, wybitnego pisarza, José Arreolę i mimo skandalu postanowiła zatrzymać dziecko przy sobie. Odtąd dzieliła czas między dom a pracę zawodową.
Elenę zawsze przyciągały ciekawe, niezależne kobiety, które nie poddawały się ograniczeniom. Stąd jej fascynacja poetką Rosario Castellanos, malarką Leonora Carrington oraz fotografkami: Tiną Modotti, Marianą Yampolsky czy Gracielą Iturbide. Blisko współpracowała także z działaczkami na rzecz praw kobiet i wszelkiej maści aktywistkami.
W latach siedemdziesiątych wraz z Alaíde Foppa oraz Margaritą Garcíą Flores założyła feministyczny magazyn „Fem”, pierwszy tego rodzaju periodyk w całej Ameryce Łacińskiej.
Poniatowska znana jest z tego, że dawała głos osobom, które tego głosu nie miały. Dzięki własnej rozpoznawalności była w stanie nagłaśniać problemy związane z dyskryminacją, wykluczeniem społecznym czy biedą.
W 1999 kiedy w Meksyku rozgorzała bitwa polityczna o zaostrzenie prawa aborcyjnego, napisała reportaż o trzynastolatce, którą zmuszono do urodzenia dziecka poczętego w wyniku gwałtu. Historia Pauliny wielu Meksykanom otworzyła oczy, a sama Poniatowska przyznała publicznie, że ma na swoim koncie doświadczenie aborcji.
Mówi się, że czasy się zmieniają, jednak ja mam wrażenie, że historia kobiet to pojedyncze wygrane bitwy, które nigdy nie gwarantują długotrwałego zwycięstwa. Potrzeba walki o prawo do samostanowienia i do decydowania o własnym ciele nie zmalała, podobnie jak Poniatowska musimy stale monitorować działania polityków, nagłaśniać próby ograniczania naszych wolności jako jednostek, konfrontować się z zagrożeniami. Wiem, że ona nie ustaje. Dlatego bądźmy jak Poniatowska.
Fundacja Liberte! zaprasza na Igrzyska Wolności w Łodzi, 14–16.10.2022. Partnerem strategicznym wydarzenia jest Miasto Łódź oraz Łódzkie Centrum Wydarzeń. Więcej informacji już wkrótce na: www.igrzyskawolnosci.pl