Najniższy, najgorszy, IX. krąg piekła, gdzie karze się najcięższe przewinienia, nie stanowi więzienia dla, jak należałoby się spodziewać, morderców czy tyranów. Według Dantego, najgorszym grzechem jaki można popełnić wobec ludzkości, jest zdrada.
W Boskiej Komedii Wergiliusz oprowadza Dantego po piekle podzielonym na dziewięć kręgów, w których grzesznicy są osadzeni według ciężaru swoich przewinień. Pomimo upływu czasu utwór niezmiennie intryguje, nie tylko jako dzieło literackie, ale również jako wyraźnie nakreślona hierarchia etycznych wartości. Choć wizja karania za bycie nieochrzczonym, głoszenie teorii sprzecznych z nauczaniem Kościoła, nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu, samobójstwo czy homoseksualizm obecnie brzmi niebezpiecznie radykalnie, w tej gradacji znajduje się również wiele grzechów „uniwersalnych”, piętnowanych niezależnie od miejsca czy czasu. Sama hierarchia wydaje się dość bliska tej obecnej, poza jednym szczegółem, który czyni ją wyjątkową. Otóż najniższy, najgorszy, IX. krąg piekła, gdzie karze się najcięższe przewinienia, nie stanowi więzienia dla, jak należałoby się spodziewać, morderców czy tyranów. Według Dantego, najgorszym grzechem jaki można popełnić wobec ludzkości, jest zdrada.
I że cię nie opuszczę…
Choć Boska Komedia stanowi dowód na to, że zdrada już wcześniej była postrzegana jako najcięższe przewinienie, nasze podejście do naruszenia zaufania jest o wiele bardziej elastyczne. Jest bardziej zmienne niż w przypadku np. kradzieży czy morderstwa. W zależności od kontekstu zdrada może być czymś nagannym albo akceptowalnym, a winą obarczyć można właściwie którąkolwiek ze stron. Najbardziej widać to, jak patrzymy na zdradę w najbardziej przyziemnych, a jednocześnie najważniejszych relacjach – tych międzyludzkich.
Ostatnio opinię publiczną zszokowała informacja o skandalu w szeregach kontrowersyjnego instytutu Ordo Iuris, znanego ze swojego lobbowania na rzecz prawnego zakazu rozwodów. Do rozłamu w organizacji miało dojść ze względu na romans dwójki działaczy, a sytuacja osiągnęła apogeum, gdy zdradzany mąż przyszedł do siedziby organizacji, aby pobić kochanka swojej żony, przy okazji także, jeśli wierzyć źródłom, swojego przyjaciela i świadka na ślubie. Efektem całego zamieszania mają być dwa pozwy o rozwód, co niezbyt współgra ideologicznie z celami instytutu. Co ciekawe sama zdrada nie budzi tak dużych kontrowersji. Dla przeciwników Ordo Iuris jest naganna przede wszystkim (dla niektórych nawet wyłącznie) hipokryzja bohaterów skandalu, którzy na co dzień moralizują. Z kolei, jak podaje portal Salon24, badający kulisy sprawy, także w samym instytucie problemem nie było niedochowanie wierności małżonkom, ale zdrada zaufania zawodowego. Jak podaje jedno ze źródeł: „można było tę sprawę rozwiązać inaczej, delikatniej, ale brak szczerości trwał za długo i uderzał w fundamenty organizacji”. Ale czy faktycznie byłoby to możliwe?
Niuanse tej afery pokazują, jak różnie możemy ocenić zdradę, niezależnie od samego czynu. Gdyby nie chodziło o członków konserwatywnej organizacji, pewnie większość osób uznałaby, że nie należy oceniać czyjegoś życia prywatnego. To podejście zresztą dobrze widać na co dzień. Bardzo często świat literacki czy filmowy nadaje zdradom romantyczny charakter, a ewentualne skoki w bok są nierzadko przedstawiane jako cenny krok w odkrywaniu samego siebie. Podobnie jest także poza światem fikcyjnym, ale tutaj obraz jest bardziej złożony. Wiele osób podchodzi wyrozumiale do zdrad, uznając je za sferę prywatną, do której nie należy się mieszać. Okazuje się, że skrzywdzenie drugiego człowieka można usprawiedliwić np. niesatysfakcjonującym pożyciem seksualnym, czy choćby tym, że „po co ktoś miałby komplikować sobie życie, skoro chodzi tylko o seks”, albo starym dobrym powiedzeniem „serce nie sługa”. Na pytanie, czy należy powiedzieć komuś o tym, że jest zdradzany, większość odpowiada raczej, że to zależy od relacji w związku, a dużo osób uważa, że poinformowanie o niewierności partnera jest złośliwym niszczeniem komuś życia. Podobnie oceniamy naszych przyjaciół. Jeśli oni stają się ofiarami, to negatywnie oceniamy tego, kto ich krzywdzi, ale jeśli stoją po drugiej stronie zazwyczaj jesteśmy wyrozumiali.
