Dziś niemal każdy mecz w Polsce to także wiec polityczny i nielegalna demonstracja środowisk politycznych, antysystemowych, główne skrajnej prawicy. Stadiony nie powinny być miejscem agitacji politycznej, ale neutralnym światopoglądowo.
O tym, że bycie kibicem w Polsce jest nader często związane z określoną postawą polityczną nasiąkniętą nacjonalizmem wie chyba każdy, nawet jeśli – być może właśnie z tego powodu – nigdy na stadionie nie był. Paradoksalnie sport, który powinien raczej łączyć niż dzielić, a już na pewno nie być okazją do manifestowania politycznych treści i mitów, stał się areną rozgrywek nie tylko sportowych.
W obliczu zagrożenia przemocą i działaniami o charakterze antysystemowym i nacjonalistycznym, jakie mają miejsce na polskich stadionach, potrzeba nam zdecydowanej walki z kibolstwem. W przeciwnym razie możemy być pewni, że to oni w przyszłości podyktują, jaki kształt ma mieć nasz kraj. A to już może nie być bez znaczenia, zwłaszcza w kontekście niepokojów, jakie dziś obserwujemy na świecie i to nie tylko za naszą wschodnią granicą, ale także w obliczu zmieniającej się gwałtownie pod względem zróżnicowania etnicznego struktury ludności Starego Kontynentu. Powoduje to zaostrzenie europejskiej polityki imigracyjnej, rozwój narracji antyimigranckich, głównie o podłożu rasistowskim i isalmofobicznym, ale także, co obserwujemy we Wrocławiu, antyromskim.
W świetle ostatnich wydarzeń na stadionie Legii w Warszawie oraz koncercie dla uczczenia pamięci żołnierzy NSZ w stolicy dolnego śląska, podczas którego manifestowano symbole nazistowskie, czy ataki „kiboli” na stadion Wisły Kraków, wydaje się, że uporanie się z „przemocą stadionową” nie może odbywać się jedynie na stadionach. Takie działania nie mogą ograniczać się jedynie do sfery, za którą odpowiedzialne są siły porządkowe i policyjne. Stosując jedynie rozwiązania siłowe, nie osiągniemy rezultatu, na jakim nam wszystkim powinno zależeć, to znaczy nie wyeliminujemy nienawiści, ksenofobii i bandytyzmu obecnych na polskich stadionach.
Ponieważ strategia przyjęta przez włodarzy miasta Wrocławia od lat raczej sprzyja wzmocnieniu środowisk „kibolskich” w naszym mieście, potrzebne są rozwiązania, które animują działania w trzech obszarach: stadionu, przestrzeni miejskiej, czyli publicznej oraz edukacji. Dzięki ich uniwersalnemu charakterowi będzie je można zastosować także w innych polskich miastach. Pamiętajmy, że przedstawiciele subkultury „kibolskiej” są obywatelami miast, w jakich żyją i uczestnikami życia społecznego, a więc możemy na nich oddziaływać – jako demokratyczne społeczeństwo – również poprzez przestrzeń miejską.
Grupą o największym potencjale są jednak najmłodsi obywatele, bowiem to oni w przyszłości będą kształtować społeczeństwo obywatelskie w rzeczywistości, w której multikulturalizm polskich miast będzie faktem, a nie mitem. Dlatego potrzebna jest tak bardzo w polskich szkołach edukacja dla tolerancji, edukacja bez nienawiści, demokratyczna i europejska. Tylko tak wykształceni młodzi Polacy będą w przyszłości ludźmi otwartymi na świat. Będą uczestnikami sportu, który jest przestrzenią spotkania wielu kultur, religii i światopoglądów. Sportu, który ma przede wszystkim łączyć we wspólnym przeżyciu silnych emocji, a nie dzielić. Tacy pozytywni kibice na polskich stadionach nie będą wszczynać burd, organizować „ustawek”, umawiać się na „ostateczne załatwienie sprawy Romów” czy kierować obraźliwych i rasistowskich wyzwisk w stronę piłkarzy czy innych kibiców.
