Czasy pandemii wyraźnie wskazują, jak ważna jest społeczna samoorganizacja. Z satysfakcją obserwujemy wykwit społecznych oddolnych inicjatyw, których celem jest spontaniczna pomoc pracownikom opieki zdrowotnej i ludziom potrzebującym wsparcia, polegająca na samodzielnym przygotowywaniu i zaopatrywaniu ich w środki ochrony osobistej, żywność czy dostarczanie im rozmaitych form rozrywki. Wbrew naiwnym oczekiwaniom, system organizacyjny państwa okazuje się niewystarczająco wydolny w warunkach ciężkiego kryzysu. Jest tak nie tylko na skutek licznych zaniedbań i roztrwonienia oszczędności w czasach prosperity na liczne kiełbasy wyborcze i bombastyczne pomniki władzy w rodzaju Centralnego Portu Komunikacyjnego, przekopu Mierzei Wiślanej czy bezużyteczne zabawki w postaci myśliwców F-35. Jest tak przede wszystkim dlatego, że państwowy system walki z kryzysem jest z natury rzeczy zbiurokratyzowany i nastawiony na realizację celów w makroskali. Jako taki nie jest w stanie skutecznie reagować na indywidualne i lokalne przypadki, a właśnie one decydują o dobrostanie społecznym. Chociaż w czasach kryzysu formy inicjatyw społecznych mogą być ograniczone na skutek nasilenia scentralizowanych działań antykryzysowych, to bez samopomocy społecznej skutki kryzysu zawsze będą nieporównanie groźniejsze.
Jest to jeszcze jeden przykład świadczący o ważności roli społeczeństwa obywatelskiego w państwie demokratycznym. Poziome relacje współdziałania, których infrastrukturę stanowią rozmaite samorządy, organizacje pozarządowe i samorzutne inicjatywy obywatelskie, są niezbędnym uzupełnieniem pionowych relacji władzy państwowej. Dopiero dzięki nim możliwe staje się zaspokajanie najprzeróżniejszych potrzeb społecznych. Niewydolność wyłącznie pionowych relacji władzy, jako odgórnego systemu sterowania społeczeństwem, nie powinna być rozumiana, jako niemożność zaspokajania potrzeb władzy, bo w państwach autorytarnych potrzeby te zaspokajane są w pełni. Niewydolność tego systemu odnosi się do niemożności zaspokajania zróżnicowanych i zmiennych potrzeb obywateli.
W państwach autorytarnych społeczeństwo obywatelskie nie istnieje. Pionowe relacje władzy są animatorem życia społecznego. Wszystko, co się w państwie dzieje, dzieje się z inicjatywy i pozostaje pod kontrolą władzy państwowej. System polityczny PRL ograniczał integrację społeczną do małych grup, głównie rodzinnych i koleżeńskich. Poziome, niezależne od władzy inicjatywy społeczne o szerszym zasięgu albo w ogóle nie istniały, albo natychmiast były przejmowane przez instytucje władzy. Organizacje społeczne, związki zawodowe tylko pozornie pozostawały samorządne. W rzeczywistości były kontrolowane i kierowane przez władzę.
Pojawienie się „Solidarności” w 1980 roku oznaczało początek końca komunistycznego autorytaryzmu. Powodem, dla którego tak się stało, było poważne potraktowanie dwóch podstawowych cech nowego związku zawodowego, a mianowicie niezależności i samorządności. Wypełnienie w ten sposób „próżni socjologicznej” między strukturami państwowymi a jednostkami, wymagało zasadniczej zmiany ustrojowej, do której doszło w 1989 roku.
W rozwiniętych krajach demokratycznych społeczeństwa obywatelskie odgrywają szczególną rolę, czego przykładem są zwłaszcza kraje skandynawskie. Zgodnie z zasadą pomocniczości, większość spraw załatwiana jest tam w ramach poziomych, niezależnych od władzy państwowej, inicjatyw społecznych. W Polsce sposób funkcjonowania państwa jest daleki od tego wzorca. Słabość społeczeństwa obywatelskiego jest niewątpliwie dziedzictwem totalitarnego systemu PRL. Większość obywateli, od których w przeszłości oczekiwano bierności i posłuszeństwa wobec władzy, nie miała ochoty na samodzielne współdziałanie i oczekiwała od władzy demokratycznej, aby ją wyręczała w zaspokajaniu potrzeb. Mocno utrwalone relacje między władzą państwową a obywatelami, typu patron – klient, w okresie transformacji ustrojowej skutecznie hamowały rozwój społeczeństwa obywatelskiego.
Należy jednak zwrócić uwagę, że również w państwie demokratycznym rząd nie jest wolny od pokusy zwiększania zakresu swojej władzy kosztem ograniczenia samodzielnych inicjatyw obywatelskich, o czym świadczą próby centralizowania decyzji i poszerzania zakresu kontroli w różnych obszarach funkcjonowania państwa i życia społecznego. Tendencje te stały się szczególnie widoczne po objęciu władzy przez PiS i dążeniu przez tę partię do zastąpienia demokracji liberalnej na wzór zachodni konserwatywną wizją państwa narodowo-katolickiego.
