Najwyższą wartością nie jest jednak dobro indywidualne, lecz dobro państwa, które może okiełznać nieustanną walkę jednostek i zespolić ich wysiłki w jednym kierunku. Jest ono dla faszystów absolutem, wartością najwyższą, za pomocą której można definiować wszystkie inne kategorie. Zdaniem Mussoliniego:
„Liberalizm w interesie poszczególnej jednostki przeczył państwu; faszyzm jest afirmacją państwa, uznając w nim prawdziwą rzeczywistość jednostki.”
(Mussolini, 1992: 21–22)To państwo, zdaniem faszystów, a nie odwrotnie, tworzy naród. Stąd ich wrogość do wszelkich form rasizmu, antysemityzmu i tradycyjnego nacjonalizmu. Nie była ważna rasa, kolor skóry czy wyznanie, liczyło się tylko wyznawanie wspólnych wartości
i podporządkowanie faszystowskiemu państwu. W państwie takim nie również ma miejsca na liberalną koncepcję wolności. Jak czytamy w Doktrynie:
„Pojęcie wolności nie jest czymś absolutnym, bo w życiu nie ma niczego absolutnego. Wolność nie jest prawem, jest ona obowiązkiem. Nie jest rozszerzeniem, lecz zdobywaniem; nie jest zrównaniem, lecz przywilejem. Pojęcie wolności zmienia się z biegiem czasu. Istnieje wolność w czasie pokoju, która nie jest już wolnością w czasie wojny. Istnieje wolność bogactwa, na którą nie można pozwolić w epoce niedostatku.”
(Mussolini, 1992: 63)Wolność nie może istnieć poza państwem, które jest tworem wszechogarniającym, wnikającym we wszystkie dziedziny życia społecznego i indywidualnego. Państwo faszystowskie, zdaniem Mussoliniego ma zatem charakter totalny, a jego władza jest absolutna.
„Dla faszyzmu państwo nie jest nocnym stróżem, który zajmuje się tylko osobistym bezpieczeństwem obywateli; nie jest nawet organizacją o celach czysto materialnych, jak zabezpieczenie pewnego dobrobytu i względnie spokojnego współżycia społecznego.”
(Mussolini, 1992: 45)Wyrazicielem interesu państwa jest Duce, którego wola staje się wolą jednostek i całego narodu. Znika tym samym sprzeczność pomiędzy jednostką a państwem, co czyni z faszyzmu, zdaniem jego teoretyków, formację najbardziej demokratyczną. Faszystowska demokracja „jest równoznaczna z niewyrzucaniem ludu poza nawias państwa”, a faszyzm może być zdefiniowany jako „demokracja zorganizowana, scentralizowana, poddana sile autorytetu” (Mussolini, 1992: 39–40).
— Wykład z faszyzmu i nazimu prof. Tomasza Tulejskiego
Mussolini byłby dumny, gdyby zobaczył ile z jego ideologii żyje w poglądach, programach i działaniach współczesnych polityków demokratycznych (w Polsce najdoskonalszym okazem „nieświadomego faszysty” jest bez wątpienia Jarosław Kaczyński). Zarówno lewica jak i prawica jest faszystowska przynajmniej w tym sensie, że stawia interes państwa ponad interesem jednostki. Państwo jest dzisiaj absolutem – i to jest smutna spuścizna faszystów, nacjonalistów i socjalistów. Namiętność antyliberlna jest wspólna zarówno współczesnym socjaldemokratom, jak i wszelkim zwolennikom państwa totalnego. Jak ujął to Jacques Maritain:
„Państwo totalitarne jest państwem opiekuńczym, z tego punktu widzenia lud składa się z niemowląt, które nie wiedzą co jest dla nich dobre, a rzeczą państwa jest je uszczęśliwić.”
Dokładnie tym się zajmują politycy – uszczęśliwianiem „niemowląt” za ich własne pieniądze. Politycy dążą do władzy, żeby nas uszczęśliwiać, a uszczęśliwiają nas po to, żeby utrzymać się przy władzy – przeklęte błędne koło. Skutkiem tego zakres władzy i poziom opodatkowania ciągle rosną – pierwsze dlatego, bo jest celem polityków, drugie z kolei dlatego, że jest środkiem do osiągnięcia tego celu.