Mogłoby się wydawać, że to dość utopijne plany, ale naprawdę nie są niemożliwe do realizacji. Jak to osiągnąć?
Po pierwsze wystarczy bezwzględne przestrzegać zasady przyjętej przez UEFA oraz PZPN, czyli „Zero polityki na stadionach”. Dziś niemal każdy mecz w Polsce to także wiec polityczny i nielegalna demonstracja środowisk politycznych, antysystemowych, główne skrajnej prawicy. Stadiony nie powinny być miejscem agitacji politycznej, ale neutralnym światopoglądowo.
Kluby piłkarskie powinny zaprzestać stosowania na stadionach „polityki tolerancji” wobec bandytów i chuliganów w zamian za wpływy do kas klubowych z tytułu sprzedaży biletów. Takie działania uniemożliwiają zresztą zapełnienie trybun stadionów przez kibiców z rodzinami, bowiem wielu z nich obawia się o bezpieczeństwo swoje i dzieci. Odpowiedzialnym za burdy i bijatyki należy natomiast wymierzać dożywotnie „zakazy stadionowe”. Kluby powinny domagać się od takich osób zwrotu kosztów spowodowanych przez nich zniszczeń – na drodze sądowej.
Dobrym pomysłem byłoby utworzenie na stadionach komisji etyki, które pełniłyby role doradcze dla władz klubu i organizatorów, złożonych np. z: przedstawiciela władz samorządowych, przedstawiciela właścicieli klubu i/lub właściciela stadionu oraz środowisk kibiców. Komisje etyki mogłyby mieć za zadanie, jako ciało doradcze, opiniować przed meczami projekty tzw. „opraw” i treści prezentowanych na trybunach, odpowiadać na pytania: „czy nawołują do nienawiści?”, „czy promują mowę nienawiści?” lub „czy mają charakter polityczny?”. Dziś opinię na temat transparentów i flag wnoszonych na koronę stadionu wydaje najczęściej nieprzeszkolony pracownik ochrony, który nie ma żadnych kompetencji i interesu w tym, by narażać się na awantury z bojówkarzami wnoszącymi treści szerzące „mowę nienawiści”. Jest to główna przyczyna przedostawania się na trybuny polskich stadionów takich haseł, jak wzbudzające kontrowersje nawet w skali międzynarodowej: „Jihad Legia” czy „Litewski chamie, klękaj przed polskim panem”.
Należałoby również ukrócić odbywający się na stadionach handel gadżetami, które szerzą treści o charakterze antysystemowym i neofaszystowskim w myśl zasady „żadnej działalności politycznej na stadionie”. W myśl tej samej zasady trzeba zaprzestać na stadionach w Polsce kwestowania na rzecz organizacji „kibolskich” i bojówek antysystemowych.
Kluby piłkarskie można z powodzeniem włączyć w akcje programowe „FIFA przeciwko rasizmowi”, jest ich bardzo wiele. Pomocna w tym względzie może być współpraca chociażby ze stowarzyszeniem „Nigdy Więcej”, która ma już podpisane stosowne umowy z FIFA i gotowa jest do współpracy.