Wierność w związkach jest jak hazard. Chociaż wiemy, że dużo osób przegrywa, to sami liczymy na wygraną. Paradoksalnie, choć zazwyczaj dookoła siebie obserwujemy wiele zdrad i podchodzimy do nich z dystansem, uparcie jesteśmy przekonani, że nasze relacje nie są wadliwe, a my sami należymy do grona wyjątkowych szczęśliwców, których taka sytuacja nie ma prawa spotkać. Dodatkowo, kulturowo uważamy, że lepiej być tym krzywdzącym niż zranionym. Bycie zdradzanym to powód do wstydu, czego wyrazem są obraźliwe określenia np. „rogacz”. Podobnie jest w przypadku publikacji intymnych zdjęć czy filmików. Zjawisko revenge porn (z ang. „porno zemsta” czyli upublicznianie takowych rzeczy w celu wyrządzenia komuś krzywdy), istnieje tylko i wyłącznie dlatego, że społeczeństwo piętnuje z reguły ofiarę. Karzemy tych, co zaufali, a nie tych, którzy to zaufanie nadużyli. W młodości dostajemy (zwłaszcza kobiety) sprzeczne komunikaty. Z jednej strony w związku należy bezgranicznie ufać drugiej osobie, a z drugiej, cały czas mieć z tyłu głowy, że druga osoba chce nas wykorzystać.
Kwestia zdrady jest prawdopodobnie najbardziej płynną etycznie kwestią, w przypadku której przyjmuje się, że nie można jednoznacznie stwierdzić czy jest dobra czy zła, a ocena przeważnie zależy od tego, kogo dotyczy. I obiektywnie rzecz ujmując, jest to z grubsza możliwe. Trudno kogoś obwiniać za tzw. zdradę emocjonalną, czyli sytuację, w której partner zaczyna odczuwać emocje do kogoś innego. Emocje i rozum niezwykle często nie idą w parze. Wiele związków tworzy się, nie ze względu na miłość, ale różne zbiegi okoliczności i powszechnie panujące poczucie, że taki układ wydaje się łatwiejszy, stabilniejszy, bezpieczniejszy, a tym samym rozsądniejszy. Niestety, gdy pojawi się ktoś, kto staje się nam bliższy, wszystkie te aspekty muszą zejść na dalszy plan. Tym bardziej, że z upływem czasu znika presja na ustatkowanie się czy założenie rodziny, a niedopasowanie zaczyna coraz bardziej uwierać. Chociaż wiele osób uważa, że zdrada emocjonalna jest gorsza od tej fizycznej, ta druga w sensie faktycznym jest o wiele bardziej szkodliwa. Seks to nigdy nie jest tylko seks. W relacjach intymnych z drugą osobą podejmujemy decyzje o swoim zdrowiu, mając na uwadze, czy jesteśmy z kimś na wyłączność czy nie. Osoby w stałych związkach wybierają często antykoncepcję hormonalną, która wymaga pełnego zaufania. Ktoś kto zdradza, naraża swojego partnera na choroby przenoszone drogą płciową. Można oczywiście dywagować, że zdradzający może się zabezpieczać i testować, ale czy tak w rzeczywistości się dzieje, można mieć wątpliwości.
Co znamienne w innych aspektach życia podchodzimy do kwestii zdrowotnych zupełnie inaczej. Kupując jedzenie chcemy być pewni, co w nim się znajduje, a idąc do restauracji pokładamy zaufanie w odpowiednich służbach, że sprawdzają czy warunki sanitarne kuchni, której przecież nie widzimy, są kontrolowane. W sytuacji gdy dojdzie do oszustwa, oczekujemy, że osoby za to odpowiedzialne zostaną ukarane, produkty wycofane ze sprzedaży, a lokale zamknięte. Tak jak stało się w przypadku skandalu z 2013 r., gdy z sieci sklepów IKEA wycofano ze sprzedaży klopsiki, ponieważ okazało się, że zawierały domieszkę koniny. Choć nie były szkodliwe dla zdrowia, uznano za niedopuszczalne, że opis produktu nie zgadzał się z faktycznym składem. Podobnie było w przypadku Francji podczas pierwszego lockdownu, gdy organizacja Foodwatch, broniąca praw konsumentów, zaalarmowała, że zostały złagodzone zasady dla producentów żywności, aby dopuszczalne były drobne zmiany w składzie produktów, niezagrażające zdrowiu nabywców. Podobnie nie chcemy, żeby pewne zawody wykonywały osoby z wyrokami. Nagle okazuje się, że w innych sferach życia nie tolerujemy nadużycia naszego zaufania i bardzo często oczekujemy wymierzenia stosownej kary za oszukanie nas.
