Czyżby tzw. Totalna Opozycja już oficjalnie zamieniła się w Bezmyślną Opozycję? Czy Grzegorz Schetyna ogłaszający poparcie dla kandydatury Kazimierza Michała Ujazdowskiego na prezydenta Wrocławia całkowicie stracił rozum czy przemawia przez niego niepojęty dla prostych ludzi polityczny spryt i iście lisia chytrość? A może po prostu zadławił się jednym czy dwoma ostatnimi sondażami i ostatecznym przypieczętowaniem pożarcia Nowoczesnej? Pewne jest jedno: nadal nie ma w Polsce opozycji.
W kleszczach PO-PiS-u
Wydawało się, że ostatnie sieroty po PO-PiS-ie już dawno udały się na wewnętrzną emigrację oraz usunęły z telefonów komórkowych ostatnie zdjęcia Jana Rokity po tym, jak nie znalazły dla siebie miejsca wśród manifestantów KOD-u i Obywateli RP czy też przypałacowych tłumach podczas kolejnych miesięcznic smoleńskich. Tymczasem nic bardziej mylnego. Okazuje się bowiem, że ostatnią sierotą po PO-PiS-ie jest Grzegorz Schetyna, który oficjalnie ogłosił dziś poparcie kandydatury jednego z bardziej rozpoznawalnych byłych polityków partii Jarosława Kaczyńskiego na prezydenta jednego z większych polskich miast.
Jeśli rollupy Platformianego „Gabinetu Cieni” wzbudziły w kimś nadzieję, że ta druga co do wielkości (licząc poselskie szable) partia polityczna zaproponuje wyborcom „jakiś” nowy polityczny projekt, chwytliwe chociażby hasło wyborcze – już nawet nie wspomnę o „jakimś” programie (sic!) – ten sromotnie się zawiódł. Okazało się bowiem, że Polakom zademonstrowano jedynie kolejny de facto partyjny transfer – choć przecież Ujazdowski oficjalnie nie wszedł (jeszcze) do PO – kolejny dowód na to, że polska opozycja nadal nie potrafi wyzwolić się z myślenia o polskiej polityce, nie wykraczającego poza ramy zdefiniowane przez Jarosława Kaczyńskiego i partię rządzącą. I bynajmniej nie chodzi wyłącznie o sferę rządzenia, skoro bowiem Prawo i Sprawiedliwość rządzi Polską, to właśnie ono definiuje dyskurs publiczny poprzez sferę politycznych decyzji. Chodzi również o sferę symboliczną, ideową i aksjologiczną, w której opozycja – co udowadnia nieustannie – porusza się jak we mgle.
Decyzja władz Platformy przede wszystkim udowadnia, że rzeczywista różnica między obiema dużymi partiami jest jedynie pseudorealnością wykreowaną medialnie czy też sprytnym efektem zdualizowanej politycznej retoryki. Skoro bowiem prominentni politycy tak przecież odsądzanej od czci i wiary partii rządzącej mogą uzyskiwać wsparcie liderów PO, to znaczy, że ów dystans aksjologiczny, ideologiczny i – w tym przypadku – personalny nie jest jednak tak duży, jak by się wydawało po obejrzeniu wieczornych „Faktów” TVN i zaraz po nich „Wiadomości” w TVP1. Czyżby Grzegorz Schetyna chciał nam powiedzieć, że właściwie wszystko to jest tylko propagandą, a realność polityczna musi iść swoim własnym torem?
Ciągły brak pomysłu
Jak widać, opozycja nadal nie ma pomysłu ani na siebie, ani na Polskę. Owszem, w czasie ośmiu lat rządów Platformy Tuska PiS również nie zachwycał poziomem swojej opozycyjności. Jednakże fakt, iż wobec tak wielu możliwości, jakie obóz Kaczyńskiego daje Platformie na wykreowanie przynajmniej szczątków myśli politycznej, Schetyna proponuje najpierw uczynienie z PO chadecji, później likwidację IPN-u a ostatecznie wystawienie w wyborach Ujazdowskiego, sprawia, że nie można mieć złudzeń co do tego, że w centrum sceny politycznej ukształtuje się jakaś racjonalna i umiarkowana alternatywa dla obozu rządowego.
Samo wchłonięcie Nowoczesnej – bo przecież koalicja do sejmików wojewódzkich jest jedynie odwleczoną w czasie ewaporacją ugrupowania Petru/Lubnauer – nie zastąpi stworzenia „jakiegoś” alternatywnego pomysłu na Polskę, a ślepy „antypisizm” to jednak zdecydowanie za mało. Jak widać, nie wystarczy również „podczepić się” pod „czarny protest”, aby przestać być ideowo bezbarwnym. Opozycja nadal nie rozumie, że PiS stworzył i zaproponował swoją wizję Polski: socjalnej, scentralizowanej, konserwatywnej, tradycjonalistycznej, eurosceptycznej. Sam histeryczny krzyk, że ta Polska – socjalna, scentralizowana, konserwatywna, tradycjonalistyczna, eurosceptyczna – jest „sprzeczna z konstytucją”, „niedemokratyczna”, „niepraworządna” (i w ogóle: „fuj!”, „fe!” i „Ojciec Dyrektor!”) nic właściwie nie znaczy. Szczególnie jeśli tymi samymi histerycznymi wrzaskami zakłóca się Polakom kolejny odcinek ulubionej telenoweli już od ponad dwóch lat.
Tak, w 2015 i 2016 to jeszcze działało. W 2017 jednak krzyki te motywowały jedynie niektórych. Natomiast w 2018 stają się one zwyczajnie groteskowym kwileniem bezradności. Taka właśnie jest dziś opozycja: groteskowa – skoro przytula się do „uciekinierów” z obozu rządowego – i bezradna – skoro nie potrafi samodzielnie zdefiniować siebie i zaproponować Polakom szczątkowej choćby wizji. Najbardziej jednak zaskakujące jest to, że na taką „mizerię” – zarówno polityczno-pragmatyczną, jak też intelektualno-ideową – pozwala sobie partia polityczna uzyskująca rocznie z budżetu państwa grube miliony, których przynajmniej część powinno się właśnie przeznaczać na tworzenie myśli politycznej i idei oraz tzw. merytoryczną stronę działalności.
Polityczni emeryci
Skoro więc sejmowa opozycja antyrządowa nie rozumie nadal, dlaczego przegrała wybory (naprawdę – na litość Boską! – nie tylko z powodu „500+”), skąd wziął się sukces Nowoczesnej przy urnach w 2015 r. i dlaczego po ponad dwóch latach i szeregu kontrowersyjnych zmian legislacyjnych poparcie dla partii rządzącej utrzymuje się na wysokim poziomie, to naprawdę… chyba najwyższy czas, aby odesłać „chłopaków” na polityczną emeryturę.