Aby ten cel osiągnąć, PiS konsekwentnie niszczy lub degeneruje instytucje demokratyczne. Chodzi bowiem o to, by wzmocnić to, co Jarosław Kaczyński nazywa „centralnym ośrodkiem woli politycznej”. Jest to nic innego, jak otwarte dążenie do państwa autorytarnego, w którym na przychylność władzy będą mogły liczyć jedynie te organizacje samorządowe i inicjatywy społeczne, które będą całkowicie zgodne z jej zamierzeniami. Wszelkie inne będą skazane na zagładę. A więc dokładny powrót do praktyk znanych w PRL-u. W przeciwieństwie jednak do tamtego okresu, rolę kształtowania wspólnot obywatelskich polska prawica pragnie powierzyć Kościołowi katolickiemu, a nie ideologiczno-wychowawczej działalności terenowych organizacji partyjnych. Kościół i religia gwarantować mają spójność społeczną, odpowiednią unifikację kulturową oraz stabilne i powszechnie akceptowane zasady współżycia społecznego oparte na trwałym systemie etycznym.
Działania i projekty społeczne inspirowane i kierowane przez Kościół, będący instytucją hierarchiczną i fundamentalistyczną, nie mają oczywiście nic wspólnego ze społeczeństwem obywatelskim, które musi uwzględniać pluralizm i zmienność potrzeb i wartości. Oczywiście do społeczeństwa obywatelskiego należy zaliczyć aktywność niektórych przykościelnych stowarzyszeń skierowaną na działalność charytatywną i wszelkie formy pomocy społecznej.
Warto zauważyć, że inne mechanizmy motywacyjne, związane z innymi kategoriami wartości, mają miejsce w przypadku pionowych relacji władzy i w przypadku poziomych relacji współpracy. Każda władza, która dąży do podporządkowania sobie ludzi, zapewnienia sobie ich posłuszeństwa i mobilizowania ich do realizacji wybranych celów, zawsze odwołuje się do wartości ideologicznych o silnym ładunku emocjonalnym. Nieodmiennie jest to odwoływanie się bądź to do patriotyzmu, bądź do wiary w Boga lub w określoną ideologię, bądź wreszcie do tradycji, której wierność jest warunkiem zachowania narodowej tożsamości i wypełnienia testamentu przodków. Wartości te w działaniach propagandowych władzy stają się instrumentami integracji społecznej wokół celów władzy i sposobów ich realizacji. W tym zintegrowanym systemie społecznym ludzie identyfikują się z wymienionymi wartościami, które są dla nich cenne i wywołują pozytywne emocje. Te ideowe zworniki odnoszą się do etosu służby sprawie, która jest ważniejsza niż zwyczajność codziennego bytowania.
Odwołując się do tych wartości w swojej działalności propagandowej, władza wykorzystuje naturalną chęć ludzi uczestniczenia w czymś, co przerasta wymiar ich jednostkowej egzystencji. Ten rodzaj integracji społecznej nie wymaga żadnych elementów społecznego współdziałania. Wystarczy podporządkować się poleceniom władzy, aby mieć poczucie wypełniania ludzkich i obywatelskich obowiązków wobec Boga, ojczyzny lub tradycji. Zdecydowana dominacja pionowych relacji władzy w społeczeństwie osłabia potrzebę tworzenia i utrzymywania poziomych relacji współpracy między obywatelami.
Powoduje to atomizację społeczeństwa, w którym więzi społeczne nie wykraczają poza grupy rodzinne i towarzyskie. Odwoływanie się do wspólnych wartości ideologicznych, nie związanych z codziennym życiem, nie chroni wówczas przed poczuciem wyobcowania i pojawianiem się rozmaitych konfliktów. Brak konfliktu wartości nie wyklucza bowiem konfliktów interesów jednostek i grup społecznych.
Poziome relacje współpracy oparte są na pragmatycznej, a nie ideologicznej kategorii wartości. Aby współdziałanie było skuteczne, ludzie muszą kierować się wartościami odnoszącymi się bezpośrednio do sposobu współdziałania. Wartości te pełnią funkcje integracyjną w poziomych relacjach społecznych. Odnoszą się one do postaw i zachowań ludzi, a nie do abstrakcyjnych idei. Etos współpracy odnosi się więc do wartości, które wyrażają się w konkretnych zachowaniach tu i teraz, a nie w deklaratywnym do nich przywiązaniu. Do tych pragmatycznych wartości, tworzących etos niezależnej od władzy współpracy między obywatelami, należy zaliczyć: solidarność, odpowiedzialność i zaufanie. Do poziomej integracji społecznej dochodzi wtedy, gdy ludzie łączą się w grupy, aby realizować przedsięwzięcia dające korzyści jej uczestnikom. Mamy wówczas do czynienia ze wspólnotą interesów, w której ludzie dzięki współpracy mogą sobie wzajemnie pomagać.
