Styczeń 2011 roku przyniesie Białorusi „wybory”, które mogą okazać się przełomowe ze względu na chłodne relacje Łukaszenki z Rosjanami oraz rozmowy jakie prowadzi Kreml z białoruską opozycją. Kwestią otwartą jest także sprawa ewentualnej sukcesji po „Baćce”, który jeszcze trzy lata temu mówił, że „w możliwej do przewidzenia perspektywie prezydentem Białorusi będzie Aleksander Łukaszenko”.
Cesarz
Styl sprawowania władzy na Białorusi jest autorskim projektem samego Łukaszenki. Dzięki wizerunkowej konsekwencji zbudował własny mit „Baćki” dobrego ojczulka, który dba o dobro narodu. Politycznego wsparcia szuka więc w wojsku i wśród kierowniczych stanowisk białoruskiej gospodarki nie stroni jednak także od emerytów, organizacji kombatanckich a nawet ludowych festynów. Konsekwentnie od momentu przejęcia władzy nie powołuje do życia ogólnokrajowej partii rządzącej przerzucając swoje niepowodzenia na nieudolność klasy urzędniczej. Jest modelowym Cesarzem z reportaży Ryszarda Kapuścińskiego, ogniskującym całość władzy we własnej osobie. Łukaszenko dba o równowagę polityczną państwowych elit za pomocą stopniowych dymisji i ograniczenia własności prywatnej (wielkie firmy należą do skarbu państwa). Klasyczny oligarchiczny układ właściwie nie istnieje na Białorusi, tamtejsze elity nie zostały prawnie usankcjonowane, co przekłada się na brak stanowisk i zaszczytów mogących zagrozić pozycji prezydenta. Awans i majątek wiedzie jak w Cesarzu przez oko i ucho Łukaszenki, który dba o to, by kompetencje organów nachodziły na siebie i kolidowały ze sobą. Myśli elit są skupione wokół prezydenta, którego pamięć nie ma sobie równych. Byle osłuchał się z nazwiskiem, byle zaznajomił z twarzą, byle obrazy i dźwięki nałożyły się w całość, gdy będzie rozmyślał nad uzupełnieniem wakatu.
Dwór
W otoczeniu Baćki funkcjonują klasyczne koterie pałacowe walczące o wpływy i bogactwo. Do 2007 roku na Białorusi funkcjonowały trzy grupy obdarowywane przez prezydenta politycznymi łaskami. Ich struktura odzwierciedlała ewolucję pozycji i znaczenia Łukaszenki w swoim kraju od momentu przejęcia władzy. Pierwsza z tych grup zwana szkłowsko-mohylewską wywodziła się z rejonu szkłowskiego czyli rodzinnych stron prezydenta. Choć została zmarginalizowana to jednak istnieje do dzisiaj a tworzą ją dawni znajomi Łukaszenki z okresu jego działalności w partii komunistycznej. Druga grupa, dziś już rozbita i nieistniejąca to siłownicy wywodzący się z organów bezpieczeństwa i z sił porządkowych, na których opierała się początkowo władza Baćki. Ostatnią grupę stanowili technokraci, wywodzący się z kadry dyrektorskiej państwowych przedsiębiorstw białoruskich. Technokraci przetrwali 2007 rok i stali się obok nowopowstałej koterii „młodzieży” głównym organem doradczym prezydenta.
Wojna koterii
Trzy lata temu dekret Aleksandra Łukaszenki włączył w skład Rady Bezpieczeństwa Republiki Białorusi jego syna Wiktara. Oznaczało to początek politycznej kariery „juniora”. Wokół jego osoby skupiły się środowiska młodych urzędników białoruskiej administracji, które dziś nazywane są potocznie „młodzieżą”. Wiktar wyeliminował środowisko siłowników pozbawiając ich kolejno stanowisk i zaplecza ekonomicznego. Zawiązał nieformalne porozumienie z technokratami i stworzył podwaliny nowego dwukoteryjnego systemu na dworze ostatniego dyktatora Europy. Przeforsował także liczne zmiany białoruskiego systemu politycznego na co przystał jego ojciec. Zgoda na nabywanie własności przez „elity” i nieformalna funkcja prezydenckich doradców dla obu koterii znacząco zmieniła polityczny obraz na Białorusi.
Tron
Mimo zachodzących zmian na dworze Łukaszenki jego syn Wiktar nie może liczyć na następstwo mińskiego tronu. Był dla ojca raczej narzędziem, które pomogło oczyścić atmosferę wewnątrz politycznych elit i odsunąć niewygodnych ludzi bez zbędnego rozgłosu. Sam Aleksander stwierdził, że prezydentem nie zostanie ani jego pierwszy, ani drugi syn do tej roli jest bowiem przygotowywany syn trzeci, pochodzący z pozamałżeńskiego związku Łukaszenki. Choć władca Mińska konsekwentnie pokazuje się w towarzystwie najmłodszej latorośli i oswaja białoruskie społeczeństwo z „delfinem” to jednak nie wydaje się prawdopodobne, by zdecydował się na jego elekcję vivente rege w 2011 roku. Bardziej realne jest moim zdaniem zachowanie władzy przez Łukaszenkę i uspokojenie relacji z rosyjskim partnerem. Moskwa na razie kontaktuje się z białoruską opozycją, ale w przyszłości może wpaść na pomysł wspierania któregoś ze starszych synów dyktatora. Nie od dziś wiadomo, że opozycji na Białorusi właściwie nie ma, a „dług wdzięczności” za pomoc w przejęciu władzy stanowi pewien kapitał polityczny na przyszłość.