W przestrzeni miejskiej również jest wiele do poprawienia. Jeśli chcemy budować społeczeństwo otwarte na „Innego”, należałoby usuwać z przestrzeni polskich miast wszelkie murale, napisy, wlepki szerzące „mowę nienawiści” oraz łączące sport z polityką. Służby miejskie odpowiedzialne za sprzątanie oraz lokalni przewoźnicy publiczni mogliby zostać zobowiązani do tego, aby usuwać wszelkiego rodzaju treści szerzące nienawiść religijną, rasową i seksualną. Wszystko po to, by odzyskać przestrzeń publiczną i uczynić ją wolną od nacjonalizmu i ksenofobii. Należy uniemożliwić w ten sposób propagowanie niezgodnych z prawem i antydemokratycznych treści. Tego rodzaju naklejki czy ulotki można znaleźć licznie umieszczane w pojazdach komunikacji miejskiej oraz na wiatach przystankowych w polskich miastach. Służby miejskie powinny zostać zobligowane do usuwania z pojazdów komunikacji miejskiej, ścian bloków, klatek schodowych, wiat przystankowych itp. wszelkich haseł nawołujących do nienawiści lub reprezentujących tzw. mowę nienawiści np. „jude raus!” czy „fanatic boys” z symbolami bijących się mężczyzn czy podpalaczy. Ktoś mógłby powiedzieć, że obywatele powinni zgłaszać obecność takich treści policji. Problem jednak właśnie w tym, że obywatele nie zgłaszają, a policja nie reaguje.
Powszechnie bowiem wiadomo, że wykrywalność tego rodzaju przestępstw jest bliska zeru, a koszty budżetowe i siły osobowe w nie zaangażowanych ogromne. Dlatego to służby MPK powinny zostać zobowiązane, by uprzątać tego rodzaju rasistowskie, ale także szpecące treści z przestrzeni miasta.
Można zarzucić temu pomysłowi wprowadzenie na ulice polskich miast swego rodzaju cenzury, to prawdziwy zarzut. Tak, mamy prawny i moralny obowiązek, wynikający z polskiej konstytucji i prawa karnego, cenzurować treści nawołujące do nienawiści wobec „Innych”, tak samo jak mamy prawo i obowiązek uniemożliwiać popełnienie każdego innego przestępstwa.
Należałoby również monitorować „mowę nienawiści”, którą posługują się kibice, a która pojawia się na licznych „kibolskich” stronach internetowych. Monitorując te strony, można zapobiec lub skuteczniej przeciwdziałać eskalacji przemocy i niepożądanym demonstracjom, takim jak bojkot wykładu prof. Zygmunta Baumana, bowiem „kibole” często umawiają się na „ustawki” i demonstracje w Internecie („likwidacja” romskiego koczowiska również funkcjonowała jako wydarzenie, do którego dołączali się kolejni „uczestnicy”, użytkownicy portalu Facebook).
W szkołach ponadpodstawowych w Polsce należy wdrożyć programy szkoleń skierowane zarówno do uczniów, jak i do nauczycieli, które uczyć będą tolerancji, otwarcia na inne kultury, religie i style życia, a także pozytywnego, etycznego kibicowania. Dobrze by było włączyć w promocję „sportu bez nienawiści” uczniów szkół wszystkich typów, np. poprzez przygotowanie dostosowanych do wieku konkursów plastycznych, literackich itp. promujących wielokulturowość i wieloetniczność piłki nożnej oraz kibicowanie fair play.
Pieniądze na takie działania znajdują się w budżetach miejskich wydziałów edukacji. Wystarczy je wykorzystać nie do budowania „postaw patriotycznych”, o jakich mówi Jarosław Kaczyński, ale do przeciwdziałania nacjonalistycznej przemocy na stadionach.
dr Monika Spławska-Murmyło – absolwentka Instytutu Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej we Wrocławiu, była dziennikarka „Gazety Wyborczej Wrocław”, współautorka programu edukacyjnego „Wrocław przeciwko rasizmowi i wykluczeniom”, współautorka apelu intelektualistów w sprawie polityki miasta Wrocław wobec mniejszości romskiej, aktywistka praw człowieka.
dr Mirosław Tryczyk – wrocławski filozof i wykładowca akademicki, autor tekstów filozoficznych, współautor programu edukacyjnego „Wrocław przeciwko rasizmowi i wykluczeniom”, inicjator eksperymentów społecznych, współautor apelu intelektualistów w sprawie polityki miasta Wrocław wobec mniejszości romskiej, aktywista praw człowieka. Działacz Europy +.