Różnorodność ludzkich potrzeb, celów i form działalności sprawia, że konfiguracja poziomych więzi współdziałania jest złożona i zmienna. Jednostka zmienia dotychczasową grupę , jeśli ta przestaje być dla niej użyteczna w realizacji jej osobistych celów; może także uczestniczyć w różnych grupach jednocześnie. Utrzymanie i rozwój poziomych relacji współdziałania zależy od przestrzegania przez ich uczestników wspomnianych wyżej wartości pragmatycznych. Zależy więc od solidarności, która wyklucza dbanie wyłącznie o własny interes i oznacza gotowość spieszenia z pomocą tym, którzy mają kłopoty z zaspokajaniem swoich potrzeb. Solidarność we współdziałaniu jest głównym czynnikiem cementującym obywatelską wspólnotę.
Odpowiedzialność odnosi się nie tylko do skutków własnych działań jednostki, ale również do jej wrażliwości społecznej, która oznacza odpowiedzialność za innych, którzy mogą znaleźć się w trudnej sytuacji. Wreszcie zaufanie jest niezbędnym warunkiem wchodzenia w relacje społeczne współpracy. Nadmierna podejrzliwość po prostu wyklucza rozwój niezależnych od władzy poziomych relacji społecznych.
Łatwo zauważyć, że w polskiej sferze publicznej wartości pragmatyczne, tak ważne we współdziałaniu, znajdują się daleko w tyle za wartościami ideologicznymi, sprzyjającymi władzy. W działaniach wychowawczych prowadzonych w rodzinie, szkole i przez rozmaite podmioty kultury masowej są one oczywiście dostrzegane i chwalone za ich prospołeczny charakter, ale daleko im do emocjonalnej pasji, z jaką próbuje się upowszechniać ideały patriotyzmu, wiary i wierności tradycji. Dlatego w naszym społeczeństwie postawienie komuś zarzutu braku solidarności, odpowiedzialności czy zaufania nie wydaje się czymś szczególnie obraźliwym, w przeciwieństwie do oskarżenia o brak patriotyzmu, wiary w Boga lub w określoną przez władzę hierarchię narodowych interesów, czy lekceważenie tradycyjnych wartości.
Solidarność i związana z nią odpowiedzialność za słabszych, która z taką siłą wybuchła w 1980 roku, jako wyraz społecznego buntu przeciwko komunistycznej władzy, została stłumiona w stanie wojennym, a w nowych warunkach ustrojowych niemal całkowicie wyparta przez lansowane wówczas wzorce indywidualnego wykorzystywania szans stwarzanych przez wolny rynek. Z punktu widzenia jednostki inni ludzie zaczęli być traktowani jako rzeczywiści lub potencjalni konkurenci lub oszuści, a nie partnerzy do wspólnych przedsięwzięć. Poziom społecznego zaufania w Polsce stał się w związku z tym najniższy w Europie. Mimo pojawienia się w warunkach wolności społecznej infrastruktury w postaci autentycznych samorządów i organizacji pozarządowych, rozwój społeczeństwa obywatelskiego w Polsce postępował z oporami.
Kryzys spowodowany pandemią koronawirusa, który paradoksalnie przyczynił się do ożywienia aktywności społecznej, może być impulsem rozwoju społeczeństwa obywatelskiego w Polsce. Jest to tym bardziej możliwe, że znaczna część społeczeństwa nie widzi możliwości zaspokajania swoich oczekiwań w kraju rządzonym przez narodowo-katolicką prawicę. Należy więc oczekiwać, że będzie narastał społeczny nacisk na stosowanie rozmaitych form uniezależniania się od państwowej władzy. W normalnym państwie demokratycznym społeczeństwo obywatelskie znajduje się w naturalnej symbiozie z władzą państwową. Pionowe i poziome relacje społeczne przebiegają na ogół bezkonfliktowo. W „demokraturze” Kaczyńskiego konflikty te wydają się jednak nieuchronne. Im większy będzie nacisk władzy na ograniczanie samodzielności inicjatyw obywatelskich, na tym większy opór ona natrafi. Od siły tego oporu zależy czy nasz kraj nie stoczy się do poziomu Węgier rządzonych przez Orbana.
Aby jednak społeczny opór przeciwko autorytarnym dążeniom władzy był skuteczny w dłuższym okresie, należy w pedagogice społecznej odrzucić model bogoojczyźniany i przywrócić w szerokich kręgach społecznych szacunek dla podstawowych pragmatycznych wartości współdziałania: solidarności, odpowiedzialności i zaufania. Odejście od romantycznej tradycji wydaje się niezbędnym warunkiem cywilizacyjnego rozwoju. Dopiero wtedy, jako państwo, staniemy się rzeczywistym członkiem demokratycznej Europy.