Zaufanie traci się raz
Niedawno pewna czytelniczka napisała do „The Guardian”, prosząc o poradę dotyczącą swojego małżeństwa. Jej partner nie dochowywał wierności już na początku związku. Zdrada została wybaczona i para wzięła ślub. Żona oczekiwała monogamicznego związku, zaś mąż podejmował próby jego otwarcia. W efekcie żona straciła zaufanie podejrzewając, że wyłączność jakiej potrzebuje, jest dla jej partnera niemożliwa. Psychoterapeutka Pamela Stephenson Connolly zasugerowała, że skoro czytelniczka zdecydowała się na założenie rodziny pomimo wcześniejszej niewierności, powinna się zastanowić dlaczego jego niemonogamiczny styl życia stał się dla niej nie do wytrzymania. Specjalistka w swojej odpowiedzi nawet nie wspomniała o tym, że rozstanie jest prawdopodobnie nieuniknione, ponieważ żona straciła zaufanie do swojego partnera. Nawet jeśli zdecyduje się zostać przy mężu, zawsze będzie go podejrzewać o łamanie ustalonych zasad. Ten mechanizm dotyczy nie tylko związków międzyludzkich. Wielu polityków straciło wyborców, ponieważ zawiedli pokładane w nich zaufanie. Robert Biedroń nie może liczyć na poparcie osób, zawiedzionych tym, że nie dotrzymał słowa w sprawie wyborów do europarlamentu, gdy wbrew składanym obietnicom o rezygnacji z mandatu europosła na rzecz profesor Moniki Płatek, postanowił jednak go zachować. Podobnie ogromna część wyborców straciła zaufanie do Platformy Obywatelskiej. Część z nich zdecydowała się głosować na PiS, żeby dać szansę komuś innemu, kto ich nie rozczarował, a inni wciąż pamiętają chociażby nie dotrzymanie słowa w kwestii pochylenia się nad prawami osób LGBT. Pomimo, że minęło już sporo lat, wiele z tych osób nie jest w stanie udzielić Platformie czy Donaldowi Tuskowi ponownego kredytu zaufania. Podobnie z politycznymi transferami, z najbardziej zdumiewającym przypadkiem przejścia z Lewicy do Porozumienia, a następnie PiS-u. Nieuczciwość zarzuca się też Szymonowi Hołowni, który dzięki transferom, a nie wyborom, stworzył swoje koło sejmowe. Nie ufa się mu również w kwestii neutralności światopoglądowej i oderwania od religijnych przekonań w obszarze uprawiania polityki. Ordo Iuris stara się zatuszować romans w swoich szeregach wraz ze stosunkiem do rozwodów firmowanych przez niewiernego żonie byłego już wiceprezesa tej katolickiej i konserwatywnej organizacji. Wszystko w obawie bezpowrotnej utraty wiarygodności w oczach sympatyków. Zresztą główną przyczyną spadku liczby wiernych w Kościele katolickim jest także utrata zaufania do jego instytucji.
W większości wypadków zaufania raz utraconego nie da się odbudować. Nawet jeśli ktoś zdecyduje się dać drugą szansę, „odgrzewane” zaufanie bardzo często nie jest już szczere, a w krytycznym momencie objawią się skrywane podejrzenia i żale. Czasami późniejszy powrót z pracy, całkowicie usprawiedliwiony chociażby nawałem pracy, korkami na ulicy czy kolejką w sklepie wystarczy, aby wzbudzić podejrzenie o niewierność. W stosunku do polityka, który zmienił poglądy, zawsze będzie pewna nieufność i obawa o możliwy powrót do dawnych przekonań lub praktyk. Oskarżenia o oportunizm zapadają w pamięć, a zdrada jest rozliczana bardzo surowo. Przeciwnicy obozu rządzącego o wiele gorzej oceniają niegdyś antysystemowego Pawła Kukiza niż Marka Suskiego czy Jacka Sasina, którzy od początku, a przede wszystkim otwarcie, byli związani z PiS-em. Można mieć do nich swoje zastrzeżenia, ale nie można im zarzucić, że wykorzystali zaufanie swoich wyborców, żeby później dla korzyści zmienić swoje stanowisko.
Zaufanie ma ogromną wartość. O wiele większą niż można by się spodziewać, ponieważ stanowi podstawę funkcjonowania wszystkiego, od relacji międzyludzkich po państwo. Podejmujemy życiowe decyzje o posiadaniu dzieci czy kredycie na lata z tymi, którym ufamy. Powierzamy władzę tym, którzy są w naszych oczach wiarygodni i odbieramy tym, co przestali być. Podatki czy prawo, a także inne umowy społeczne nie miałyby racji bytu, gdyby nie pokładano wiary w ich nieodzowność dla wspólnego dobra. Niemalże każdą nikczemność można sprowadzić do złamania zaufania. Nie ulega wątpliwości, że jest to najważniejsza wartość i jako społeczeństwo powinniśmy dbać, żeby w każdym aspekcie życia była ceniona jako fundament współegzystowania. Z tej perspektywy łatwo zrozumieć dlaczego Dante uznał zdradę za najgorszy grzech, jaki można popełnić, a jednocześnie nie można nie podziwiać przenikliwości tak uniwersalnego i ponadczasowego wniosku.
Fundacja Liberte! zaprasza na Igrzyska Wolności w Łodzi, 14 – 16.10.2022. Partnerem strategicznym wydarzenia jest Miasto Łódź oraz Łódzkie Centrum Wydarzeń. Więcej informacji już wkrótce na: www.igrzyskawolnosci.pl